Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-05-2009, 20:28   #18
brutus4711
 
brutus4711's Avatar
 
Reputacja: 1 brutus4711 jest na bardzo dobrej drodzebrutus4711 jest na bardzo dobrej drodzebrutus4711 jest na bardzo dobrej drodzebrutus4711 jest na bardzo dobrej drodzebrutus4711 jest na bardzo dobrej drodzebrutus4711 jest na bardzo dobrej drodzebrutus4711 jest na bardzo dobrej drodzebrutus4711 jest na bardzo dobrej drodzebrutus4711 jest na bardzo dobrej drodzebrutus4711 jest na bardzo dobrej drodzebrutus4711 jest na bardzo dobrej drodze
Gerhart przysłuchiwał się wszystkiemu uważnie, lecz w tych rozmowach nie dostrzegł nic interesującego. Norm otworzył drzwi i zagadał do Enta.
Nie, dziękuję, dam sobie radę. Im dłużej będę w bezruchu tym będzie gorzej - wstał krzywiąc się z bólu od rozciągnięcia mięśni ud.
Aaauuu... - Wykonał jeszcze kilka ruchów rozciągających. Otworzył torbę i włożył wszystkie przedmioty należące do niego po czym ciasno zapiął sprzączkę i nałożył płachtę. Przełożył torbę przez lewe ramię na prawy bok, wyciągnął z bocznej kieszeni kulkę czegoś zielonego, włożył sobie do ust i począł żuć. Założył swój czarny kapelusz i przeciągnął palcami po rondlu
Ja jestem gotowy do drogi - rzekł żując liście tytoniu przyprawione olejkiem miętowym...

.............................

Mimo iż droga była długa i męcząca Gerhart wciąż szedł starając się omijać korzenie - nie miał zamiaru kolejny raz upadać na swój nieszczęsny nos.
"Dziwna sprawa z tymi przedmiotami, które mamy zdobyć. Pióro pegaza... Łuska złotego smoka... To wszystko brzmi jak żywcem wyciągnięte z opowiadań na dobranoc. Zobaczymy jak rozwinie się sytuacja."
Na twarz Gerharta padły wreszcie pierwsze od długiego czasu promienie słońca. Mężczyzna przymrużył oczy i założył kapelusz, który podczas podróży w lesie mu wybitnie przeszkadzał. Stanął na wyprostowanych nogach i położył ręce na biodrach.
Ależ tu pięknie... - powiedział do siebie i ruszył przed siebie. Doszedł do jeziora i ukucnął przy brzegu. Wyciągnął z torby pusty flakonik i nabrał wody z jeziora. Wygrzebał kolejną flaszkę i odlał trochę zawartości do flakonu z wodą z jeziora, a gdy to zrobił to ciecz nabrała lekkiego odcienia błękitu.
Krystalicznie czysta woda... Radzę korzystać i się napić bo takich zbiorników wodnych niewiele jest w Realis - krzyknął do swoich towarzyszy najwyraźniej podzielając zdanie Norma.
Gerhart wyciągnął z torby dwa pojemniki: swój skórzany bukłak ze skrzepniętą krwią na ustniku oraz bardzo dużą bo ponad pół galonową butelkę. Odkorkował bukłak i wylał już zatęchłą wodę obok na trawę. Zanurzył oba pojemniki w wodzie i zapełnił po brzegi, zakorkował i schował do torby.
Mężczyzna ukląkł przed wodą, nabrał wody z dłonie i przemył twarz. Po chwili zmywania potu, resztek krwi i piachu z twarzy i włosów, Gerhart dając sobie spokój z dumą i wychowaniem oparł się na rękach i począł pić wodę jak zwierzęta niedaleko ich obozu.
Woda była naprawdę orzeźwiająca...
Gerhart wstał i położył dłonie na biodrach podziwiając krajobraz.
"Wymarzone miejsce na odpoczynek po ciężkiej i długiej podróży" - pomyślał. Odszedł kilka kroków od mokrej trawy. Położył się na zielonym dywanie podkładając dłonie pod głowę.
"Nasze marzenia zostaną spełnione... Hmmm... Ciekawa historia... Chyba mi odbiło jeśli myślę, że zdobywając kilka dziwacznych przedmiotów uda nam się spełnić marzenia. Najskrytsze marzenia... Chyba mi odbiło kompletnie po tych ziołach ale... Psiakrew! Wierzę w słowa tego... Czarodzieja. Nieraz słyszałem o magach, którzy kiwnięciem palca mogą posłać do piachu całe miasto. Słyszałem też o takich, którzy półminutowymi inkantacjami potrafią wyleczyć całą wioskę z zarazy... Ale skąd on może wiedzieć jakie są nasze marzenia, a tym bardziej czy potrafi je wcielić w życie? A może na koniec postawi jakieś warunki...? Będziecie mi służyć do końca waszych dni w zamian za... spełnienie naszych marzeń...?" - Gerhart westchnął lekceważąco gdy doszedł do tego paradoksu - "Chociaż ten facet zdaje się być godny zaufania... to znaczy ogień... A jeśli najskrytsze marzenia jednego z moich towarzyszy to na przykład władza nad całym światem? Uczynienie wszystkich rozumnych istot bezmózgimi niewolnikami, co wtedy? Czarodziej odmówi spełnienia marzeń? W takim wypadku nie dotrzyma obietnicy. A tak właściwie to czy on nam cokolwiek obiecał? Nie słyszałem żądnego "Obiecuję" czy "macie moje słowo". Ale nawet jakby obiecał... Pierwszy raz go widzieliśmy. Wielu jest takich, którzy obietnice traktują tylko jako nic nie znaczące słowa... Oj, ciężka to będzie sprawa, ale... cholera, wierzę mu. Choć wiele faktów temu zaprzecza wierzę mu całym sercem. Rzucił na mnie urok czy coś?
Dobrze więc udało nam się zdobyć te pierdoły potrzebne do rytuału czy jak się go tam uwalnia... Co wtedy? Jak powiem mu, że moim największym marzeniem jest kufel piwa to co? Zamacha rękoma i bach! piwo stoi na stole?"
- Gerhart złapał się za twarz - "Ten świat jest istnie na opak. O czymże ja mógłbym marzyć...? Wszystko mam. Pieniądze, dom, karierę, szacunek i wykształcenie. O żonie, dzieciach? O kochającej rodzinie? Może toby mnie ustatkowało do końca życia ale nie czuję tego. Nie potrzebuję bliskich mi osób. Może za dziesięć lat, kiedy to czym się zajmuje mnie znudzi, a osiadły tryb życia wygra z pracą i podróżami do pacjentów w różnych zakątkach Realis. Odnajdywanie ziół o najróżniejszych właściwościach, warzenie nowych mikstur i naparów pomagających na depresję, ból głowy i sraczkę. Eeech... uwielbiam to robić i jak na razie nic mnie nie zmusi do porzucenia dotychczasowego trybu życia..." - Uśmiechnął się do siebie - "No to więc jakie jest moje najskrytsze marzenie? No cóż... morze podczas tej podróży się dowiem..."
Gerharta tak pogrążyło rozmyślanie nad swoim losem, że zapomniał o dalszej drodze. Zerwał się na równe nogi pobiegł za swoimi towarzyszami...

Dotarli do muru z roślin. Kiedy Gerhart ujrzał całą scenę pierwsze co chciał zrobić to pobiec na ratunek Skrzatowi ale wtedy nadleciał ten dziwny ptak...
Pierwsze co mu przyszło do głowy to "grzyb".
"No grzyby są wielokolorowe" Prawdopodobnie chodzi także o to, że wyrastają jesienią... "Porządni mają problem, gdy to muszą zbierać" Hm... Chodzi o to, że na grzybobraniu można się pobrudzić błotem? - Mężczyzna zaśmiał się z cicha - "Poza tym grzyby nie są zbyt pożywne, jeśli tak na to spojrzeć. Ale jeśli spojrzeć z drugiej strony to grzyby rozkładają martwą materię. To dzięki nim na drogach nie walają się zdechłe zwierzęta..."
Jakieś propozycje? - Gerhart rzekł do swoich towarzyszy - Pierwsze co mi przyszło do głowy to "grzyb". - Powiedział zdejmując kapelusz i zaczynając skubać piórko na nim, a zauważywszy, że z owego piórka niewiele zostało, wyjął z jednej z bocznych kieszeni torby kolejne - identyczne i zatknął w kapeluszu. - No to co? Ktoś doszedł do jakiegoś wniosku?
"A może by tak łyknąć jakiś wspomagacz...? Wyciąg ze Skorszczypioru? Nieeeee.... To jeśli nam już kompletnie zbraknie pomysłów, ostatecznie. I tak za dużo już toksyn pływa w mojej krwi na tą chwilę... Hm... A może wykorzystamy stary i sprawdzony sposób na trzeźwe i logiczne myślenie...?" - Uśmiechnął się i wyjął z "magazynu" butelkę wódki. Pociągnął łyka, otrząsnął się i znów zaczął skubać piórko.
Ma ktoś ochotę? - wyciągnął rękę ku towarzyszom nie zwracając uwagi na dziecko. Całkowicie zapomniał o leżącym w krzakach skrzacie...
 
__________________
Przybyłem...
Zobaczyłem...
Napisałem...
brutus4711 jest offline