Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-05-2009, 20:52   #301
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Krawiec znał się na rzeczy. De Falco musiał to przyznać. Pierwszą zaprezentowaną kreację odrzucił ze słowami. – Masz rację mistrzu, to nie suknia dla mej towarzyszki.
Zielona kreacja prezentowała się już lepiej, Rennard przyjrzał się jej okiem znawcy, mrucząc od czasu do czasu.- Tak...hmm...hmm..
-Pasowałoby na panienkę coś jeszcze, wymiary są bardzo zbliżone. Pewna czarodziejka raczyła zamówić u mnie nocna kreację. Niestety nie udało mi się sprostać jej wymaganiom, efekt końcowy okazał się bowiem zbyt "purytański". Panience jednak może się spodoba?
Purytański efekt...na te słowa Rennard się uśmiechnął. Będąc „wyzwolonymi obyczajowo”, czarodziejki często konkurowały z ladacznicami w kwestii wyuzdanego odzienia. Zapominając, że odrobina tajemniczości, jest lepsza od odkrywania wszystkich atutów od razu. Choć Rennard musiał przyznać, że czarodziejki (te nieliczne, które „dogłębnie” poznał, gdyż od magii wolał trzymać się z daleka, tak na wszelki wypadek) były wyrafinowanymi kochankami.
-Ma swój czar...- rzekł w końcu Rennard komentując czarną kreację.
-Proszę się nie spieszyć z podejmowaniem decyzji. Ubiór powinie nie tylko okrywać ciało, ale sprawiać że noszący czuje się komfortowo. No i zawsze może panienka spytać o męska poradę.-
Ale panienka jakoś nie paliła się do zapytania...W ogóle Monika jedynie co robiła, to bardziej czerwona. A wzmianka o bieliźnie jeszcze bardziej ją zawstydziła.
Rennard zaś o bieliźnie...nawet nie pomyślał. Ale skoro trzeba. Westchnął i skinął głową krawcowi na potwierdzenie.

A potem rozpoczął się pokaz...Monika starała się wpierw zasłonić swe ciało, co dawało komiczny efekt. Którego Rennard jednak nie zauważał, oglądając piękne ciało dziewczyny osłonięte jedynie koronką. Była śliczna i chętnie Rennard wyswobodziłby ją z tej bielizny dzisiejszej nocy. Obiecał co prawda, że na jej cześć nastawać nie będzie, ale jeśli by chciała sama zbliżyć się Rennarda i zaznać z nim swego pierwszego razu, to Falco uznał, że protestować nie będzie. Szkoda że romans z Moniką, komplikowałby mu sytuację...Bo w innym przypadku, zrobiłby wszystko, by ją w sobie rozkochać. A tak, będzie musiał szybko znaleźć pociechę w ramionach innej kobiety. Inaczej czeka go naprawdę ciężka noc...w jednym łóżku z Moniką. Zwłaszcza po tym, co dziś widział.
-Czy mogę rozumieć, że przypadły panu do gustu wszystkie akcesoria?- szpieg mógł odpowiedzieć na pytanie pomocnicy jedynie skinieniem głowy. Przymknął oczy i przełknąwszy ślinę rzekł.- Moniko, tej bielizny zdejmować nie musisz, bierzemy...A i poprzedni gorsecik z pończoszkami także. Jeszcze tylko sprawa sukni. Ale tu już mistrza trzeba zawołać.

Gdy mistrz przyszedł i padły słowa. -Och, jak widzę już po przymiarkach. Na co się państwo decydujecie? Przy czym muszę zaznaczyć, że poprawki sukni zajmą zapewne z dwa dni.-
Dwa dni...trochę za długo, jak na gust szpiega. Ale cóż...Brał taki okres pobytu w Vengerbergu, pod uwagę. Rennard spojrzał na krawca i rzekł. -Czarna i zielona suknia przypadły nam do gustu, poza tym dwa ostatnie komplety bielizny jakie pani Agata zasugerowała. Co do sukni, czarna może zostać jak jest. Natomiast zielona.- tu de Falco schylił się i chwyciwszy rąbek spódnicy Moniki pociągnął ją tuż pod kolano, odsłaniając zgrabną łydkę. Nie przejmował się przy tym protestami służki.- Ma być skrócona dotąd, chcę by moja towarzyszka mogła w niej biec. Do tego dwie etole w kolorze odpowiednim do sukni. Bieliznę weźmiemy od razu, a suknie po poprawkach. Wolę zapłacić z góry...To ile za wszystko?
Krawiec wydał się przez chwilę zdziwiony.- Och, szanowny pan wybaczy starcowi. Myślałem, że panienka potrzebuje sukni wieczorowej. Naturalnie mogę ją przerobić na modę bardziej codzienną, lecz nie mogę obiecać, że zdążę w dwa dni. Mogę jedynie dać słowo, że zrobię co w mej mocy. Za to co pan sobie zażyczył będzie łącznie 300 denarów. Pan wybaczy impertynencję, ale niestety 50 monet z góry.
Monika była całymi tymi odwiedzinami sklepu kompletnie ogłupiona i wyraźnie nie wiedziała co ma począć. Cóż, to pewnie jej pierwsze zetknięcie z jakimkolwiek krawcem, a tu w dodatku została jeszcze zmuszona do paradowania w samej bieliźnie.
- Na pewno pan sobie poradzi w dwa dni Mistrzu. W końcu jedna sukienka ma być podróżna, a druga...czarna...wieczorowa A co do ceny...- odparł Rennard, jako że zostać dłużej niż dwa dni, po prostu nie mógł.
I potem rozpoczęły się targi...Rennard, nawet mimo lekkiego upustu ze strony krawca i tak zapłacił więcej niż planował. Ale cóż...jedno spojrzenie na czerwone lico Moniki, wystarczyło by stwierdzić że...warto było. Odliczył z ciężkim sercem ustaloną kwotę krawcowi, stwierdził, że jutro późnym rankiem Monika stawi się tu na pierwsze przymiarki, pożegnał i wyszli ze sklepu. Szli obok siebie...Rennard szedł uśmiechnięty...i pobudzony. A jego służka cicha i czerwona na twarzy, ściskając pakunek z dość odważną bielizną jakiej była teraz właścicielką.
Wracali do karczmy spacerowym krokiem, a że Monika milczała, Rennard zagaił.- Podobały ci się szatki Moniko?
Dziewczyna spiekła raka starała się wcisnąć swą głowę w ramiona. Był to zabawny widok, zważywszy, że za tak uroczą chłopką, pewnie w jej rodzinnej wsi wszyscy młodzieńcy szaleli.
Rennard był niemal pewien, że była dziewicą. Nie zdziwiłby się też, gdyby okazało się, że ów pocałunek, którym przypieczętowała ich umowę, był jej pierwszym pocałunkiem w życiu.
- Nie ma się co wstydzić.- Rennard się uśmiechnął się ciepło, by ukryć jak bardzo bawiła go ta przesadna skromność dziewczyny.- Nie czułaś się przyjemnie w nowym stroju?
Chłopka pokręciła przecząco głową. Ciekawe ile czasu zajmie jej dojście do siebie?
Rennard westchnął, musi przywyknąć do nowych ciuszków. Za drogo szpiega kosztowały, by były nieużywane. Dłoń de Falco wylądowała na brązowych lokach Moniki.
Delikatnie pieszcząc włosy dziewczyny, Rennard rzekł.- No, no ...chyba się nie gniewasz, na mój prezent?
Monika pokręciła głową zaprzeczając.
Rennard uśmiechnął się.- Wiem, wiem... to dla ciebie nowa sytuacja. Ale czyż nie po to opuściłaś swe rodzinne strony? Dla nowych doznań? Poza tym, lubię jak ładnie wyglądasz.
Słowa Rennarda jedynie coraz bardziej dziewczynę zawstydzały. Wyglądała na tak zahukaną, że aż mijani ludzie oglądali się na nią ze zdziwieniem. Niektórzy nawet rzucali gniewne spojrzenia szpiegowi- w końcu Monika była bardzo ładna, a to wyzwala w mężczyznach rycerskie odruchy.
-Tak.- praktycznie wyszeptała.-Chcę poznać świat, ale to chyba za dużo jak na jeden raz.
Szpieg delikatnie objął dziewczynę ramieniem i rzekł błagalnym tonem.- Już dobrze Moniko. Rozchmurz się. Co mam zrobić, byś uśmiechnęła?
Potrzebował jej bowiem zadowolonej, zwłaszcza, że była mu potrzebna, do kolejnego planu.
-Może mi pan po prostu dać trochę czasu bym to przetrawiła?- poprosiła cicho.
- Niech ci będzie.- rzekł Rennard czule jednak obejmując dziewczynę i idąc dłuższą drogą do karczmy. Wyglądała dzięki temu jak skromna dziewuszka w ramionach kochanka, bardziej romantycznie i mniej podejrzanie.

Karczma „Pod Wesołkiem”, pomijając kwestie finansowe Rennard wybrał z kilku przyczyn. Pierwszym niewątpliwie był poziom usług, dość dobry jak na przybytek tej klasy. Drugim śliczne kelnereczki, których stroje były ładne i dość...odważne.

Karczma „Pod Wesołkiem” była lokalem rozrywkowym, dla której głównym źródłem utrzymania, byli stali bywalcy przybywający tu by się napić piwa i wina, pomacać dziewczęce zadki i pogadać we własnym gronie. Dlatego też mieli tu i muzyka... Dość podstarzałego barda, znającego wiele pijackich pieśni.

Który bardziej od uroków wędrówek, wolał urok ciepłego kąta i pełnej butelczyny. Rennard szybko podszedł do kontuaru i sypnąwszy monetami, rzekł do karczmarza.- Postanowiłem zabawić jeszcze jeden dzień w twym zacnym przybytku, pozwól więc że opłacę kolejną noc z góry.
Załatwiwszy sprawę noclegu Rennard rozejrzał się po sali i zauważył grupkę bawiących się młodzieńców, w bogatych szatach. Znał ten typ ludzi, aż za dobrze. Byli to synowie miejscowej elity kupieckiej, żądni zabaw, alkoholu i dziewek. Tutejsza złota młodzież, chcąca się wyszumieć, zanim obowiązki w związane z przejęciem rodzinnych interesów przygniotą ich do ziemi. Rennard doskonale ich rozumiał...wszak był jednym z nich.
- Pójdziemy zapoznać się z tą grupką.- wskazał Monice bawiących się wesoło kupców. Po czym zaczął instruować.- Siądziesz obok mnie. A jak zaczniemy grać w karty, będziesz chodziła dookoła stolika. I uśmiechnij się...Zachowujesz się jakbym cię ukarał, a przecież chciałem nagrodzić twą wierną służbę.- ostatnie słowa wypowiedział niemal błagalnym tonem.
Dziewczyna wzięła się trochę w garść od opuszczenia jakże feralnego dla niej sklepu, chociaż dalej była nie w sosie. Mimo to kiwnęła zgodnie głową, a za drugą próbą zdołała nawet przywołać na twarz w miarę naturalny uśmiech.
-Postaram się.
-Mój ty skarbie...no to do roboty.-
odparł wesoło Rennard.
Szpieg szybko się do nich przysiadł i zaprzyjaźnił...Jak się okazało, nazwisko de Falco kupcy z karawany zdołali już rozsławili, w swym środowisku. Rennard tym się jednak nie przejmował. Nawet jeśli kontrwywiad Aedirnu pozna tożsamość Rennarda, to co z tego wyniknie? Zapewne nic. Dowiedzą się też zapewne, o konflikcie z byłym pracodawcą. Faktem było to, że Rennard był szpiegiem „oficjalnie” bez pracodawcy. Nie był też typem patrioty. A więc był osobnikiem niegroźnym...Gdyby starał się ukryć swą tożsamość, to mogłoby to świadczyć o tym, że wykonuje jakąś misję. Ale Rennard otwarcie przybył do miasta, niespecjalnie kryjąc się z tym faktem. Był więc kolejnym drobny oszustem...niewartym uwagi kontrwywiadu królestwa. Czasami brak maski jest najlepszą maską. Tak przynajmniej sądził Rennard. Z poznanych kupców, jeden szczególnie przykuł uwagę: Bernard syn Starego Braekiela. Początkowo rozmowa toczyła się swobodnie i dotyczyła zamtuzów, alkoholi, ładnych kupieckich córek, nieco też i polityki. Co chwilę młodzieńcy wychylali kolejne kufle, Rennard zaś pił oszczędnie. Miał bowiem plan do wykonania. Mimochodem wspomniał o przyjacielskiej grze w karty, z niewielkimi stawkami. Od tak dla rozgrywki. wszyscy ochoczo się zgodzili i zaczęła się gra. Początkowo Rennard grał uczciwie nieznaczonymi kartami, ale gdy czujność podpitych spadła (rozpraszana przez alkohol, kelnerki i Monikę), szybko podmienił czyste karty na znaczone. I gra z hazardowej zmieniła się w przedstawienie kontrolowane przez Rennarda. Było on doświadczonym szulerem. Wiedział, że chciwość jest przyczyną wykrycia oszustwa w tym przypadku. Dlatego też kontrolował i ustawiał każde rozdanie, by cała gra była przyjemna i nie wywołała niesnasek. Każdy z nich, raz wygrywał raz przegrywał, także i Rennard. Niemniej w ogólnym rozrachunku szpiegowi udało się wygrać sporą sumkę, która zrekompensowała nieco ostatnie straty pieniężne. Przy czym to, nie Rennard, a właśnie Bernard ugrał najwięcej. To dodatkowo rozpraszało wszelkie podejrzenia o oszustwo.
Ciążąca w dół sakiewka niewątpliwie była przyjemnym doświadczeniem, także i dwuznaczne spojrzenie oraz uśmieszki co śmielszych kelnerek. Wszak miły i hojny klient jest klientem wartym uwagi.
Pożegnawszy nowych przyjaciół Rennard i Monika, poszli na górę gdzie zaczęła się kolejna godzina nauki czytania. A po skończonej lekturze obojgu pozostało się przygotować do snu...we wspólnym łożu. Rennardowi bowiem nie chciało się wydawać więcej pieniędzy na oddzielnie, skoro przyjemne krągłości Moniki w nocy, stanowiły dodatkowy plus jej pracy u niego. Uśmiechnął się możliwie jak najcieplej i rzekł delikatnie głaszcząc Monikę po policzku.- Wydałem sporą sumkę na nową bieliznę dla ciebie i spodziewam się, że będziesz jej używać. Może nie dziś , nie jutro, ale wkrótce. Skoro chciałaś poznać świat, to musisz wyglądać jak kobieta światowa. I nie ma się czego wstydzić...No, gdzie się podziała ta odważna dziewczyna, co całowała nieznajomego na przypieczętowanie kontraktu i dała się wywieźć w wielki świat?
-Chyba wielki świat ją zaskoczył. Jestem prostą chłopką, to wszystko jest dla mnie takie nowe. Obce.- rzekła dziewczyna cichym głosem.
Rennard siadł i rzekł.- Zawsze jest pierwszy raz Moniko, pierwszy pocałunek, pierwszy kielich wina? Piłaś kiedyś wino?
-To zależy, co pan rozumie mówiąc, wino.-
pierwszy raz od dłuższego czasu Monika szczerze się uśmiechnęła.
Rennard sięgnął po bukłak, który był spakowany wśród jego rzeczy i nalał trunku w dwa kubki.- To jest prawdziwe importowane wino zza morza. Tutejszym sikaczom... im daleko do niego. Spróbuj.
-Nie, dziękuję. Nie dzisiaj.
-Pij. Musisz się zrelaksować. Jeśli uważasz, że chcę cię upić i wykorzystać.-
westchnął Rennard.- Moniko, czy zrobiłem coś co, przez co straciłaś do mnie zaufanie?
-Nie, nie o to chodzi. Po prostu nie mam już dzisiaj siły próbować czegokolwiek nowego.-
De Falco spojrzał na dziewczynę i...zbliżył przez chwilę twarz do jej twarzy.- Ty jesteś jak to wino, wyjątkowa...No, ale czas pogadać o jutrze. Pójdziesz do krawca, na wstępne przymiarki do sukien. Drogę zapamiętałaś, czy cię zaprowadzić?
Chłopka zamiast odpowiedzieć z miejsca, szczerze się zamyśliła, odtwarzając w pamięci układ ulic i uliczek.-Powinnam trafić. Zamek jest dobrym punktem orientacyjnym.
-To dobrze...w razie czego wracaj do tej karczmy i czekaj na mnie. Ja mam do załatwienia pewne inne interesy na mieście. A teraz.-
rzekł Rennard zabierając oba kubki i wstając.- Wyjdę na moment, szkoda by dobre wino się marnowało...otwórz mi drzwi Moniko.
A gdy dziewczyna otwarła drzwi, Rennard zatrzymał się tuż obok niej i spytał.- Mogę zadać ci dość osobiste pytanie?
Słowa de Falco zbiły Monikę z pantałyku i zajęło jej trochę czasu zanim zdobyła się na odpowiedź.- Może pan.
-Ten pocałunek którym przypieczętowałaś umowę, był twoim pierwszym w życiu?-
spytał Rennard.
Chłopka prawie się roześmiała.-Na tą przyjemność się pan nie załapał.
Głowa Rennarda nagle przesunęła się w kierunku twarzy chłopki, usta szpiega prawie dotknęły ust dziewczyny...Prawie. Rennard uśmiechnął się.- I tego żałuję. Bo jesteś klejnotem bez skazy, Moniko.
-A z pana jest wielki kobieciarz.-
zauważyła trzeźwo młódka. Rennard wzruszył ramionami.- Każdy musi mieć jakieś wady, Moniko. Kładź się do łóżeczka. Ja chyba wrócę... późno.
-Dobrze.-
chłopka grzecznie skinęła głową.
Kieliszek wina i uśmiech ładniutkiej kelnerki zapewnił Rennardowi wieczór pełen dwuznacznych flircików, ale nic ponad to. Szpiegowi nie udało się jej zaciągnąć do stajni na sianko. Brakło mu celnych ripost, wesołych żartów...Rennard był zmęczony. Nie tylko dla Moniki, ten dzień był pełen wrażeń. Zrezygnował więc z dalszego flirtu i wrócił do pokoju, kładąc się do jednego łoża ze swą służką. Gdzieś w sercu zastanawiał się, jak długo będzie w stanie wytrzymać jej kuszącą obecność w swym łożu. Wszak obiecał, że na niej uległości wymuszać nie będzie, ale czy obiecał że flirtu uprawiać z nią nie będzie? Tego nie obiecał. Jedynym problemem były konsekwencje udanego flirtu i one...i tylko one trzymały Rennarda z dala od Moniki. Póki co, była za dobrą służką, by robić z niej kochankę.
Rankiem ubrawszy się i ogoliwszy i zjadł de Falco śniadanie. Potem zaś uczył ją czytania. Robiła zaskakująco duże postępy i Rennard zastanawiał się czego jeszcze ją nauczyć. Następnie wysłał Monikę na przymiarki sukni, a sam udał się do na miasto.
Nie spieszył się przy tym, przemierzał kramy, oceniając towary i rozmawiając z sprzedawcami i kramarzami. Zbierał wieści...a te nie były dla niego pomyślne. Przede wszystkim pojawiły się plotki o kłopotach na szlaku ze stolicy do Aldersbergu. Jakieś problemy przy brodzie...Takie wieści nie wróżyły za dobrze Rennardowi, który szczególnie przepraw przez rzeki i jeziora nie lubił. A jeśli jeszcze takie przeprawy łączyły się kłopotami...to było już całkiem źle. O buncie w Aldersbergu było też głośno, ale plotki wydawały się mieć niewiele wspólnego z faktami. Za przyczynę podawano rozgoryczenie po powodzi, rozpacz po zarazie, wszystkiemu miały być winne elfy...Historyjki wyssane z palca, raczej nie zainteresują mocodawców Anieli. Za to plotki o Antoinette córce Wolfganga, zainteresować mogły. Pannica ponoć podupadła na umyśle i jej ojciec szukał na to lekarstwa. Informacje przydatne, ale zapewne znane także Anieli. Więc, póki co wartościowych informacji Rennardowi zebrać się nie udało. Niemniej, szpieg nie zrażał się tym faktem. Miał dwa dni na przygotowania do wyprawy do wsi Szumy, a potem jazda do Aldersbergu. Dwa dni, to kupa czasu. Tymczasem inne pilniejsze sprawy...kierowały krokami szpiega.
Udał się w odwiedziny do Lorrety, gdyż wczorajszy pokaz bielizny i wspólna noc w jednym łożu z Moniką dały Rennardowi przyjemnie we znaki.
Dotarł do rezydencji Erharda, zapukał do drzwi, poczekał aż młodziutka służka otworzy i przekazał przez jej usta iż Rennad de Falco, uczony i medyk, chciałby złożyć towarzyską wizytę. Po dłuższej chwili służka wróciła i poprosiła by ruszyć za nią. I tak Rennard wszedł do domostwa Rubensbroocków.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 15-05-2009 o 21:19.
abishai jest offline