Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Postapokalipsa > Archiwum sesji z działu Postapokalipsa
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Postapokalipsa Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Postapo (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 17-05-2009, 00:06   #11
 
merill's Avatar
 
Reputacja: 1 merill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputację
Ropa lała się z baku rozwalonego samochodu. Wrak ciężarówki zaczynał już powoli płonąć, a struga ognia dochodziła powoli do pełnego baku. Tuż obok resztek pojazdu w piachu leżały trzy drewniane skrzynie. "Widocznie wybuch wyrzucił je na zewnątrz. W środku jest nasza broń broń"- Tim przypomniał sobie, że kątem oka zauważył przed wyjazdem co ładowali do kabiny pojazdu.

Ogień był blisko... lada chwila to wszystko mogło wybuchnąc w cholerę.

- MJ, uciekaj, jak najdalej, ja spróbuję wrócić po skrzynki z bronią.

Miał nadzieję, że uparta laska z hegemonii posłucha go. Sam puścił sie biegiem w stronę pobojowiska. Zamierzał porwać dwie skrzynki, bo tyle zdoła unieść i spierprzać stamtąd jak najszybciej.
 
__________________
Czekamy ciebie, ty odwieczny wrogu, morderco krwawy tłumu naszych braci, Czekamy ciebie, nie żeby zapłacić, lecz chlebem witać na rodzinnym progu. Żebyś ty wiedział nienawistny zbawco, jakiej ci śmierci życzymy w podzięce i jak bezsilnie zaciskamy ręce pomocy prosząc, podstępny oprawco. GG:11844451
merill jest offline  
Stary 17-05-2009, 08:29   #12
Kapitan Sci-Fi
 
Col Frost's Avatar
 
Reputacja: 1 Col Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputację
Ciężarówka lada chwila miała wybuchnąć. Płomienie powoli się do niej zbliżały, tak jak drapieżnik zbliża się do ofiary. Jeszcze chwila, a drapieżnik wykona swój skok i zatopi kły w krtani bezbronnego stworzenia. Wyglądałoby na to, że nic się nie da zrobić. Jednak ktoś chce spróbować.

- MJ, uciekaj, jak najdalej, ja spróbuję wrócić po skrzynki z bronią - powiedział ten żołnierzyk i puścił się biegiem w stronę pojazdu.

"No tak, przecież w kabinie jest broń" przypomniał sobie najemnik. To, że facet chce popełnić samobójstwo zupełnie mu nie przeszkadzało. Ale to, że tamten rusza by zmierzyć się ze śmiercią twarzą w twarz, podczas, gdy Scorpion stoi bezpiecznie z tyłu, zwyczajnie go wkurzało.

- Ej! A ty gnojku za kogo się uważasz?! - krzyknął za nim. - Za jakiegoś pieprzonego bohatera?! Idę z tobą!

Nie za bardzo podobało mu się, że może zostać zabity przez eksplodującą ciężarówkę, ale nie zamierzał stać w takiej chwili z boku. Ten "komandos" na pewno nie będzie od niego lepszy. Co to, to nie. Puścił się za nim biegiem.
 
Col Frost jest offline  
Stary 17-05-2009, 19:42   #13
 
Ribesium's Avatar
 
Reputacja: 1 Ribesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znany
MJ czujnie obserwowała rozwój wydarzeń. Ogarniając wzrokiem pobojowisko zaczęła obmyślać alternatywne plany działania. Na szczęście zza murku nadeszła nieoczekiwana pomoc. Mutanty zaprzestały na chwilę swojej rozrywki co dawało szansę na ujście z imprezy bez większego szwanku. Z podziurawionego jak szwajcarski ser pojazdu powoli zaczęło wyciekać czarne złoto. Przydałby się jakiś bak albo większa butelka. Szkoda substancji, darmowe paliwo nie chodzi piechotą...

Zamyślona dziewczyna usłyszała nagle słowa skierowane do niej:

- MJ, uciekaj, jak najdalej, ja spróbuję wrócić po skrzynki z bronią

Co?! Jakie skrzynki z bronią?! MJ spojrzała w kierunku auta do którego rzucił się Tim. Faktycznie, jak mogła idiotka to przeoczyć. W skrzynkach był ich ratunek, ich zaopatrzenie mogące rozstrzygnąć dalsze losy i rozwój sytuacji. W tej chwili jednak bardziej zła była na Tima i na to co powiedział, niż na swój brak koncentracji i nieuwagę.

- No chyba Cię pojebało! - krzyknęła za chłopakiem - Nie będę tu stać i czekać aż odwalisz męską robotę! - kobieta nie chciała się przyznać, że gdzieś w zakamarkach świadomości odczuwała strach, iż może stracić osobę, do której zdążyła się przywiązać i która... - Nie mam zamiaru znowu składać Cię do kupy! - dokończyła powstrzymując natłok myśli.

Na szczęście "ten drugi" był tego samego zdania co ona.

- Ej! A ty gnojku za kogo się uważasz?! Za jakiegoś pieprzonego bohatera?! Idę z tobą!

MJ wyszczerzyła zęby w uśmiechu. Myślała na początku, że koleś jest mięczakiem, ukrywającym się pod ciężarówką i trzęsącym portkami ze strachu. Najwidoczniej jednak miał jaja. Albo też raczej jego ego zaczęło się ujawniać.

- Idziemy! - krzyknęła do "drugiego" MJ i pobiegła w ślad za Timem i za nim.
 

Ostatnio edytowane przez Ribesium : 17-05-2009 o 19:46.
Ribesium jest offline  
Stary 18-05-2009, 18:04   #14
 
Micas's Avatar
 
Reputacja: 1 Micas ma wyłączoną reputację
MJ/Tim/Scorpion

Wspólnie dopadliście do trzech metalowych skrzynek, które podobno wypełnione są bronią. Porwaliście za uchwyty i zaczęliście szybko odchodzić, przytłoczeni ciężarami.

Ledwo dopadliście do pierwszych pustynnych skał, gdy usłyszeliście za sobą okrzyki mutantów. Jak się okazało, biegli za wami dwaj odmieńcy z miotaczami ognia, wściekle plując smugami płomieni dookoła.

Debile podpalili pozostałe wycieki paliwa szybciej niż przewiduje ustawa.

Eksplozja baku, silnika i dwóch zbiorników z paliwem do miotaczy w reakcji łańcuchowej spopieliła wrak, mutantów i wszystkie zwłoki wokół. Żar był tak gorący, że stopił nawet metal i zdetonował amunicję.

Upadliście w piach, a skrzynie nieco dalej od was, otwierając się. W środku są różnego rodzaju granaty ręczne, pistolety półautomatyczne i rewolwery. Trochę amunicji do każdego z nich, czasem jakieś dodatki zamontowane na broni. Dominują Desert Eagle, rewolwery Magnum, Colty M1911A1 i Beretty, aczkolwiek widać także nieco SIG Sauer'ów, Browning'ów HP oraz rewolwerów S&W 38. Po dokładniejszym przyjrzeniu się, zauważacie także jakieś mniej znane rewolwery, sztuk trzy. Sporo - wystarczałoby nawet na dwa oddziały jako broń podręczna.

Na autostradzie rozbłysły kolejne eksplozje rakietowe. Kilka z tych śmiercionośnych pocisków uderzyło w ognisko które rozpalili dwaj mutanci-kretyni. Te rakiety muszą być naprowadzane na ciepło...

Przez murek przeskoczyły trzy sylwetki. To ci żołnierze z kałachami, którzy wam pomogli. Jeden nie żyje - leci tylko od pasa w górę. Drugi płonie i stara się ugasić w piachu. Trzeci spieprza w waszą stronę, w stronę skał.

Zza murku wychylają się kolejni dwaj mutanci, uzbrojeni w coś lepszego - pistolety maszynowe przypominające UZI. Spruli dudniącymi seriami płonącego i uciekającego. Dostrzegli was i ładują ile fabryka dała. Na razie niecelnie, ale musicie coś zrobić - skryć się, uciec, odpowiedzieć ogniem...

James

Doszedłeś już całkiem blisko autostrady. Trzy czwarte odległości już za tobą. Przykucnąłeś przy jakimś głazie, by obejrzeć sytuację.

Trójka ludzi ucieka z jakimiś metalowymi skrzyniami z pobojowiska na zboczu autostrady położonej na nasypie ziemnym. Zostawiają za sobą wrak ciężarówki i wiele ciał - ludzi i mutantów.

Dwójka odmieńców próbuje dosięgnąć ich smugami z miotaczy płomieni, jednakże nieuważnie podpalają rozlane paliwo i powodują reakcję łańcuchową która omiata całe zbocze ogniem i śmiercią.

Uciekinierzy upadli od podmuchu, ale żyją. Inni ludzie próbują uciekać z autostrady przed mutantami i ostrzałem rakietowym. Nadaremnie, gdyż dwóch kolejnych mutków zastrzeliło ich seriami z peemów.

Masz praktycznie czysty strzał w stronę tych dwóch fagasów, którzy właśnie uwzięli się na uciekinierów ze skrzyniami...
 
__________________
Dorosłość to ściema dla dzieci.
Micas jest offline  
Stary 18-05-2009, 19:06   #15
Kapitan Sci-Fi
 
Col Frost's Avatar
 
Reputacja: 1 Col Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputację
Scorpion dopadł do ciężarówki zaraz po "komandosie". Tamten wyciągał skrzynki z kabiny, a najemnik układał je na ziemię. Gdy wyciągnęli ile mogli ruszyli w drogę powrotną pamiętając, że ciężarówka w każdej chwili może wylecieć na orbitę lub jej okolice.

W chwili, gdy taka myśl chodziła mu po głowie, truck rzeczywiście wybrał się w podróż do innego świata. Niestety trójka "żołnierzy" nie zdążyła odbiec wystarczająco daleko i podmuch zmiótł ich, jak miotła kurz. Scorpion poczuł tylko jak jego stopy odrywają się od ziemi, a jego cielsko na niej ląduje. Puścił skrzynkę z bronią, którą niósł w prawej ręce, a ta mimo, że nie była lekka, poleciała kilka metrów do przodu. Nie puścił jednak, trzymanego w lewej ręce, wiernego towarzysza jego włóczęg i od dłuższego czasu jedynego przyjaciela, Garanda.

Najemnik odruchowo spojrzał w stronę skrzynki. Ta przy upadku otworzyła się, a na ziemię wysypało się kilka spluw wraz z amunicją. Scorpionowi aż oczy się zaświeciły.

Niestety nie było mu pisane cieszyć się nowym nabytkiem w tej chwili. Usłyszał za sobą kilka kolejnych eksplozji, a przed sobą ujrzał trójkę regularnych żołnierzy. Nie pożyli oni zbyt długo, ale zginęli wystarczająco późno, by skierować uwagę mutasów na Scorpiona i jego towarzyszy. "Świetnie" pomyślał najemnik. "Po prostu cudownie"

Nie podnosząc się z ziemi, wycelował i oddał kilka strzałów z Garanda, chwilę po tym jak potworki zaczęły strzelać w jego stronę.
 
Col Frost jest offline  
Stary 18-05-2009, 20:10   #16
 
Tadeus's Avatar
 
Reputacja: 1 Tadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputację
"No proszę" - uśmiechnął się szeroko, widząc wystawionych na ostrzał popaprańców. Po chwili, jego wzrok przeniósł się też na powalonych wybuchem uciekinierów. "Żołnierze czy szabrownicy?". Mundury świadczyły raczej o żołnierzach... W sumie, nie spodziewał się, że dane mu będzie tak szybko się tu przydać - Najwyraźniej Bóg mu dzisiaj sprzyjał. Poprawił kołnierz, odsłaniając lekko zapyloną koloratkę. Następnie sięgnął do pasa z bronią i odpiął kaburę, chwytając rewolwer. Broń zabłysła wdzięcznie w krwawym świetle płonących wraków.


Wychylił się lekko zza skały i wziął na muszkę głowę potężniejszego świra, który kontynuował marsz, prując właśnie do uciekinierów seriami. Olbrzym wrzeszczał przy tym jak opętaniec i szczerzył zęby w furii, zasypując pole bitwy gradem pocisków. "Stracona dusza" - wyszeptał pastor, naciskając z namaszczeniem spust. Złocisty pocisk przeciął powietrze z hukiem i pognał w stronę rozgrzeszonego już mutanta.

Miał zamiar kontynuować ostrzał, aż i drugi ze splugawionych świrów nie padnie bez życia w pył. Liczył na to, że pomoże mu w tym trójka żołnierzy, którzy, sądząc po wystrzałach, pozbierali się i odpowiadali już ogniem.
 

Ostatnio edytowane przez Tadeus : 21-05-2009 o 15:47.
Tadeus jest offline  
Stary 21-05-2009, 22:17   #17
 
merill's Avatar
 
Reputacja: 1 merill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputację
Tim szybko wygrzebywał skrzynki spod piachu i resztek maszyny. Nie zareagował nawet na niesubordynację MJ, a to z prostego powodu - i tak wiedział, że go nie posłucha.

Ze skrzynkami udało się im w ostatniej chwili. Po kilku sekundach okolicę znów spowił dym wybuchów rakiet i ostrzału. Schowani za prowizoryczną osłoną rozbebeszali zdobyte pojemniki. Ilość amunicji i broni ich zaskoczyła... był też minus, w środku była tylko broń krótka. Tim szybko wybrał dla siebie dodatkowe cztery załadowane izraelskie "Pustynne Orły". Wrzucił dwa do plecaka, a dwa wepchnął za pasek. Swoją własną broń cały czas miał w pogotowiu.

- Musimy ich odeprzeć by od nich odskoczyć, inaczej wystrzelają nas jak kaczki
- krzyczał do pozostałych przez zgiełk kanonady pocisków.
 
__________________
Czekamy ciebie, ty odwieczny wrogu, morderco krwawy tłumu naszych braci, Czekamy ciebie, nie żeby zapłacić, lecz chlebem witać na rodzinnym progu. Żebyś ty wiedział nienawistny zbawco, jakiej ci śmierci życzymy w podzięce i jak bezsilnie zaciskamy ręce pomocy prosząc, podstępny oprawco. GG:11844451
merill jest offline  
Stary 22-05-2009, 14:19   #18
 
Ribesium's Avatar
 
Reputacja: 1 Ribesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znany
MJ czuła przypływ adrenaliny przy każdym wykonywanym ruchu. Ciężka skrzynia, wypełniona po brzegu dobrej jakości sprzętem zdawała się być lekka niczym piórko. A może to współudział dwóch panów, trzymających kontener z obu stron, odejmował jej kilogramów. Dziewczyna, starając się oddychać równo i uspokoić rozkołatane serce, lustrowała czujnie okolicę. Droga nie była daleka, ale pośród zgliszczy, mimo wszechobecnego dymu i ognia zasłaniającego nieco widoczność, byli łatwym celem.

Gdy już zdawało jej się, że dopadną skał i zdołają się ukryć, dwie zmutowane istoty, najwyraźniej mające rozum wielkości ziarenka pustynnego piasku, wysadziły się w powietrze jednocześnie spopielając wszystko w odległości kilkudziesięciu metrów.

MJ poczuła jak leci w powietrzu, niczym zawieszony w przestrzeni kosmicznej astronauta. Z tym, że lot był krótszy i dużo bardziej bolesny. Nim upadła starała się zamortyzować siłę wyrzutu i osłoniła przedramionami głowę i górną część ciała. Gdy udało jej się podnieść głowę, zachłystując się powietrzem i kaszląc przez kłęby dymu, ujrzała Tima, jak zawsze gotowego do akcji i profesjonalnego pod każdym względem. Chłopak bez zbędnych ceremonii przywłaszczył sobie znalezione w otworzonej przez wybuch skrzyni Desert Eagle. MJ starała się uśmiechnąć, ale chwilowo na wykrzywionej przez ból twarzy wypadło to mało przekonująco.

Pomału podniosła się na czworaka i wyciągnęła ze skrzyni lżejszego rodzaju broń - Berettę i Colta - oraz amunicję do przeładunku. W obecnym stanie nie zdoła utrzymać ciężkiego "Orła".

- Rozwalmy to dziadostwo! - krzyknęła do Tima i "drugiego" po czym dzierżąc Colta w jednej ręce a Berettę w drugiej wystrzeliła pociski w stronę dwóch mutantów, starając się osłonić kolesia z kałasznikowem biegnącego im z pomocą. Miała nadzieję, że w miarę celny strzał spowolni nieco przeciwników i w razie czego nie miała wątpliwości, że Tim dokończy dzieła faszerując mutanty jak indyki na Dzień Dziękczynienia.
 

Ostatnio edytowane przez Ribesium : 22-05-2009 o 14:22.
Ribesium jest offline  
Stary 24-05-2009, 14:30   #19
 
Micas's Avatar
 
Reputacja: 1 Micas ma wyłączoną reputację
Wszyscy

Kto mógł, skrył się za głazami. Kto mógł, uzbroił się w dodatkowe pistolety i amunicję. Kto mógł, odpowiedział ogniem na działania mutantów.

MJ niespecjalnie dobrze radziła sobie z dwoma pistoletami. Ciężar, odrzut i niesprzyjające warunki sprawiły, iż sześć kul które wystrzeliła z Colta i Beretty - po trzy na każdy pistolet - chybiły.

Jeden z mutantów, dzierżący starszy i gorszy peem nie był lepszym strzelcem. Kule z ciągłego ognia poleciały gdzieś Panu Bogu w okno...

Drugi mutant, posługujący się nowszą wersją pistoletu maszynowego podobnego do Uzi miał więcej szczęścia. Wypuścił trzy krótkie serie. Jedna uderzyła w jakieś skały, jednakże pozostałe znalazły cel. Druga seria trafiła w lewy bok Skorpiona. Dwie kule utknęły w ciele, trzecia chybiła. Trzecia seria trafiła MJ. Dwie kule chybiły, trzecia przeszła na wylot przez prawą rękę, powyżej łokcia.

Tim postanowił nie wychylać się. Swój czas przeznaczył na zaszycie się za osłoną i puszczenie kilku słów.

Skorpionowi poszło lepiej w celowaniu. Ułamek sekundy przed tym jak kule wbiły się w jego ciało, posłał trzy pociski w stronę swojego oprawcy. Jedna kula chybiła i poleciała w niebo, druga wbiła się w murek wzbijając odpryski z cegieł. Trzecia trafiła idealnie, wręcz krytycznie w lewe oko bestii. Przeszła na wylot. Mutant znikł za murkiem, siepiąc serią w niebo w śmiertelnym skurczu.

Tutaj przyszła kawaleria z pomocą. Z tyłu, zza skał, słychać było trzy głośne dudnienia z Magnuma. Z takiej odległości pastor James miał problemy z trafieniem, jednakże tylko jedna kula uderzyła w mur (notabene, odłupując kawał cegły), a dwie trafiły w cielsko mutasa z gorszym peemem. Jedna trafiła w splot słoneczny. Aż tutaj słychać trzask pękających kości i wrzask bestii. Wypuściła swoją broń i poleciała do tyłu z rękoma rozłożonymi jak do krzyża. I wtedy trzecia kula .44 grzmotnęła go prosto w podbródek. Łeb pękł jak zgniły arbuz na tajlandzkim markecie.

Nie mieliście czasu na świętowanie, ani nawet na przeładowanie czy opatrywanie ran. Sekundy po tym jak walki ucichły, na horyzoncie widać było rozbłyski. Potem nadeszły huki. Na koniec spadły pociski artyleryjskie i nie-kierowane rakiety. Całe chmury narzędzi śmierci zrównały z ziemią ten odcinek autostrady i wszystko co na nim było. Nikt już tędy nie przejedzie, nawet jak płomienie wygasną...

Wy jednak byliście już dość daleko, skryci za skałami. Dysząc, uzupełniliście magazynki w swej broni i oglądacie te kilka skrzynek które uratowaliście z pogromu. Macie teraz czas na opatrunki, plany i rozmowy.
 
__________________
Dorosłość to ściema dla dzieci.
Micas jest offline  
Stary 24-05-2009, 18:26   #20
Kapitan Sci-Fi
 
Col Frost's Avatar
 
Reputacja: 1 Col Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputację
Mutas z UZI w ręku puścił serię po ziemi nie trafiając nikogo. Skorpion szybko zareagował przykładając Garanda do twarzy i celując, wciąż nie podnosząc się z ziemi. W tym czasie żołnierzyk rzucił się do jednej ze skrzynek z bronią, a dziewczynka, która już zdążyła się zaopatrzyć zaczęła strzelać. "Trzeba przyznać, że szybka jest".

Najemnik nie chciał być gorszy, więc nacisnął spust. Niestety trochę za szybko i pierwszy pocisk odleciał gdzieś w nieznane przestrzenie. Plugawy stworek musiał się chyba zorientować, że ktoś w niego strzelał bo obrócił się w stronę leżącego Scorpiona. Jednak zanim zdążył strzelić, najemnik wystrzelił po raz drugi i... ponownie chybił. Tym razem kula utknęła w murku. "Szlag by to" wściekał się na samego siebie.

Przez te kilka chwil czas wydawał się niesamowicie dłużyć, ale teraz chyba zwolnił już maksymalnie. Scorpion widział jak mutant powoli obraca lufę UZI w jego stronę, a sam starał się jak najszybciej wycelować w głowę przeciwnika. Sekundy wydawały się minutami, ale w końcu na tle celownika pojawiła sie ohydna twarz. Niestety mutant był szybszy i po chwili najemnik poczuł okropne kłucie w boku.

- Kurwaaa! - wykrzyknął.

Jednak z jakiegoś powodu mutas przestał się nim interesować i wycelował teraz w laskę, która szalała na polu bitwy strzelając we wszystko, tylko nie w przeciwników. Stało się to czego Scorpion nienawidził najbardziej. "Ty tchórzliwa, zgniła i śmierdząca kupo łajna" pomyślał.

Pod wpływem gniewu zapomniał nawet o bólu. Wycelował znowu i tym razem był pewien, że trafi. Pociągnął za spust mniej więcej w tym samym czasie co mutant. Z głowy mutanta trysnęła krew, a on sam powoli zniknął za murkiem.

Jak to w takich chwilach bywa, ból dał znać o sobie i najemnik chwycił się mimowolnie za bok. Gdyby nie to zauważyłby, że spóźnił się o ułamki sekundy, gdyż dziewczyna również oberwała. W tej chwili jednak był pewien, że uratował jej zgrabny tyłek.

Po chwili usłyszał strzały, gdzieś z daleka. "To nie może być ani żołnierzyk, ani laska". Obrócił wzrok w tamtą stronę akurat by zobaczyć jak drugi mutant pada. Niemal w tej samej chwili zaczęły się eksplozje, jakby ten worek mięcha upadł wprost na czerwony przycisk z napisem "Ognia". "Jakiś ostrzał artyleryjski czy co?".

Nie myślał jednak o tym. Wiedział, że cokolwiek to jest najlepiej, żeby on sam nie znalazł się w zasięgu. Na szczęście wyglądało na to, że Moloch wali w autostradę. Scorpion obrócił się na plecy i spojrzał na swój bok. Koszula była w tamtym miejscu przesiąknięta krwią, a na jego ukochanym płaszczu tez pojawiła się czerwona plama (kolejna zresztą).

- Kurwa - powiedział do siebie, a po chwili krzyknął do innych wciąż nie zauważając, że dziewczynka jest ranna. - Czy jest z nami lekarz?!
 
Col Frost jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 14:17.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172