Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-05-2009, 11:03   #22
Lunar
 
Lunar's Avatar
 
Reputacja: 1 Lunar ma z czego być dumnyLunar ma z czego być dumnyLunar ma z czego być dumnyLunar ma z czego być dumnyLunar ma z czego być dumnyLunar ma z czego być dumnyLunar ma z czego być dumnyLunar ma z czego być dumnyLunar ma z czego być dumnyLunar ma z czego być dumnyLunar ma z czego być dumny

"W zmierzchu czasu
Wyłania się potrzeba człowieka pojmującego swoje zgorzkniałe przeznaczenie
Ostatecznie zrezygnowanego dla nieuchronnego poza, przeszukuje stulecia
Desperacko po historie przekonania, zbawienia i nadziei"


Walerij Ilijew

- Panie Gotalander. Nie omieszkam panu towarzyszyć. Tej nocy nie prześpimy, ale już natychmiast otrzymamy pierwsze wyniki. - Odparł z uśmiechem, po czym wymamrotał ciszej z westchnieniem. - Nie należy dawać dewiantom wytchnienia. To podstawowa zasada. Zresztą.. wampiry można łapać tylko w nocy, zgadza się? - zakończył lekką ironią, choć wiedział z jak poważnym zagrożeniem się teraz będą borykali.
Walerij ruszył za gentelmenami, a na dworze czekał na niego Ksawerij. Lokaj zabrał go z powrotem do samochodu.
Nie zamieniał zbytnio słowa z Blackbornem
- Połącz mnie z Antoinette. - rzekł do Ksawerija, gdy byli już w samochodzie. Wziął od niego komórkę. - Agentko Blanche. Mam dla pani zadanie.


Antoinette Blanche

Francuzka była elementem ściągającym spojrzenia uliczne. Wykreowana postura i lico sztucznej modelki, którą spryskano jednak krytycznym okiem i próbowano dodać nieuchwytnego naturalizmu. Jednak w pozornej sterylności miast pozostaje jedynie piękną asystentką konsula, damulką do towarzystwa? Dobrze zatem. Niech tak o niej sądzą. To lepsza przykrywka, niż mogła sobie wyobrazić.
Szczyt inżynierii. Chirurgii plastycznej. Cudna buźka. Zbyt modelkowata. Zbyt. Zbyt.. Elegancka purpurowa pikowana kurtka, której poświęcono tyle pracy, że dziewczyna wygląda, jakby była tylko dodatkiem do kurtki. W istocie ten mechanizm w tkaninie był jej najbliższą obroną. Lekko śniada cera, której nie ukryje żaden sztuczny poblask.

Whiskey był mądrym pieskiem. Bardzo wiele rozumiał. Nawet mówił. Ile nocy sobie wmawiała, że Unia nie maczała w nim palców. Jednak to był jej Towarzysz. Wierny i bystry dostrzegacz tego, co omknęło się uwadze dziewczyny. Teraz jednak musiała go zostawić. Byłby cudownym towarzyszem na motocyklu i na mieście, ale tak było lepiej.

Musiała teraz zająć się jakimś Japończykiem.

Honda. Prawdziwa żyłka technokratycznej siły i japońskiego stylu. Żadne quasi-Kawasaki rozwiązania wysokich szerokich tyłków i rur wydechowych poprowadzonych pod siedzeniem, by dym zasłaniał horyzonty temu za tobą. Żadne zabawy. Żadne delikatne skuterki z wygodnymi fotelami dla paniusi. Prawdziwy Micon rżnący przez ciasnoty miejskie, przedłużenie wolności agentki Blanche.
Czarny połysk opalu.


Blanche zatrzymała motocykl tuż przed hotelem zwinnie odnajdując ciasne miejsce dla swojego niezauważalnego cuda techniki. Żeby też Walerij wiedział co robił. Oczywiście, że wiedział. To nie żadne pchanie na posyłki. Wie co robi. "Nie daje ci czegokolwiek do roboty, byś się nie nudziła. Kretynka."
Przy doborowym hotelu w centrum, tętniącym tanimi neonami o fikuśnych kształtach, odbijającym obraz miasta w lustrzanej ścianie okien. Tuż za Antoinette zatrzymała się czarna jak noc, limuzyna obdarzona pewnym mechanizmem. To byłoby oczywiste, że coś się święci, takie cadillaco-podobne cuda nie jeżdża sobie ot tak. Nawet przed Malme'owskimi drogimi hotelami. Ludzie po prostu nie zauważają ich. Są obojętni. A dodatku limuzyny te, mogą zmieniać swój kształt, czy barwy.. śmiało zainstalowanymi systemami bezpieczeństwa. Aura pierwszego mechanizmu wywołuje anteną uczucie w ludziach "nie interesuje mnie ten nudny samochód," "ech, taki jak wszystkie inne."

Antoinette założyła słuchawkę w uchu sprawdzając i tak jej niezawodność. - "Misiek i Ciapek, słyszycie." - wysłała sygnał, na który natychmiastowo odpowiedzieli jej ochroniarze. I ciemne lustrzanki. Było jej z tym do twarzy. Idealne do chronienia oczu od niebezpiecznego promieniowania miast i.. "cholera, nie wiecie ile w tym mieście mechanizmów jak automaty, szpitale i budki z lodami mogą was prześwietlić. Nie wiecie, ile z tego wykorzystuje Unia."
Rzucający długie cienie mężczyźni wysiedli milcząco z limuzyny. Była ich tylko dwójka. Dwójka wystarczała. Lustrzanki. Słuchawki. Broń w marynarkach. I ich niezauważalność.. Nienaturalnie gładko przemykali przez tłum, który ich widział, mógł ich dotknąć, lecz jak po prostu ich ignorował. Byli nieinteresującymi plamami na kliszy. Błędami pomiarowymi ocznej siatkówki. Nikt niepowołany, nie będzie się nimi interesował.
Ten kto jednak może się ich obawiać. Ten wie. I czeka. Być może właśnie patrzył przez okno, a Antoinette odpowiedziała mu spojrzeniem badając spojrzeniem cały budynek. Grand Hotel.
Duet Ludzi w Czerni i agentki był teraz połączony nierozrywalną nicią. Umysły tamtych były słabo rozwinięte. Jak u dzieci. Nawet inaczej. Mieli wrodzony rozum i zasady, które czynili odruchowo jak kukły, bardziej niż z jakiegoś zrozumienia. Choć rozumowali doskonale. Słuchawki stanowiły sieć komunikacyjną, pozwalając na zaglądanie do umysłów innych. Technologia zawarta w lustrzankach filtrowała rzeczywistość. Antoinette mknęła przez statyczną rzeczywistość jako jedna z jej obrończyni. Otrzymała specjalne względy dzięki nie tyle co przypadkowości, co idealnemu zgraniu. Tryby służyły jej. Im.


- Dobry wieczór.. - stanęła przy ladzie do recepcjonisty, kładąc ręce na blacie. Pozostawała nieznaną tajemniczą damą nie zdejmując okularów, przez które obserwowała temperaturę ciała, drżenie rąk, zachowanie tak prostego człowieka jak hotelarz chełpliwy na łapówki i kobiety. Purpurowa pikowana kurtka szeleściła przy każdym ruchu i geście dziewczyny. - ..poszukuję japończyka, który wprowadził się przedwczoraj. Da mi tan te informacje, gdyż.. bardzo ich potrzebuję.Może on stanowić zagrożenie. - kontynuowała, choć wcale nie musiała. Subtelny wpływ na mężczyznę, który niewiele zapamięta ze zdarzenia. Posłusznie podał sprawdził dane w zapisach i podał nawet klucz, co nie było znowu takie konieczne. - Najszybciej dojdzie pani czwórką. - wskazał na windę uśmiechając się. - I życzymy miłego pobytu w Grand Hotelu. - Dziękuję. - odparła równie wdzięcznie przyjazna Antoinette zabierając klucz. Z dwóch krańców holu hotelu od razu ruszyli za nią jej ochroniarze.
Całą trójką zniknęli w szybie windy.

* * *

Blanche czuła narastający niepokój wraz ze zbliżaniem się do celu. Stojąc na korytarzu, zeskanowała całe pomieszczenie. Była tam istota nadnaturalna. Należało zatem zachować pełną ostrożność. Wzorce zmiany. Nienaturalne przepływy. Nadnaturalna aura, którą należałoby bliżej zbadać.

W drzwiach pokoju hotelowego rozległo się pukanie. Otworzył Japończyk, zadając zbędne pytania, choć całkiem możliwe było, iż wiedział o co chodzi.
- Dobry wieczór. Chciałabym pana zabrać na przejażdżkę. - postura dziewczyny jak i dwóch beztożsamościowych Ludzi w Czerni wyjaśniała sytuację wystarczająco, że albo po dobroci albo zaboli. - Ktoś chce z tobą porozmawiać. Zalecam współpracować.

Antoinette wyjęła komórkę wybierając numer Walerija.

* * *


Walerij Ilijew

Walerij tym razem nie pozwolił Ksawerijowi czekać. Jego ostatni.. "wybryk," nie wiadomo jak to nazwać, w jego przypadku, był ryzykiem, ale to nie był aż taki problem.

* * *

Telefon zadzwonił.
- Tak? - doskonałość roboty wykonanej przez Antoinette wywołała niepowstrzymany uśmiech na twarzy Walerija. Dobrze, że nie widziała owego uśmiechu. Nie należało nigdy rozpieszczać dobrego agenta. Była dobra. Cholernie. Mimo, że nie musiała używać siły.
 

Ostatnio edytowane przez Lunar : 17-05-2009 o 18:01.
Lunar jest offline