Człowiek przemierzał obrzeża miasta w porywczym humorze. Wraz z nim a raczej kilka kroków za nim reszta drużyny głośno krytykowała rozpędzonego człowieka na czele. Niektórych nawet bawiła zaistniała sytuacja i atmosfera.
Zen pokornie wysłuchiwał narzekań i pytań towarzyszy w milczeniu.
Gdy tylko zapadła chwila ciszy człowiek raptownie się zatrzymał obrócił napięcie i zbliżył do drużyny. Szybkim krokiem podszedł do Recca łamiąc jego przestrzeń życiową tak że ich twarze były oddalone o kilka centymetrów. Ułamek sekundy mierzyli się wzrokiem po czym mnich: -Waż słowa - powiedział stanowczo. Następnie odchylił się do tyłu troszkę i wsadził pod nos kolegi pięść, też w odległości paru centymetrów. - A to... są moje umiejętności -kontynuował dalej. Po chwili cofną się
kilka kroków rozglądną po kamratach, rozłożył dłonie niczym kapłan w świątyni o głośno oznajmił: -Nazywam się Zen! z zakonu płonącej pięści!-
Nieczekająca na niczyją reakcję podszedł do Nimatara, po drodze dobył mapy i wręczył ją mu przykładają pergamin do jego piersi.
Odszedł od człowieka i kontynuował podróż do bramy. |