Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-05-2009, 00:17   #263
Almena
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
X wtrąc nie gońcie mnie już

Ignorowanie przeciwnika bywa dobrym sposobem na pozbycie się natrętnego elfa. Większość elfów bowiem potrzebuje do walki przeciwnika, nie zaś obojętnego człowieka z tłumu, kogoś kto się nie broni ani nie atakuje. Większość elfów nawet nie klnie na głos kiedy przeciwnik olewa ich i odwraca się plecami [próbują go grzecznie i dyskretnie obejść, żeby zaatakować frontalnie szczupakiem, ale ten się ‘przypadkowo’ stale obraca dupasem do nich, aaa, są tacy].
Nizzre jako elf [elfia baba] także panowała nad emocjami... przynajmniej chwilę. Krótką chwilę. Zniosła twoje westchnienia, odwracanie się dupasem i próbę demonstracyjnego odejścia [z olaniem oczywiście]. Ale kiedy tylko poczochrałeś nieprzytomnego Isa po włosach w patykowatą elfkę wstąpił naraz diabeł wcielony.
Nie zdążyłeś dojść do baru. Poczułeś nagle silne szarpnięcie i paraliżujący ból w nodze! Zanim zdążyłeś cokolwiek pomyśleć, straciłeś równowagę, straciłeś oparcie na zesztywniałej nodze – była jak z waty! Z wybałuszonymi ze zdumienia oczami z hukiem padłeś jak długi na podłogę i wrzasnąłeś mimowolnie, kiedy próbowałeś się podnieść, a rwący ból przeszył całą twoją kończynę, prądem drąc nerwy i kości od krzyża przez cały kręgosłup, aż do koniuszków palców. Nizzre bez ostrzeżenia wyszarpnęła trzy metalowe szpony, które przeszły na wylot twojego uda. Zaiskrzyło ci przed oczami, poczułeś pod sobą, na futrze i skórze, ciepłą, lepką kałużę krwi. Ból w pękniętej kości był tak potężny, że przy kolejnym ruchu straciłeś przytomność!

Sathem z paskudną raną uda padł przy kontuarze, krew leje się z przerwanej tętnicy udowej jak z wiadra. Nizzre wyprostowała się ponad wilkołakiem, mieliście wrażenie, że wokół niej krąży świetlista aura małych wyładowań elektrycznych. Nie wiedzieliście jeszcze chyba kobiety w takiej furii, głęboko skrywanej furii – bo na zewnątrz, Nizzre po prostu stała, opuściła ramiona i schowała metalowe pazury. Nigdy nie widzieliście żeby jakaś kobieta zadała tak brutalny cios z taką wprawą, taką szaloną sadystyczną chęcią i żądzą mordu. To trwało całą wieczność. Stała nad nim, patrzyła.
- Karczmarz! – odezwała się sucho do karczmarza który ukrył się w kuchni. – Pokój i medyka...
Odwróciła się do wilkołaka plecami.
- Nie próbuj, bo złoję jak psa!!! – ostrzegła zimno Iskrę. – Wiem, że to twój przyjaciel. Więc nie próbuj i żyj dla niego dalej.

Zamknęła oko, westchnęła ciężko. Spojrzała na Isendira, z zupełnie inną już miną, z głębokim smutkiem i żalem. Pochyliła się nad nim, posadziła go porządniej na krześle i delikatnie objęła dłońmi jego twarz. Miał rozcięte brzydko wargi i spuchnięty policzek po którymś ciosie, od Szamila czy Sathema. Przetarła dłonią jego spocone czoło, wyciągnęła rękę w kierunku butelki z wodą, czy szklanki, spoglądając na Elira, z nadzieją, że wilk jej ją przyniesie. Obmyła elfowi twarz na otrzeźwienie. Isendir ocknął się po chwili.
- Przynajmniej jeden się obudził! Witamy z powrotem - uśmiechnęła się Nizzre kiedy otworzył oczy. – Wyglądasz na elfa w jednym, funkcjonalnym kawałku. Nie jest źle. Chodź. Idziemy do łóżka! – zachichotała figlarnie. – No co. Idziesz spać. Musisz odpocząć, a obsługa musi tu posprzątać salę... – bąknęła, po czym dodała ciepło – No, chodź.
Nie wiedziała jak bardzo był poturbowany, a wilkołak wyglądał na siłacza który potrafi zrobić kuku. W razie czego elfka zadeklarowała że zarzuci jego ramie na swoje barki, pomoże Isowi wchodzić po schodach.
- Ciekawe co na to wszystko Samael... – zachichotała.

No i po imprezie. Sathem leży nieprzytomny i krwawi sobie, Iskra krąży nerwowo przy nim, szczerząc się wrogo na was. Kall`eh biesiaduje nieprzytomnie pod stołem. Dobrze że Barbaka tu nie było, ojjjj całe szczęście!... Z kuchni wyłania się przestraszony karczmarz i zagląda za ladę na rannego wilkołaka.
- Łożesz ty! – złapał się za głowę. – Icek leć no po bandaże czy cuś!

Uzjel; Ze spiżarni wybiegł znany ci chłopiec na posyłki i pobiegł do zamkniętych drzwi przy schodach, otworzył kluczem i po chwili wrócił z bandażami.
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline