Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 19-05-2009, 06:03   #21
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Uznawszy, że dalsze kłótnie nie mają sensu, kompani w końcu doszli do porozumienia w kwestii sposobu pokonywania drogi do ich celu, oraz prowiantu. Ci, którzy go nie mieli, udali się do miasta zakupić w najbliższym dostępnym miejscu. Ci, którzy go posiadali, tak jak Orrick, Artemis, Will, czy w końcu zapalony do drogi Zen, ruszyli za tym ostatnim pod północną bramę miasta, by tam wyczekiwać na pozostałych i jednocześnie nie zgubić się nigdzie. Nie czekali długo, gdyż kwestia zakupienia prowiantu na drogę była dla wspomnianego kramarza rzeczą codzienną i prostą w wykonaniu. W końcu dołączyli do reszty, czekającej pod bramami. Z miasta co chwila wyjeżdżały patrole Rycerzy w Srebrze, wspomaganych Strażnikami czarów z Silvermoon. Widać, miasto dba o stały dopływ informacji z zewnątrz, mimo iż przed napastnikami chroni je potężna magia Mythalu.

Zwarta i gotowa grupa ruszyła szerokim traktem w miejsce zaznaczone na mapie. Niestety długo nie przyszło im się cieszyć wygodami równej drogim gdyż godzinę drogi za miastem, trakt odbijał na wschód ku Sundbarze i dalej. Przed śmiałkami stały dzikie równiny i wzgórza pełne czających się w okolicy potworów. Długo milczeli. Spięcia z początku znajomości miały na to wielki wpływ. Martwą ciszę przerwał dopiero rudy krasnolud, który dosłownie był obwieszony bronią. U pasa walki oczekiwały dwa topory, jeden większy drugi ciut mniejszy. Z boku jego nagolennika, przytwierdzona rzemieniem była pochwa, skrywająca krótki miecz. Na plecach zaś na okrągłej tarczy z szpikulcem spoczywała ciężka kusza, gotowa rozłupać swoim pociskiem jakiś gobliński łeb.

-Cożeście takie milczki?!- rzekł stanowczo, lecz dość optymistycznie jak na sytuację drużyny. –Opowiedzcie o sobie coś więcej niż tylko…- mówił potakując głową jakby odliczał, lub się spowiadał –Jestem magiem i potrafię czarować, He He.- zaśmiał się gromko na koniec wypowiedzi. –Ja jestem z Mithrilowej Hali, lecz gdy to wszystko się stało, byłem w Silvermoon u wuja.- wyjaśnił brodacz –Mam nadzieję, że niebawem Alustriel zarządzi wymarsz pod moje rodzinne ziemie by przepędzić zielone ścierwo spod bram miasta tysiąca kopalni.- rzekł stając na chwilę w miejscu, jakby nagle na coś wpadł –Psia mać! Dlaczego jeszcze tego nie zrobiła to ja nie wiem!- dodał po chwili drapiąc się paluchem po potylicy.

Dzień chylił się ku końcowi. Towarzysze odczuwali zmęczenie i osłabienie organizmu, a to był dopiero początek wyprawy. –Trzeba rozbić obóz.- rzucił chłodno rycerz w płytowej zbroi. Świetnym miejscem na obozowisko była najbliższa okolica powalonego konaru drzewa. Wielkie i grube stanowiło sporą zasłonę z północnej strony. –Jeśli orkowie mają nie wiedzieć o nas, to nie możemy rozpalać ognia. Dym zwabi bestie i przestrzeże zielonoskórych już z daleka.- wtrącił jednoręki człowiek o łysej czaszce idąc zgarbiony w stronę powalonego drzewa. –Nie wiem jak Wy, ale ja mam w śpiworze futro bronty, więc jakoś wytrzymam.- dodał po chwili robiąc zawadiacki uśmiech.

W końcu rozłożyli się pod drzewem, jak komu było wygodnie. Wiedzieli, że noc będzie ciężka i niebezpieczna. Po ustaleniu kolejności trzymania warty, kompani udali się na spoczynek po całodniowym marszu. Wojownik w płytowej zbroi, modlił się do swego boga o błogosławieństwo w postaci czarów, pozostali zaś zajmowali się snem, lub jedzeniem suchego prowiantu zakupionego wcześniej w Silvermoon. Noc była spokojna. Na godzinę przed świtem wartę pełnił Will. Kompanów jednak zbudził za wcześnie, choć trącani jego lewą ręką od razu byli przestrzegani do zachowania ciszy. Gdy miał pewność, że wszyscy są przytomni, klęcząc wskazał ręką pień –Po drugiej stronie. Widziałem zielonoskórego. Kurdupel, więc zdecydowanie goblin, pewnie zwiadowca, co robimy?- spytał zaintrygowany…
 
Nefarius jest offline  
Stary 19-05-2009, 18:14   #22
 
Jeremiasz16's Avatar
 
Reputacja: 1 Jeremiasz16 nie jest za bardzo znanyJeremiasz16 nie jest za bardzo znanyJeremiasz16 nie jest za bardzo znanyJeremiasz16 nie jest za bardzo znanyJeremiasz16 nie jest za bardzo znanyJeremiasz16 nie jest za bardzo znanyJeremiasz16 nie jest za bardzo znany
W końcu mnich wraz z drużyną dotarli do północnego wyjścia z miasta. W sumie on i kilka osób zabawiło tam chwile czekając na resztę drużyny, gdy ta zapewniała sobie prowiant. Jakiś czas potem wyruszyli.
Zen przez całą drogę milczał. Nie dlatego że miał humory czy nawet coś pokazać
Głęboko rozmyślał.
~Bezsensowe jest toczenie ciągłych sporów w drużynie. Źle to wypłynie na wykonie powierzonej misji. W klasztorze było całkiem inaczej, każdy wiedział co miał robić bez zbędnej gadki. Czy wszyscy tyle mówią!? Tak czy inaczej jestem ponad tym.~ Droga minęła szybko i bez zakłóceń. I tak naszedł zmrok i pora rozbicia obozu. Wieczór miną bez "incydentów". Zen wziął wartę kiedy była pora.
Zanim mnich poszedł spać wykonał parę ćwiczeń które zawszę wykonywał przed snem. Zanim zaczęło świtać Zen został obudzony przez jednego towarzysza. Który wskazał pień drzewa i goblina który krył się zanim, równocześnie pytają się o wskazówki.
Człowiek szepną rozkładając się po towarzyszach i ponownie spoglądną w stronę potencjalnego wroga:
-Definitywnie trzeba go uśmierci, zanim powiadomi o nas. Proponuje aby ktoś zabił go z kuszy, Nie jest godzien moich umiejętności, abym ja to robił - Po czym skoncentrował się i przygotował na jakieś ewentualności.
 
Jeremiasz16 jest offline  
Stary 19-05-2009, 19:35   #23
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
Gdy już dokładnie obejrzał mapę i zapamiętał szczegóły, tak na wszelki wypadek, gdyby musieli się rozdzielić lub ktoś zgubiłby mapę, udał się na małe zakupy. Jedyne czego potrzebował to prowiant – zakupił go u zorientowanego w temacie kramarza, dzięki czemu już po niecałej godzinie spotkał się z czekającymi pod północną bramą miasta towarzyszami.

W końcu wyruszyli. Najpierw szerokim traktem na Sundabar, potem już bezdrożami ku spodziewanemu siedlisku goblinów.

Przez cały dzień trzymał się na uboczu, nie wtrącając się w sprawy innych i nie uczestnicząc w ich sporach i kłótniach. Na próbę zagajenia rozmowy przez obwieszonego bronią krasnoluda odparł tylko:
- To co miałem o sobie powiedzieć to powiedziałem. Wiecie jak się nazywam i kim jestem, a całą resztę pokaże przyszłość.

Pod wieczór rozbili obozowisko w pod konarami powalonego drzewa. Ustalili warty i udali się na spoczynek. Swoją wartę Menkauhor przespacerował dookoła obozowiska, niezbyt przejmując się tym że jego miarowy krok może obudzić śpiących lub co gorsza ściągnąć na obozowisko wrogów.
~ Co mi tam – pomyślał. ~ Przynajmniej coś się stanie i każden pokaże na co go stać. W ogniu walki być może zahartujemy się i w końcu stworzymy coś na kształt zespołu, bo to czym jesteśmy teraz, na Ozyrysa, to jakaś zbieranina...

Warta minęła bez przygód i Menkauhor udał się na spoczynek, zmieniony przez jednego z towarzyszy. Spał smacznie, gdy obudził go Will. Trącił go lewą, jedyną ręką i od razu pokazał aby zachował ciszę. Już po chwili, gdy wszyscy byli rozbudzeni, Will wyjaśnił, że po przeciwnej stronie pnia widział goblina.

-Definitywnie trzeba go uśmiercić, zanim powiadomi o nas. Proponuje aby ktoś zabił go z kuszy, Nie jest godzien moich umiejętności, abym ja to robił - Pierwszy odezwał się Zen.

Menkauhor spojrzał na niego z powątpiewaniem.
- Nie jest godzien, tak? - mruknął w kierunku mnicha, równocześnie naciągając cięciwę kuszy i zakładając bełt. - Pewnie jedynymi godnymi Ciebie przeciwnikami są chwasty rosnące na grządkach w Twoim klasztorze mnichu...

Podniósł się i ostrożnie wychylił, aby wypatrzyć goblina. Gdy już go dostrzegł delikatnie, na wydechu nacisnął spust. Bełt ze świstem pomknął w kierunku celu...
 
xeper jest offline  
Stary 20-05-2009, 18:35   #24
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Menkauhor wiodąc wzrokiem za zielonoskórym zwiadowcą koncentrował się tak intensywnie, że niewielka żyłka na jego skroni stała się wyraźniejsza. Mężczyzna zwolnił spust, a bełt pofrunął z świstem, przecinając powietrze. Pocisk trafił bezbłędnie, trafiając pogarbionego stwora w lewy bok. Goblin pisknął chrapliwie, po czym upadł na ziemię wijąc się kilka chwil w bólu i agonii. –Strzał w dziesiątkę!- rzekł optymistycznie Will. –Tia… I niezwykle honorowo.- skomentował lekko podłamany niechybnym atakiem z ukrycia swojego druha. Kilka chwil później goblin przestał się ruszać i jęczeć żałośnie. Stwór udał się do królestwa swego boga. Zapadła głucha cisza…
 
Nefarius jest offline  
Stary 20-05-2009, 21:35   #25
 
mamra22's Avatar
 
Reputacja: 1 mamra22 ma wyłączoną reputację
Azrael właściwie nie potrzebował innego ekwipunku, ale poszedł wraz z resztą dokupić trochę żywności. Wprawdzie wolał świeże jedzenie i z suchego prowiantu korzystał rzadko, jednak tym razem mogło nie być czasu na polowanie, a jego dotychczasowe zapasy nie wystarczyłyby na taką podróż. Uporawszy się z tym szybko wrócił do czekającej reszty i razem z nimi wyruszył w drogę.

Grobowa cisza towarzysząca im w drodze wcale nie przeszkadzała tropicielowi. Przyzwyczajony do samotności wręcz cieszył się z takiego obrotu spraw. Przed podróżą obawiał się nadmiernej gadatliwości, jaka zwykle panowała w czasie takich wypraw. Przynajmniej we wszelkiego typu opowieściach jakie słyszał.

Odezwał się jedynie po wypowiedzi krasnoluda.
–Ja pochodzę z okolic Quaervarr, z małej wioski której zniknięcia nikt by nawet nie zauważył.
Nie miał ochoty na żadne zwierzenia, tym bardziej że większość jego życia niezbyt nadawała się na wieczorne opowieści przy ognisku. Co do pytania które nurtowało krasnoluda, dla diablęcia nie było nawet warte uwagi. Nie interesowały go los krasnoludzkich kopalni czy plany możnych tego świata. Przynajmniej na razie.

Nareszcie przyszedł odpoczynek i krótka, spokojna warta. Wydawało się że nic nie zakłóci mu odpoczynku dopóki nie obudził go Will. Azrael zlustrował uważnie wskazany kierunek i odezwał się cicho.
–Trzeba się przekonać czy jest sam.
Miał powiedzieć więcej ale w tym momencie Menkauhor posłał bełt w kierunku goblina, a jego przedśmiertne jęki przerwały nocną cisze. Azrael przeklął w myślach i już głośniej powiedział.
-Złapać i przesłuchać, odgiął pierwszy palec, -śledzić go prosto do ich kryjówki, drugi palec powędrował do góry, -użyć przynęty i zwabić wszystkie naraz do zasadzki, trzeci palec opuścił zaciśniętą pięść. – A wy potraficie tylko zabić. Dobrze że przynajmniej go trafiłeś. A teraz opuszczę towarzystwo i rozejrzę się czy nie było gdzieś jego kumpla.
Wziął łuk, plecak i ruszył w stronę lasu. Miał nadzieję że wyolbrzymił cały problem i rzeczywiście był tylko jeden zielonoskóry, jednak wolał nie ryzykować. Ostatecznie wystarczyło że goblinami kierował ktoś inteligentny i wysyłał je po kilka aby nie dezerterowały. Kolejne nadzieje pokładał w tym że śmierć zwiadowcy zostanie zrzucona na karb dzikich bestii i nie zaalarmuje całego obozu. Choć jak mawiał jego mistrz nadzieja jest matką głupich.
 

Ostatnio edytowane przez mamra22 : 21-05-2009 o 17:34.
mamra22 jest offline  
Stary 21-05-2009, 22:35   #26
 
deMaus's Avatar
 
Reputacja: 1 deMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumny
Gdy większość udała się na zakupy, Recco przez chwilę zastanawiał się czy sobie tego nie odpuścić, w końcu miał przy sobie zapasu na co najmniej 10dni. Ostatecznie uznał, że nie warto zdradzać wszystkich atutów i ruszył kupić trochę prowiantu. Dokupił jedzenia na trzy dni i zabrał jeszcze dwie butelki bardzo lekkiego wina.

W drodze choć panowało milczenie, które mu ewidentnie nie pasowało, postanowił go nie przerywać. W końcu odezwał się krasnolud.
-Co żeście takie milczki?!- rzekł stanowczo, lecz dość optymistycznie jak na sytuację drużyny. –Opowiedzcie o sobie coś więcej niż tylko…- mówił potakując głową jakby odliczał, lub się spowiadał –Jestem magiem i potrafię czarować, He He.- zaśmiał się gromko na koniec wypowiedzi. –Ja jestem z Mithrilowej Hali, lecz gdy to wszystko się stało, byłem w Silvermoon u wuja.- wyjaśnił brodacz –Mam nadzieję, że niebawem Alustriel zarządzi wymarsz pod moje rodzinne ziemie by przepędzić zielone ścierwo spod bram miasta tysiąca kopalni.- rzekł stając na chwilę w miejscu, jakby nagle na coś wpadł –Psia mać! Dlaczego jeszcze tego nie zrobiła to ja nie wiem!- dodał po chwili drapiąc się paluchem po potylicy.

- Chcesz więcej wiedzieć. Wiele w tobie nadziej - odpowiedział brodaczowi ze śmiechem - Ja chciałem poznać tylko imiona, a nasz nocy przyjaciel wygrażał mi pięściami przed twarzą. Cóż ci mogę powiedzieć o sobie.
Nazywam się Recco d'Aglo ród mój pochodzi z ziem Aglorond, niedaleko miasta Velprintalar. Ojciec mój miał tam wspaniała winnicę, i choć wiem, że krasnoludy z natury wolą piwo, to jak przeżyjemy tą wojnę, obiecuję postawić winno pochodzące z winnicy ojca. Sam wiele podróżowałem, gównie na morzach, na wspaniałym statku kapitana Nathanela Visquero. Wiele można by mówić o tym cośmy na tym statku przeżyli, ale chyba najważniejsze, że się przeżyło. Jak będzie czas i ktoś będzie chciał posłuchać, to chętnie opowiem tych przygodach. - dodał, a na jego twarzy przeskoczył uśmiech. Widać przypomniał sobie jakiś stary dowcip lub sytuację. - Obecnie podróżuję, szukam i zwiedzam. - Tu zakończył i dał się wypowiedzieć innym.

Gdy przyszło do rozbijania obozu, Recco który do tej pory niósł na plecach tylko lekki wyglądający na pusty skórzany plecak, a przy boku rapier. Właściwie jakby się zastanowić to co byli z nim na zakupach zauważyli, że niema ich nawet ze sobą. Teraz jednak wyjął z owego plecaka najpierw namiot, który rozłożył, a zaraz potem ciepły koc. Gdy była jego kolej przejął wartę, a następnie przekazał ją kolejnej osobie.
Na ranem został zbudzony przez Willa, moment potem dowiedział się o goblinie, słyszał jak wspaniały mistrz zakonny wybrzydza i jak ktoś mu już sie odciął, obejrzał się kto to, bo uwaga była przednia. Zamierzał później pogratulować zaklinaczowi udanej riposty. Sam by dogryzł mnichowi, ale teraz były ważniejsze rzeczy. Zresztą był zajęty wychodzeniem druga stroną z obozu. Zabrał tylko plecak, ale już rapier zostawił, uznał, że w lesie i tak niema miejsca na finezję więc sztylety sprawdza się lepiej. Zamierzał rozejrzeć się czy nie maja więcej goblinów na tyłach i po bokach. Gdy opuszczał obóz, powiedział tylko do Elvitha, którego właśnie mijał.
- Sprawdzę tyły, nie zastrzelcie mnie jak będę wracał. - po czym ruszył. Zamierzał odejść ze 30 metrów i porozglądać się czy nie ma więcej zielonoskórych.
 
deMaus jest offline  
Stary 22-05-2009, 13:08   #27
 
Chester90's Avatar
 
Reputacja: 1 Chester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumny
Właściwie Elvith miał wszystko czego potrzebował, ale postanowił udać się wraz ze swoimi towarzyszami na bazar i dokupić trochę jedzenia, na wypadek gdyby przyszło spędzić im trochę czasu z dala od cywilizacji. Zastanawiał się też czy kupić butelkę jakiegoś mocniejszego trunku, ale kiedy zobaczył, że d’Algo kupuje wino zrezygnował z tego pomysłu. Ostatecznie zawsze można coś wyżebrać.

W drodze na bazar i poza mury miasta elf wyjaśnił też tym z nich, którzy dołączyli nieco później kto jest kim w drużynie i czym się mniej więcej zajmuje. Oczywiście nie zapomniał dodać też paru barwnych komentarzy, niekoniecznie zgodnych z prawdą. Swoją gadaninę przerwał zaraz po opuszczeniu bram miasta i przez resztę drogi podobnie jak pozostali milczał. W drodze rozmyślał trochę nad początkiem ballady mającej opisać ich przygodę, ale stwierdził, że póki co ma za mało materiału na coś sensownego. W końcu wyraźnie przedłużające się milczenie przerwał krasnolud. Elvith pragnąc zaspokoić ciekawość brodacza odpowiedział:

- Jak już mówiłem pochodzę z wyspy Evermeet, ostoi wszystkich szlachetnych i wolnych elfów tego świata, miejsca kwitnącej kultury i wielu badań magicznych. – powiedział z lekką dumą w głosie. – Na kontynent przybyłem, aby przeżyć jakąś ciekawą przygodę i zaznać sławy jako znakomity minstrel. Dlatego też nie omieszkam opisać naszych przeżyć podczas tej wyprawy w mojej balladzie. Mam już nawet pierwsze zwrotki. – zakończył z uśmiechem.

Kiedy nadszedł czas odpoczynku elf przez dobre pół godziny brzdąkał na lutni i cicho nucił wesołą piosenkę. Później wyjął śpiwór i zapadł w krótki sen, ponieważ niedługo przyszła jego kolej na pełnienie warty. Warta była nudna i w sumie nic się nie wydarzyło, więc Elvith z radością powitał jej koniec i zbudził kolejnego towarzysza, a sam ponownie otulił się śpiworem. Zbudziło go dopiero szturchnięcie Willa, który powiedział mu o goblińskim zwiadowcy. Elf już miał zasugerować, że ktoś powinien pójść za nim i dowiedzieć się czy w pobliżu nie ma więcej zielonoskórych, kiedy Menkauhor wystrzelił z kuszy i goblin wydał agonalny pisk. Elvith chciał skrytykować pochopność działań ludzi, ale został uprzedzony przez tropiciela. Pokiwał, więc tylko głową zgadzając się z diablęciem i dodał:

- Najlepszym wyjściem byłoby pójście za tym zwiadowcą i dowiedzenie się czy w okolicy nie czai się więcej tych plugawych stworzeń. Za pochopne działania podejmujecie. Na przyszłość sugeruje najpierw myśleć później strzelać.

Kiedy Azrael powiedział, że idzie na rekonesans Elvith w duchu stwierdził, że teraz to jedyne sensowne działanie. Zaskoczyło go jednak że Recco też postanowił zbadać teren. Jego zdaniem jedna osoba spokojnie powinna sobie z tym poradzić. Wzruszył jednak tylko ramionami i odpowiadając na słowa łotrzyka powiedział:

- Z tymi tutaj niczego nie obiecuję.

Po czym zwracając się do reszty towarzyszy:

- Cóż poczekajmy tutaj na naszych towarzyszy i zjedzmy może coś, bo wątpię żeby ktoś jeszcze usnął. Jednak czekając na nich bądźmy na wszelki wypadek gotowi do obrony, gdyby pojawiło się, więcej goblinów.
 
__________________
Mogę kameleona barwami prześcignąć,
kształty stosownie zmieniać jak Proteusz,
Machiavela, łotra, uczyć w szkole.
Chester90 jest offline  
Stary 22-05-2009, 14:44   #28
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
- Najmocniej Was przepraszam, że tak się zachowałem... Ale obiecuję, że się to więcej nie powtórzy - Menkauhor spojrzał hardo na krytykujących go, co stało w jawnej sprzeczności z wypowiadanymi słowami. - Nie pomyślałem przecież, że to może godzić w Wasze dalekosiężne plany związane z łowami na te potworne gobliny.

- Gdybym pomyślał logicznie - dodał po chwili. - To bym do niego nie strzelił, a on być może, co jest wielce prawdopodobne by nas zauważył i uciekł. Zanim my wygramolilibyśmy się z tego wykrotu on już dawno hasałby przez leśne dróżki i polanki w stronę kryjówki. Gdyby tam dotarł przed nami, zawiadomiłby pozostałych i to my, podkreślam my, a nie gobliny wpadlibyśmy w pułapkę. A tak problem mamy z głowy. Goblin jest trupem... A jeśli chodzi o podążanie do ich siedliska, to cóż za problem pójść jego śladami, od czegóż mamy tropiciela...

To powiedziawszy otulił się szczelnie kocem, odwrócił w przeciwną stronę i pogrążył w myślach.
 
xeper jest offline  
Stary 22-05-2009, 17:34   #29
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Okolica zdawała się być nieprzyjazna dla kompanów. Czuli bowiem na sobie czyjś wzrok. Nikt jednak mimo usilnych prób odnalezienia źródła tego uczucia, nikt nie dopatrzył się tajemniczego obserwatora. Teren, na którym się znajdowali był swego rodzaju granicą, między iglastym laskiem a trawiastymi wyżynami. W zasadzie miejscami, było to idealne miejsce kryjówki goblinów. Jednak mimo uśmiercenia, zielonoskórego zwiadowcy, okolica nie zareagowała w żaden sposób, po za gwałtowną ucieczką ptactwa. Wszechobecna cisza, łamana, tylko przez szepty członków grupy, mogła zaniepokoić nawet największego twardziela.

Dwójka z członków grupy, opuściła prowizoryczne obozowisko, by zbadać okolicę. Recco, wyszedł zaledwie kilkadziesiąt stóp, od powalonego konaru, rozglądając się dookoła. Jego bystry wzrok, jednak nie dostrzegł nic godnego uwagi, czy dłuższej obserwacji. Drugi- Azrael powędrował trochę dalej, poszukując w okolicy śladów większej ilości goblinów. Mężczyzna doszedł w końcu do granicy lasku z polaną, stając na gołej ziemi. Faktycznie dostrzegł on ślady goblinich stóp, jednak tylko jednego osobnika. Po dłuższych obserwacjach doszedł do wniosku, że ten teren był obserwowany, tylko przez jednego zwiadowcę.

Gdy dwójka kompanów powróciła do obozu, można było ruszyć w dalszą drogę. –To co idziem, czy szukamy jeszcze zielonych ryjów?- rzucił gromko brodacz. –Wiecznie czujny Helm, trzyma nad nami pieczę. Jestem za bezzwłocznym wyruszeniem w drogę.- odrzekł błyskawicznie ludzki rycerz. –Po za tym, mamy w szeregach jak widać, genialnych strzelców i obserwatorów.- dodał po chwili, spoglądając na Menkauhora –Więc zielonoskórzy nie powinni nam zagrozić.- rzekł, gładząc dłonią rękojeść swego miecza, przepasanego do pasa. –No i w sumie zgadzam się z nim, jeśli goblin by nas zauważył, mógłby donieść o naszej obecności swoim ziomkom, teraz to my mamy atut zaskoczenia.- ciągnął Artemis.

-Tia… Ruszajcie dupska i idziemy, bo szkoda czasu. Im szybciej ruszymy, tym szybciej dojdziemy na miejsce.- skomentował dotychczasową wymianę zdań jednoręki barbarzyńca. Mężczyzna wstał z ziemi i z niemałym trudem zaczął pakować swój śpiwór. Mimo znacznego kalectwa, szło mu to imponująco szybko. –Ruszamy?- spytał, lecz nie czekając na odpowiedź, towarzyszy opuścił kryjówkę zza wielkiego konaru i ruszył w kierunku północnym. Czujni kompani nie zastanawiając się długo, wybrali się w dalszą drogę. Jakiś czas potem, towarzysze opuścili teren lasów i trawiastych wyżyn, przechodząc w teren, skalistych wzgórz i wzniesień. Plener dalszej drogi praktycznie w ogóle się nie zmieniał, po za wysokością wzgórz.

Droga na miejsce trwała dwa kolejne dni. Kompani nocowali pod skałami, pod okiem czujnie pilnując wartowników. W końcu przed nimi otworem stała wąska, górska ścieżka, prowadząca w głąb skał. Pod pobliskim obeliskiem leżały resztki kości, ubrań i temu podobne. –To na pewno tam.- rzekł Artemis, wskazując palcem ścieżkę. Towarzysze stali w cieniu wielkiej skały, by pozostać niezauważonym dla ewentualnych goblińskich obserwatorów. –Nim tam wejdziem, musim ustalić jaki plan!- dodał po chwili krasnolud wybałuszając usta potakując sobie głową, jakby sam chciał utwierdzić się w słuszności swoich racji. –A może Ty Elvith, znasz jakąś sztuczkę, która sprawi, że znikniesz? Mógłbyś tam wejść i sprawdzić co i jak?- rzucił po chwili zaintrygowany rycerz z symbolem Helma na piersi…
 
Nefarius jest offline  
Stary 22-05-2009, 20:44   #30
 
Chester90's Avatar
 
Reputacja: 1 Chester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumny
Elf przez chwilę zastanawiał się czy dalej nie spierać się z Menkauhorem, ale po chwili namysłu zrezygnował z tego pomysłu. Po co ma do siebie nastawiać negatywnie pozostałych członków drużyny? Wzruszył, więc tylko ramionami i ponownie otulił się śpiworem i zdrzemnął się do czasu przybyć towarzyszy, którzy mimo starań nic nie znaleźli. Elvith nie wiedział czy to dobrze czy źle wróży na przyszłość. Jednak nie miało sensu się nad tym zastanawiać najważniejsze było teraz dotarcie do celu ich podróży i wykonanie powierzonego im zadania. Dlatego szybko spakował swoje rzeczy i ruszył za barbarzyńcom.

Kolejne dwa dni Elvith spędził gawędząc z towarzyszami na mało ważne tematy, jednak najczęściej jego próby rozmowy z innymi kończyły się monologu elfa. Dlatego kiedy w końcu natknęli się na ścieżkę, na której odnaleźli ślady bytności goblinów ucieszył się, na myśl, że wreszcie coś zacznie się dziać. W duchu przyznał też krasnoludowi rację. Jeśli tu nie czaili się zielonoskórzy to nigdzie ich chyba nie było.

Nim tam wejdziem, musim ustalić jaki plan! – powiedział krasnolud. Po ostatnim spotkaniu z goblinami raczej każdy o tym pomyślał, ale najwyraźniej brodacz miał skłonność do wygłaszania prawd oczywistych.

A może Ty Elvith, znasz jakąś sztuczkę, która sprawi, że znikniesz? Mógłbyś tam wejść i sprawdzić co i jak?- rzucił po chwili zaintrygowany rycerz z symbolem Helma na piersi.

Elf zastanowił się przez chwilę nad tymi słowami. Faktycznie znał pewną pieśń, która powinna go uczynić niewidzialnym. Problem w tym, że Elvith nie lubił marnować swojego ograniczonego zasobu magicznych umiejętności. Jednak po krótkim wahaniu zdecydował się jednak spełnić prośbę paladyna.

- Znam pewną jak to raczyłeś zauważyć sztuczkę, która sprawi, że zniknę. Faktycznie najlepiej będzie jak pójdę na mały zwiad niewidzialny dla oczu zielonoskórych. To pozwoli ocenić nam ich liczebność i przyjąć odpowiednią taktykę walki. Poczekajcie tu na mnie i przez jakiś czas starajcie się nie zrobić niczego głupiego.

To powiedziawszy elf sięgnął po przewieszoną przez plecy lutnię i zaczął cicho brzdąkać na jej strunach. Po krótkiej chwili Elvith zaczął śpiewać czystym głosem pieśń zupełnie pozbawioną słów, jednak dzięki odpowiedniej modulacji głosu, pełną jakiejś tajemniczej treści. Elf czuł gromadzącą się w dźwięku magię i stał się niewidzialny w chwili, kiedy przebrzmiała ostatnia czysta nuta. Zadowolony z efektu przerzucił powrotem instrument przez plecy i ruszył wzdłuż ścieżki…
 
__________________
Mogę kameleona barwami prześcignąć,
kształty stosownie zmieniać jak Proteusz,
Machiavela, łotra, uczyć w szkole.
Chester90 jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 12:22.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172