Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-05-2009, 17:23   #91
hija
 
hija's Avatar
 
Reputacja: 1 hija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodnie
Gdyby nie fakt, że hrabina od momentu przyjazdu osuszyła już dobrą połowę karafki, pomyśleć by można, że to wspomnienie podróży wierzchem wywołuje obecny na obliczu kobiety rumieniec. ~~ Olimpia ma sto razy lepszą figurę ~~ pomyślała z czymś w rodzaju smutnej zazdrości, uważnie przyglądając się w lustrze. Może i posługiwała się włoskim jakby był jej ojczystym, ale... cholerne Włoszki miały z urodzenia wygląd i sylwetkę przeklętej Wenus z Milo i cała reszta Europejek mogła im jedynie pozazdrościć idealnych proporcji.

*

Kolacja była więcej niż nudna. Rozpaczliwe próby, które Pan Sharpe podejmował, żeby Bóg jeden wie komu udowodnić jak bardzo jest postępowy i wyzwolony spod brzemienia konwenansów co najwyżej bawiły Lady Lovelace. Hunt podsycał tylko niezdrowe wizje z wolna wiążące się w umysłach co bardziej romantycznych uczestników wycieczki do Dawenvill. Rada była uniknąć odpowiedzi na zadane przez Suttona pytanie o pamiętnik. Lord Lexington uwziął się na temat. Zupełnie, jakby wiedział o włamaniu i jedynie próbował zmusić Adę do publicznego wyznania prawdy. Przez chwilę patrzyła na niego w skupieniu. Czy ktoś taki byłby w stanie dopuścić się podobnego czynu? I jeśli tak, to dlaczego? Tylko po to, by napędzić pani King stracha? Wątpliwe.

*

Nocny wypad nie był może najrozsądniejszym z pomysłów, ale nie mogła go sobie odmówić. Terenowe eskapady z Virgilem zaczynały jej wchodzić w nawyk.
Kiedy w okolicach północka zaczęli brnąć w przez las, Ada zastanawiała się, jak mogło dojść do tego, że żadne z nich nie zabrało ze sobą choćby najmniejszego źródła światła. Mimo iż noc była jasna, drogi szukali niemal po omacku. Dopiero gdy pod stopami wyczuli starą, kamienną drogę, trochę się uspokoiła. Nie do końca była pewna, czego szukają w tym lesie. Przyszło jej też na myśl, że jeśli mieszkańcy okolic każdego wieczora mieli do czynienia z takim właśnie lasem, to może to i nic dziwnego, że lęgły im się w głowach czarodziejskie stworki.

Wewnętrzny monolog Ady Byron-King przerwał krzyk Courteney.
Wszystko potoczyło się zbyt szybko, by na bieżąco racjonalizować wydarzenia.
Coś wyskoczyło z chaszczy, rzucając się z miejsca na lady Davies. Kobieta krzyknęła, a zwierzę – cokolwiek to było – wykonawszy obrót na zadzie, ruszyło wprost na Adę. Nie zdążywszy wpaść na nic mądrzejszego, zasłoniła się grubą gałęzią. Impet bestii zbił ją z nóg. Upadła na ziemię, boleśnie tłukąc krzyże i ramię o kamień – pozostałość traktu. Upadek wyrwał jej z płuc cały oddech. Nie miała szansy krzyknąć. Padł strzał. Zaraz za nim drugi. Wilk, bo musiał być to wilk, oberwał solidnie, lecz zamiast paść, z głuchym pomrukiem runął w głuszę.
Nie mogła się podnieść, miała wrażenie, jakby jej kręgosłup pękł w pięciu miejscach. Bolące ramię zdawało się przybite do ziemi.

- Już dobrze, Ado – Virgil otulił ją zdjętym z ramion pożyczonym płaszczem. Objął ją ramieniem i nawet mimo bólu nie mogła się uśmiechnąć krzywo. Rola ofiary była bezwzględnie skuteczna. Przez chwilę oddychała ciężko, i próbując się uspokoić, przytulała się do ofiarnie podsuniętego jej ramienia.
- Co u diabła...? - zaczęła, jednak obolałe żebra nie pozwoliły na więcej. - Będziesz musiał pomóc mi wstać...
I wtedy usłyszała kolejny wystrzał. I dobiegający z krzaków jęk.
 
hija jest offline