Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-05-2009, 21:35   #25
mamra22
 
mamra22's Avatar
 
Reputacja: 1 mamra22 ma wyłączoną reputację
Azrael właściwie nie potrzebował innego ekwipunku, ale poszedł wraz z resztą dokupić trochę żywności. Wprawdzie wolał świeże jedzenie i z suchego prowiantu korzystał rzadko, jednak tym razem mogło nie być czasu na polowanie, a jego dotychczasowe zapasy nie wystarczyłyby na taką podróż. Uporawszy się z tym szybko wrócił do czekającej reszty i razem z nimi wyruszył w drogę.

Grobowa cisza towarzysząca im w drodze wcale nie przeszkadzała tropicielowi. Przyzwyczajony do samotności wręcz cieszył się z takiego obrotu spraw. Przed podróżą obawiał się nadmiernej gadatliwości, jaka zwykle panowała w czasie takich wypraw. Przynajmniej we wszelkiego typu opowieściach jakie słyszał.

Odezwał się jedynie po wypowiedzi krasnoluda.
–Ja pochodzę z okolic Quaervarr, z małej wioski której zniknięcia nikt by nawet nie zauważył.
Nie miał ochoty na żadne zwierzenia, tym bardziej że większość jego życia niezbyt nadawała się na wieczorne opowieści przy ognisku. Co do pytania które nurtowało krasnoluda, dla diablęcia nie było nawet warte uwagi. Nie interesowały go los krasnoludzkich kopalni czy plany możnych tego świata. Przynajmniej na razie.

Nareszcie przyszedł odpoczynek i krótka, spokojna warta. Wydawało się że nic nie zakłóci mu odpoczynku dopóki nie obudził go Will. Azrael zlustrował uważnie wskazany kierunek i odezwał się cicho.
–Trzeba się przekonać czy jest sam.
Miał powiedzieć więcej ale w tym momencie Menkauhor posłał bełt w kierunku goblina, a jego przedśmiertne jęki przerwały nocną cisze. Azrael przeklął w myślach i już głośniej powiedział.
-Złapać i przesłuchać, odgiął pierwszy palec, -śledzić go prosto do ich kryjówki, drugi palec powędrował do góry, -użyć przynęty i zwabić wszystkie naraz do zasadzki, trzeci palec opuścił zaciśniętą pięść. – A wy potraficie tylko zabić. Dobrze że przynajmniej go trafiłeś. A teraz opuszczę towarzystwo i rozejrzę się czy nie było gdzieś jego kumpla.
Wziął łuk, plecak i ruszył w stronę lasu. Miał nadzieję że wyolbrzymił cały problem i rzeczywiście był tylko jeden zielonoskóry, jednak wolał nie ryzykować. Ostatecznie wystarczyło że goblinami kierował ktoś inteligentny i wysyłał je po kilka aby nie dezerterowały. Kolejne nadzieje pokładał w tym że śmierć zwiadowcy zostanie zrzucona na karb dzikich bestii i nie zaalarmuje całego obozu. Choć jak mawiał jego mistrz nadzieja jest matką głupich.
 

Ostatnio edytowane przez mamra22 : 21-05-2009 o 17:34.
mamra22 jest offline