Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 11-05-2009, 20:04   #191
 
Eliasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Eliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputację
Świetny kapłan – nie ma co” pomyślał elf uważnie obserwując poczynania Albrechta. „Najpierw próbował mnie zabić niby w obronie a teraz szantażuje stajennego i grozi mu jak zwykły oprych , lub…złodziej. Tak złodziej w przebraniu, być może nawet chował się w klasztorze przed prawem – to by nawet pasowało.”
Kapłan szybko skroił sakiewkę stajennego dodając

- To na datek dla Vereny o pomyślność naszej wyprawy.

A myślałem , że taka ofiara i datek miły jest Randalowi…” Krasnolud w oczach elfa był o wiele bardziej przewidywalny…nie, o wiele bardziej konsekwentny w swoich działaniach. W człowieku, elf widział na razie tylko chaos, albo raczej po prostu niekonsekwencję swych zachowań i roli jaką odgrywał bo z pewnością kapłaństwo nie leżało mu na sercu.

-Nie wiem czy zauważyłeś, ale właściciel tej karocy jest tym samym co właściciel sygnetu, który dał nam Vladimir. Dziwny zbieg okoliczności, boska wskazówka, czy jeden z tropów?

- Od jak dawna jesteś kapłanem Vereny? Gdzie twój klasztor i co tu robisz tak naprawdę??

Elf szybko odpowiedział pytaniami na pytanie. Nawet błacha odpowiedź elfa mogła ściągnąć kolejne pytania i odpowiedzi a elf nie zamierzał zdradzać żadnej wiedzy komuś komu nie ufał. Co prawda był zniesmaczony swoimi myślami, ale w chwili obecnej więcej normalności i porządku widział w krwiożerczym krasnalu, niż w człowieku udającym kapłana Vereny.

Z odpowiedzią lub bez zamierzał udać się na wozie najpierw do lekarza o czym nie omieszkał wspomnieć Asassinowi przy czym choćby sam miał udawać dolegliwość zamierzał dopiąć swego. Nie chciał się znaleźć w sercu wroga wraz z uszkodzoną machiną bojową za jaką miał krasnoluda.
 
Eliasz jest offline  
Stary 15-05-2009, 23:43   #192
 
Noraku's Avatar
 
Reputacja: 1 Noraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputację
Nie takiej odpowiedzi spodziewał się Albrecht. Właściwie można powiedzieć, że nagłe pytanie elfa zbiło go trochę z tropu. Szybko jednak zrozumiał, że od szybkości jego odpowiedzi zależy jej wydźwięk i zaufanie jakim go darzy ( albo nie) jego towarzysz.
- Od ilu lat? Jeżeli mnie pamięć nie myli, to służę już Verenie od dobrych kilkunastu lat. 15, 16? Tak dokładnie to nawet nie pamiętam. Pochodzę z tego miasta i to właśnie tutaj służę mojej bogini. Natomiast odpowiedź na pytanie co tutaj robie jest raczej skomplikowana. Chce wykorzystać to co otrzymałem od bogów jak najlepiej. Moją intencją jest wspomóc was dzięki mojej inteligencji i zdolności dedukcji. Oczywiście nie robie tego bezinteresownie. Jestem w końcu człowiek i także potrzebuje co włożyć do ust i gdzie spędzić noc. - Odpowiedź człowieka była wzorowa. Nie zdawała się być wyuczona na pamięć. Podczas rozmowy, starał się patrzyć elfowi w oczy, ale nie wytrzymał pod ich naporem i pochylił głowę.
- Po prostu potrzebuje pieniędzy, a nagroda była aż nader kusząca
 
__________________
you will never walk alone
Noraku jest offline  
Stary 16-05-2009, 17:00   #193
 
Eliasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Eliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputację
Nie była to odpowiedź jakiej spodziewał się elf. „ Piętnaście lat to szat czasu jak na człowieka. Musi wiedzieć wiele zarówno o swoim kulcie jak i innych sprawach. Przynajmniej będzie to można łatwo sprawdzić, gdyby oświadczył że jest kapłanem od roku , tak jakby to pasowało do ukrywającego się złodzieja wówczas mógłby zasłaniać się niewiedzą. Piętnaście lat ? To musi być już jakiegoś wyższego kręgu, powinien więc znać magię a nie wyglądało na to podczas walki…

-Którego kręgu jesteś kapłanem? Wybacz te pytania ale mam tyle wątpliwości, iż nie sposób mi z Tobą współpracować dopóki ich nie rozwieję.
- Potrafisz rzucać czary?


Gdy usłyszał odpowiedzi zadał jeszcze jedno pytanie.

- A ... co robiłeś zanim trafiłeś do świątyni?

"Sprawdzić jego piętnaście lat pobytu w klasztorze to będzie pestka w porównaniu z grzebaniem się w tym kim był wcześniej, bo przecież moje wątpliwości wynikają z tego iż nie wygląda mi on na kapłana a nie z tego, że przez piętnaście lat udawał iż nim był"

Elf cały czas brał poprawkę na to iż może być oszukiwany, małe wewnętrzne śledztwo mogło usunąć wszelkie wątpliwości, kłamstwa bowiem nie sposób utrzymać przez dłuższy czas, prawda i tak wyjdzie na jaw. Jeśli kapłan nie był kapłanem to musiał się nieźle pilnować przebywając w towarzystwie maga cienia. Magowie z tego kolegium są zwykle paranoikami doszukującymi się spisku wszędzie. Elf też brał na to poprawkę iż może być nadpodejrzliwy, ale wolał zachować swoją paranoję i żyć niż dać się zaskoczyć.
 

Ostatnio edytowane przez Eliasz : 16-05-2009 o 17:07.
Eliasz jest offline  
Stary 16-05-2009, 21:52   #194
 
Noraku's Avatar
 
Reputacja: 1 Noraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputację
Cała ta sytuacja zaczynała powoli irytowac już Albrechta. " O co chodziło temu elfowi? Czyżby nadal mi nie ufał po tamtym ataku? Przecież wyjaśniłem mu, że spanikowałem"
Człowiek jeszcze bardziej pochylil głowę i jakby skulił się w sobie.
- Nie można powiedzieć, żebym w życiu zaszedł daleko. Verenie służę tylko moją ręką i piórem. Nie poznałem żadnych tajemnic klasztoru, jednak Verena obdarzyła mnie intelektem. Jeżeli byś chciał to chętnie bym Ci opisał całe moje życie. Od skromnej mieszczńskiej rodziny, dorastania jako Żak i na mojej obecnej sytuacji zakończywszy. Jednak nie miejsce i czas na to teraz. - zakończył brutalnie po czym przeszedł obok elfa. Stanął przy wyjściu i zaczerpnął głęboko powietrza. Po chwili przemówił ponownie. Tym razem pewniejszym głosem. - Czary. Wam magom przychodzą one tak łatwo. Wręcz szastacie tą siłą. My nasze moce otrzymujemy od bogów. Dlatego możemy ich korzystac tylko kiedy oni tego zechcą i kiedy spojrzą przychylnym okiem na swoje sługi. Nie uznałem jeszcze za stosowne korzystać z tego przywileju.

Po tych słowach opuścił stajnie. Ostatnie pytanie rozbrzmiało za nim i pozostało bez odpowiedzi.
 
__________________
you will never walk alone
Noraku jest offline  
Stary 18-05-2009, 12:12   #195
 
Eliasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Eliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputację
Elf ruszył za kapłanem postanawiając nie pozostawiać go już nigdy więcej za plecami. Odpowiedzi były płynne, przeciętnego ciekawskiego najpewniej by już zadowoliły. Elf nie był przeciętnym ciekawskim a sposób w jaki kapłan udzielał bądź unikał odpowiedzi biły na alarm. "Kapłan potrafił używać magii a przynajmniej tak mówił…dobrze będzie to można również zweryfikować, ciekawe jakie zna zaklęcia…?" Najwyraźniej kapłan był wystarczająco zdenerwowany osobistym przesłuchaniem, jednak elf dobrze wiedział iż osoba nie mająca nic do ukrycia nie denerwowała by się z powodu pytań, chyba że te wkraczały w strefę o której rozmówca mówić nie chciał. Najpewniej taką strefą była przeszłość kapłana. Elf miał coraz bardziej poważne wątpliwości, "Jeśli kapłan byłby tylko skrybą w klasztorze – jak mówi to żadna magia nie byłaby mu dostępna, jeśli zaś wspiął się choćby na pierwszy krąg wtajemniczenia to nie mógłby mówić, że Verenie służy tylko piórem." Nawet zachowanie w karczmie karczmie tutaj zdawało się zadawać kłam każdemu słowu kapłana. Elf rzucił niedwuznaczne spojrzenie w kierunku asassina.

- Skąd go znasz i co o nim wiesz? On mi coraz mniej wygląda na kapłana – może być nawet szpiegiem strony przeciwnej…

Zapytał nim wszyscy wyszli w ślad za Albrechtem.
 
Eliasz jest offline  
Stary 25-11-2009, 23:04   #196
 
Lotar's Avatar
 
Reputacja: 1 Lotar jest godny podziwuLotar jest godny podziwuLotar jest godny podziwuLotar jest godny podziwuLotar jest godny podziwuLotar jest godny podziwuLotar jest godny podziwuLotar jest godny podziwuLotar jest godny podziwuLotar jest godny podziwuLotar jest godny podziwu
Biały śnieg prószył coraz bardziej. Na brukowanej kostce zebrała się spora warstwa białego puchu. Zimno przeszywało każdego, który nie miał na sobie jakiegoś ciepłego płaszcza, a dreszcze tańczyły po ciałach ludzi, którzy odzienia nie mieli. Mroźna pogoda zaskoczyła większość mieszkańców dzielnicy Raven i teraz zaśnieżona ulica opustoszała. Ludzie czym prędzej pognali do swoich domów by ogrzać się przy kominkach, albo przynajmniej zmienić ubiór na bardziej odpowiedni. Znikła też większość straganów, ale trudno było dokładnie powiedzieć dlaczego. Może ich właściciele kramów też zmarzli? A może zrozumieli, że nie będą już dzisiaj mieli zadowalającego utargu i poszli w inne miejsce dobre do handlowania?
Grupa postanowiła skorzystać z wozu i większość jej członków wyszła na zewnątrz. W stajni pozostali tylko Ashin i Lilawander. Po pytaniu zadanym przez czarodzieja nastała cisza. Trwała, trwała i uparcie nie chciała ustąpić miejsca jakiemuś dźwiękowi. Lilawander słyszał gdzieś w oddali różne odgłosy miasta, ale nie było to to co chciał usłyszeć. Elf długo nie mógł dostać upragnionej odpowiedzi. Mina człowieka była niczym twarz kamiennego posągu, nie zdradzała niczego. W końcu po stajni rozniósł się głos:
- Muszę ci powiedzieć, że o Albrechcie wiem nie wiele. W przestępczym światku wypłynęła wiadomość o tym iż Srebrne Trzewia mają niewolników na zbyciu – zawsze tak robią kiedy chcą coś sprzedać. Zbiegło się to z moim zleceniem na zabicie Garba, więc skorzystałem z okazji i załatwiłem obie sprawy za jednym zamachem. Musiałem jednak coś o was wiedzieć. Skorzystałem z usług szpiegów Klanu Nocy. – Powiedział Ashin, którego wzrok skierowany był w krajobraz za oknem. – O Albrechcie wiem, z ksiąg uniwersyteckich i pokwitowań za czesne, że studiował na nordlandzkim wydziale językoznawstwa. Ale jeśli chodzi o jego święcenia kapłańskie to muszę ci powiedzieć, że nie mam pojęcia czy naprawdę jest sługą Vereny.
Ostatnie słowa zabójcy zostały lekko zagłuszone przez dziwne odgłosy dochodzące ze strony wejścia do stajni. Obydwie postaci skierowały swój wzrok na masywne, drewniane wrota. Zza solidnych drzwi, można było usłyszeć podniesione głosy i całą masę innych niepokojących dźwięków.

Przeklęty śnieg! - Warknął Vladimir poprawiając swój kapelusz z dużym rondem.
Zrobił to jedną ręką, gdyż drugiej używał do podtrzymania nieprzytomnego Snoriiego. Krasnolud doznał wielu obrażeń w walce z Gromitorem. Okazały się one na tyle poważne, że wojownik przed momentem osunął się na ziemie i ani myślał poruszać się o własnych siłach. Dlatego nowy członek drużyny – Vladimir Tabasco do spółki z właścicielem stajni – Nico, podtrzymywali go. Bretończyk nie dawał sobie rady z masywnym ramieniem krasnoluda i raz po raz klął po cichu, przygniatany ciężarem jaki na siebie wziął. Za tą osobliwą trójką powoli podążał uczony Albrecht pogrążony w rozmyślaniach.
- Kurna, gdzie ta pieprzona karoca? Jak się szybko nie zjawi to ten rudy wielkolud mnie przygniecie. - Warknął, zasapany Nicolas. Grymas niezadowolenia nie schodził z jego twarzy odkąd drużyna odwiedziła jego stajnie.

Drzwi karczmy otworzyły się z przeciągłym skrzypieniem nienaoliwionych zawiasów. Trójka mężczyzn jak błyskawice wybiegła z pomieszczenia i zaczęła obwicie wymiotować, rzucając na ziemie swoje muszkiety. Zaraz za nimi, z tawerny wyszedł czwarty jegomość. Był zdecydowanie starszy niż pozostali, a jego mundur wskazywał na wyższą pozycje w milicyjnej hierarchii. Obdarzył on wymiotujących spojrzeniem z którego można było wyczytać współczucie i zrozumienie. Na ulicy pojawił się kolejny milicjant. Mężczyzna z sumiastym wąsem i jednym okiem zasłoniętym przez czarną opaskę, nie był taki litościwy w stosunku do podwładnych:
- Czego brudzicie ten biały śnieg wałkonie?! Nie wariować tylko zaprowadzić tych kryminalistów na posterunek! Nikt nie będzie sobie urządzał jatki w moim mieście!
- Kapitanie Waitz, nie bądźże taki surowy dla tych rekrutów. Nawet ja nie widuje często takich obrazków, jak w środku tej karczmy. - Sapnął współczujący milicjant, klepiąc młodzieńców po plecach.
- Cicho Gzyst! Porządek musi być – Odparł kapitan używając swojego grubego głosu. - Wracać tam i zrobić co powiedziałem nicponie!
- Panie kapitanie proszę spojrzeć!
Gzyst pokazał palcem grupkę bohaterów. Na ulicy nie było nikogo oprócz milicjantów i grupy, która wychodziła ze stajni. Bezsprzecznie widok pokrwawionego krasnoluda, łowcy czarownic i czarodzieja mógł wydać się dziwny dla każdego kto szukał podejrzanych.
- Aresztować ich! - Krzyknął kapitan.
 
Lotar jest offline  
Stary 27-11-2009, 15:24   #197
 
Eliasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Eliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputację
Elf nie dowiedział się za wiele o Albrehcie, pierwsze informacje płynące z niezależnego źródła były już jednak czymś, co choćby częściowo rysowało sylwetkę klechy. Uniwersytet dawał wykształcenie, nie zapewniał jednak nauki magii, szczególnie kapłańskiej. Coraz więcej wskazywało na to, iż Albreht jedynie podszywa się pod kapłana - a wcześniejsze studia językowe z pewnością mu to ułatwiały.

Kapłan stanowił jednak, jak się okazało, najmniejszy problem chwili.
Elf już miał dopytać się o dzieje krasnoluda, gdyż raz był nieprzytomny - nie mógł więc protestować , a dwa, że zdawał się być szalony - a źródło tego szaleństwa jak i objawy, mogłyby podsunąć elfowi sposób postępowania z krasnoludem. Do tej pory przypominało to taniec na zawieszonej nad ziemia linie, bez zabezpieczeń. Niestety na to zabrakło już czasu.

Na zewnątrz niemal czekała już na nich straż, elf gdy tylko zobaczył problem, zniknął z powrotem za drzwiami stajni, zamierzając tam ukryć się za pomocą zaklęcia przed wzrokiem, nim gdziekolwiek wyjdzie. Nie zamierzał po raz kolejny nadstawiać karku za resztę. Wiedział, że głupotą było marnowanie czasu tuż obok miejsca rzezi. Nie zamierzał też tłumaczyć się z użycia magii, wątpił aby odnalazł zrozumienie.

Gdy tylko rzucił zaklęcie i upewnił się iż poprawnie działa, był gotów dyskretnie podążać za resztą grupy, nie zamierzał natomiast brać udziału w jakiejkolwiek walce ze strażnikami. "Zlecono mi znalezienie człowieka a nie walkę z każdym kogo spotkamy. Już niemal pewne, że będzie ścigać mnie straż, chyba, że to inni odciągną ich uwagę, na przykład zabijając strażników..." na szczęście elf wiedział, iż nie wygląda na maga. Z daleka niczym nie różnił się od łowcy nagród, myśliwego czy trapera. Dbał o to aby nie nosić żadnej magowskiej symboliki, chowańcowi zaś pozwalał szybować w powietrzu. Miał stamtąd lepszy widok na to co otacza maga. Jedynie osoba potrafiąca wyczuwać magów mogła go odnaleźć. Wątpił by przygodny czy ściągnięty patrol straży miał tak kwalifikowaną osobę, tym bardziej iż dopiero teraz spostrzegli iż część ofiar została poturbowana przez magię. Elf był pewny, że wkrótce ściągną śledczego maga, nie zamierzał na niego czekać.

- Darean filies Ast uminatis ! – wypowiedział magiczną formułę okrywając się czarem Incognito (splatanie magii - k100, 2 kości na moc k10 , zużywam składnik – garść siana, w razie niepowodzenia próbuje ponownie, do skutku -a o test proszę MG )
 

Ostatnio edytowane przez Eliasz : 28-11-2009 o 00:30.
Eliasz jest offline  
Stary 02-12-2009, 17:06   #198
 
lopata's Avatar
 
Reputacja: 1 lopata ma z czego być dumnylopata ma z czego być dumnylopata ma z czego być dumnylopata ma z czego być dumnylopata ma z czego być dumnylopata ma z czego być dumnylopata ma z czego być dumnylopata ma z czego być dumnylopata ma z czego być dumnylopata ma z czego być dumnylopata ma z czego być dumny
Świadomość Snorriego znów zlała się ze snem, powracając do dni przeszłych. Tego typu stan właśnie powodował szaleństwo. Tak jak magowie wariowali poprzez widzenie wiatrów magi nakładających się na świat rzeczywisty tak tu krasnolud miał do czynienia z wizjami z przeszłości, które uporczywie wracając powodowały obłęd w umyśle zabójcy. Choć ciało było traktowane jak ochłap świni lub wołowiny, dusza drżała pod naciskiem wspomnień, tak bolesnych i niczym demony torturujące Snorriego.

Widział Bergith, piękną krasnoludkę. Bergith była nauczycielką staroświatowego w szkole dla młodych krasnoludów. Snorri cofnął się wspomnieniami do jednej z tych chwil, lub właściwiej było by stwierdzić, że wspomnienia go zaatakowały.

Snorri po długim dniu pracy ruszył do akademii, gdzie młodziki uczyły się różnych dziwnych nauk. Nigdy nie rozumiał po co się uczyć innego języka niż Khazalid. Wszystko co potrzebowała ta rasa to spokoju od innych natarczywych rasowców. Kiedy minęła go grupa rozśmianych młokosów, ten warknął na nich. Lekko przestraszeni minęli krasnoluda szerokim łukiem na korytarzu i pobiegli dalej. Krasnolud szedł dalej kierując się w stronę kamiennej wnęce wykutej na wzór dużego pokoju. W środku znajdowały się szeregi drewnianych ław i krzeseł a na nich sterty papierów z bazgrołami żaków. Całość sprzątała krasnoludka. Jej wiewiórczo rude włosy splecione w warkocz. Szaty były lekko podcisłe, podkreślając kształty jej ciała. Całość kolorów stroju była kompozycją brązu wpadającego w złoto, bieli i delikatnych elementów czerwieni. Snorri podszedł do Bergith i się uśmiechnął.
-Znów coś nabroiłeś krasnoludzie.
-Ja? Skądże. Tylko miałem drobny wypadek w kuźni. Tak poza tym wszystko w porządku.
-Kiedyś napytasz sobie biedy Snorri. To rada nie groźba.
- Krasnoludka objęła w końcu Snorriego i ucałowała. Ciepło jej ust sprawił, że krasnolud zaczerwienił się na policzkach. Kiedy ich usta się rozstały, ten jedynie odparł.
-Bez względu na wszystko będziesz ze mną?
-Głuptasie... Oczywiście.
 
__________________
"...a ścieżka, którą podążać będą zaścieli trawy krwią bezbronnych i niewinnych. Szczątki ludzkie wskrzeszać będą do swych armii aż do upadku wszelkiego życia. Nim słońce..."
lopata jest offline  
Stary 04-12-2009, 19:49   #199
 
Noraku's Avatar
 
Reputacja: 1 Noraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputację
Trzeba było się posłuchać elfa i pójść do lekarza” pomyślał Albrecht, patrząc jak jego towarzysze podnoszą ciało krasnoluda, uginając się pod jego ciężarem. Sam przy tym nie pomagał, gdyż do zbyt silnych nie należał. Potarł energicznie swoje ramiona i wzdrygnął się z zimna.
Ulrykowska pogoda, psia krew. Najlepiej by było teraz wrócić do domu ich usiąść przed piecykiem. „ pomyślał mężczyzna patrząc w stronę stajni gdzie nadal znajdował się Ashin i elf.
Mam wrażenie, że coś podejrzewa. Mam nadzieje, że mnie nie spali

W momencie w którym odwrócił głowę, ujrzał biegnących w ich stronę strażników. O szczęściu z pewnością nie mogło być mowy. Zrobił kilka kroków przed trójkę towarzyszy i uniósł ręce do góry w geście bezbronności.
- Spokojnie panowie, spokojnie. O co tutaj chodzi? – krzyknął do biegnących ludzi. Miał już dosyć walki na dzisiaj i z pewnością nie miał zamiaru wpadać w konflikt z prawem. Szczęście w nieszczęściu, że krasnolud nie domagał.
 
__________________
you will never walk alone
Noraku jest offline  
Stary 06-12-2009, 19:36   #200
 
Lotar's Avatar
 
Reputacja: 1 Lotar jest godny podziwuLotar jest godny podziwuLotar jest godny podziwuLotar jest godny podziwuLotar jest godny podziwuLotar jest godny podziwuLotar jest godny podziwuLotar jest godny podziwuLotar jest godny podziwuLotar jest godny podziwuLotar jest godny podziwu
Krzyk kapitana rozbrzmiał w głowach bohaterów donośnie tak jakby dostali nie raz obuchem w czupryny. Ludzie w czarnych mundurach, odpowiedzialni za wymiar sprawiedliwości w Marienburgu dopadli czteroosobową grupkę, z której krasnolud nie miał zielonego pojęcia co się wokół niego działo, Bretończyk był osobą o wątpliwym zaufaniu, a Albrecht lepiej od machania mieczem opanował sztukę bazgrania piórem. Jedynym człowiekiem, który mógł zaradzić nieuchronnie zbliżającym się problemom był Vladimir Tabasco. Nowy człowiek grupy, który zaskarbił sobie zaufanie drużyny zdobyciem wartościowej poszlaki w sprawie krwawej bestii. Nie stał i gapił się na nadbiegających milicjantów, ale próbował zaradzić problemom. Szybkie spojrzenie na pas, gdzie powinny tkwić dwa pistolet kurkowe, które pozwalały jednym, precyzyjnym strzałem pozbyć się wrogów. Mężczyzna dysponował tylko jedną wolną rękę – lewą, gdyż prawa musiała podtrzymywać Snoriiego. Już dłoń sięgała do jednej z samopał, ale łowca zobaczył kątem oka, że z pobliskiej uliczki wyjeżdża karoca.
- No nareszcie. - Warknął, chyba głośniej niż zamierzał Bretończyk. W jego głosie można było wyczuć nutkę strachu. Gdy powóz podjechał bliżej, mężczyzna uwolnił się od ciężaru w osobie ramienia Snoriiego i ramie w ramie z woźnicą zaczęli uciekać jak najdalej. Vladimir nie był aż takim mięśniakiem, żeby sam dać radę utrzymać krasnoluda. Ten „gruchnął” z nie małym hałasem na nierównie, wybrukowaną ulice. Łowca zostawił w spokoju pistolet, swój wzrok zwrócił na wóz, który teraz był na wyciągnięcie ręki. Na oko widać było, że został zbudowany z ciemnego, bukowego drewna pomalowanego cienką warstwą brązowej farby. Ciągnęły go dwa śniade konie, potężnej postury, które niepokojąco parskały i stukały podkowami o brudny bruk.
- Wsiadaj do cholery! - Tabasco wrzasnął na Albrechta otwierając drzwi karocy.
Poświęcając całe swe siły próbował po prostu wrzucić Snoriiego do środka. Złapał go za ramiona i nieźle się naprężył, żeby zarzucić ciężkie cielsko na swoje plecy. Udało się, ale przez chwilę myślał że się rozerwie. Od razu siłą rozpędu cisnął krasnoluda na jedną z dwóch, obitą aksamitem ławę w środku karocy. Zaraza potem do wozu wpadł oręż mięśniaka, o którym prawie zapomnieli. Vladimir musiał sobie usiąść, czuł się jak styrany wół. Zapomniał o milicji, o Albrechcie który miast wsiadać dalej stał jak zaczarowany i nie zauważył nadchodzącego czarodzieja, mruczącego coś pod nosem.
Jednak niebezpieczeństwo nie dawało o sobie zapomnieć. Przez otwarte drzwi Vladimir nie widział nadbiegających milicjantów. Odgłos strzału, chwila oczekiwania i pocisk przeszywający drewniane wrota natychmiast obudził pewnych siebie bohaterów. Drzazgi i drobne kawałki szkła jak po eksplozji wystrzeliły w wielu kierunkach.
- Wsiadać! Wsiadać! - Wrzeszczał Vladimir gestem ręki pospieszając swoich kompanów. Sam zasiadł na miejscu woźnicy. Strzał z bicza, ściągnięcie wódz i konie zaczęły swój galop. Teraz do oporu w lewo i choć trudno był się zmieścić w ciasnej uliczce Marienburgu, udało się. W trakcie obracania do uszu uciekinierów dotarł kolejny odgłos wystrzału. Jedna z kul trafiła w boczną ścianę karocy.
Młokosy z milicji bardzo się starali, ale nie mogli swoimi kulami zbytnio powstrzymać uciekających podejrzanych. Ostał się jeden z trójki nowicjuszy, który zachował kulę na dogodny moment. Zamierzał zabić woźnicę kiedy ten będzie nawracał powóz. Tak, bezdyskusyjnie to był najdogodniejszy moment i najlepszy pomysł, ale czasami pomysły są wyśmienite tylko z wykonaniem...
Strażnik już składał się do strzału, już celował w stronę łowcy, ale miał pecha. Trafił na dobrego strzelca. Gdy Vladimir zobaczył co się święci chwycił za samopałe i... Nie, nie strzelił z niej, ale rzucił nią prosto w zaskoczonego mężczyznę. Broń pofrunęła niczym ptak w kierunku czoła jegomościa i trafiając go swoim kurkiem, zostawiła charakterystyczny, żębatkowaty ślad. TRAH. I tamten leżał jak długi.
- AGH! Czy ja wszystko muszę robić sam? - Warknął Waitz. - Gzyst popilnuj przez chwilę tych durniów.
Kapitan zerwał się do biegu, jednocześnie wyciągając szable. I nie widzieć czemu, pasażerowie poczuli jakby wóz stał się trochę cięższy.
- Ej, a gdzie jest wasz zakapturzony kolega? - Szepnął przez małe okienko, pozwalające woźnicy komunikować się z pasażerami Vladimir.
 
Lotar jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 05:07.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172