Chatka zielarki była mała i przycupnięta przy stoku góry i pewnie miała kilka razy więcej lat, niż jej właścicielka. Wtopiona kolorytem w krajobraz rzeczywiście trudna była do wypatrzenia. Zwłaszcza od strony wygodnego podjazdu na górę, którym się wcześniej poruszali.
Obejście było jednak zadbane i czyste, tak jak i wnętrze przepełnione zapachem ziół i kwiatów, zwieszających się z powały i suszących na stojakach, ustawionych koło otwartego komina. Małe okienka przepuszczały do środka niewiele światła nadając pomieszczeniu tajemniczego wyrazu. W jednym z katów Craig zauważył wygodny fotel bujany, stojący obok ławy nakrytej skórami i przykrytego idealnie białym kawałkiem płótna solidnego, drewnianego stołu. Stara kobieta wyjęła z szafki pękaty bukłak i trzy proste metalowe kubki. Wskazała gościom ławę i postawiwszy wszystko na blacie usiadła w fotelu mówiąc do mężczyzny:
-
Czyń honory młodzieńcze.
Svavras uśmiechnął się nalewając pachnącego niezwykle aromatycznie płynu do naczyń. Nie pamiętał kiedy ktoś ostatnim razem nazwał go młodzieńcem. Ostrożnie skosztował napoju i popatrzył na kobietę z niekłamanym zachwytem:
-
To jeden z najlepszych trunków jakie piłem w życiu. Godny królewskiego stołu! Jak powstaje to cudo?
- Rozcieńcza się miód wodą, a potem czeka, aż natura zrobi swoje. No i jego jakość zależy od tego ile dodaje się wody i jak dużo ma się cierpliwości by czekać. Naprawdę dobry miód dojrzewa nawet kilka lat. Można też dodawać do nich przyprawy korzenne i suszone owoce – Mlasnęła z rozkoszą popijając odrobinę -
Jednak te moje są tak niezwykłe z powodu aromatu miodu z lawendy.
Keira piła w ciszy, zastanawiając się jak szybko ciężki trunek uderzy do jej niezbyt mocnej głowy. Smakowało jej tak samo jak Craigowi, chociaż nie przyznawała tego tak głośno. Za to nawiązała do czego innego.
-
W co obfituje ta ziemia, prócz lawendy? Bo okolica jest niezwykle piękna, aż dziw, że tak mało tu ludzi.
- Teraz gównie w koczowników, którzy zabierają to co zdołamy zebrać z pól lub wyhodować – W głosie zielarki słychać było smutek i ból –
Od pewnego czasu, czują się zupełnie bezkarni i strasznie się rozpanoszyli.
Craig pokiwał głową:
-
Tak słyszeliśmy już o tym w wiosce, mówiliśmy ludziom, że spróbujemy pomóc, ale wyraźnie nie bardzo nam uwierzyli.
- Od wielu lat nie było tu władcy, a poprzedni cóż... powiedzmy, ze jako gospodarze nie bardzo się sprawdzili. Widzę jednak, że wy dwoje naprawdę chcecie coś zrobić dla tego miejsca. Zapadło wam w serce co? - Na jej świdrujące spojrzenie mężczyzna odpowiedział swoim, ani na chwile nie odwracając wzroku. Miał wrażenie, że jest w jakiś sposób sprawdzany, sondowany. Choć nie było to raczej magiczne działanie.
-
Za szybko by zapadło nam w serce, Mono. Ale należy teraz do nas, a o swoje trzeba dbać. Tyle chociaż z nauk mistrza wyniosłam.
- Szczera odpowiedź. Taka mi wystarczy – Skinęła zadowolona. Najwyraźniej oboje przeszli pozytywnie jej test. -
Ziemia tu dobra, zwłaszcza w dolinach. Zboże wszelakie na niej wyrośnie, także konopie i len. Wyżej w górach już raczej tylko połoniny na wypas się nadające, ale jeśli będzie bezpiecznie sporo zwierząt wyżywić mogą. Po drugiej stronie przełęczy jest spore jezioro obfite w ryby...
Stara kobieta zaczęła snuć swa opowieść o miejscu, które kochała. O tym co jest tu piękne, co trudne. O czym warto pomyśleć. Czego się obawiać. Na co zwrócić uwagę, a oni siedzieli zasłuchani zupełnie tracąc poczucie czasu i chłonąc jej opowieść. Dopiero ciemność jaka napełniła chatkę uświadomiła im, że zrobiło się późno i właśnie zaczęło zachodzić słońce.
Pożegnali zielarkę, dziękując jej za opowieść i poczęstunek i ruszyli w drogę powrotną do zamku.