Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-05-2009, 20:21   #9
Storm Vermin
 
Reputacja: 1 Storm Vermin jest godny podziwuStorm Vermin jest godny podziwuStorm Vermin jest godny podziwuStorm Vermin jest godny podziwuStorm Vermin jest godny podziwuStorm Vermin jest godny podziwuStorm Vermin jest godny podziwuStorm Vermin jest godny podziwuStorm Vermin jest godny podziwuStorm Vermin jest godny podziwuStorm Vermin jest godny podziwu
Deszcz wciąż zacinał i wyglądało na to, że nie zmieni się to w ciągu najbliższych godzin. Podczas gdy dla większości Gwardzistów i kadry dowódczej taki stan pogody oznaczał jedynie rytmiczne bębnienie lub ciągły szum, dla 3. drużyny 17. plutonu ciągłe opady oznaczało głęboką irytację, a przynajmniej rozdrażnienie. Nawet Torias był przemoczony do suchej nitki, jako że dach jego kryjówki był w ruinie i mocno przeciekał. Wszyscy żołnierze patrolujący obóz z wytęsknieniem oczekiwali końca swojej wachty i powrotu do ciepłych i - w porównaniu z warunkami panującymi na zewnątrz - przytulnych namiotów. Jednak od rozpoczęcia patrolu minęła ledwie godzina.
Mobilne drużyny zwiadowcze jak dotąd nie wykryły żadnego zagrożenia i niektórzy ich członkowie zastanawiali się, czy ktoś przejmowałby się, gdyby zaprzestali obchodu. Jednak wzmożona czujność Komisarzy, którzy mogli pojawić się w każdej chwili, hamowała takie zapędy.

Drużynowy snajper leniwie lustrował teren przez lunetę z noktowizorem. Powoli tracił drużynę z pola widzenia, gdy jego czujne oko wypatrzyło jakiś ruch. Szybko spojrzał w kierunku tego ruchu, ale nic nie dostrzegł. Chciał powrócić do przerwanej właśnie czynności, gdy znów coś zauważył. Tym razem długo wpatrywał się w niepokojący obszar. W końcu westchnął i...
spory krzak znajdujący się w zasięgu wzrokuTeliona uniósł się i poruszył kilka metrów w kierunku obozu. Po kilku minutach sytuacja powtórzyła się. Zdumiony zwiadowca przyjrzał się dokładniej temu dziwacznemu zjawisku. Gdy roślina poruszyła się za trzecim razem, zdołał dostrzec kilka par małych nóżek utrzymujących ją w powietrzu. Do tego z przednich gałęzi krzaka wystawało coś, co po uważnych oględzinach okazało się być długim, zakrzywionym nosem. Widocznie przedstawiciel flory służył jako kamuflaż dla grupy jakichś małych stworzeń. Stworzeń, który powoli zbliżały się do obozu.

Dave kierował swój mały oddział, od czasu do czasu przystając w pobliżu osłon terenowych i uważnie się rozglądając. Teraz opierał się o niewielki głaz, stojący na trasie jego patrolu. Lustrował wzrokiem teren na północ od obozu, gdy poczuł klepnięcie w ramię. Kapral obrócił się i spojrzał w nagle zbladłą twarz szeregowca Barabosa, który powiedział drgającym głosem:
S-Sir, ruch, chyba wrogowie, na piątej. Podoficer obejrzał się we wskazanym kierunku. Rzeczywiście, w odległości około siedmiuset metrów od grupki zwiadowczej dało się zauważyć kilka zgarbionych, ciemnych sylwetek. Najwyraźniej trzymały coś dużego w długich rękach. Na ile można było to ocenić z takiego dystansu, postacie te były dużo wyższe niż przeciętny człowiek i znacznie bardziej umięśnione. Kapral przełknął ślinę. Do namiotu, w którym odpoczywali pozostali członkowie 17. plutonu, można było dobiec w mniej niż pół minuty. Postacie zbliżały się coraz bliżej, aż w końcu zerwały się do biegu...
 
Storm Vermin jest offline