Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 13-05-2009, 16:27   #21
Moderator
 
Johan Watherman's Avatar
 
Reputacja: 1 Johan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputację
Joseph Blackborn jechał swym motorem zdecydowanie wolniej niżeli Technokrata. Wciąż utrzymywał go w polu widzenia lecz wyraźnie odstawał na tyle. Z jednej strony skupiony na jeździe, na nocnym obliczu miasta i wyszukujący błędnym wzrokiem jednego, tego jedynego cienia pośród wszystkich innych. Z drugiej zatopiony we własnych myślach które zaczynały się na dachu świata i z każdą minutą padały w otchłani z czym Eutanatos wielce walczył. Abstrakcyjne idee, niewysłowiona tkanka myśli kołysała się raz w ciemności i rozpaczy aby za kolejnym zakrętem Joseph poczuł wzbijanie się ku światłości. Nie było w tym huśtawki nastrojów, a tylko walka o utrzymanie siebie i pogody myśli jakże wyrażona w zaciętym, srogim wyrazie twarzy.
Eutanatos nie bał się, szedł z Technokratą jakby nie patrzeć, tam gdzie on pragnął. Tak jak przysiągł się nie bać tak nie czuł staruch czy nawet niepokoju. Zimny rozsądek i kalkulacja kazały zaparkować Eutanatosowi zaraz przy wyjeździe z parkinu wciskając motor pomiędzy dwa samochody. Pewnym, eleganckim krokiem który mąciła nieuchwytna nuta nieporządku szedł przez kasyno spoglądając raz na grających, raz na krupierów i raz na Technokratę.

”Dowcipu to on nie ma za dobrego w stosunku do obecnych okoliczności. Ale lepszy jeden Technokrata o umiarkowanych poglądach i wyglądający dobrze niż dwóch takich...

Mag wszedł do gabinetu Gustawa Gotalandera i usiadł zahaczając oczyma za okno znajdujące się za plecami Technokraty. Eutanatos wyglądał przy nie co aż biorąc dokumenty i odkładając jakby nie mogąc się zdecydować czy przeglądać je czy też patrzeć na miasto. Nie mrugał, oddychał miarowo. Wreszcie zabrał się za dość błyskawiczne, a zarazem mówił do Technokraty.

-Wyczułem w mieście pewną falę śmierci, zaraz na pocztu. To nie jest dobre... Gunnar jest wielce zmęczony starając się chronić miasto. Jest coś, co zwie się "messa”... Jest źle i będzie gorzej.

Pesymizm Josepha wystrzelił przez słowa wraz z odkładaną dokumentacją. Uśmiechnął się ironicznie spoglądając na zegarek.

-Hiranygargha... Można zapalić?

Nie czekając zbytnio na odpowiedź, pochwycił papieros z paczki.



Lecz zauważył, że nie ma... Popielniczki. Bez słowa schował papieros kręcąc przecząco głową. Zastanawiał się stukając palcem o blat biurka. Bez rytmu, raz szybko, raz wolno, innym razem wcale. Przełknął ślinę.

-Proponuje zbadać dane dokładniej... Nie, nie, nie... Padanie pod kątem wzorca występowania poszczególnych zdarzeń aby wyprowadzić z niego wzór gdzie możemy się spodziewać poszczególnego wydarzenia i tam zbadać je łącznie z eksploracją fizyczności.
 
__________________
Otium sine litteris mors est et hominis vivi sepultura.
Johan Watherman jest teraz online  
Stary 17-05-2009, 11:03   #22
 
Lunar's Avatar
 
Reputacja: 1 Lunar ma z czego być dumnyLunar ma z czego być dumnyLunar ma z czego być dumnyLunar ma z czego być dumnyLunar ma z czego być dumnyLunar ma z czego być dumnyLunar ma z czego być dumnyLunar ma z czego być dumnyLunar ma z czego być dumnyLunar ma z czego być dumnyLunar ma z czego być dumny

"W zmierzchu czasu
Wyłania się potrzeba człowieka pojmującego swoje zgorzkniałe przeznaczenie
Ostatecznie zrezygnowanego dla nieuchronnego poza, przeszukuje stulecia
Desperacko po historie przekonania, zbawienia i nadziei"


Walerij Ilijew

- Panie Gotalander. Nie omieszkam panu towarzyszyć. Tej nocy nie prześpimy, ale już natychmiast otrzymamy pierwsze wyniki. - Odparł z uśmiechem, po czym wymamrotał ciszej z westchnieniem. - Nie należy dawać dewiantom wytchnienia. To podstawowa zasada. Zresztą.. wampiry można łapać tylko w nocy, zgadza się? - zakończył lekką ironią, choć wiedział z jak poważnym zagrożeniem się teraz będą borykali.
Walerij ruszył za gentelmenami, a na dworze czekał na niego Ksawerij. Lokaj zabrał go z powrotem do samochodu.
Nie zamieniał zbytnio słowa z Blackbornem
- Połącz mnie z Antoinette. - rzekł do Ksawerija, gdy byli już w samochodzie. Wziął od niego komórkę. - Agentko Blanche. Mam dla pani zadanie.


Antoinette Blanche

Francuzka była elementem ściągającym spojrzenia uliczne. Wykreowana postura i lico sztucznej modelki, którą spryskano jednak krytycznym okiem i próbowano dodać nieuchwytnego naturalizmu. Jednak w pozornej sterylności miast pozostaje jedynie piękną asystentką konsula, damulką do towarzystwa? Dobrze zatem. Niech tak o niej sądzą. To lepsza przykrywka, niż mogła sobie wyobrazić.
Szczyt inżynierii. Chirurgii plastycznej. Cudna buźka. Zbyt modelkowata. Zbyt. Zbyt.. Elegancka purpurowa pikowana kurtka, której poświęcono tyle pracy, że dziewczyna wygląda, jakby była tylko dodatkiem do kurtki. W istocie ten mechanizm w tkaninie był jej najbliższą obroną. Lekko śniada cera, której nie ukryje żaden sztuczny poblask.

Whiskey był mądrym pieskiem. Bardzo wiele rozumiał. Nawet mówił. Ile nocy sobie wmawiała, że Unia nie maczała w nim palców. Jednak to był jej Towarzysz. Wierny i bystry dostrzegacz tego, co omknęło się uwadze dziewczyny. Teraz jednak musiała go zostawić. Byłby cudownym towarzyszem na motocyklu i na mieście, ale tak było lepiej.

Musiała teraz zająć się jakimś Japończykiem.

Honda. Prawdziwa żyłka technokratycznej siły i japońskiego stylu. Żadne quasi-Kawasaki rozwiązania wysokich szerokich tyłków i rur wydechowych poprowadzonych pod siedzeniem, by dym zasłaniał horyzonty temu za tobą. Żadne zabawy. Żadne delikatne skuterki z wygodnymi fotelami dla paniusi. Prawdziwy Micon rżnący przez ciasnoty miejskie, przedłużenie wolności agentki Blanche.
Czarny połysk opalu.


Blanche zatrzymała motocykl tuż przed hotelem zwinnie odnajdując ciasne miejsce dla swojego niezauważalnego cuda techniki. Żeby też Walerij wiedział co robił. Oczywiście, że wiedział. To nie żadne pchanie na posyłki. Wie co robi. "Nie daje ci czegokolwiek do roboty, byś się nie nudziła. Kretynka."
Przy doborowym hotelu w centrum, tętniącym tanimi neonami o fikuśnych kształtach, odbijającym obraz miasta w lustrzanej ścianie okien. Tuż za Antoinette zatrzymała się czarna jak noc, limuzyna obdarzona pewnym mechanizmem. To byłoby oczywiste, że coś się święci, takie cadillaco-podobne cuda nie jeżdża sobie ot tak. Nawet przed Malme'owskimi drogimi hotelami. Ludzie po prostu nie zauważają ich. Są obojętni. A dodatku limuzyny te, mogą zmieniać swój kształt, czy barwy.. śmiało zainstalowanymi systemami bezpieczeństwa. Aura pierwszego mechanizmu wywołuje anteną uczucie w ludziach "nie interesuje mnie ten nudny samochód," "ech, taki jak wszystkie inne."

Antoinette założyła słuchawkę w uchu sprawdzając i tak jej niezawodność. - "Misiek i Ciapek, słyszycie." - wysłała sygnał, na który natychmiastowo odpowiedzieli jej ochroniarze. I ciemne lustrzanki. Było jej z tym do twarzy. Idealne do chronienia oczu od niebezpiecznego promieniowania miast i.. "cholera, nie wiecie ile w tym mieście mechanizmów jak automaty, szpitale i budki z lodami mogą was prześwietlić. Nie wiecie, ile z tego wykorzystuje Unia."
Rzucający długie cienie mężczyźni wysiedli milcząco z limuzyny. Była ich tylko dwójka. Dwójka wystarczała. Lustrzanki. Słuchawki. Broń w marynarkach. I ich niezauważalność.. Nienaturalnie gładko przemykali przez tłum, który ich widział, mógł ich dotknąć, lecz jak po prostu ich ignorował. Byli nieinteresującymi plamami na kliszy. Błędami pomiarowymi ocznej siatkówki. Nikt niepowołany, nie będzie się nimi interesował.
Ten kto jednak może się ich obawiać. Ten wie. I czeka. Być może właśnie patrzył przez okno, a Antoinette odpowiedziała mu spojrzeniem badając spojrzeniem cały budynek. Grand Hotel.
Duet Ludzi w Czerni i agentki był teraz połączony nierozrywalną nicią. Umysły tamtych były słabo rozwinięte. Jak u dzieci. Nawet inaczej. Mieli wrodzony rozum i zasady, które czynili odruchowo jak kukły, bardziej niż z jakiegoś zrozumienia. Choć rozumowali doskonale. Słuchawki stanowiły sieć komunikacyjną, pozwalając na zaglądanie do umysłów innych. Technologia zawarta w lustrzankach filtrowała rzeczywistość. Antoinette mknęła przez statyczną rzeczywistość jako jedna z jej obrończyni. Otrzymała specjalne względy dzięki nie tyle co przypadkowości, co idealnemu zgraniu. Tryby służyły jej. Im.


- Dobry wieczór.. - stanęła przy ladzie do recepcjonisty, kładąc ręce na blacie. Pozostawała nieznaną tajemniczą damą nie zdejmując okularów, przez które obserwowała temperaturę ciała, drżenie rąk, zachowanie tak prostego człowieka jak hotelarz chełpliwy na łapówki i kobiety. Purpurowa pikowana kurtka szeleściła przy każdym ruchu i geście dziewczyny. - ..poszukuję japończyka, który wprowadził się przedwczoraj. Da mi tan te informacje, gdyż.. bardzo ich potrzebuję.Może on stanowić zagrożenie. - kontynuowała, choć wcale nie musiała. Subtelny wpływ na mężczyznę, który niewiele zapamięta ze zdarzenia. Posłusznie podał sprawdził dane w zapisach i podał nawet klucz, co nie było znowu takie konieczne. - Najszybciej dojdzie pani czwórką. - wskazał na windę uśmiechając się. - I życzymy miłego pobytu w Grand Hotelu. - Dziękuję. - odparła równie wdzięcznie przyjazna Antoinette zabierając klucz. Z dwóch krańców holu hotelu od razu ruszyli za nią jej ochroniarze.
Całą trójką zniknęli w szybie windy.

* * *

Blanche czuła narastający niepokój wraz ze zbliżaniem się do celu. Stojąc na korytarzu, zeskanowała całe pomieszczenie. Była tam istota nadnaturalna. Należało zatem zachować pełną ostrożność. Wzorce zmiany. Nienaturalne przepływy. Nadnaturalna aura, którą należałoby bliżej zbadać.

W drzwiach pokoju hotelowego rozległo się pukanie. Otworzył Japończyk, zadając zbędne pytania, choć całkiem możliwe było, iż wiedział o co chodzi.
- Dobry wieczór. Chciałabym pana zabrać na przejażdżkę. - postura dziewczyny jak i dwóch beztożsamościowych Ludzi w Czerni wyjaśniała sytuację wystarczająco, że albo po dobroci albo zaboli. - Ktoś chce z tobą porozmawiać. Zalecam współpracować.

Antoinette wyjęła komórkę wybierając numer Walerija.

* * *


Walerij Ilijew

Walerij tym razem nie pozwolił Ksawerijowi czekać. Jego ostatni.. "wybryk," nie wiadomo jak to nazwać, w jego przypadku, był ryzykiem, ale to nie był aż taki problem.

* * *

Telefon zadzwonił.
- Tak? - doskonałość roboty wykonanej przez Antoinette wywołała niepowstrzymany uśmiech na twarzy Walerija. Dobrze, że nie widziała owego uśmiechu. Nie należało nigdy rozpieszczać dobrego agenta. Była dobra. Cholernie. Mimo, że nie musiała używać siły.
 

Ostatnio edytowane przez Lunar : 17-05-2009 o 18:01.
Lunar jest offline  
Stary 17-05-2009, 19:27   #23
 
MigdaelETher's Avatar
 
Reputacja: 1 MigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwu
Delikatna zielonkawa poświata spowijała wszytko w okół. Ściany jarzyły się delikatnie, całą gamą odcieni od seledynu po głęboką, ciemną zieleń, wszystko to przecinały tajemnicze czarne cienie.


Lin pomimo gorących chęci i ogromnej wiedzy jaką przekazali jej jej mentorzy, nie potrafiła ogarnąć tego co rozgrywało się na jej oczach. Tego co odbierały jej wyczulone zmysły. Wiedziała, że to z czym spotka się na tej barbarzyńskiej ziemi będzie różniło się w znacznym stopniu od tego do czego przywykła i w czym wyrastała, ba miała świadomość tego, że zaświaty w różnych częściach globu różnią się tak samo jaki zamieszkujący je ludzie. Nic jednak nie przygotowało jej na to, czemu teraz musiała stawić czoła. Powoli, chłodno analizowała dostępne jej fakty. Ta dziwna istota z pewnością nie mogła być magiem, w jej aurze Mei nie zaobserwowała ani jednego, nawet najmniejszego przebłysku, jaki zwykła obserwować u oświeconych mężów, parających się magią w jej rodzinnych stronach. Dziewczyna dobrze pamiętała skrzącą się tysiącami drobnych iskier aurę mistrza Amitamaru, z którym przyszło jej współpracować, kiedy tropili opętaną przez demona maginę Wu Keng. Lin skupiła się jeszcze bardziej. Nic to jednak nie pomogło. W chwili kiedy zyskiwała pewność, że tajemnicza jadeitowa istota pochodzi z przepełnionych chaosem Królestw Yomi, ogarniały ją wątpliwości. Jedna chwila wystarczyła by aura spowijająca istotę poszarzała, upodabniając się do całunu jaki zwykł otaczać mieszkańców Jadeitowego Królestwa. Wychowana w szacunku dla istot z zaświatów dziewczyna skłoniła się grzecznie.

- Witaj wielce czcigodna...istoto - zawahała się na moment, nie wiedząc jakiego słowa użyć - Pokornie proszę o wybaczenie, za zakłócenie twego spokoju.


- Wielce ciekawi mnie skąd, o czcigodny wiesz co sprowadza mnie do twej domeny - po chwili przerwy Mei kontynuowała - Po twych słowach sądzę, iż nie możesz należeć do owych plugawców, którzy zbezcześcili naszą ziemię i ukradli nasze bezcenne dziedzictwo.


- Uniżenie proszę o twą pomoc o czcigodny - mówiąc to drobna postać dziewczyny zgięła się w głębokim ukłonie - Co tu właściwe zaszło, czy wiesz czcigodny, kto i gdzie zabrał, tak cenną dla mnie i mego ludu statuetkę?
 
__________________
Zagrypiona...dogorywająca:(

Ostatnio edytowane przez MigdaelETher : 17-05-2009 o 22:01.
MigdaelETher jest offline  
Stary 18-05-2009, 19:45   #24
 
Drusilla Morwinyon's Avatar
 
Reputacja: 1 Drusilla Morwinyon jest godny podziwuDrusilla Morwinyon jest godny podziwuDrusilla Morwinyon jest godny podziwuDrusilla Morwinyon jest godny podziwuDrusilla Morwinyon jest godny podziwuDrusilla Morwinyon jest godny podziwuDrusilla Morwinyon jest godny podziwuDrusilla Morwinyon jest godny podziwuDrusilla Morwinyon jest godny podziwuDrusilla Morwinyon jest godny podziwuDrusilla Morwinyon jest godny podziwu
Alice Blackborn

W milczeniu spoglądała na obecnych, z jej miny jednak nie dało się nic wyczytać.
W końcu widząc, że dłużej zostać się nie opłaca skinęła obecnym głową i po prostu wyszła wyjmując komórkę (notabene różową, z przyczepionym breloczkiem w kształcie małego mangowego króliczka) i wystukując coś na klawiaturze.
Mimo dość późnej pory przechadzała się niespiesznie ulicami miasta, właściwie bez większego celu.


Do świtu pozostało wszak jeszcze całkiem sporo czasu, a ona i tak nie miała teraz zbyt wiele do roboty.
Właściwie nie patrzyła nawet gdzie idzie, najważniejsza była sama czynność... Iść. Nie zastanawiać się nad tym, co niedawno usłyszała tylko iść...
Właściwie odruchowo wyciągnęła wyświechtaną już nieco mp3kę i nakładając słuchawki włączyła muzykę, skrzywiła się lekko słysząc irytująco wesołą melodię i przełączyła piosenkę na coś znacznie lepiej oddającego jej nastrój...

Wrzuta.pl - Wagner - O Fortuna (Excalibur theme)

Pogwizdując cicho w takt melodii wydobyła długopis, dość gruby zeszyt w kratkę, odnalazła fragment, na którym skończyła i spokojnie zaczęła pisać...

"Czym jest życie? Żeby odpowiedzieć na to pytanie musimy również zastanowić się najpierw czym jest śmieć, bo wszak jak życie może istnieć bez śmierci....
Czy życie to zaprzeczenie śmierci, a śmierć to zaprzeczenie życia? A może to jedność... Być może życie i śmierć są tym samym, wszak od narodzin w każdej minucie umieramy, nawet jeżeli wydaje się nam, że jesteśmy tak żywi jak nigdy wcześniej czy później...."


Linijka po linijce, słowo po słowie, strona za stroną tekst zapełniał zeszyt...
I zapewne nie potrwałoby długo zanim nie zapełniłby go w pełni, gdyby nie to, że kompletnie nie zwracająca na otoczenie uwagi Alice wpadła na ścianę...

- Au...


Mruknęła rozcierając obolały nos i rozejrzała się wokół chowając papiery.
Zwykłe nocne życie toczyło się dalej, ludzie przechodzili przez ulice spiesząc się do domu, jedni wchodzili do swych samochodów i odjeżdżali, jeszcze inni wchodzili do kasyna... Zaraz....

- Rany, muszę stanowczo częściej wychodzić, żeby kurcze nie wiedzieć, że mamy kasyno w centrum, no...


Pokręciła z rezygnacją głową stając nie dalej niż parę metrów od drzwi budynku i zaczęła bawić się komórką zastanawiając się nad czymś przez długą chwilę....

- A do diabła z tym... - stwierdziła po chwili zsuwając z ucha jedną słuchawkę i wybrawszy odpowiedni numer zadzwoniła... Gdzieś dalej odezwał się sygnał telefonu jej brata....
 
__________________
Co? Zwiesz dekadentami nas i takoż nasza nację?
Przyjacielu, ciężko myślisz, w innych czasach miałbyś rację.
Czyżbyś sądził, żeśmy tylko tępo w siebie zapatrzeni?
Nie wiesz, lecz to się nazywa ironia i doświadczenie.

Ostatnio edytowane przez Drusilla Morwinyon : 18-05-2009 o 20:15.
Drusilla Morwinyon jest offline  
Stary 18-05-2009, 20:18   #25
 
echidna's Avatar
 
Reputacja: 1 echidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemu
Z każdym kolejnym słowem Grety Astrid wyglądała na coraz mniej zadowoloną z tego, że dołączyła do grona „Wybranych”. Ci, którzy choć trochę ją znali wiedzieli, że nie należała do osób lubiących gdy im się dokłada kłopotów. A obecna sytuacja bez wątpienia była kłopotem. Greta skończyła mówić i przez chwilę wpatrywała się gdzieś w przestrzeń.

- Ale czego właściwie od nas oczekujesz? Czego oczekujesz ode mnie? Że dowiem się kim był ten spopielony? Że ustalę po co był ten rytuał i co poszło nie tak? Wierzysz, że nam się może udać chociaż mamy raczej nikłe wpływy na sytuację w tym mieście? Greto, o co ci właściwie chodzi?

Wyglądała na wzburzoną, może bardziej zaniepokojoną. Ale trwało to tylko przez moment. W jednej chwili jej oczy płonęły niespokojnym baskiem, by w następnej znów stać się lodowate, obojętne. Chociaż spotkanie z Gretą bez wątpienia wzbudzało w niej silne emocje nie dała po sobie tego poznać, a przynajmniej nie tak bardzo. Mimo tych niespokojnych iskier w oczach jej głos był całkowicie pozbawiony emocji, zimny, spokojny. Jedyne co było nim niezwykłe to ten dziwny szacunek tak rzadko słyszany u kogoś, kto zwykł na wszystkich patrzeć z góry.

Greta odpowiedziała, ale to chyba wcale nie uspokoiło Astrid. Biskup wyszła, po chwili przedłużającego się milczenia pomieszczenie opuściła również Alice. Zaraz za nią ruszyła Astrid. Spojrzała tylko przelotnie na Raszaja, uśmiechnęła się jakoś tak z kpiną i wyszła.



Samochód stał zaparkowany nieopodal. Zastanawiała się, co powinna teraz zrobić. Może skontaktować się z kimś? Tylko z kim? Józefina jeszcze nie odpowiedziała na jej poprzedni list. Wysyłanie kolejnego nie miało sensu. Greta mówiła coś o Milosie. Może u niego należałoby zacząć. To co prawda kretyn, ale jednak coś Grecie powiedział. Warto wiedzieć, co dokładnie.
 
__________________
W każdej kobiecie drzemie wiedźma, trzeba ją tylko w sobie odkryć.

Ostatnio edytowane przez echidna : 18-05-2009 o 20:50.
echidna jest offline  
Stary 18-05-2009, 21:16   #26
 
Ratkin's Avatar
 
Reputacja: 1 Ratkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwu
Gabinet Gustawa Gotalandera

Gustaw odburknął coś mało uprzejmie swojemu gościowi i wrócił do pośpiesznego przygotowywania potrzebnych im obu dokumentów. Postanowił rzucić zasłonę milczenia na różnice dzielące sposoby modyfikacji otaczającej ich doczesności. To był czas działania. Zresztą, jego mocodawcy zaakceptują ta współpracę tylko jeśli zobaczą jej zadowalające efekty. Pozwolenie na kontaktowanie się z istotami chorymi na wampiryzm, nawet na agresywną, zakaźną odmianę, to jedno. Pozwolenie na współprace z dewiantami pokroju tego tutaj było czymś zupełnie innym...



-Wydałem dyspozycje. Moi ludzie już pracują nad analizą spływających ciągle danych. Za chwilę będę miał wszystko co dało się wyciągnąć z archiwów na temat miejsca odprawiania rytuałów. Kopie materiałów operacyjnych policji będziemy mieli za jakiś kwadrans…-przez chwilę Gustaw bardzo szybko pisał coś na klawiaturze swojego laptopa.-Myślę że wtedy możemy zacząć… -Wolał nie definiować tego co za chwilę miało nastąpić.

Zadzwoniła komórka. Gustaw nie zareagował, zajmując się dalej przygotowaniami, pozwalając Euthanatosowi na odebranie. W drzwiach pojawiła się za to nagle jego sekretarka. Kobieta prezentowała poziom koordynacji ruchowej której pozazdrościć mógłby nie jeden cyrkowiec. Po kilku sekundach na biurku Gotalandera wylądowało kilka segregatorów, dwie kawy oraz – co Gustaw skwitował bardzo nieprzychylnym spojrzeniem – popielniczka.

-Panie Gustawie, ktoś na pana czeka w gabinecie dla gości. Nie akceptuje odmowy. Sprawdziłam go…-rzuciła cicho.

-Dziękuję. Myślę że wiem o kogo chodzi…-uśmiechnął się niej.-Proszę mu przekazać że za chwilę do niego wyjdę.

Gotalander poczekał aż jego gość skończy rozmowę. Krótka wymiana zdań pozwoliła im ustalić że najlepiej będzie, jeśli szybko załatwią sprawy ze swoimi stronnikami nim wrócą do pracy.

-Niech mi pan da hm… góra dziesięć minut, panie Blackborn. Z takimi ludźmi jak Ilijew trzeba krótko. –oprawił garnitur i ruszył w kierunku drzwi. –Jeśli trzeba, może pan swojego gościa sprowadzić tutaj. -Liczę że wrócimy z jakimiś istotnymi, przydatnymi informacjami...-westchnął.

Zapadła krótka chwila niezręcznej ciszy.

-Ręczę za jego bezpieczeństwo, przynajmniej na czas naszej współpracy. Więcej oczywiście zagwarantować nie mogę. Widzimy się tutaj za najdalej kwadrans.- Na koniec dodał - Czeka nas dużo pracy panie Blacborn…

***

Gabinet dla gości, chwile później

-Witam ponownie panie Ilijew. Zapewne czeka pan już na swoich ludzi z tym...-
Gustaw zmarszczył brwi -azjatą? Pan chyba nie chce go sprowadzać tutaj?



-Powiem krótko. Przede mną cała noc pracy. Mam do przeanalizowania ilość danych która byłaby wyzwaniem nawet dla serwerów Autochtoni. Nad ranem myślę że będę ze swojej strony wstanie przedstawić jakieś zadowalające wyniki. Jeśli do tego czasu pan się czegoś dowie od tego człowieka, a co może nam pomóc w ustaleniu i zapobiegnięciu tym anomaliom, niech pan wyśle mi to na pocztę. -
Gustaw zrobił krótką przerwę na wzięcie oddechu.- Telefony zapewne dobierać będzie ta urocza dama którą miał pan okazję poznać przed chwilą. Zaręczam, że podczas nadgodzin i to w środku nocy będzie równie nieugięta, więc proszę zgłaszać się z konkretami.
 
__________________
-Only a fool thinks he can escape his past.
-I agree, so I atone for mine.


Sate Pestage and Soontir Fel

Ostatnio edytowane przez Ratkin : 19-05-2009 o 08:26. Powód: pimpuję się fotką asystantki, bo co innego mogę jak magya mi nie działa ;)
Ratkin jest offline  
Stary 19-05-2009, 12:10   #27
Banned
 
Reputacja: 1 Aschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znany
.


Elegancka limuzyna i sportowy motor jednocześnie zaparkowały na przydrożnym parkingu nieopodal mostu nad cieśliną Oresund. Motocyklista zdjął kask i uśmiechnął się.



.

. .

- Jesteś spóźniony – powiedziała blondynka w lekkiej, prawie wieczorowej kreacji z linii bussiness casual, która wysiadła z wozu. Zatrzasnęła drzwi, wyjęła paczkę papierosów i zapaliła cieniutkiego Davidoffa.
- Ja? – zaśmiał się – niech będzie, że ja jestem spóźniony... Miałaś czas, aby się rozejrzeć?
- W zasadzie t...


Oboje jak na komendę odwrócili się o betonową konstrukcję opierała się młoda kobieta. Po chwili zgrabnie usiadła na betonowym wsporniku.
. .

- Miałam nadzieję, że się nie spotkamy, ale... cóż widać nie dane jest mi uwolnić się od...

- Shi... –
chłopak syknął kiedy z wysokości dwu metrów spadł na asfalt – Przepraszam. Robiłem małe doświadczenie...


. .
- Ja też – ścięty na krótko mężczyzna w wygniecionym T-shircie i bojówkach wpuszczonych w wysokie buty wyglądał bardziej na członka jakiejś terrorystycznej organizacji niż na... – Ponieważ nie wszyscy się znamy... Ja zacznę. Natan Franetti. Święte Officium.

Japończyk ukłonił się i powiedział:
- Yuri Kisage. Cesarski dom tokijski. – on również zrezygnował z podawania rangi... To byłoby bardzo źle widziane w tym towarzystwie.


Siedząca na betonie kobieta wstała i jej wzrok prześlizgnął się po wszystkich obecnych. Na dłużej zatrzymała się na młodziutkiej twarzy tokijczyka.
. .

- W tym mieście... Vivecca... Josephson... Rada Cieni.

- Alathos Dhaggarn
mężczyzna z motocykla złożył krótki wojskowy ukłon – tylko dla formalności powiem, że Iconnou...
. .


Niedopalony Davidoff wylądował na ziemi.

- Julien Swedenborg. Nazwisko oczywiście jest fałszywe. Chciałabym powiedzieć, że reprezentuję równie zacne organizacje, ale... Alathos i Vivecca mnie znają – nie lubię owijać w bawełnę. W chwili obecnej reprezentuję Kupegówna... Nie protestuj! –
motocyklista zamknął usta – nie jesteśmy na ugrzecznionym przyjęciu, tylko w pracy... Miałam trochę czasu, aby rozpoznać sytuację w mieście. Z tego co udało mi się dowiedzieć i zaobserwować... Nie, nie będzie wykładu z „magicznych sztuczek” – spojrzała na Nathana – Przepraszam, nie mogłam się powstrzymać – to było takie oczywiście, tak wypisane w Twoich myślach... – zapaliła kolejnego papierosa i kilkakrotnie zaciągnęła się głęboko – Wracając do sedna. Idzie o gobelin, w którym zawarte są wszystkie wzorce. Zawsze jest jeden taki twór definiujący wszystko z czym możemy się spotkać... Tutaj są dwa współegzystujące gobeliny... Wiem – wydaje się Wam, że straciłam rozum... Mnie też się tak wydaje, bo to co widzę w tym mieście jest niemożliwe... Może jest to Xaos – porządek tak wysokiego rzędu, że sprawia wrazenie nieporządku??? W każdym razie ponieważ Tellurian posiadł jakąś dodatkową Zasłonę, traktowaną przez Oświeconych jako... Miało być bez wycieczek... – znów się zaciągnęła – Wydaje mi się... że w tym miejscu exists more realms than... - zawahała się - tym samym więcej sfer. Użycie jakiejkolwiek magii może z wyjątkiem prastarej – rozbija się o te rozczepione sfery i powoduje zgoła nieoczekiwane efekty zależne od lokalnego natężenia kwintesencji, paradoksu i innych czynników... Nie powoduje też powstania rezonansu...

- I see some Tass in Tapestry of this town... I was sure... –
druga z obecnych kobiet przegarnęła włosy – Przepraszam... Muszę się zgodzić... Ale to jest równoznaczne z tym, że Ty droga Julien możesz co najwyżej zająć się robieniem zasłony dymnej.

- Przecież mówiłam, że reprezentuję...


- U mnie wszystko w porządku – Alathos przerwał blondynce – jeżeli nie liczyć problemów z postrzeganiem pewnych rzeczy... jednak to chyba przypadłość nas wszystkich...

- Ja też nie mam problemów, ale w porównaniu z wami moja siła ognia... –
Ojciec uśmiechnął się.

- Ja również będę mało przydatny – Japończyk ukłonił się – nie panuję nad swoją mocą. To co się tutaj dzieje powoduje, że moje P’O chce się wyrwać spod mojej kontroli. Określiłem jednak siedem miejsc w mieście, które są najbardziej podatne na przepływy energii. Moim zdaniem zapieczętowanie tych miejsc powinno przywrócić wszystkie Cienie Rzeczywistości do normalnego, lub prawie normalnego stanu. Na tyle normalnego, aby wielu nie było w stanie zauważyć różnicy... Nie będę w stanie przeprowadzić zapieczętowania... Niestety.

- To zostawcie mnie. –
powiedział motocyklista – jedno mnie intryguje. Ktoś w tym mieście przełamał rzeczywistość i pokazuje tylko część rzeczywistości... Tylko dzięki temu to miasto jeszcze nie oszalało. Wiecie kto?

- Jestem przekonana, że Gunnar
blondynka uśmiechnęła się gorzko – był moim adeptem dawno temu, miałam nadzieję, że go spotkam... Jednak to dla niego za dużo... Niewielu wie, że jest Faustem – rzuciła papierosa na ziemię – Nie myślę jasno. To co się tu dzieje... Konsorzy - przepraszam was, nigdy nie czułam się tak bezradna i głupia...

- Najważniejsze zatem zamknąć dziką energię. –
Nathan uśmiechnął się Alathos to ty. Julien i Yuri – zajmą się tworzeniem zasłony dymnej dla naszych działań. Vivecca spróbuje zdobyć więcej informacji o tym... „zjawisku”. Ja zajmę się rozpoznaniem sytuacji jeżeli idzie o istoty w tym mieście... Z tego co wiem jest tutaj kilku... Nadnaturalnych. Wiem, już teraz, że jest tutaj jeden spokrewniony, którego wolałbym nie mieć w mieście tu i teraz. – Wyciągnął z kieszeni zdjęcie
. .
- Nie sądzę, aby starał się nam przeszkadzać, ale...

- Chciałbym wam kogoś przedstawić – motocyklista spojrzał na obecnych – wiem, to niezgodne z zasadami, ale on może nam pomóc. Ręczę za niego.

Widząc skinienia głowami wyjął telefon i zadzwonił. Była ciepła noc, tylko od wody niosła się delikatna bryza...
Po chwili do zgromadzonych podjechał jeszcze jeden motor. Widać było, że mężczyzna nie czuje się zbyt pewnie i wolałby tu nie być.
. .


- Shaska Vykos, Tzimisce Królewskiej Linii – ukłonił się delikatnym skinieniem głowy.

- Badacz, myśliciel, doskonały strateg i rytualista... I gość, który kapitalnie manipuluje masami...




Spotkanie skończyło się po kilkunastu minutach, które upłynęły na wymianie najważniejszych informacji o mieście i jego mieszkańcach.
Kiedy wszyscy rozjechali się na miejscu został tylko Alathos i Yuri.

- Wolałem tego nie mówić przy pozostałych – powiedział Japończyk patrząc na wodę – Mam wsparcie trzech eskadr i jednej grupy szturmowej...

- Vivecca nie ma z TYM problemów. Reszta też nie. Zawsze bałem się, że będę musiał... że będę istniał w tych dniach... To durne, ale chciałbym, aby Śmierć zabrała mnie wcześniej... Pamiętasz o tym co przyrzekłeś mi na plaży w Hong Kongu?

- Tylko jeżeli Ty pamiętasz co przyrzekłeś mnie... – odwrócił się i po sekundzie jego sylwetka rozmyła się w powietrzu, jak porwany przez wiatr dym.

Ostatni uczestnik spotkania usiadł na motocyklu:
- Energy pattern recognized. All systems ready.
 
Aschaar jest offline  
Stary 23-05-2009, 12:02   #28
Banned
 
Reputacja: 1 Aschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znany

Kilka dni później...



Malmo, Ulica Artholmsvagen,
1 maja 2000 - godzina 13:47










 
Aschaar jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 13:47.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172