Wątek: Wataha
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-05-2009, 07:05   #466
andramil
 
andramil's Avatar
 
Reputacja: 1 andramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłość
Walka ze strażą nie była przyjemna. Najpierw oberwał od strażnika siedzącego na koniu. Ten myśląc, że jeśli jest wyżej to może sobie pozwalać. Mylił się gdyż wykorzystując wszelakie dogodności stwarzane przez otoczenie... no dobra, wybuchowego kapłana, Ulfger zwalił z konia niechcianego wroga. Dodatkowo perfidnie kopnął go w tyłek. Metalowy bucior robił swoje. Strażnik chwytając się za pośladki jęczał cicho. Urgrosh uciszył go na dobre.
- Eh... I pocoś wchodził mi w drogę? Trza było mnie wpuścić? - krasnolud pokręcił głową głęboko wzdychając. Nie był mordercą. Nie przepadał za zabijaniem zwykłych ludzi. Orkowie! To co innego. inniejsze bestie też dobrym trofeum było, ale ludzie? Nie chciał stać się taki sam ja drow.

Dzwony zabiły. Mężczyźni podnieśli broń. stanęli do walki. Szykowali się na śmierć i wiktorię. Niestety, albo raczej stety nagła mgła pokrzyżowała im szyki. Sytuację uratowała Kiti. Ochroniła ich wszystkich przed nie potrzebnym przelaniem krwi.

Ze strażnicy rozpromieniony i uradowany oraz okropnie ubroczony krwią wyszedł drow-tygrys. Zabijanie go cieszyło, a strażnicy dostarczyli rozrywki. Podszedł do krasnoludzkiego kupca i powiedział pocieszająca nowinę. Pocieszającą gdyby nie to, iż obok stał wciąż płonący Blacker.
- Nu ni... Mądrości dodajcie mi sił. - szeptał do siebie chwytając się ręką głowy jednocześnie lekko i zrezygnowanie nią kręcąc. Wspominanie o nekromancji przy kapłanie ognia nie jest dobrym pomysłem...

Wataha korzystając z okazji, że od dawna są prawie całą grupą ruszyli za przewodnictwem białej wilczycy. Ukrywając się wśród tłumu ruszyli w stronę lasów. Nie obyło się bez zawodów strzeleckich wśród zbrojnych. Za głowę dwadzieścia punktów, łapy dziesięć punktów i grzbiet pięć punktów. Kto trafi? Fundnę piwo! Za równe sto punktów beczułka gorzałki! Starał się poprawić sobie humor. Widok naszpikowanego drowa mógł by mu poprawić. Mniej kłopotów. Eh. Dziwny jest ten świat. Sam już nie wiedział czy kocha czy nienawidzi czarnoskórego towarzysza.

Spotkanie w lesie wielce zdziwiło khazada. Smok zamieniający się w człowieka. Co to ten świat stanął na głowie? I nie będzie komponentów na rynek... Co do Cunera... Chyba go nie znał... A przynajmniej nie pamiętał. Jednak chyba nie był przyjacielem. Dlatego krasnal ułożył wygodniej narzędzie swojej ostatniej pracy na ramieniu i uśmiechnął się perfidnie.
 
__________________
Why so serious, Son?
andramil jest offline