Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-05-2009, 19:51   #23
Cosm0
 
Cosm0's Avatar
 
Reputacja: 1 Cosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputację
Walka trwała. Mimo, że jeden z bandytów już nie żył, a drugi zwiewał ile tylko sił miał w nogach, pozostała dwójka zachęcona pojawieniem się pierwszej krwi na ciele krasnoluda - nie miała zamiaru przegapić potyczki.

Caraewn, kiedy już zadbał o własny tyłek, mógł włączyć się do walki i nie planował pozbawić pozostałych w boju bandziorów nieświadomych jego zdolności. Ustawił się na dogodniejszej pozycji i zaczął pospiesznie grzebać w woreczku z komponentami wyciągając z niego sproszkowany liść rabarbaru ukryty w niewielkiej fiolce i jakiś mały kawałek mięsa, a drugą ręką wygrzebując z kieszeni miniaturkę rzutki do gry w darta. Zmieszał pospiesznie w dłoni proszek z fiolki z owym suszonym kawałkiem 'czegoś' wypowiadając słowa, w wyniku których komponenty uległy efektownemu zwęgleniu, a na ich miejscu w dłoni czarodzieja pojawiła się kopia trzymanej w drugiej ręce rzutki. Carewn zamachnął się w stronę jednego ze zbirów, z którym walczył Gusin i celując niepewnie, nie wiedząc dokładnie jak rzucić, żeby nie trafić krasnoluda, wykonał lekki zamach i posłał ociekającą zieloną cieczą strzałkę wprost w walczących. Niestety, może jego zdolności magiczne prezentowały się całkiem nieźle, jednak umiejętność rzucania do celu - raczej miernie - lotka przeleciała obok Gusina, a łotr korzystając z ukrycia jakie dawało mu przysadziste ciało krasnala wywijającego toporem zdołał uchylić się przed pociskiem. Szczęściem w nieszczęściu nie trafił swojego...

Gordron nie dbając o rozwój potyczki za nim rzucił się ślepo w pościg za zbiegłym przeciwnikiem, lecz niestety dobiegając do narożnika budynku, za którym zniknął łotr, ze zdziwieniem stwierdził, iż najwyraźniej tym razem pozostawią po sobie świadków. Ulica była kompletnie pusta i jedynie wisząca nisko zaraz za rogiem latarnia kołysała się, zostawszy najpewniej potrącona przez uciekającego osiłka, który musiał grzmotnąć się w nią głową.

Mesto widząc kiepski raczej rezultat ostatniego zaklęcia, postanowił sięgnąć tym razem po odrobinę większy kaliber. Wskazał palcem na bandziora, z którym walczył Gusin i wypowiedział kilka sylab w języku, w którym zapisywane są zwoje z zaklęciami, a które w wolnym tłumaczeniu można tłumaczyć jako 'spal się na popiół'. Z dwóch palców czarodzieja, które a moment rozpaliły się do czerwoności wystrzeliły dwa trzaskające ogniem promienie. Niestety wyglądało na to, że albo drużynowi magowie mają problemy z myśleniem, albo po prostu przeceniają swoje bojowe zdolności. Na drodze promieni stał zarówno Caraewn, jak i Gusin to też udane trafienie w cel nie należało do najprostszych i również tym razem spełzło na niczym, przynajmniej w przypadku jednego z promieni, który osmalając odrobinę włosy i brodę Gusina pomknął w mur. Na szczęście jeden z promieni bezbłędnie, z trudem naprowadzony, trafił bezbłędnie w twarz zbira stapiając mu nos i oczy z resztą twarzy i zagotowując mózg - zbój sztywny i dymiący padł na glebę i nie miał się już podnieść - nim upadł był martwy.

Gusin widząc, że jego kompani najwyraźniej postanowili uczynić sobie z niego tarczę celniczą, bądź przynajmniej potrenować jego kosztem własną celność - zszedł im z drogi, tak na wszelki wypadek, gdyby mieli zamiar próbować jeszcze raz. Na końcu wziął wymach od dołu mając w zamiarze uczynić z pozostałego Ognistego Noża eunucha. Biorąc pod uwagę fakt, że Gusin bądź nie bądź był w miarę wyszkolonym wojownikiem i poszukiwaczem przygód o niezłym dorobku, a jego przeciwnik zaledwie jakimś byle nożownikiem żerującym zazwyczaj na ofiarach, którym nawet do głowy nie przyszłoby się bronić, efekt był z góry do przewidzenia. Gdyby Gusin ciął dokładniej, ptaszek zbója pofrunąłby ku niebiosom, jednak krasnolud nie miał na celu ciąć z chirurgiczną precyzją - rąbał na odlew byleby ze skutkiem. W efekcie zbir zawył z bólu witając w ten sposób nowy etap w swoim życiu, które w kontekście stojącego przed nim wściekłego Gusina, mogło okazać się krótkie. Następny cios nadszedł z góry... było po walce, a kompania była na najlepszej drodze do zyskania sobie miana rzeźników nie różniących się wiele od Ognistych Noży...

Usłyszeliście ciężkie kroki, w dużej ilości i chwilę potem zza domu przy, którym trzęsły się jeszcze trupy dwóch zbirów wybiegło pięciu Purpurowych Smoków mających pełne determinacji, surowe twarze mówiące same za siebie 'stójcie, albo wam zrobimy z dupy bagno'. Odziani w ciężkie kolczugi z nałożonymi na nie kamizelkami z godłem Cormyru. Troje z nich trzymało w rękach pokaźne miecze, które jakością wykonania z pewnością nie ustępowały ostrzu dzierżonemu przez Gusina, pozostałą dwójka trzymała wycelowane w Caraewna i Mesto ciężkie kusze, gotowi wystrzelić w każdej chwili.

- Na kolana z twarzą pochyloną do ziemi! - wrzasnął jeden z nich, pełniący najwyraźniej funkcję dowódcy patrolu. Był to wysoki i rosły chłop o ciemnych brwiach i groźnym spojrzeniu, który od wielu miesięcy zmagał się zapewne z Ognistymi Nożami, chcąc utrzymać w mieście porządek i prawo.
- Coś mi się zdaje, że będzie was czekać stryczek! - wydarł się ponownie mężczyzna podchodząc bliżej wraz z resztą straży - Na kolana powiedziałem!

 
__________________
Wisdom of all measure is the men's greatest treasure.

Ostatnio edytowane przez Cosm0 : 18-05-2009 o 20:06.
Cosm0 jest offline