Gdy już dokładnie obejrzał mapę i zapamiętał szczegóły, tak na wszelki wypadek, gdyby musieli się rozdzielić lub ktoś zgubiłby mapę, udał się na małe zakupy. Jedyne czego potrzebował to prowiant – zakupił go u zorientowanego w temacie kramarza, dzięki czemu już po niecałej godzinie spotkał się z czekającymi pod północną bramą miasta towarzyszami.
W końcu wyruszyli. Najpierw szerokim traktem na Sundabar, potem już bezdrożami ku spodziewanemu siedlisku goblinów.
Przez cały dzień trzymał się na uboczu, nie wtrącając się w sprawy innych i nie uczestnicząc w ich sporach i kłótniach. Na próbę zagajenia rozmowy przez obwieszonego bronią krasnoluda odparł tylko:
- To co miałem o sobie powiedzieć to powiedziałem. Wiecie jak się nazywam i kim jestem, a całą resztę pokaże przyszłość.
Pod wieczór rozbili obozowisko w pod konarami powalonego drzewa. Ustalili warty i udali się na spoczynek. Swoją wartę Menkauhor przespacerował dookoła obozowiska, niezbyt przejmując się tym że jego miarowy krok może obudzić śpiących lub co gorsza ściągnąć na obozowisko wrogów. ~ Co mi tam – pomyślał. ~ Przynajmniej coś się stanie i każden pokaże na co go stać. W ogniu walki być może zahartujemy się i w końcu stworzymy coś na kształt zespołu, bo to czym jesteśmy teraz, na Ozyrysa, to jakaś zbieranina...
Warta minęła bez przygód i Menkauhor udał się na spoczynek, zmieniony przez jednego z towarzyszy. Spał smacznie, gdy obudził go Will. Trącił go lewą, jedyną ręką i od razu pokazał aby zachował ciszę. Już po chwili, gdy wszyscy byli rozbudzeni, Will wyjaśnił, że po przeciwnej stronie pnia widział goblina.
-Definitywnie trzeba go uśmiercić, zanim powiadomi o nas. Proponuje aby ktoś zabił go z kuszy, Nie jest godzien moich umiejętności, abym ja to robił - Pierwszy odezwał się Zen.
Menkauhor spojrzał na niego z powątpiewaniem. - Nie jest godzien, tak? - mruknął w kierunku mnicha, równocześnie naciągając cięciwę kuszy i zakładając bełt. - Pewnie jedynymi godnymi Ciebie przeciwnikami są chwasty rosnące na grządkach w Twoim klasztorze mnichu...
Podniósł się i ostrożnie wychylił, aby wypatrzyć goblina. Gdy już go dostrzegł delikatnie, na wydechu nacisnął spust. Bełt ze świstem pomknął w kierunku celu... |