Wątek: Serce Nocy
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-05-2009, 00:28   #274
Gettor
 
Gettor's Avatar
 
Reputacja: 1 Gettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputację
To było… niezwykłe.

Alemir nigdy jeszcze nie podróżował w magiczny sposób – elf postawił w ścianie portal w który zostali wszyscy wciągnięci. Jednak kilka chwil później doszedł do wniosku, że mógł sobie darować to nowe doświadczenie, gdyby to oznaczało że nie znajdą się w sali tronowej.

Wywleczony elf, bogactwo całego pomieszczenia… i sam król ze swoją gwardią Bezimiennych. Wszystko to było całkiem imponujące.

Równie imponujący był sposób w jaki czarodzieje chwilę później zabili Sualira, który nagle oszalał.

Potem król zwrócił się do nich:
- Odpowiecie za to, co zrobiliście Alvaienowi, ale najpierw, jak nakazuje prawo, możecie spróbować się wytłumaczyć - szczególny nacisk położony był na słowo "spróbować".

Zabójca już chciał wystąpić i zacząć swoją przemowę – był niezły w tłumaczeniu się, targowaniu z innymi i ogólnie przekonywaniu ludzi. Miał całkiem dogodną pozycję – nie musiał kłamać, fakty przemawiały na ich korzyść, oraz król był w miarę spokojny i skory do wysłuchania ich racji.

Przynajmniej na początku… bowiem wtedy nagle do akcji wkroczyła wróżka siadając na dywanie, majacząc bezsensownie i becząc.

Reakcja króla na ten wybuch była… niefortunna. Wielce.

- A więc pracujecie dla tego Druida, tak? – powiedział nagle czerwieniąc się ze złości. Z dalszych jego słów wynikały dwie znaczące rzeczy: władca nienawidził Alarona, oraz gdy ktokolwiek siada na jego dywanie.

*Ten mały worek na kłopoty… a ja ją miałem za rozsądną. Ja pierdolę, jak mamy się teraz z tego wytłumaczyć?* Alemir miał szczerą ochotę wyrządzić Sily’i krzywdę. Pierwszą myślą w tym kierunku było nadepnięcie na nią…

Jednak zabójca podniósł głowę, wystąpił naprzód i zaczął mówić.
- Wielki i wspaniałomyślny królu Salinarze! Ja, nędzny człowieczek błagam cię, powstrzymaj swój gniew i racz mnie wysłuchać! Ta mała wróżka majaczy i nie wie co mówi. Spojrzeć tylko na nią i od razu widać, że jest na skraju załamania i posłuchać o czym ona mówi. Zabije i wskrzesi żeby zabić jeszcze raz? I jeszcze się chusteczki domaga!
Zastanawiasz się zapewne miłościwy królu do czego dążę? To proste – nie służymy wcale żadnemu druidowi. Mała wróżka zapewne miała z nim kiedyś kontakt, co wydaje mi się logiczne, i najpewniej dlatego w chwili załamania wspomina jego imię.


Król nie odezwał się – zrobił to za niego jeden z Bezimiennych:
- Pan i Władca okazał już wystarczającą łaskę, nie uśmiercając tej małej istoty za dotknięcie materii dywanu - zakończył, a po nim odezwał się kolejny. Głos dochodził z okolic tronu.
- Pan i Władca za samo wymówienie imienia postaci owej, w swej nieskończonej mądrości, raczy wysyłać w miejsce odosobnienia osobę daną, by przemyślała swe złe postępowanie.
- Kontakty z ową postacią są zabronione i karane śmiercią - zakończył Bezimienny.

Alemir przełknął ślinę w lekkim zdenerwowaniu, zaś na jego czole zaczął perlić się pot. Musiał teraz uważać na słowa – nie tylko żeby przypadkiem nie powiedzieć „Alaron Elessedil”, ale też żeby głębiej nie urazić Salinara, bowiem król był teraz dość zdenerwowany.
Intrygujące jak jedno słowo może zmienić bieg wydarzeń.
Alaron Elessedil… no dobra, dwa słowa.

Zabójca przetarł czoło. Miał przed sobą niełatwe zadanie wyciągnięcia ich prawdopodobnie z wyroku śmierci, lub tortur.

- Zaiste mądrym i sprawiedliwym jesteś władcą, potężny Salinarze. Ja, nędzny człowieczek, będę zaszczycony jeśli raczysz wysłuchać naszej racji w kwestii nieszczęśliwych zbiegów okoliczności, których staliśmy się udziałem.

Zacznę od prostego faktu, który stanowi iż jedynie dwóch spośród nas tutaj posiada broń, której cięcia ewentualnie pasowałyby do ran jakich doznał Alvaien. Jednak, zapewniam cię, że nie mógł przy ich pomocy tak dotkliwie go zranić, ponieważ sam Alvaien uwięził nas w magicznym więzieniu, które miało więź z jego ciałem. To tłumaczy naraz czemu tu jesteśmy, oraz czemu nie mogliśmy go doprowadzić do obecnego stanu – bariera nie pozwalała nam nic zrobić. Jednak podobną broń, również pasującą do ran szlachetnego Alvaiena posiadał tuzin członków elitarnej gwardii królewskiej obecny wówczas w pomieszczeniu, znani jako Kruki.

Zapytasz zapewne królu, czemu owa gwardia chciała go skrzywdzić? Była to desperacka i, jak widać, nieskuteczna obrona przed potężnym atakiem Alvaiena, który okazał się w postaci przywołania Revinaha.

Wreszcie pragnę zaznaczyć, że sam Alvaien zaszczycił nas tytułem swoich sług, z czego wynika że bylibyśmy ostatnimi głupcami próbując zabić własnego Pana.

Co zaś się tyczy tego głupca, który przed chwilą próbował cię zaatakować – to szaleniec i kretyn z którym nigdy nie mieliśmy nic wspólnego i obce jest nam wszystko co z nim związane.

Zaś w kwestii tej rudej kobiety… wiem tylko że w tamtym pokoju pojawiła się nagle i w niewiadomy dla mnie sposób, po czym próbowała zabić Alvaiena. Byłem wtedy spętany i nic nie mogłem zrobić, jednak nie udało jej się i skończyła przebita prętem przez mojego Pana. Jak się tutaj znalazła, również nie wiem.

Jesteśmy teraz na twojej łasce, wielki i potężny królu Salinarze! Jestem przekonany, że twa nieskończona mądrość pozwoli ci dokonać słusznego wyboru w tej sprawie.


Reakcja króla była… szokująca.
- Jeżeli zabijecie Druida, daruję wam życie.

*Dziękuję, postoję… Ma ktoś może sznur? Tak będzie prościej…* pomyślał zabójca otrząsnąwszy się z zaskoczenia.

- Ale… litościwy królu! Zabicie go… to niemożliwe! Nie żebym nie chciał go zabić, świat odetchnął by z ulgą gdyby go na nim nie było, jednak starcie go z powierzchni graniczy z próbą zabicia boga! Na pewno jest inny sposób byś zechciał okazać nam swoją nieskończoną łaskę.

Przez chwilę Alemir miał wrażenie, że władca każe ich zabrać na tortury za zuchwałość, lub od razu powiesić. Igrał z ogniem i… nie oparzył się.

- Za dwa dni będzie przepływał w okolicy pewien statek. Zniszczcie go i to moje ostatnie słowo. Wyprowadzić! - warknął wściekły władca, zaś jeden z Bezimiennych, a raczej jego iluzja, poprowadził was do drzwi...

Zabójca starał się panować nad swoimi emocjami wychodząc z sali tronowej, lecz w głębi ducha cieszył się. Bardzo.

Zastanawiał się jednak czemu król we własnym królestwie zleca takie zadanie komuś z zewnątrz. Cóż to mógł być za statek?

- No dobrze. – powiedział Alemir do Bezimiennego kiedy już wyszli z pomieszczenia. – To co to za statek i czemu właściwie ma być zniszczony? I czy dostaniemy gdzieś sprzęt niezbędny do zatapiania okrętów? Na przykład słynny ogień alchemiczny?... albo balistę?
 
Gettor jest offline