Wrócili do zamku i Keira przebrała się w spodnie i koszulę. Zrobiła to na środku dziedzińca! Craig pokręcił głową widząc jej kolejna wyraźną prowokację. Nie skomentował tego, ale i nie odwrócił wzroku od dziewczyny, obserwując ją dokładnie z lekkim uśmiechem na ustach. Zaczynała mu się podobać ta zabawa w gonienie króliczka. Gdy skończyła podszedł i powiedział:
-
Może jednak powinienem był wybrać opcję lepszego poznania się? - Podniósł ją do góry –
Lubię cię podnosić Keiro. Jesteś lekka jak piórko. – Popatrzył w rozcięcie koszuli, której pewnie także z premedytacją nie zasznurowała do końca. Z tej pozycji dokładnie widział jej piersi.
- Aż taka lekka nie jestem, mój książę! - zaśmiała się - I domyślam się, że to nie tylko przez to, że jestem lekka lubisz mnie podnosić. I patrzeć na mnie, zwłaszcza na niektóre części mojego ciała.
Mrugnęła do niego wyraźnie. Sługa już zmienił siodło na normalne, toteż dosiadła klaczy po męsku. Zabierając mu z widoku swój biust.
-
A ty jesteś okrutna pozbawiając mnie takich widoków – westchnął przesadnie i też zręcznie wskoczył na ogiera –
Jedno jest pewne. Pod taką presją moje biedne serce długo nie pociągnie.
Skierował się do bramy, a Magnus pełnym wdzięku krokiem pokonał znajdujących się tam kilka schodów. Widać było, że jeździec i wierzchowiec porozumiewają się idealnie. Savrasowi nawet nie przyszłoby do głowy stosowanie ostróg czy pejcza. Ogier był jego przyjacielem i jakby przedłużeniem. Wystarczył lekki nacisk nogi, prawie niezauważalny ruch ręką, by dokładnie wykonał wszystkie jego zamierzenia. Pogładził go po czarnej grzywie. Magnus był zadowolony i wyraźnie dodatkowo starał się wypaść jak najlepiej w oczach białej klaczki. Mężczyzna zaśmiał się lekko i nachylając nad koniem szepnął cicho:
-
Jesteśmy tacy sami stary druhu. Czegóż to nie zrobimy, by wywrzeć dobre wrażenie na płci przeciwnej?
Odwrócił się w siodle spoglądając jak radzi sobie kobieta. Keira jeździła bardzo sprawnie, chociaż nie rozumiała się z klaczą tak dobrze, jak Savras ze swym ogierem. Podjechała teraz blisko:
-Widać, że długo znasz swojego konia, Craig. A co do serca... to na pewno je miałeś na myśli?
Zaśmiała się i pognała konia. Także śmiejąc się wesoło ruszył za kobietą. Przez chwile jechali w milczeniu napawając się ruchem i pięknem otoczenia. Wjechali w szeroką przełęcz między dwoma pasmami górskim i ruszyli wąska udeptaną ścieżką.
-
Pięknie tu – powiedział z wyraźnym zachwytem -
i ziemia wygląda na żyzną. Popatrz na te zielone łąki. Choć pewnie uprawa na stokach nie jest tak prosta jak na płaskim terenie, ale możemy na przykład hodować owce.
-
Najpierw musimy mieć kogoś, kto będzie owe owce wypasał, same owce, oraz kogoś, kto obroni pasterzy przed tutejszymi niebezpieczeństwami - westchnęła -
ale masz rację, jest tu pięknie. Którego razu zabiorę cię na podniebną wycieczkę, przygotuję czary tylko na tę okazję. - Posłała mężczyźnie całusa, teraz już nawet w najmniejszym stopniu nie próbowała ukrywać, że się jej podoba -
Wiesz jak daleko sięgają tu nasze włości?
- Sądząc po tym co jest napisane w akcie własności, który posiadam, to około jednego dnia konnej jazdy w każdym kierunku od zamku. Wiesz jednak jak to jest na takich pustkowiach. Naprawdę należy do Ciebie tyle ziemi, ile zdołasz ochronić i utrzymać – Odetchnął głęboko krystalicznie czystym powietrzem -
Ciekawe jakie są tu zimy, gdyby były w miarę ciepłe, na południowych stokach można by założyć winnice.
-Te wzgórza za chwilę przechodzą w góry, wątpię, by dało się tu uzyskać dobre wino. Chyba, że znajdziemy sposób by ochronić winnice przed zimnem. Przekonamy się zapewne za rok. O ile przetrwamy tak długo. Nowy władca na terenach dzikich, taki który będzie chciał zaprowadzić porządek, to się może wielu nie spodobać.
- Tak to prawda. Nie będzie nam łatwo. Jesteś pewna, że chcesz podjąć to ryzyko? - Savras z powaga popatrzył na dziewczynę.
-
Życie jest po to, by podejmować wyzwania. A przecież będziesz przy mnie prawda? Co może mi się stać z takim mężczyzną u boku?
Mówiła to z powagą, chociaż nie wiadomo było czy całkowicie poważnie. Zwłaszcza jeśli chodziło o końcówkę.
-
Mamy przed sobą sporo wyzwań – Uśmiechnął się ponownie –
To może być całkiem ciekawe. Chodź pojedziemy na tamto wzniesienie i zobaczymy co jest po drugiej stronie tego łańcucha – Wskazał ręką na dość spore wzgórze po prawej stronie przełęczy.
Skinęła mu głową, kierując się w tamtą stronę.
-
Lubię wyzwania. A czuję, że to miejsce może dać mi to, czego szukałam w życiu. Może nie tylko miejsce?
Odwróciła się do niego, przygryzając wargę. Dobrze, że pęd koni nie pozwalał mu dostrzec rumieńca!
Zaczęli mozolnie piąć się w górę. Gdy jednak osiągnęli szczyt wzgórza oboje patrzyli oczarowani. Przed nimi rozciągała się łąka usiana fioletowymi kwiatami, a dalej zielona kotlina rozświetlona blaskiem słońca.