Wątek: Wataha
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-05-2009, 15:43   #463
Almena
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
Ruszyliście za Kiti opustoszałą ulicą miasta.



Większość mieszkańców zajęta była ratowaniem rannych po ataku smoka, ucieczką, zabijaniem drzwi i okien domów dechami, oraz ratowaniem resztek akademii, także lawirując bocznymi uliczkami pozostaliście niemal niezauważeni, tudzież nikt nie miał czasu teraz przejmować się wami. Złodzieje i żebracy uwijali się jak w ukropie, zbierając co popadło z porzuconych przez przerażonych kupców straganów. Co jakiś czas ulicą przebiegał spłoszony koń, przefruwało stadko kaczek i kur, czy też spotykał was zbłąkany pies, w panice uciekając przed Kiti i Dirithem.

Opuszczenie miasta bramą miejską okazało się łatwiejsze niż się tego spodziewaliście. Smok latał, nikt więc nie zamknął przed nim bramy, stała niedomknięta w każdym razie a straż zebrała się na murach, wypatrując smoka. Nie byliście jedynymi którzy postanowili uciec z miasta atakowanego przez smoka. Bramą wysypywały się grupki uciekinierów, jako że smok nie atakował okolicznych pól ani lasów. Odczekaliście, ruszyliście biegiem, wmieszaliście się w grupkę taką właśnie wypadową. Kiti została uznana za psa, jedynie Dirith wzbudził sensację i oczywiście wybuchła panika. Co tylko ułatwiło reszcie ucieczkę, sam drow-tygrysołak zaś stał się natychmiast celem dla miejscowych kuszników i magów. Uratował go sam tłum – strażnicy nie strzelali miedzy niewinnych ludzi, a kiedy się od nich oddalił, zwinne kocie uniki i szybkie łapy dały mu przewagę. Szybko umknął ze strefy gdzie bełty i strzały mogły go dosięgnąć, a kiedy znikł w zaroślach na skraju lasu, magowie także załamali ręce. Dirith był jak błyskawica, trzask prask i już go nie było!

Dotarliście do lasu. Kiti prowadziła was, węsząc głośno, tropiąc wierzchowca Adherel.



Dotarliście tak na dużą polanę zasnutą tajemniczymi mgłami. Usłyszeliście melodyjny, gromki pomruk i łopot smoczych skrzydeł. Niebo zasłonił ogromny cień, gigantyczny smok wstrząsając ziemią wylądował.

http://www.legendgame.pl/images/fana...OK_Thalion.jpg

Z pomrukiem rozłożył łapę, wyrzucając na ziemię Cunnera. Gość był ledwo żywy, co tu mówić, ze strachu. Gramolił się z ziemi ale nie dal rady wstać i na czworakach mozolnie umykał w krzaki. Na wasz widok wydał z siebie pisk przestraszonej panienki, kuląc się bezradnie na ziemi. Smoka zaś objęła świetlista łuna, zaczął się błyskawicznie kurczyć w oczach! Przyjął ludzką postać! Postać człowieka w płaszczu z kapturem! Spojrzał w waszym kierunku, spojrzał prosto w oczy Blackera.

 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline