Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-05-2009, 05:11   #16
Rudzielec
 
Rudzielec's Avatar
 
Reputacja: 1 Rudzielec jest na bardzo dobrej drodzeRudzielec jest na bardzo dobrej drodzeRudzielec jest na bardzo dobrej drodzeRudzielec jest na bardzo dobrej drodzeRudzielec jest na bardzo dobrej drodzeRudzielec jest na bardzo dobrej drodzeRudzielec jest na bardzo dobrej drodzeRudzielec jest na bardzo dobrej drodzeRudzielec jest na bardzo dobrej drodzeRudzielec jest na bardzo dobrej drodzeRudzielec jest na bardzo dobrej drodze
Esiyanne Bae`tanesh

Esiyanne po przybyciu do Silverymoon skierowała swe kroki do gospody „złoty kwiat” gdyż jak powiedziano jej przy bramie była ona najbliżej oraz stanowiła nieoficjalne miejsce zbiórki „Wybranych”. Po wejściu do środka jej oczom ukazał się znajomy widok, sala była bowiem pełna ucztujących głośnych i pijanych istot a każda z nich albo cieszyła się że wróciła cała z misji albo piła aby dodać sobie odwagi przed czekającym ją zadaniem. Przypomniało jej to dawniejsze dni na służbie gdy reszta oddziału a nierzadko i ona odreagowywała w ten sposób bitwę. Poczuła się jakby wróciła na swoje miejsce, w pewien sposób był to jakby dom. Zamówiła niewielki pokoik na poddaszu, gdyż tylko takie zostały, bardziej przypominający zresztą większą szafę niż pokój ale zapewniał on prywatność i odrobinę spokoju której potrzebowała. Następnego dnia zgłosiła się do rekrutujących ludzi odpowiedziała na kilka pytań co do tej pory robiła, co potrafi i została przekazana następnemu oficerowi do przydzielenia do jednego z tworzonych oddziałów. Po chwili przyszedł jakiś mężczyzna któremu towarzyszył krasnolud, jak się okazało również czekający na przydział do jednej z grup.
–Poczekajcie tu, bez kłótni i bójek zrozumiano? Jak będziecie potrzebni to gwizdnę, przekażecie to następnym jakby się pojawili.
–Jestem Esiyanne Bae`tanesh miło mi poznać. –Orric.-Odparł krasnolud zwięźle. Krótko potem pojawił się młody oficer który wyjaśnił im ich zadania i którego Esi zasypała pytaniami: Przybliżona liczebność wroga, miejsce jego zgrupowania, teren operacyjny, ile maja informacje wywiadowcze, metoda komunikacji i potwierdzenia wykonania zadania, czy mają dostać się na miejsce pieszo czy będzie jakiś transport, w razie niepowodzenia gdzie mają się wycofywać, punkty o znaczeniu strategicznym, czy priorytet ma zwiad czy eliminacja? W pewnym momencie krasnolud wręcz parsknął śmiechem widząc minę oficera którego elfka maglowała o informacje. –Właśnie ze względu na braki w wywiadzie wysyłamy tam was, jeśli spotkacie siły przeciwnika zbyt wielkie na wasze możliwości wycofacie się jeśli uznacie że dacie rade zlikwidujecie ich. W tym momencie rozległ się gwizd wiec razem z krasnoludem elfka udała się do pobliskiego namiotu. W środku czekało kilku ludzi jeden elf oraz diablę jeśli nie myliły jej oczy. Zauważyła że obecni również lustrują ją wzrokiem, ~Jeśli liczyli na jakąś egzaltowaną panienkę w tiulowej sukni to się pewnie zawiedli~ pomyślała patrząc na swój strój podróżny. Owszem miała rude, płomieniście rude włosy, które rozpuszczone teraz wyglądały naprawdę uroczo, miłą trójkątną twarz z wysoko osadzonymi kośćmi policzkowymi i naprawdę piękne oczy. Owszem była jak większość elfek szczupła i drobna ale miała bardziej zaokrąglone biodra niż dopuszczały elfie kanony piękna. A brak makijażu i przedkładanie w ubiorze wygody nad efektowność stroju sprawiało że wyglądała zwyczajnie. Całości dopełniały ruchy nie powolne i pełne gracji lecz energiczne i dość szybkie. To wszystko w jednej chwili przeszło jej przez głowę lekko ją denerwując.~Przecież nie wybrałaś tej roboty żeby się mizdrzyć przed lustrem od poranku po zmierzch dziewczyno, więc weź się za to co masz robić.~ Zdjęła więc z ramienia lekką kuszę zrobioną specjalnie na jej zamówienie, oraz plecak i oparłszy dłoń na rękojeści miecza przedstawiła się. –Witam, jestem Esiyanne Bae`tanesh, jestem czarodziejką, to jest Hirri mój chowaniec. –Wskazała na łasiczkę która wydostała się z jej plecaka i oparła łapki na prawym bucie swej pani domagając się wzięcia na ręce.
-Czy poczyniliście jakieś ustalenia w sprawie organizacji wyprawy?-Ewentualnej odpowiedzi przeszkodziło pojawienie się mężczyzny z mapą po czym jeden z obecnych szybko zabrał ją i poszedł, wywiązała się drobna sprzeczka i mężczyzna nazywający siebie Zen poszedł dalej. Mapę przejął z kolei wysoki mężczyzna z przerośniętą szablą i włosami zaplecionymi w dziwaczny jak dla niej sposób. ~Hmm zręczny jest z tym kawałkiem żelaza~pomyślała widząc szybki, prosty ruch który umieścił ostrze sztyletu D`aglo na strategicznej pozycji gdyby mnich chciał zademonstrować swoje „umiejętności”.~Przynajmniej wiadomo, że wie jak wykończyć kogoś znienacka i bez zbędnego hałasu.~
-Jak rozumiem, nie ustaliliście jeszcze kto tu dowodzi?-Powiedziała elfka z krzywym uśmiechem patrząc w stronę oddalającego się mnicha i podnosząc Hirri na ramię.-Cóż udało mi się dowiedzieć ze obóz który mamy obejrzeć jest 2 dni drogi konno od Silverymoon i w momencie zebrania wywiadu który posiadamy był tam tylko posterunek informujący o tym co dzieje się w okolicy. O ile nie dostali wsparcia powinno tam być kilku-kilkunastu goblinów i może paru orków, chyba sami wiecie ile przez dwa dni mogło się tam pozmieniać... Przekazano nam ustny rozkaz mówiący o eliminacji jeżeli uznamy to za wykonalne, inaczej wycofać się zmniejszając straty własne i raportować, zaznaczam że jesteśmy teraz częścią armii Silverymoon ze wszystkimi wadami i zaletami tej sytuacji więc jeżeli ktoś dotąd nie był w wojsku to mogę wyjaśnić różnice miedzy cywilem w czasie drogi. Ustalenie dowodzenia na misję zostawiono nam, jest ono i tak czasowe więc może się to zmienić jak wrócimy ale doradzałabym ustalenie ze dwóch zastępców w razie jakiegoś wypadku.W każdym razie ja idę teraz zrobić niewielkie zakupy, wiecie jedzenie,transport i tym podobne drobiazgi, nie zajmie mi to długo tylko dodam do tego co już mam. Co najmniej 4 dni zajmie nam sama podróż tam i z powrotem minimum jeden dzień na miejscu jeśli spotkamy tylko kilku goblinów. Albo wersja mniej optymistyczna: Nie uda się kupić koni w mieście, jako wojsku powinno się udać ale sami wiecie jak jest, wiec siedem dni w obie strony a na miejscu przeważające siły orków i możliwe że jakieś wsparcie w rodzaju ogrów lub wręcz giganci. Do tego powiedzmy zasadzka i kluczenie po lasach z pościgiem na plecach, radzę kupić przynajmniej jakiś suchy prowiant i trochę soli, może nie być możliwości polowania albo palenia ognia.-Tu elfka uśmiechnęła się lekko-Jeżeli ktoś chce się przyłączyć, zapraszam. Ach przy okazji macie jakieś konie albo inne zwierzęta wierzchowe?
 

Ostatnio edytowane przez Rudzielec : 14-05-2009 o 22:46.
Rudzielec jest offline