Zupełnie nie rozumiał kobiet. Pewnie dlatego wolał trzymać się od nich z daleka. Na tą jednak, skoro mają mieszkać razem, był skazany i chyba powinien postarać się lepiej ją poznać. Była jednak także piękna, inteligentna i piekielnie niebezpieczna.
Skinął głową słuchając jej dość zawiłych wyjaśnień, zastanawiając się czy w ten dość pokrętny sposób zapraszała go tylko do dzielenie łoża podczas snu, czy czegoś więcej?
Zastanawiał się nad tym mocując z ciężkimi metalowymi drzwiami, co tam było po drugiej stronie, że zamknięto to tak solidnie? Odór jaki dotarł do jego nosa powiedział mu dokładnie, jeszcze nie otworzył ich do końca, a jego umysł już zaczął splatać odpowiednie zaklęcie. Pchnął drzwi mocniej barkiem i otworzył do końca.
Wilk wezwany przez czarodziejkę rzucił się na pierwszego upiora zatrzymując impet pozostałych. Rzuciły się na niego. Zwierze zaczęła skowytać z bólu. Zanim dokończył swego zaklęcia podmuch wiatru poprzewracał część z nich, a pozostałe odrzucił na ściany niewielkiego korytarzyku. Ognista kula średnicy około metra, która pojawiła się przed mężczyzna i zaczęła sterowana jego wola powoli toczyć się po stworach zapalając je po kolei. W wąskiej przestrzeni nie miały szans by ją wyminąć, a te, które przetrwały przysmażanie, dobijane były ostrzem jego płonącego miecza. Jednym precyzyjnym ruchem odcinał odrażające głowy o twarzach wykrzywionych w parodii uśmiechu od pokracznego, gnijącego korpusu.
Smród zgnilizny wywiany czarem Keiry zastąpiony został obrzydliwym odorem palonego ciała. Savras też chętnie jak kobieta oczyściłby żołądek z zawartości, ale nie miał na to czasu. Stłumił odruch wymiotny i dalej dokańczał swego okropnego dzieła. Kula doszła do końca pomieszczenia przygniatając ostatnich przeciwników. Potworne wycie drażniło uszy czarodzieja. Dwa osobniki, wyraźnie silniejsze, wyrwały się z boku z płomieni kuli i niczym żywe pochodnie ruszyły na niego.
Westchnął i wyprowadził szybkie cięcie w pierwszego, potem odskoczył by uniknąć jego zakrzywionych szponów. Pozornie wycofując się przed przeciwnikami wykonał nagle gwałtowny wypad do przodu odcinając wyciągniętą w jego kierunku dłoń i kopiąc go w kolano. Stwór stracił równowagę i upadł dokładnie na drogę drugiego. Zakotłowały się, a wojownik dokończył dzieła zniszczenia.
Teraz nie musiał już dłużej się hamować. Zgięty w pół pozbył się zawartości swego żołądka:
- Widziałaś kajdany Keiro? – Powiedział, gdy jego organizm już się uspokoił – To byli pewnie więźniowie z tych cel. Zostawili ich tutaj na śmierć z głodu i wycieńczenia, a nienawiść trzymała ich w tej formie życia!
Za metalowymi drzwiami z niewielkimi tylko kratkami po środku, rzeczywiście były ciasne, kilkumetrowe pomieszczenia, z kajdanami przykutymi do ściany i brązowymi plamami, dokładnie potwierdzającymi ich przeznaczenie.
Przeszedł po kolei zaglądając do wszystkich, różniły się tylko nieznacznie wielkością, ale wszystkie krzyczały o ogromnym cierpieniu.
- Niech twoi słudzy najpierw zajmą się oczyszczeniem tego miejsca – Powiedział cicho i z powagą w oczach.
Tylko jedno pomieszczenie różniło się od pozostałych: Pierwsze pomieszczenie po prawej stronie od wejścia. Kwadratowa celka zakończona była półokrągłą absydą, a na jej środku znajdował postument w kształcie walca ponad metrowej wysokości, zwieńczony jakby szerokim talerzem z mała miską pośrodku odwróconą do góry dnem. Podszedł bliżej i zauważył, że w przeciwieństwie do kamiennego postumentu i zwieńczenia, misa wykonana jest z metalu, a na jej powierzchni widnieją charakterystyczne krasnoludzkie runy. W „talerzu”zaś widniały dwa jednakowe wgłębienia o kształcie wyciętej w środku połówki koła. Dokładnie taki, jak kształt artefaktów, które posiadali.
- Chyba znaleźliśmy resztę Arlah Day-Khar i chyba rzeczywiście oboje jesteśmy właścicielami tego miejsca. |