Cała ta sytuacja zaczynała powoli irytowac już Albrechta. " O co chodziło temu elfowi? Czyżby nadal mi nie ufał po tamtym ataku? Przecież wyjaśniłem mu, że spanikowałem"
Człowiek jeszcze bardziej pochylil głowę i jakby skulił się w sobie.
- Nie można powiedzieć, żebym w życiu zaszedł daleko. Verenie służę tylko moją ręką i piórem. Nie poznałem żadnych tajemnic klasztoru, jednak Verena obdarzyła mnie intelektem. Jeżeli byś chciał to chętnie bym Ci opisał całe moje życie. Od skromnej mieszczńskiej rodziny, dorastania jako Żak i na mojej obecnej sytuacji zakończywszy. Jednak nie miejsce i czas na to teraz. - zakończył brutalnie po czym przeszedł obok elfa. Stanął przy wyjściu i zaczerpnął głęboko powietrza. Po chwili przemówił ponownie. Tym razem pewniejszym głosem. - Czary. Wam magom przychodzą one tak łatwo. Wręcz szastacie tą siłą. My nasze moce otrzymujemy od bogów. Dlatego możemy ich korzystac tylko kiedy oni tego zechcą i kiedy spojrzą przychylnym okiem na swoje sługi. Nie uznałem jeszcze za stosowne korzystać z tego przywileju.
Po tych słowach opuścił stajnie. Ostatnie pytanie rozbrzmiało za nim i pozostało bez odpowiedzi.
__________________ you will never walk alone |