Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-05-2009, 19:17   #2
brody
Konto usunięte
 
Reputacja: 1 brody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputację
Zamkowe korytarze aż huczały tej nocy od plotek. Od wywtornego magnata po zwykłą służkę przekazywano szeptem tylko jedną wiadomość "Książe zniknął" Nieobecność następcy tronu nie była niczym dziwnym dla mieszkańców królewskiego dworu. Znikał on nie raz bawiąc się nocami w różnych karczmach i tawernach. Kristobal dobrze o tym wiedział, gdyż młody panicz nie raz bywał w zamtuzie, który generał utrzymywał głównie na użytek własny i swoich żołnierzy. Dzisiejsze zniknięcie było jednak inne. W pokątnych rozmowach szeptano o porwaniu lub nawet zabójstwie. Generał krążył po swojej komnacie niczym lew w klatce. Rozmyślał i czekał na jak przypuszczał rychłe wezwanie od króla.
- Połóż się już kochanie - rzekła Julia, żona Kristobala - i odpocznij.
- Nie mogę, nie rozumiesz tego. Ten szczeniak zniknął i czuję, że wróży to poważne kłopoty.
- To nie pierwszy raz, jak Edgar nie wraca na noc. Nie ma chyba w tym nic dziwnego, prawda?
- Dobrze wiem, że to nie pierwszy raz. Dzisiaj jednak zdażyło się coś poważnego. Igor doniósł mi, że w okolicy wieży znaleziono dwoje martwych, uzbrojonych napastników, a na szczycie wieży ślady krwi i porzucony habit. To był podobno miejsce, gdzie go ostatnio widziano.
- A co on tam robił?
- Niewiem i to mnie martwi najbardziej.
Pukanie do drzwi przerwało rozmowę kochanków.
- Wejść - krzyknął Kristobal.
- Dobrywieczór panie. Przepraszam, że przeszkadzam o tak późnej porze, ale...
- Nie sil się na etykietę Andre, prowadź do króla.
- Tak jest - odparł dowódca straży.

W drodzę do królewski komnat Kristobal rozmyślał co powie monarsze, ale jak się okazało nie było to potrzebne. Król wcale nie zamierzał słuchać rad swojego generał, ani żadnej jego opinii na temat wieczornych wydarzeń. Monarcha w krótkich lakonicznych, wręcz słowach powierzył mu misję odnalezienia swojego syna.
- Udasz się do siedziby Zakonu. Wypytasz braciszków, czy nie widzieli mojego syna. Ty sam najlepiej wiesz, kiedy człowiek kłamie. Jeżeli będziesz miał uzasadnione wątpliwości wskazujące, że kryją się oni za porwaniem mojego, zezwalam ci na interwencję. Pamiętaj! To silni przeciwnicy. Nie możemy ich teraz sprowokować do działań przeciwko nam. Zbierz kilkoro ludzi. Nie za duży oddział, żeby się nie rzucał w oczy. Masz to załatwić dyskretnie! - przestrzegł król, posyłając wyprostowanemu żołnierzowi surowe spojrzenie. Opuścił je szybko, zaczynając bawić się sygnetem, dotąd spokojnie spoczywającym na serdecznym palcu. - Ufam ci. Jeżeli Zakonnicy porwali mojego syna, mają ponieść za to konsekwencje! Ruszaj! - skinął głową, na znak, że audiencja nocna dobiegła końca. Był to także sygnał, że król nie zamierza wysłuchiwać zapewnień, że odzyska syna jeszcze tej nocy. Generał po raz ostatni skłonił się, odwrócił na pięcie i oddalił z sali.

- Igor słuchaj mnie uważnie - rzekł Kristobal do swojego sługi po powrocie z królewskiej audiencji - po pierwsze daj znać do stajni, żeby przygotowali za pół godziny mojego konia. Dwa poślij umyślnego do Jonatana i Daniela i przekaż im, żeby byli gotowi za pół godziny pod zachodnią bramą na spotkanie z Torusem.
- Rozumiem panie... - sługa skłonił się nisko i chciał już biec by wykonac powierzone zadania.
- Stój! - wrzasnął generał - Nie skończyłem jeszcze!
- Przepraszam... Myślałem...
- Dość! Słuchaj mnie, następnie każ przyprowadzić tu moje psy... Hmm... Najlepiej Urdu i Lokiego. Tak myślę, że te będą najlepsze. Potem udasz się do komnat księcia, tylko tak by cię nikt nie widział i przyniesiesz mi kawałek jego ubrania. Obojętnie co... spodnie, kawałek koszuli, but, nie ma to znaczenia. Tylko żebyś miał pewność że to należy do księcia. I ostatnia rzecz. Za chwilę napiszę list. Przekażesz go generałowi Hook, pamiętasz go prawda. Bywa u nas czasami. - Igor potwierdził skinieniem głowy, bał się kolejnego wybuchu złości swego pana - Dobrze, to chyba wszystko. Zapamiętałeś?
- Tak panie. Mogę już iść?
- Zmykaj i działaj szybko, liczę na ciebie.
Kristobal wiedział, że Igor go nie zawiedzie. Był to może prosty człowiek i niezbyt wykształcony, ale był za to wierny, lojalny i przede wszytstkim uczciwy i rzetelny.
Gdy Igor wyszedł generał usiadł, by napisać parę słów do generała Hooka.

"Drogi generale
Myślę, że wielkimi krokami zbliża się dzień Torusa. Wydarzenia ostatniej nocy potwierdzają nasze ostatnie przypuszczenia. Obawiam się jednak, że jest coś o czym nie wiemy. Dlatego też zalecam ostrożność w każdym działaniu, rozmowie czy nawet geście. Król powierzył mi misję odnalezienia księcia. Przypuszcza on, że za porwaniem stoją zakonnicy. Nie muszę mówić co to oznacza. Wszystko przebiega zgodnie z naszymi przypuszczeniami. Tak więc przechodzimy do pierwszej fazy planu. Niech generał przydzieli wszystkim zadania zgodnie z wcześniejszymi ustaleniami. Proszę też przekazać, że zwołuje zebranie jutro wieczorem. Myślę, że do tego czasu coś już ustalę i będziemy mogli omówić nasze dalsze działania.
K.A.
Salve Imperium"


Kristobal złożył list do koperty i zalakował ją. W tej właśnie chwili do komnaty wszedł Igor.
- Panie wszystko gotowe wedle poleceń. Tutaj mam koszulę księcia... - wysapał Igor na jednym wdechu - Psy, koń i broń czekają panie na placu zgodnie z Twoim życzeniem.
- Jesteś niezawodny Igorze. Dziękuje ci. To tyle na dzisiaj Igorze.


Blade światło księżyca padało na twarze dwóch jeźdzców, niecierpliwie czekających przy bramie. Atmosfera poddenerwowania udzieliła się także wierzchowcą, które parskały nerwowo i dreptały w miejscu.
- Spóźnia się, to do niego nie podobne - rzekł wyższy z mężczyzn.
- Spokojnie bracie, coś ważnego musiało go zatrzymać. Czekamy napewno zaraz się tu zjawi.
- Dzieje się coś niedobrego, czuję to.
- Wybacz Danielu, ale nawet idiota by się tego domyślił.
- Jak śmiesz... - twarz mężczyzny wykrzywił grymas oburzenia.
- Spokojnie bracie, nie miałem nic złego na myśli. Chodziło mi tylko o to....
- Cssss... Słyszę chyba tętent kopyt.
W nastałej ciszy dało się ledwo usłyszeć odległy stukot końskich kopyt.
- Bracie może Bóg poskąpił ci bystrości, ale za to słuch masz wyśmienity.
Daniel zamachnął się pięścią na brat, by dać mu kuksańca za ciągłe docinki, ale się powstrzymał.
- Pogadamy po powrocie. Dość mam tego ciągłego szydzenia ze mnie - powiedział bardzo poważnym tonem.
- Przepraszam Danielu - w głosie Jonatana słychać było udawaną skruchę. Jego dobrodusznybrat, jednak nie uchwycił tych niuansów i przyjął przeprosiny Jonatana za dobrą monetę.
- Cisza tam - krzyknął zbliżając się do braci Kristobal - Gadacie jak jakieś stare przekupy na targu.
- To z nudów bracie. Czekanie się nam dłużyło - usprawiedliwił się Jonatan.
- Myślę, że następne godziny dostarczą ci wystarczająco dużo rozrywki byś nie musiał narzekać na nudę.
- Co się stało Kristobalu? - spytał naiwnie Daniel.
- Krótki żołnierski raport bracia. Książe został porawany. Król przypuszcza, że stoją za tym zakonnicy. Powierzył mi zbadać sprawę i odnaleźć księcia. Jedziemy teraz przerwać braciszkom spokojny sen i odnaleźć.
- Bracie czy ja dobrze rozumiem... - spytał poważnie wystraszony Jonatan - ...że nasz plan właśnie wszedł w życie?
- Milcz głupcze! - skarcił go generał - Spotkanie Torusa jutro. Koniec gadania. W drogę!

Noc była zadziwiająco spokojna i cicha, jakby natura wogóle nie zauważał całego zamieszania jakie miało miejsce na królewskim dworze. Trzech jeźdzców powitała cisza pól okalających miasto. Do generała i jego braci dołączyło na wysokości garnizonu dwóch zaufanych rajtarów z oddziału Kristobala.
Generał jechał na czele grupy i wydawał ostatnie polecenia.
- Pamiętajcie nikt się tam nas niespodziwa i to jest nasz wielki atut. Gdy człowiek jest zaskoczony działa instynktownie i o wiele łatwiej jest mu rozkazywać. Bradley i Diter weźmiecie psy i koszulę księcia i przeszukacie cały klasztor. Wy dwaj - zwrócił się w kierunku swoich braci - zbierzecie wszystkich braciszków w jednej sali i przepytacie ich na temat ostatnich zdarzeń. Pomału i bez pośpiechu każdego po kolei i na osobności. Mamy całą noc, a braciszkom przyda się lekcja cierpliwości... ha ha - generał wybuchnął spontanicznym rubasznym śmiechem. Odgłos jego rechotu odbił się od pobliskich drzew i rozniósł po okolicy.
- A ty bracie co zamierzasz? - spytał Jonatan.
- Ja... ja spotkam się z przeorem i wezmę go na długą rozmowę. Działajcie z rozwagą panowie. Jeśli coś zauważycie meldujcie mi natychmiast. Gdyby trzeba było działać, a nie będzie czasu się ze mną kontaktować, macie najpierw zabić, a dopiero potem zadawać pytania tym co przeżyją. Zrozumiano?
- Tak jest generale!

Gdy Kristobal stanął u wrót klasztoru przez chwilę doświadczył momentu zawahania.
- Czy warto podejmować to całe ryzko? - pomyślał - Mam wszystko czego tylko człowiek może chcieć od życia. Czy ta gra jest wart świeczki, by tak nadstawiać kark?
To wahanie w sercu generał pojawiło się tylko na chwilę i już nigdy nie powróciło. To czego pragnął Kristobal ponad wszystko, to nie były bogactwa i sława, ani piękne kobiety ani wielkie majątki ziemskie. To wszystko miał na wyciągnięcie ręki. To jednak już go nie cieszyło. On pragnął władzy. Władzy absolutnej i to za wszelką cenę. Był gotów poświęcić wszystko byle tylko jego plan się udał. Dlatego też już bez cienia zwątpienia chwycił klasztorną kołatkę i zaczął nią rytmicznie uderzać w drewniane wrota, krzycząc jednocześnie na całe gardło:
- Otwierać! Otwierać wrota! W imię króla otwierać!
 
brody jest offline