Scorpion dopadł do ciężarówki zaraz po "komandosie". Tamten wyciągał skrzynki z kabiny, a najemnik układał je na ziemię. Gdy wyciągnęli ile mogli ruszyli w drogę powrotną pamiętając, że ciężarówka w każdej chwili może wylecieć na orbitę lub jej okolice.
W chwili, gdy taka myśl chodziła mu po głowie, truck rzeczywiście wybrał się w podróż do innego świata. Niestety trójka "żołnierzy" nie zdążyła odbiec wystarczająco daleko i podmuch zmiótł ich, jak miotła kurz. Scorpion poczuł tylko jak jego stopy odrywają się od ziemi, a jego cielsko na niej ląduje. Puścił skrzynkę z bronią, którą niósł w prawej ręce, a ta mimo, że nie była lekka, poleciała kilka metrów do przodu. Nie puścił jednak, trzymanego w lewej ręce, wiernego towarzysza jego włóczęg i od dłuższego czasu jedynego przyjaciela, Garanda. Najemnik odruchowo spojrzał w stronę skrzynki. Ta przy upadku otworzyła się, a na ziemię wysypało się kilka spluw wraz z amunicją. Scorpionowi aż oczy się zaświeciły.
Niestety nie było mu pisane cieszyć się nowym nabytkiem w tej chwili. Usłyszał za sobą kilka kolejnych eksplozji, a przed sobą ujrzał trójkę regularnych żołnierzy. Nie pożyli oni zbyt długo, ale zginęli wystarczająco późno, by skierować uwagę mutasów na Scorpiona i jego towarzyszy. "Świetnie" pomyślał najemnik. "Po prostu cudownie"
Nie podnosząc się z ziemi, wycelował i oddał kilka strzałów z Garanda, chwilę po tym jak potworki zaczęły strzelać w jego stronę. |