Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-05-2009, 00:17   #211
Yarot
 
Yarot's Avatar
 
Reputacja: 1 Yarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnie
- Wydaje mi się, że dzisiejsza sztuka jest trochę zbyt ekstrawagancka i nie trafia do mnie - rzekł młodzieniec, który przed chwilą upił łyk wina z kieliszka. - Widziałem tą wystawę o której mówicie. Nie wyszedłem z niej mądry ani o jotę. Nie poruszyły mnie rowery z jednym kołem, dziwne obrazki z jeszcze dziwniejszymi kolorami i karykatury ludzi. Sztuka ma ciekawić i coś wzbudzać. Jedyne co we mnie to wzbudza, to głód - nie mogę doczekać się pójścia do kawiarni.
- Pan chyba jest upośledzony klasycznie - a widząc, że jego rozmówca otwiera szeroko oczy ze zdumienia i złości dodaje - w tym pozytywnym znaczeniu. Pan jest wychowany na Rubensach, Rembrandtach i innych Michałach Aniołach. Dadaizm przeinacza wszystko, pokazuje w krzywym zwierciadle i zmusza do myślenia.
- Zaraz, zaraz - odezwał się milczący dotąd starszy mężczyzna z muszką pod szyją - a czy Michał Anioł nie zmusza? Wolne żarty. Szezląg z leżącym na nim psem to tylko szezląg z psem. Gdzie tu sztuka? Gdzie zamyślenie i myślenie? Podzielam pańskie zdanie kolego - skinął głową na pierwszego z rozmówców. - Sztuka ma być czymś wyjątkowym. A to, co pospolite, wyjątkowe nie jest.
Panna Marla przysłuchiwała się tej rozmowie z zaciekawieniem i rosło w niej przekonanie, by samemu przekonać się, czy rzeczywiście szezląg z psem to sztuka czy nie.

Tymczasem w innym fragmencie sali młody Michael wdychał zapach kobiety, która stała blisko niego. Oczy ślizgały się po nagiej szyi i sięgały głębiej delikatnie muskając grzbiet sukni na piersi. Uszy łowiły każdy wyraz, który padał z jej ust. W głowie mu szumiało i wiedział, że to nie wino. Właśnie...nie wino.*
- Bractwo ma swoje dobre i złe strony. Jak wszystko w życiu piękna panno Izabell. Nie ma zatem rad i tajników, które trzeba poznać. Jeśli już jesteśmy przy pięknie, to wiem, o czym innym moglibyśmy porozmawiać.
Chłopak zmrużył oczy i patrzył na usta dziewczyny gotowy porwać wszystko, co tylko wydźwięczy w powietrzu.

A w zupełnie innym miejscu, poniżej sali balowej, pozostali nowi członkowie bractwa oglądali zaciekawieni pracownię laboratoryjną. Szara, blaszana skrzynka, nie wyróżniała się niczym szczególnym. Liczne przewody z jednego z jej boków łączyły się z pudłem ze szklaną ścianą oraz z klawiszami. Przeznaczenie tego zestawu nie było jasne. William nie widział tu tego wcześniej i sam był zaskoczony tym, co zobaczył. Dotknął klawiszy, przejechał po nich palcem. Seria chrobotów rozbiła stojącą ciszę.
A potem, pośród ciszy w pomieszczeniu, dało się słyszeć jęk. Pozornie cichy, ale jednak dało się go dosłyszeć. Brzmiał jak głos cierpiącego człowieka i dobiegał gdzieś zza ich pleców. Było to tak niezwykłe, że nikt nawet nie drgnął.
 
__________________
...and the Dead shall walk the Earth once more
_. : ! : .__. : ! : .__. : ! : .__. : ! : .__. : ! : .__. : ! : ._
Yarot jest offline