Wątek: Bad Company!
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-05-2009, 21:00   #42
Lost
 
Lost's Avatar
 
Reputacja: 1 Lost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwu
Niektóre rzeczy po prostu nie powinny się wydarzyć.
Niektórzy ludzie nie powinni się urodzić.
Niektórzy nie powinni dłużej żyć.
Niektórzy nie powinni się wykrwawiać na środku ulicy, gdzieś w dupie świata.

- Sanitariusz! Ciało wchodzi na wyższe obroty. Wiem, że któryś z tych głupich sukinsynów mnie potrzebuje i zdaje sobie sprawę, że nawet nie jest ważne, który. Równie dobrze wskoczyłbym w ogień za Białego jak i za Papieża. I nawet nie wiem, dlaczego, dlaczego jestem w stanie poświęcić życie, za tą bandę idiotów.
Bo chyba nie chodzi o złoto. Dla złota można żyć i zabijać, ale nie umierać. Trup może być nawet pochowany w złotej trumnie, a nic mu z tego nie przyjdzie. Dalej będzie pieprzonym, zimnym trupem.

- Sanitariusz, do kurwy nędzy! Szybciej! Przerażony głos Goldsteina. Więc nie on dostał. Skurczybyk nie mógłby się wtedy drzeć tak głośno.
Olivier zerwał się z ziemi i wybiegł przez dziurę w ścianie wprost w na zniszczoną ulicę. Wszystko dookoła wyglądało, jak z „relacji na żywo z pola walki”, w które kiedyś wgapiał się w więziennej stołówce w Barlen. Wszędzie leżały rozrzucone w karykaturalnych pozach trupy. Na uboczu leżał przewrócony GAZ, kilka metrów przed nim stał płonący BMP. Kłęby czarnego dymu zasłaniały piękny horyzont ukraińskich stepów.
Wojna.
- Disparu, tutaj! Papież dostał! Nogi ugięły się pod Aebly.
Każdy. Rumun, Pieprzony brak finezji, Biały, Jack. Każdy. Tylko nie Papież.
Szybki sprint w stronę klęczącego nad zwijającym się żołnierzem Legionistą. W biegu otworzył torbę.
- Odsuń się, do kurwy nędzy! Olivier odepchnął Ray’a. Na ziemi w powiększającej się kałuży krwi leżał Tyskie. Z trzech dziur w mundurze dosłownie bulgotała krew. Ale żyje.
- Tyskie, słyszysz mnie? Tyskie, jak się nazywasz? Seria durnych pytań, które nic nie znaczą, ale odciągają jego uwagę, od krwawej masy na dole.
Rozszerzone z przerażenia źrenice Papieża, wodzące po twarzy Oliviera. Nie jest dobrze.
- Adam… Adam Kurlenko… Nie jest tak źle.
Przybornik medyczny.
Spirytus. Szybka dezynfekcja rąk.
- Zalej mu też rany… Wystraszony głos Białego.
- Zamknij, kurwa ryj! Idź po noszę! Debil mógł ze szkolenia wynieść, chociaż to, że brzucha nie polewa się środkami dezynfekującymi.
Gumowe rękawiczki. Kolejna dezynfekcja.
- Noszę?
- Tak, kurwa noszę! Przynieś jebane drzwi! Cokolwiek! Olivier spojrzał wzrokiem mordercy na skina. Ten wyglądał, jakby śmierć otarła kosą o jego hełm. Kilka ruskich kul i wymięka.
Szybkim ruchem odpiął kamizelkę taktyczną Tyskie. Szkoda by jej było ciąć.
Skalpel. Jedno podłużne cięcie przez całą szerokość munduru. 3 krwawe jamy ziejące z brzucha.
- Billy, chodź tu. Weź go za rękę i mów do niego. Cały czas.
- Jakie on ma szanse?
- Zamknij się kurwa! I mów do niego, do cholery!
Olivier złapał Papieża za biodro i ramię i lekko podniósł. Ranny krzyknął. Kuźwa.
Dwie rany wylotowe. Źle. Jedna kula wciąż w nim tkwi.
Znów ułożył go na ziemi.
Proszek hemostatyczny. Szybkim ruchem zasypał każdą z ran. Żółty kolor natychmiast złapał czerwień.
- O żesz kurw… Głos Rumuna.
- Wypierdalaj!
Tampony medyczne. Delikatnie włożył je do kanałów wlotowych kul. Po kilku sekundach napuchły od ilości krwi.
Folia. Sanitariusz, szybko zakleił na dziury, z których wystawały czerwone już tampony.
- Pomóżcie mi go odwrócić na plecy. Tyskie znów zaczął krzyczeć. Kuźwa.
Morfina. Mocne uderzenie w ramię Papieża. C17h19NO3 już wędruje wraz z hemoglobiną. Pacjent powoli odlatywał.
- Dobra, odwracamy go znów na brzuch.
Ranny leżał na brzuchu. Rany wylotowe wyglądały gorzej, niż wlotowe. Więcej porozrywanego mięsa, gorszy krwotok.
Olivier znów posypał je hemostatykami. Walczył o każdą sekundę dla Papieża, każde tchnienie.
- Spojnie, Kurlenko. Spokojnie, będzie dobrze… Głos Billa.
- Zamknij się już, do cholery! On odleciał! Dezynfekuj łapy! Pomożesz mi!
Legionista usłusznie wykonywał jego polecenia. Mądry wybór. Nie potrzebowali teraz kłótni.
Jałowa gaza. Dużo. Tyle ile krwi. Dużo.
- Muszę zaszyć wylotówki, bo się nam wykrwawi. Jedną gazę trzymaj cały czas na tej ranie, której nie szyje. Mocno, by tamować krwawienie. Jak przesiąknie, to dajesz następną. Jak ci powiem to szybko zmieniasz. Drugim kawałkiem wycierasz delikatnie to miejsce, które szyje, tak bym coś widział. Ostrzegasz mnie przed wycieraniem i czekasz na moje pozwolenie. Rozumiesz?
Skinienie głowy Legionisty.
Igła w kształcie płetwy rekina. Nić medyczna.
Kilka nerwowych minut na zszycie postrzępionych kawałów skóry. Papież cały czas oddycha. Jest szansa.
Bandaż. Kilka metrów bandaża.
- Rumun, kurwa chodź tu, z tymi brudnymi łapami! Zmienisz Raya. Trzymaj tą gazę, tutaj na szwie, ja będę obwiązywał bandażem.
Kilkanaście sekund później cały brzuch Tyskiego był biały, poprzetykany szkarłatnymi plamami.
- Gdzie jest kurwa ten pieprzony skin?! Pierdoleńcu, kurwa!
Zza rogu wynurzył się Biały, niosąc na plecach obdrapane z farby drzwi. Ostatecznie, nie jest taki zły.
- Dawaj je tu szybciej, do cholery!
Drewno z trzaskiem wylądowało, obok jęczącego Papieża. Subtelność godna Białego.
- Billy, na trzy-czte-ry przenosimy go na drzwi. Tylko delikatnie. Złap go za barki. Rumun, podtrzymuj mu dupę. Ja wezmę nogi. Trzy-czte-ry!
Ciało rannego, powoli osunęło się na prowizoryczne nosze.
- Dobra. Odleciał po morfinie. To, co zrobiłem to prowizorka. W tym stanie daje mu jeszcze kilka do kilkunastu godzin życia… Tutaj wiele dla niego nie zrobię. Prawda, jest taka, że potrzebujemy szpitala. Prawdziwego szpitala. Albo, chociaż sterylnego miejsca i trochę więcej narzędzi, niż to, co mam w torbie. Muszę mu zrobić transfuzje. Muszę wyciągnąć kulę. I poskładać mu bebechy. Musimy znaleźć szpital, chłopaki…
Olivier przetarł ręką spoconą twarz, zostawiając na niej bordową smugę. Spojrzał na swoje dłonie. Całe we krwi.

Niektóre rzeczy po prostu nie powinny się wydarzyć.
 
__________________
Spacer Polami Nienawiści Drogą ku nadziei.

Ostatnio edytowane przez Lost : 10-06-2009 o 23:01.
Lost jest offline