Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-05-2009, 22:41   #84
Kelly
 
Kelly's Avatar
 
Reputacja: 1 Kelly ma wyłączoną reputację
- Bujaj się – mówił sobie uśmiechając się oraz kołysząc na wspaniałym wiklinowym fotelu na biegunach. W jednej ręce buteleczka cudownie leciutkiej małmazji. Zazwyczaj wina tego typu były niezwykle słodkie i ciężkie, ale to wyróżniało się niezwykłą klarownością smaku. Wspaniały, mniam, aż uśmiechnął się do siebie, chociaż do śmiechu wcale mu nie było.

Nie miał już innych pytań do Hunta oraz nie miał ochoty siedzieć po kolacji. Madeleine wyszła pod zmyślonym lub prawdziwym pretekstem do siebie dając jasno, tak to odebrał, do zrozumienia, że nie życzy sobie towarzystwa. Kiedy przyszedł do niej wcześniej w odwiedziny także odczuwał jakąś nutkę chłodu. Źle się czuła? Pewnie tak, ale po prostu wydawało mu się, iż nie chciała, tak naprawdę, widzieć go. Może miała zły dzień? Może kobiece … no coś tam tego, nie znał się na tym, ale wiedział, że panie mają czasem gorszy okres … od czasu do czasu i wtedy bywają bardzo nerwowe. Cóż, nie miał ani możliwości, ani zamiaru sprawdzać szczegóły licząc po prostu na to, że powoli samo jej przejdzie. Chociaż chciałby być z nią. Chciałby. Ale cóż, do walca trzeba dwojga, jak mówi stare angielskie przysłowie. Nie wiedział, co do niej czuje. Podobała mu się na pewno? Ale czy to było coś poważniejszego, czego zwiastunem był ów słodki pocałunek? A może po prostu zwyczajnie zaiskrzyło pomiędzy nimi coś, niekoniecznie związanego z miłością, ale bardziej z pożądaniem. Ona zamknięta przez swojego ojca, on mieszkający wśród książek. Nic dziwnego, że nagle spotykając się, przypominając sobie wspólne przygody, poczuli ku sobie zew natury. Ale czy to była miłość? On chciał właśnie takiego czegoś, o czym czytał wyłącznie w wierszach Coleridge'a i powieściach Scotta. Może ona czuła podobnie? Może nie była pewna? Może nie wiedziała, co ze sobą robić, jak postąpić? Ech, pokręciło się wszystko chyba.

Dlatego właśnie wyszedł sobie po kolacji na spacer, a potem chciał chwilę podumać przy kielichu greckiego specjału. Gwiazdy świeciły na firmamencie, chmury przesuwały się po niebie, ptaki świergotały wesołe pieśni, Edric siedział na bujanym fotelu, Courtney krzyczała w lesie. Krzyczała? Nagle zaczął sobie uświadamiać, że ona naprawdę krzyczy. Courtney! To był odruch. Nie myślał, działał. Zrywając się biegł. Serce waliło mu, jak młotem. Krzyk, niebezpieczeństwo, kobieta. Cylinder gdzieś spadł po drodze zaczepiony o gałąź drzewa. Courtney! Żeby jej się tylko nic nie stało.
 
Kelly jest offline