Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-05-2009, 22:01   #223
rudaad
 
rudaad's Avatar
 
Reputacja: 1 rudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputację
Aleksandra Nassau

- No właśnie Aleksandro, czy jesteś tego świadoma ?
- Rey...

Przez moment przemknęły jej przed oczyma dwie niedokończone rozmowy z matematykiem. Jego wahanie, dziwna obawa przed powiedzeniem choć jednego słowa za dużo... i to, że od chwili spotkania w szklanym domu nie mogła przeniknąć do jego umysłu. To było tak oczywiste... Miała wszystkie elementy układanki przed nosem, a jednak coś blokowało jej rozwikłanie tej zagadki, aż do teraz.
Powoli zbliżyła się by dotknąć dłonią tafli lustra. "Przecież sama mówiłaś, że tutaj nic nie istnieje - przekonajmy się!" Nieodparta chęć rozbicia kryształu szarpnęła Aleksandrą... "Jeszcze nie, Firtyx, projekt Adam i Eva, Peter..."

- Oj nie, nie, nie. Reynolda tutaj nie ma, jesteśmy tylko my. Jeśli Ci wygodnie możesz nas zwać jak tylko chcesz. Wszak to ty na nas patrzysz - Aleksandro Nassau.

Mężczyzna, którego wyprostowane odbicie w lustrze wpatrywało się w Aleksandrę z pogardą patrzyło jej prosto w oczy.

- Tylko mi nie mów, że coś czujesz. Przecież nie byłabyś sobą bogatą smarkulą nie potrafiącą okazać, żadnych ludzkich emocji. Empatia to chyba nie jest twoje ulubione słowo. Zatem co ? Ciekawość ? Jesteś ciekawa projektu Adama i Ewy ?

Emocje, empatia, uczucia? Miał racje, tamto iejsce zmieniało ją, nie chciała tego, ale nie posiadała na to żadnego wpływu. Co teraz czuła? Złość, zaskoczenie, strach ? A może to co jej rozmówca... rozmówcy? Wszystkie oblicza wpatrywały się w nia, zdawały się przenikać przez kazdy fragment jej ciała do tego z każdej strony. Spróbowała odwrócić patowa dla siebie sytuację szukając emocji na tej dziwnej sali - emcji od prawdziwego człowieka, jego myśli, wspomnień. Pozwoliłoby to na odwrócenie sił w rozgrywce -choć na chwilę to ona mogłaby rozdawać karty i atakować. Jednak nic się nie stało.. Kompletnie nic, tak jakby jej moc była tylko wymysłem, bajką w którą łatwo było uwierzyć. Na chwile zachwiały się granice między rzeczywistościami. "Nie moge mieć mocy - dom w niemczech nie istnieje, nie mogą istnieć mówiące lustra-tego miejsa nie ma, nie mogła spotkać kogoś kto zawładnąłby moja mocą bo jej przeciez nie ma - nie było Girry..."

Jedyną linia obrony została duma.
- No cóż w domu nie jestem, więc chyba nie ma co liczyć na spełnianie zachcianek, niezależnie od motywacji, prawda?

- Wszystko zależy od tego jak rozumiesz dom. Miejsce w którym czujesz się szczęśliwa ? Chyba w Thagorcie przez moment byłaś, nawet jeśli krótki. Zachcianki zaś lubimy spełniać. Masz coś konkretnego na myśli ?

- Wrócić do Niemczech - do miejsca gdzie mieszkałam przez 16 lat swojego życia, dżinie.

Reynold uśmiechnął się perfidnie na dźwięk słowa dżin.

- Nie widzę problemu. Wszak ciebie nie obchodzi to co dzieje się w Thagorcie. Nie obchodzą ludzie, których tu spotkałaś, uznajesz wszystko za nierealny sen. Tylko po to, żebyś mogła nie brać odpowiedzialności za swe czynny. Zresztą taka sama byłaś tam skąd pochodzisz. Reynold, Girra nic nie zmienili.

Twarz matematyka spoważniała, na twarzy nie było widać ani grama sympatii.

-Jest tylko jeden problem a właściwie dwa. Najważniejszy masz coś co nie należy do ciebie. Coś co na zawsze splotło cię z „nierzeczywistym” Thagortem. I obawiam się, że będziesz musiała mi to oddać.

- Ishtav ? A nie słyszałeś o trzech przykazaniach dżinów ? Pierwsze -dżin nie może zabić, drugie, dżin nie może wskrzesić, trzecie, dżin nie może sprawić by ktoś się w tobie zakochał. Dwie zasady są w Thargocie łamane nagminnie, więc i trzecia jak sądzę nie będzie problemem - dla was.

Sama Aleksandra uśmiechnęła się w dokładnie taki sam sposób jak postać w lustrze. Gra nabrała stawki - życia dziewczyny.

- Z tym, że może się to stać problemem dla mnie, jeśli chodzi o powrót wolałabym jednak wracać w jednym kawałku. W Tharocie nie spełniają się marzenia i świat ten nie przynosi szczęścia nikomu, kto w nim żyje nie ważne jakbyście się o to starali. Wymazanie wspomnień nie jest żadną drogą do spokoju ducha.

Hahahahaha

Rozległ się śmiech wszystkich luster.

- Głupia dziewczyno, ty nadal nic nie rozumiesz ? Już nigdy nie uda ci się wydostać z Thagortu w jednym kawałku. Twoje ciało umarło gdy ten szczeniak dał ci coś czego nie powinien. Ogień tego kundla, nierzeczywisty, nierealny stanowi teraz część ciebie. Czy tego chcesz czy nie, będziesz już na zawsze uwięziona w ich świecie - nie naszym. A jedyna szansa na to, żebyś mogła prowadzić jeszcze względnie normalne życie to zaufanie dżinowi, który przestrzega tylko jednego najświętszego prawa – prawa krwi. Decyduj teraz, albo godzisz się na nasze warunki bez pytania i zaczniesz nowe życie, albo wracaj do Thagortu i doczekaj tam swych dni. A nie zostało już ich zbyt wiele w mieście Idvy, za dwa dni wszyscy zginą - Girra, Reynold. Jedyne osoby co do, których istnieje cień szansy, że kochałaś.

Rozmawiam z lustrami! Niech się więc też stanę odbiciem. Teraz po sali rozszedł się śmiech Aleksandry - suchy, nieprzyjemny.

- Więc ogień tego kundla nie należy do was, prawda? Tamten świat nie jest waszym, a więc nie obejmuje go wasze prawo krwi. Nie istnieje możliwość zatrzymania mnie więc tutaj, skoro już jestem związana z nim. Dżin jest podwładnym, kwestia tego kto jest jego panem. Chyba, że wymknie się spod kontroli jak "Adam i Ewa"?

- Odrzucasz zatem ofertę - dobrze więc odpowiemy tobie na każde pytanie. Wszak tyle możemy zrobić dla martwej, pyskatej smarkuli.

Salę Luster ogarniał coraz większy mrok i chłód. Stała się nieprzyjemnym miejscem i o ile kilka chwil temu przed rozpoczęciem rozmowy z Salą Luster Aleksandra mogła się czuć w niej bezpiecznie, tak teraz uczucie panicznego strachu i niemocy ogarniało ją coraz bardziej.

- Prawo krwi obejmuje wszystkich, którzy żyją na twojej planecie smutnie nazwanej przez was pasożytów Ziemią. Ogarnia wszystko i wszystkich. To my jesteśmy panem i twórcą wszystkiego, to do nas należy każda żywa istota, to nas nazywacie Bogiem, Szatanem, Niebem i Piekłem. Adam i Ewa to tylko problem, który coraz bliższy jest rozwiązania.

- Jakoś nie wierze w żadną boskość. Lecz skoro mogę zaspokoić ciekawość to chętnie posłucham czym jest projekt Adam i Ewa? Kim jesteście wy? Co czeka w Firtyxsie i dlaczego Thargot oferował wieczną pamięć tylko mnie i Reynoldowi ?

Pojedyncze dreszcze przebiegały po plecach dziewczyny. Jeśli istniała jakaś szansa żeby wyjść z tego cało, to prawdopodobnie już dawno ją straciła. Z drugiej zaś strony skoro nie żyje już od jakiegoś czasu, do stracenia ma naprawdę niewiele, a jeśli teraz ma odejść to chociaż z godnością. Przez lata wyuczone opanowanie dawało o sobie znać. Strach i poczucie beznadziei było trzymane na wodzy żelazną wolą i strzępkami nadziei na ratunek. Jakąś maleńką bramkę, która może jeszcze się pojawi jeśli ta rozmowa potrwa dłużej.

- Nie potrafisz słuchać rozpieszczony bachorze ? Podaliśmy ci jak na tacy nasz byt, a ty nie rozumiesz słów, które wypowiadamy ! Jaki jest więc sens rozmowy ? Jak jest sens słów ? Skoro słuchasz jedynie własną pychom ?

Najwidoczniej Aleksandra zadała jedno pytanie za dużo. Sala Luster szeptała a wśród odgłosów jakie mogła dosłyszeć Aleksandra nie było najmniejszego sensu. Nie mogła wiedzieć, że byt przed którym stała zastanawiał się bardzo mocno nad przydatnością Aleksandry w całym planie ratowania Ogniwa. Wnioski do jakich dochodziła Sala Luster nie napawałyby optymizmem dziewczynę.

"Świetnie, poproszę przepustkę powrotną z tego domu wariatów, albo odłączenie mnie w końcu od tej maszyny. Doskonale stoję przed Bogiem i przeznaczeniem w jednej, a raczej wielu postaciach. Litości..." To wszystko, ta rozmowa i mniemanie o odbiciach jakie sami sobie tworzyli to było naprawdę zbyt dużo jak dla młodej Niemki. "Nich się już dzieje co chce." Jednym płynnym ruchem rzucił nóż, który miała w rękawie koszuli z taką siłą, że przeszedł on przez trzy tafle krusząc je na kryształowy pył. Jedyne czego teraz dziewczynie nie brakowało to wola walki.

Nóż rozbił tafle luster, a fragmenty połamanego szkła upadały dźwięcznie na podłogę. Zapadł zmrok uniemożliwiający Aleksandrze dojrzenie nawet swoich dłoni. Poczuła coś dziwnego na swym sercu, chłodną owłosioną dłoń.

- Ogniwo nie powinien cię tutaj wysyłać. Musi się jeszcze sporo nauczyć.

Ogień jaki Aleksandra dostała od Ishtava oplótł lodowatą dłoń istoty. Aleksandra poczuła jak całe jej życie powoli uchodzi z jej ciała. Walka się skończyła, opadła bezwładnie do stóp luster. Bogowie na zawsze zostaną Bogami.

- Przepraszam Girro... Wybaczam Ci Reynoldzie...

***

Zatrzymany w Thargocie na moment czas przyniósł Reynoldowi Burke poczucie siły, które momentalnie pękło, tak jak coś w jego wnętrzu. Gdy pierś Aleksandry uniosła się w ostatnim oddechu, prosto do jego umysłu powędrowały ostatnie słowa dziewczyny.

-Wybaczam Ci Reynoldzie...

Potem już przez całą wieczność nigdy nie usłyszał głosu Aleksandry Nassau. Jedna karta jego życia spłonęła bezpowrotnie wraz ze śmiercią dziewczyny.

***

Delikatny powiew wiatru przyniósł maleńkiemu stworzeniu zapach, którego tak bardzo pragnął... Oraz głos, który tak bardzo chciał usłyszeć, a który już więcej nie zabrzmi...

-Przepraszam Girro...
 
__________________
"Najbardziej przecież ze wszystkich odznaczyła się ta, co zapragnęła zajrzeć do wnętrza mózgu, do siedliska wolnej myśli i zupełnie je zeżreć. Ta wstąpiła majestatycznie na nogę Winrycha, przemaszerowała po nim, dotarła szczęśliwie aż do głowy i poczęła dobijać się zapamiętale do wnętrza tej czaszki, do tej ostatniej fortecy polskiego powstania."
rudaad jest offline