Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 16-05-2009, 13:51   #271
 
wojto16's Avatar
 
Reputacja: 1 wojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumny
Wreszcie udało się zbudzić z tego dziwacznego snu co zaowocowało pęknięciem tamy blokującej potok wspomnień. Teraz już pamiętał wszystko i potrafił powiązać to z wydarzeniami mającymi miejsce w jego wyobraźni. Ale czy na pewno? Wydawało się to dość realistyczne, ale ta nagła blokada pamięci i inne ekstrawaganckie zjawiska były na tyle nietypowe, że zdecydował się zlekceważyć ten sen uznając go za nic ważnego. Przypomniał sobie, że widział w nim orka podobnego do Garluka, ale takie rzeczy były bardzo pospolite w snach. Jego dywagacje zostały brutalnie przerwane przez strasznie głośny huk dochodzący skądś z niższych partii pałacu. Po chwili dobiegły go odgłosy bardzo głośnych kroków zza drzwi świadczące o tym, że ork już pobiegł żeby sprawdzić źródło tamtego hałasu. On sam nie specjalnie się do tego kwapił. Jaki byłby z niego najemnik, gdyby gwałtownie reagował na każde pierdnięcie dochodzące zza ściany? Zresztą nie musiało to być nic ważnego, źródłem takiego hałasu mogło się stać wszystko wliczając w to drewnianą szafę przypadkiem przewróconą na podłogę.
Ale hałas wcale nie myślał ustać. I przybierał coraz bardziej niepokojące formy.

Poleżał jeszcze przez chwilę aż wreszcie ciekawość zwyciężyła i tak oto Cień wstał z łóżka by podążyć tropem Garluka. Wyszedł z pokoju i wolnym, ostrożnym krokiem zmierzał w kierunku źródła obserwując uważnie wszystko dookoła. Liczył na zobaczenie gdzieś któregoś ze swych znajomych, ale sale i korytarze świeciły pustkami o tej porze. Dziwiło go, że żaden strażnik, ani mag nie pofatygował się żeby to sprawdzić. Tym bardziej, że były to już wyraźne odgłosy walki. W takich sytuacjach żałował, że dobrowolnie oddał swój sztylet straży, choć i tak w żaden sposób nie pomogło mu to w wykaraskaniu się.
„Broń. Potrzebuję broni. Nie mogę ślepo skakać w ogień nie mając choćby manierki z wodą.”
Nawet poproszenie o zwrot broni byłoby zbyte wzruszeniem ramion tak jak w przypadku Sualira. Zresztą żaden Kruk nie pojawiał się w zasięgu wzroku od dłuższego czasu. Nagle w jego głowie narodził się plan zdobycia broni, dość ryzykowny w zamierzeniach i, być może, śmiertelny w skutkach.

Biegiem udał się na miejsce zbrodni i zabrał stamtąd narzędzie zbrodni nie bacząc na świadków, ani na pozostawione ślady.
- Zabieram na wnikliwsze badania – powiedział.
Wyszedł z komnaty, schował sztylet i ruszył tym razem prosto do celu nie zbaczając z wyznaczonego szlaku. Zbliżając się do celu nie słyszał już odgłosów walki, jeno jakieś tajemnicze ryki. Ostrożnie się podkradł i zajrzał do komnaty gdzie rozgrywały się tajemnicze wydarzenia. Serce podjechało mu do gardła na widok gigantycznego, ognistego demona rodem z najgorszych koszmarów. Zobaczył również elfa otoczonego barierą ochronną i swoich towarzyszy. Oraz towarzyszy jego towarzyszy. Jednym z nich był, sądząc po ubiorze, jakiś mężczyzna, ale nie widział dokładnie jego twarzy. Poza nim znajdował się jeszcze czarny kot i… wróżka? Przetarł oczy na chwilę tracąc wiarę, że zbudził się z tego dziwacznego snu. Musiał dobrze nadstawić ucha żeby, pomimo ryków, zrozumieć o czym rozmawiają z elfem. Zamierzali się poddać i pomóc mu w realizacji jego niecnych zamiarów. Cień stężał usłyszawszy wymianę zdań z Alemirem. Więc to ten elfi mag jest zabójcą Pierwszego Ministra, w takim razie rasizm Nadoficera okazał się uzasadniony. Spojrzał na sztylet świadomy swej bezradności wobec takiej potęgi. Kompletnie nie wiedział co robić do czasu aż usłyszał pytanie Alemira o jakiegoś Revinaha. Usłyszawszy odpowiedź mordercy pojął, że to imię tego potwora.
„ Kurwa. Ten gość to jakiś pieprzony psychopata. Chce użyć tego czegoś do zniszczenia pałacu i zabicia wszystkich w okolicy. Ofiarą jego chorych ambicji padnie nie tylko pałac, ale cały Orfal też pójdzie w gruzy. W ładną aferę się wpakowałem. Muszę ostrzec magów nim on zrealizuje ten zamiar.”

Biegiem udał się w drogę powrotną. Elf mógł go usłyszeć, ale nie dbał o to. Musiał odnaleźć magów, powiadomić ich o wszystkim. Tylko oni mogą powstrzymać tego potwora i jego pana. Przez chwilę rozważał ujawnienie się i przyłączenie do elfa w celu uniknięcia ofiary ze swej osoby, ale nie zamierzał popierać rewolucjonistów, tym bardziej chorych umysłowo. Mógłby uciec stąd pozostając neutralnym, ale i tak nie zostałby wypuszczony. W takim razie pozostawało już tylko donosicielstwo. Poszukiwania planował rozpocząć od miejsca zbrodni.
 

Ostatnio edytowane przez wojto16 : 16-05-2009 o 13:54.
wojto16 jest offline  
Stary 17-05-2009, 22:00   #272
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację
Orfal:

-Muszę przyznać, że nie spodziewałem się takiego rozsądku u waszej rasy. Być może kiedykolwiek coś z was będzie. Może nawet osiągniecie poziom Wysokich Elfów-zastanowił się, a przez chwilę w pomieszczeniu panowała cisza.
-To jednak kwestia przyszłości, a nie teraźniejszości. Nie mniej jednak pozwolicie teraz...-urwał, wpadając w zadumę. Raz groźnie marszczył brwi, raz weselał, a cały czas na jego twarzy widniała duma.
-Tak, Panie... Jak zawsze, Panie... Nie, Panie... Tak jest!... Nie ma wątpliwości. Jesteśmy przecież Wysokimi Elfami... Zdaję sobie z tego sprawę... Byłoby to rozsądnym posunięciem... Byłbym więcej niż rad, mój królu... Tak, bardzo bym prosił, bo zaraz będzie trochę za gorąco... Tak, nawet dla mnie... Na szlachetne ręce składam podziękowania-mówił tak, jakby z kimś rozmawiał.
Nagle do pomieszczenia wpadł... Sualir!
-Co wy tu robicie?-zapytał, zaś dla Wysokiego Elfa stało się oczywistym to, że ma jakiś związek z tym zbiorowiskiem dziwnych osób.
Oczy Maga rozbłysły jakimś dziwnym światłem.
-Zatem wy się znacie... Zapraszam do siebie-uśmiechnął się drapieżnie, po czym machnął ręką, zaś wy zostaliście przyciągnięci do ściany, na której siedział Wysoki Elf.
Nagle stwierdziliście, że znajdujecie się wewnątrz drugiej bariery, która nie pozwoliła wam wychodzić poza nią.
Zobaczyliście również Cienia, który właśnie chciał odejść i udałoby mu się to, gdyby nie fakt, iż za jego placami, w półkolu stała dwudziestka Kruków, stojących w swej milczącej pozycji, ze spuszczonymi głowami oraz dłoniach na rękojeściach mieczy spoczywających jeszcze w pochwie. Było również ośmiu Magów.
-Uważaj! Za tobą!-krzyknął Sualir, ściągając uwagę Wysokiego Elfa, który w mig pojął, iż jest to kolejny, którego znał.
Szybkie machnięcie ręki i Cień przyłączył się do pozostałych, bowiem okazało się, iż do środka można było wejść, lecz już wyjść na zewnątrz, nie.

Wtedy właśnie Kruki, wszystkie razem, jak na komendę, podniosły głowy, wyjmując swoje bronie. Na ten widok Elfowi zrzedła mina, a jego sytuacja bynajmniej nie poprawiła się, kiedy Magowie, jeden po drugim, wpadali w stan skupienia.
Nagle Wysoki machnął ręką w kierunku Kruków. Ten sam gest wykonał, rzucając was na ścianę.
W odpowiedzi wszyscy Wojownicy podskoczyli do góry, jakby byli jednym organizmem. W tym skoku było jednak coś dziwnego, a mianowicie był nienaturalnie wysoki.
Nawet ich płaszcze łopotały w ten sam sposób, kiedy powoli szybowali w dół, by w końcu wylądować na dywanie, na ugiętych nogach, gdzie kontynuowali swój ponury marsz śmierci.
Spokój Elfa zniknął, co było widać w nerwowych, coraz bardziej desperackich ruchach oraz coraz śmielszych zaklęciach.
Nagle jeden z Kruków nie zdążył uchylić się przed lecącą błyskawicą, która uderzyła go prosto w pierś, lecz ten... nawet się nie zachwiał! Szedł nieustannie dalej, tak jak reszta.
Ze strony Magów nie było widać żadnego zaklęcia, ale nie zawsze musiały być to pociski. Widzieliście jak od czasu do czasu powierzchnia tarczy Elfa faluje, by powrócić do formy stałej.
-Niech was szlag trafi!-wrzasnął, wyciągając niebieski kamień wielkości pięści.
Alemir rozpoznał w nim kamień podobny do rubinu Maga Pałacowego. Wiedział również co jest w środku.
Alemir i Sily'a mogli to nawet zobaczyć. Zabójca mógł tego dokonać, ponieważ wiedział na co patrzeć, zaś Wróżce rzuciło się do w oczy.


Nagle Kruki zatrzymały się, a Magowie zesztywnieli, przez co w pokoju zapadła jeszcze głębsza cisza. Już nie rozbrzmiewały w niej ciche kroki, powietrze nie było już wypełnione bezgłośnymi ruchami. Nawet wszystkie oddechy zostały wstrzymane.
Zaskoczony Elf spojrzał kątem oka na kamień, który trzymał w ręku, po czym uśmiechnął się paskudnie, gdyż nagle zrozumiał.
-Odłóż to Elfie!
-A niby czemu?
-Czy zdajesz sobie sprawę z tego, co by się stało?
-Tak-wyszczerzył drapieżnie zęby.
-Odłóż to.
-Uwaga! Uaktywniam...
-Nie!-krzyknęli chórem Magowie, na co Elf roześmiał się, obracając kamień w dłoniach. Od czasu do czasu spoglądał na Kruki z lekką obawą w oczach.


Nagle za jego plecami pojawił się płonący niezwykłą jasnością, punkt, który zaczął rozszerzać się szybko, a wraz z rozszerzaniem, tracił wygląd koła, a przybierał kształt trójkąta, jednocześnie ciemniejąc.
Wszystko skończyło się, kiedy za plecami Maga stało otwarte, trójkątne przejście o niewidocznym końcu, niknącym w falowaniu.


-Wybaczcie, że opuścimy towarzystwo, ale podjechał nasz środek transportu-to powiedziawszy, wykonał jakiś gest ręką, zaś w pasie pojawił mu się zielony sznur, który, podobnie do węża, wystrzelił w kierunku waszej bariery, wczepiając się w nią.
Reszta dalej tkwiła nieruchomo, zaś Elf zamyślił się.
-Jakby ktoś pytał o nich, to są teraz moimi niewolnikami... Chociaż nie... Nie będziecie mogli tego przekazać-roześmiał się, zaś z szafira zaczęło wydobywać się światło, które rozprzestrzeniało się we wszystkie strony, lecz... Najmocniej ściągał je portal Revinaha.
Zauważyliście, że świetlista energia krąży wokół przejścia, czyniąc je z sekundy na sekundę, coraz bardziej wyraźnym!
Jasnym stało się, że było to przyspieszenie otwierania bramy!

Nagle Kruki rzuciły się na Elfa, który chował kulę. Również Magowie powrócili do rzucania zaklęć. Gwałtowny strumień krwi wystrzelił z nosa Wysokiego, przypominając kran z cieknącą nieprzerwanym strumieniem, wodą. Równocześnie poczuliście swąd palonego ciała i zobaczyliście, że skóra Elfa topi się!
Mogliście również dostrzec jak elitarni wojownicy jeden po drugim odbijają się od tarczy, nie mogąc jej sforsować... Nie! Jeden miecz przeszedł, trafiając ofiarę w nogę, z siłą,która sprawiła, iż kość stała się widoczna!
Przeszedł drugi, trzeci, czwarty! Mag miał rozległe, głębokie rany, z których szybko wyciekała krew, natomiast w tym samym czasie przeszły trzy kolejne ataki, z których jeden był śmiertelnym pchnięciem w żołądek.
Trójkątny portal zaczął powoli falować, grożąc zniknięciem, zaś drugi z nich, ten od zmutowanego Giganta, stawał się coraz bardziej rzeczywisty, grożąc otworzeniem się.
Wy jednak nie mogliście wyjść poza obręb bariery, a wasza jedyna nadzieja na przeżycie, Wysoki Elf, leżał na podłodze, nie ruszając się.
Nagle z trójkątnego przejścia wynurzył się Elf o zimnych, brązowych oczach oraz kasztanowych, długich włosach. Miał na sobie bogate, jedwabne szaty w złotym kolorze z odcieniami niebieskości.
Na głowie spoczywała mu cienka, niska korona wykonana najprawdopodobniej z diamentu, tak jak wysoki kostur, który dzierżył w ręku.
Po wyjściu wymruczał coś niechętnie, co normalnie nie byłoby uznane za nic znaczącego, gdyby nie fakt, że jakaś dziwna siła zaczęła pchać opierające się kruki, w kierunku Magów.
Król Salinar Afev, gdyż nim właśnie był przybysz, chwycił nieprzytomnego Elfa pod ramię i bez trudu zaciągnął w znikający już portal.
Siłą rzeczy zaciągnął również was...

Zbliżaliście się do bramiy, która kończyła wolność, a ratowała życie. Staliście na progu, nie mając innego wyjścia jak wskoczenie w niego, lecz po jednym kroku nie uczuliście niczego podobnego do spadania.
Sunęliście bardzo powoli, jakbyście leniwie płynęli statkiem po nieruchomej tafli morza, a jednocześnie mieliście wrażenie przechodzenia przez dziwny korytarz. Wcale nie przypominało to nic magicznego.

Wreszcie zobaczyliście koniec wędrówki, wyjście, lecz ku waszemu zdumieniu, zbliżało się z ogromną prędkością! Powolne przemieszczenie się było jedynie złudzeniem.

Wypadliście na podłogę sali tronowej. Pierwsze, co zauważyliście, to brak więzów oraz bariery.
Po tym dopiero przyjrzeliście się pomieszczeniu. Była to sala o ogromnej powierzchni, gdyż na oko mogła mieć sto metrów kwadratowych, natomiast jej wysokość oszacować można było w najwyższym punkcie, na dwadzieścia metrów, zaś w najniższym około siedemnastu.
Sklepienie było kopułą o wielu oknach, przez które wpadało światło słoneczne. Widok był niezwykły, ponieważ wchodzące światło skupiało się w jednym miejscu, oświetlając dokładnie całe pomieszczenie tak, jakby było tu samo słońce.
Zauważyliście, iż podłoga była wykonana z jednej, wielkiej tafli brylantowej, pod którą zobaczyć można było rozmaite, złote wzory.
Ściany były identyczne, z tym, że każde przedstawiały inne obrazy. Całe pomieszczenie, wraz z takim samym sufitem, przywodziło na myśl jeden, wielki arras.
Pod ścianami stały brylantowe figury, przedstawiające idealne odwzorowanie pomniejszonych Smoków, chylących w pokłonie łby. Miały złożone skrzydła i otwarte oczy, będące diamentami o różnych kolorach.
Od wielkich, platynowych drzwi odchodził niebieski dywan zdobiony szczerym złotem. Ów tkanina prowadziła do najdziwniejszego tronu, jaki widzieliście.
Było to leżące stworzenie, wykonane z diamentu, do złudzenia przypominające Smoka, choć było najwspanialszą rzeźbą w tym pomieszczeniu. Ta istota była jednak większa od kłaniających się mu. Leżał zwinięty lekko, jakby śpiąc. Skrzydła miał złożone, lecz z jednego ze skrzydeł stworzono siedzisko dla władcy. Łapy pełniły funkcje oparć na ręce.
Siedzenie wyłożone było niebieską, jedwabną tkaniną, mającą sprawić, że król będzie miał miękko.
Siedział tam Salinar Wielki, król małego skrawka świata, lecz jakże znaczącego, natomiast jego brylantowe insygnia były o niebo wspanialsze niż wszystkie diamenty w pomieszczeniu razem wzięte, o ile było to jeszcze możliwe.
Oprócz was i króla znajdowało się w pomieszczeniu, jak zauważyliście, dwadzieścia postaci. Zapewne wszystkie były Wysokimi Elfami, ale nie mogliście tego potwierdzić, ponieważ mięli na sobie długie, niebieskie szaty zdobione złotem, zaś każdy z nich miał na twarzy bezwyrazową maskę z jedwabiu, mającą ten sam kolor co szata.
Strażnicy ci mięli na szacie wyhaftowany herb królewski, zawierający w sobie Smoka w locie. Ów Smok wisiał pionowo w powietrzu z rozłożonymi skrzydłami. Pokazywał wszystkim swój łuskowany brzuch, gdyż jego łeb był na górze, a ogon na dole. Cała istota skierowana była przodem do patrzącego na nią, zaś ogon tworzył literę "S". Łeb był groźnie pochylony do przodu, natomiast jego paszcza, delikatnie rozchylona, ukazywała rzędy zębisk, na których tańczyły płomienie - zapowiedź wybuchu ognia.
Bezimienni, gdyż właśnie tak nazywali się Magowie strzegący króla, z pewnością śledzili wzrokiem każdy ruch, gotowi zabić.

Nagle spostrzegliście, że przed wami znajduje się kałuża krwi, zaś jej strużki prowadziły do platynowych drzwi, natomiast po waszej lewej stronie leżała nieżywa, ruda towarzyszka w tej samej pozycji.
Po co oni ją ściągnęli?

W sali panowało milczenie, zaś Sualir rozglądał się nerwowo, jakby chciał się stąd wydostać. Nagle podbiegł do rudej, chcąc jej wyciągnąć miecz z dłoni, lecz nie dał rady, więc chwycił za pręt, wyszarpując go z ciała, po czym... z wrzaskiem rzucił się w stronę króla!
Nie mniej jednak nie przebiegł metra, gdy... Eksplodował! Efekt był niezwykły. Krew rozprysnęła się w promieniu dziesięciu metrów, natomiast organy wewnętrzne zostały rozerwane na strzępy i rozrzucone w promieniu najbliższych pięciu metrów.W Cienia plasnęło coś, co mogło być nerką towarzysza, Alemir oberwał kawałkiem jelita grubego, Valara trafił w czoło kawałek serca, natomiast Garluk, stojący za plecami Cienia, otrzymał połową wątroby byłego towarzysza. Oczywiście oprócz szczątków wylądowała również płynna zawartość Sualira w postaci krwi.
Jedynymi osobami, które uchroniły się przed zmasowanym atakiem szczątków, była Sily'a i Falkieri, stojący za wszystkimi.
Chwilę później rozległ się brzęk metalowego pręta uderzającego o posadzkę.

-Zabrudziliście mi podłogę i dywan-warknął z wyrzutem Król, natomiast Sily'a i Falkieri zostali magią przesunięci przed wszystkich, by byli lepiej widoczni.

-Uprzątnijcie to!-powiedział z chłodnym spokojem władca, patrząc na was... Jednak chwilę później okazało się, że kierowane to było to Bezimiennych. Krew z każdego skrawka powierzchni zlała się w jedną, wielką kałużę, po czym wylądowały w niej wszystkie organy wewnętrzne i kości, które poleciały pod same ściany. Potem wszystko... zniknęło.

-Odpowiecie za to, co zrobiliście Alvaienowi, ale najpierw, jak nakazuje prawo, możecie spróbować się wytłumaczyć-szczególny nacisk położony był na słowo "spróbować".

-A przy okazji powiedzcie, czemu i jakim sposobem sprowadziliście tutaj trupa tej ludzkiej kobiety...
 
__________________
Drogi Współgraczu, zawsze traktuję Ciebie i Twoją postać jako dwie odrębne osoby. Proszę o rewanż. Wszystko, co powstało w sesji, w niej również zostaje.
Nie jestem moją postacią i vice versa.
Alaron Elessedil jest offline  
Stary 21-05-2009, 07:36   #273
Konto usunięte
 
Midnight's Avatar
 
Reputacja: 1 Midnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputację
- Odpowiecie za to, co zrobiliście Alvaienowi, ale najpierw, jak nakazuje prawo, możecie spróbować się wytłumaczyć. A przy okazji powiedzcie, czemu i jakim sposobem sprowadziliście tutaj trupa tej ludzkiej kobiety..

- Abys mial panie klimatyczna rzezbe przed kominkiem... Wiesz... Taki cool dodatek...

Szept byl cichszy niz skrzyda cmy w letnia noc. Wsciekla Sily'a doszla juz chyba do kresu swojej wytrzymalosci albo byla juz tuz, tuz. Swiat calkiem zwariowa. Wszystko szlo jak po maselku. Wlasciwie to jak po lekko roztopionym maselku na sierzej buleczce. Wiecie.. tak mrrr. Niestety zycie juz takie jest, ze najlepsza buleczke potrafi zmienic w zakalec. W cholernie twardy i niestrawny zakalec po ktorym nie wychodzi sie...

~ No niezle.. Naprawde niezle... Wrecz cudownie.. Co nastepne? W ramach wyciagania nas wpadniemy sobie do jakiegos wladcy ciemnosci na popoludniowa herbatke? Mowila mama zeby sie z wrozkami nie zadawac... Mowila... I tyle by z jej rad bylo...


Sarkastyczne uwagi Falkieriego zdecydowanie nie poprawialy jej humoru. Najgorsze jedna, ze w pelni oddawaly sytlacje w jakiej mala wrozka sie wlasnie znalazla. Na dodatek nie tylko ona ale i wszyscy, ktorzy z nia byli plus jakis przybleda. Jeszcze jej tego brakowalo.
Czujac, ze powoli skrzydelka odmawiaja jej posluszenstwa, usiadla na miekkim dywanie. Gorzej i tak juz nie bedzie wiec co ja to do diabla obchodzi co sobie ten dupek na tronie pomysli... Skoro i tak ma zamiar ich pozabijac... Jeszcze tlumaczen wymaga. Juz ona mu da wytlumaczenia... Takie doglebne, ze sie nimi udlawi. Cholera... Nic nie zrobi! Nic, bo jest mala, ma male skrzydelka i bynajmniej niemaly talent do wpadania w tarapaty.

- Falk... Wiesz, ze cie kocham? Wiesz, prawda? No i wiesz... Te wszystkie pogrozki i ... Ja serio tak nie....

~ Zamknij sie lepiej i nas stad wyciagnij.

- Ale...

~ Poprostu nas wyciagnij... Nie mam zbytniej ochoty na to by mnie przerobiono na wysoka karme dla wysokich szczorow ich wysokiej mosci w jego wysokim palacu.

- Ale... Jak?

~ To juz nie moj problem.. Mysl... Mozliwe, ze zaboli ale jakos to przezyjesz...

- Wiesz co... Wypchaj sie sierscia zapchlona kupo klakow.

~ Ja tez cie kocham mala.

Nie powinien tego mowic. Nie teraz, nie w chwili gdy zaczynala w niej buzowac fairy power. Kocha ja... Ten zafutrzony pchlarz ja kocha, a ona wpakowala go w to cale bagno. Jest beznadziejna! Co z niej za wrozka?! Zalosne! Zalosne, zalosne, zalosne!
Tego juz bylo za duzo dla malej kobiety. Nie mogac dac sobie rady z tyloma sprzecznymi emocjami najzwyczajniej w swiecie wybuchla placzem.

- To nie moja wina... On mial sie mna zaopiekowac... Mowil, ze wykazuje wyzszy potecjal i.. i.. intelektualny. I .. i ze jego obowiazkiem jest przygarniecie takiej marnoty jak ja... Mial mnie przygarnac do cholery, a dal sie zabic jak... jak uczniak. I te kruki wszedzie... I magowie... I to cale Oko Nocy.... Co to do cholery wlasciwie jest?! I teraz Falk... On mnie kocha, a ja.. Jeszcze ta bestia... No przeciez nie mialam innego wyjscia... I ciagle ktos ginie. Te wszystkie duchy. Ta bitwa. I krysztal nie zadzialal jak trzeba.. I ten druid.. Alaron, czy jak mu tam...To wszystko jego wina! Pokretny staruch z tymi swoimi planami i pomyslami. Tylko przypilnowac?! Dobre sobie... Jak mozna przypilnowac takiego .. takiego ... Zabije go jak tylko spotkam... Zabije, a pozniej wskrzesze zeby zabic jeszcze raz... Co z tego, ze nie umiem... Cholera... Cholera... Szlag by to... Moze by mi ktos chociaz chusteczke podal CO?!

Ostatnie slowa zostaly wykrzyczane bardzo ciekim i bardzo piskliwym glosikiem po ktorym nastapily kolejne spazmy placzu polaczone z mala fontanna lez.

~ No swietnie... Nie ma to jak napiecie przedpelniowe... Ratunek gwarantowany... Ma ktos tratwe?!
 
__________________
[B]poza tym minął już jakiś czas, odkąd ludzie wierzyli w Diabła na tyle mocno, by mu zaprzedawać dusze[/B]
Midnight jest offline  
Stary 22-05-2009, 00:28   #274
 
Gettor's Avatar
 
Reputacja: 1 Gettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputację
To było… niezwykłe.

Alemir nigdy jeszcze nie podróżował w magiczny sposób – elf postawił w ścianie portal w który zostali wszyscy wciągnięci. Jednak kilka chwil później doszedł do wniosku, że mógł sobie darować to nowe doświadczenie, gdyby to oznaczało że nie znajdą się w sali tronowej.

Wywleczony elf, bogactwo całego pomieszczenia… i sam król ze swoją gwardią Bezimiennych. Wszystko to było całkiem imponujące.

Równie imponujący był sposób w jaki czarodzieje chwilę później zabili Sualira, który nagle oszalał.

Potem król zwrócił się do nich:
- Odpowiecie za to, co zrobiliście Alvaienowi, ale najpierw, jak nakazuje prawo, możecie spróbować się wytłumaczyć - szczególny nacisk położony był na słowo "spróbować".

Zabójca już chciał wystąpić i zacząć swoją przemowę – był niezły w tłumaczeniu się, targowaniu z innymi i ogólnie przekonywaniu ludzi. Miał całkiem dogodną pozycję – nie musiał kłamać, fakty przemawiały na ich korzyść, oraz król był w miarę spokojny i skory do wysłuchania ich racji.

Przynajmniej na początku… bowiem wtedy nagle do akcji wkroczyła wróżka siadając na dywanie, majacząc bezsensownie i becząc.

Reakcja króla na ten wybuch była… niefortunna. Wielce.

- A więc pracujecie dla tego Druida, tak? – powiedział nagle czerwieniąc się ze złości. Z dalszych jego słów wynikały dwie znaczące rzeczy: władca nienawidził Alarona, oraz gdy ktokolwiek siada na jego dywanie.

*Ten mały worek na kłopoty… a ja ją miałem za rozsądną. Ja pierdolę, jak mamy się teraz z tego wytłumaczyć?* Alemir miał szczerą ochotę wyrządzić Sily’i krzywdę. Pierwszą myślą w tym kierunku było nadepnięcie na nią…

Jednak zabójca podniósł głowę, wystąpił naprzód i zaczął mówić.
- Wielki i wspaniałomyślny królu Salinarze! Ja, nędzny człowieczek błagam cię, powstrzymaj swój gniew i racz mnie wysłuchać! Ta mała wróżka majaczy i nie wie co mówi. Spojrzeć tylko na nią i od razu widać, że jest na skraju załamania i posłuchać o czym ona mówi. Zabije i wskrzesi żeby zabić jeszcze raz? I jeszcze się chusteczki domaga!
Zastanawiasz się zapewne miłościwy królu do czego dążę? To proste – nie służymy wcale żadnemu druidowi. Mała wróżka zapewne miała z nim kiedyś kontakt, co wydaje mi się logiczne, i najpewniej dlatego w chwili załamania wspomina jego imię.


Król nie odezwał się – zrobił to za niego jeden z Bezimiennych:
- Pan i Władca okazał już wystarczającą łaskę, nie uśmiercając tej małej istoty za dotknięcie materii dywanu - zakończył, a po nim odezwał się kolejny. Głos dochodził z okolic tronu.
- Pan i Władca za samo wymówienie imienia postaci owej, w swej nieskończonej mądrości, raczy wysyłać w miejsce odosobnienia osobę daną, by przemyślała swe złe postępowanie.
- Kontakty z ową postacią są zabronione i karane śmiercią - zakończył Bezimienny.

Alemir przełknął ślinę w lekkim zdenerwowaniu, zaś na jego czole zaczął perlić się pot. Musiał teraz uważać na słowa – nie tylko żeby przypadkiem nie powiedzieć „Alaron Elessedil”, ale też żeby głębiej nie urazić Salinara, bowiem król był teraz dość zdenerwowany.
Intrygujące jak jedno słowo może zmienić bieg wydarzeń.
Alaron Elessedil… no dobra, dwa słowa.

Zabójca przetarł czoło. Miał przed sobą niełatwe zadanie wyciągnięcia ich prawdopodobnie z wyroku śmierci, lub tortur.

- Zaiste mądrym i sprawiedliwym jesteś władcą, potężny Salinarze. Ja, nędzny człowieczek, będę zaszczycony jeśli raczysz wysłuchać naszej racji w kwestii nieszczęśliwych zbiegów okoliczności, których staliśmy się udziałem.

Zacznę od prostego faktu, który stanowi iż jedynie dwóch spośród nas tutaj posiada broń, której cięcia ewentualnie pasowałyby do ran jakich doznał Alvaien. Jednak, zapewniam cię, że nie mógł przy ich pomocy tak dotkliwie go zranić, ponieważ sam Alvaien uwięził nas w magicznym więzieniu, które miało więź z jego ciałem. To tłumaczy naraz czemu tu jesteśmy, oraz czemu nie mogliśmy go doprowadzić do obecnego stanu – bariera nie pozwalała nam nic zrobić. Jednak podobną broń, również pasującą do ran szlachetnego Alvaiena posiadał tuzin członków elitarnej gwardii królewskiej obecny wówczas w pomieszczeniu, znani jako Kruki.

Zapytasz zapewne królu, czemu owa gwardia chciała go skrzywdzić? Była to desperacka i, jak widać, nieskuteczna obrona przed potężnym atakiem Alvaiena, który okazał się w postaci przywołania Revinaha.

Wreszcie pragnę zaznaczyć, że sam Alvaien zaszczycił nas tytułem swoich sług, z czego wynika że bylibyśmy ostatnimi głupcami próbując zabić własnego Pana.

Co zaś się tyczy tego głupca, który przed chwilą próbował cię zaatakować – to szaleniec i kretyn z którym nigdy nie mieliśmy nic wspólnego i obce jest nam wszystko co z nim związane.

Zaś w kwestii tej rudej kobiety… wiem tylko że w tamtym pokoju pojawiła się nagle i w niewiadomy dla mnie sposób, po czym próbowała zabić Alvaiena. Byłem wtedy spętany i nic nie mogłem zrobić, jednak nie udało jej się i skończyła przebita prętem przez mojego Pana. Jak się tutaj znalazła, również nie wiem.

Jesteśmy teraz na twojej łasce, wielki i potężny królu Salinarze! Jestem przekonany, że twa nieskończona mądrość pozwoli ci dokonać słusznego wyboru w tej sprawie.


Reakcja króla była… szokująca.
- Jeżeli zabijecie Druida, daruję wam życie.

*Dziękuję, postoję… Ma ktoś może sznur? Tak będzie prościej…* pomyślał zabójca otrząsnąwszy się z zaskoczenia.

- Ale… litościwy królu! Zabicie go… to niemożliwe! Nie żebym nie chciał go zabić, świat odetchnął by z ulgą gdyby go na nim nie było, jednak starcie go z powierzchni graniczy z próbą zabicia boga! Na pewno jest inny sposób byś zechciał okazać nam swoją nieskończoną łaskę.

Przez chwilę Alemir miał wrażenie, że władca każe ich zabrać na tortury za zuchwałość, lub od razu powiesić. Igrał z ogniem i… nie oparzył się.

- Za dwa dni będzie przepływał w okolicy pewien statek. Zniszczcie go i to moje ostatnie słowo. Wyprowadzić! - warknął wściekły władca, zaś jeden z Bezimiennych, a raczej jego iluzja, poprowadził was do drzwi...

Zabójca starał się panować nad swoimi emocjami wychodząc z sali tronowej, lecz w głębi ducha cieszył się. Bardzo.

Zastanawiał się jednak czemu król we własnym królestwie zleca takie zadanie komuś z zewnątrz. Cóż to mógł być za statek?

- No dobrze. – powiedział Alemir do Bezimiennego kiedy już wyszli z pomieszczenia. – To co to za statek i czemu właściwie ma być zniszczony? I czy dostaniemy gdzieś sprzęt niezbędny do zatapiania okrętów? Na przykład słynny ogień alchemiczny?... albo balistę?
 
Gettor jest offline  
Stary 22-05-2009, 17:09   #275
Zak
 
Zak's Avatar
 
Reputacja: 1 Zak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znany
-„Wytłumaczyć się?”- pomyślał –„ Ja ci się kurwa wytłumaczę…”. W Valarze już od jakiegoś czasu zaczynała gotować się furia. Czuł, że jest na skraju wybuchu, jednak wiedział jednocześnie, że musi się powstrzymać. Uniesienie głosu na tego elfa mogło się skończyć w najlepszym wypadku torturami.
Zbierał chwilę myśli i już miał coś powiedzieć, gdy wróżka zaczęła ryczeć niczym małe dziecko. Jak miło było popatrzeć na to. Trochę pozytywu w tym całym bałaganie…

Następnie głos zabrał Alemir. Już po pierwszych zdaniach, skierowanych do władcy Valar zmarszczył brwi, a jedno z jego uszu mimo wolnie się ruszyło, co wskazywało na zmieszanie.

-„No ładnie… beksa i włazidupa…”

Redslinger nigdy nie lubił się płaszczyć przed kimś. Nie lubił także arystokracji, więc pałac króla Wysokich Elfów, do którego trzeba mówić z wyraźną pogardą dla samego siebie nie było miejscem, w których chciałby się znajdować.
Łowca musiał przyznać, że sposób, w jaki Alemir postanowił uratować grupę, pomimo upokorzenia samego siebie wydawał się skuteczny. Nawet Salvador po takiej ilości komplementów i wywyższania stałby się łagodniejszy.

Elf był jednak ulepiony z twardej gliny. Słowa, które po chwili padły z jego ust omal nie przewróciły Valara.
- Jeżeli zabijecie Druida, daruję wam życie.

Kocie oczy mężczyzny spojrzały gniewnie w kierunku tronu. Przez jego głowę w jednej sekundzie przeleciało tysiące myśli, przekleństw i wyzwisk. Zabić Druida… Sama myśli o ponownym wypowiedzeniu tych słów napawała go obrzydzeniem.

Na szczęście sytuacje ponownie uratował Alemir, który przekonał go, że prosi o niemożliwe. Alternatywą daną przez Elfa było zatopienie statku. Po zakończeniu rozmowy jeden z bezimiennych zaczął wyprowadzać ich z sali. Valar wiedział, że zbyt długo milczał.

-Dzięki, że nas z tego wyciągnąłeś- szepnął do Alemira, któremu był wdzięczny za to co robi. Bez względu na to co wcześniej o nim myślał, teraz wie, że jest to człowiek konkretny i godny tego, aby go lepiej poznać- Teraz moja kolej, aby coś zdziałać…- dodał, po czym odwrócił się i ponownie stanął twarzą do króla.

-Królu
- zaczął- Musimy porozmawiać w cztery oczy. Jest to sprawa niecierpiąca zwłoki a dotyczy ona zarówno ciebie jak i nas wszystkich. Myślę też, że rozwieję twoje wątpliwości, które bez wątpienia pojawiły się w twojej głowie.- w jego głosie można było usłyszeć pewność i brak zbędnej grzeczności.

Nagle oczy króla przybrały jeszcze wścieklejszy wyraz, lecz po chwili stały się bezwyrazowe, zaś iluzja Bezimiennego ponownie zaprowadziła Valara do sali tronowej.

- Myślę, że możemy wyjaśnić sobie nawzajem kilka kwestii... Pytałeś czemu ta kobieta się tu pojawiła? Tego nie wiem. Nie wiem także czemu nie żyje, jednak zainteresuje cię to, że była ona mieszkanką domu Salvadora, od którego właśnie przybywam. Zanim wyciągniesz pochopne wnioski wiedz, że tylko ja u niego byłem. Moich towarzyszy spotkałem niedawno i nie mają z nim nic wspólnego.

Nagle oczy Elfa zwęziły się w wyrazie niedowierzania.
-Za takie łgarstwa zginiesz w mękach-watknął, rozpierajac się w fotelu, odzyskując bezwyrazową maskę.

-Nie wierzysz w to, że byłem u Salvadora, czy w to, że jeden z twoich, co- prawda w tej chwili martwy- zabił kobietę nekromanty? Jedynym dowodem, że tam byłem jest kamień, który od niego dostałem- wyciągnął z torby czarny przedmiot, pokazując go na otwartej dłoni.

Salinar wpatrzył się w kamień mrugając raz szybciej, raz wolniej, by odkryć silną magię czarnoksięską.
-Druid znowu zadaje się z Czarnoksiężnikiem. Tego można było się spodziewać... Zwołać radę! Masz coś jeszcze do powiedzenia?- zapytał tak, jakby był nieobecny duchem.

- Zapewniam cię, królu, że gdyby połączyli swoje siły nie było by mnie tutaj.- powiedział pewnie- Ja odpowiedziałem na twoje pytanie. Teraz ty od powiedz na moje. Dlaczego pragniesz śmierci dla tylu istnień? Czemu chcesz zniszczyć tyle światów? Co skłania was do takiego posunięcia. Uprzedzę twoje pytanie- Wiem o wszystkim od Salvadora...

-Nic nie wiesz. To jedynie skuteczniejsze odcięcie od reszty świata. Teraz wyjdź, bo mam ważne sprawy do załatwienia-warknął, zaś wszyscy Bezimienni nagle znaleźli się przy władcy, natomiast iluzja odprowadziła Redslingera do drzwi, które zamknęły się za mężczyzną

Łowcy zaczęło się wydawać, że nie osiągnął dokładnie tego, co zamierzał. Wiedział jednak, że zamącił trochę w głowie elfa, co mogło być dużą korzyścią, zarówno dla nich w tej sytuacji, jak i powodzenia całej misji.
Gdy dotarł do reszty grupy, mrugnął z uśmiechem, do Alemira, dając znać, że nic nie zepsuł i wszystko jest dobrze. Zdawał sobie sprawę, że jego posunięcie mogło wydawać się szalone, jednak Valar musiał to zrobić.

-Czy ktoś z was brał kiedykolwiek udział w zatapianiu statku?- zapytał grupy- Ja niestety nie miałem okazji, jednak wychowałem się w wiosce rybackiej i wiem co nieco o wszelakich. Najsłabszym punktem jest jego tył, więc tam musimy skierować pierwsze ataki. Kiedy zniszczymy ster później żagle, bądź całe maszty okręt będzie nasz.
 

Ostatnio edytowane przez Zak : 23-05-2009 o 22:10.
Zak jest offline  
Stary 24-05-2009, 11:47   #276
 
wojto16's Avatar
 
Reputacja: 1 wojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumny
Przebywając w bogato zdobionej sali w towarzystwie starych i nowych towarzyszy miał problemy z uporządkowaniem w swej głowie błysku świateł i najrozmaitszych barw wywołujących tęgi ból głowy. Najwyraźniej ucieczka się nie powiodła i został schwytany przez zabójcę Alnera w jakieś pole i wciągnięty do portalu.

Teraz jego porywacz leżał na podłodze bez ducha, a w nowym miejscu pobytu czekali na nich kolejni przedstawiciele szlachetnego rodu Wysokich Elfów. Jeden z nich wyglądał na króla, a pozostali byli magami pełniącymi funkcję jego świty. Przetarł oczy licząc na to, że to jednak kolejny sen.

Potem dojrzał rudą kobietę z ostrzem wbitym w ciało i Sualira. Przypomniał sobie, że to właśnie przez ekscesy jego znajomego wpadł w taką kabałę. Już układał w głowie reprymendę przeznaczoną tylko dla jego długich uszu, gdy ni z tego, ni z owego Sualir wyciągnął ostrze z ciała martwej kobiety. Nagle dotarło do niego co zamierzał zrobić w momencie skierowania się w stronę króla.

- Nie! Stój! – krzyknął, ale nie posłuchał rzucając się w zaślepieniu na władcę. Elf romantyk dosłownie rozprysł się na wszystkie strony barwiąc nieskazitelnie czyste ściany i posadzki obdarzając go kawałkiem swojej nerki, która ześliznęła się po jego ubraniu zostawiając po sobie strugę krwi i uderzyła w ziemię z paskudnym pacnięciem.

Cień w pierwszej chwili był tak osłupiały, że tylko patrzył w miejsce gdzie jego znajomy wydał ostatnie tchnienie. Sam nie potrafił stwierdzić czy wywołało to przerażenie ogromną mocą magów czy też śmierć nieobcej mu osoby. Zdołał przełamać to uczucie dopiero kiedy Bezimienni z pomocą magii uprzątali cały bałagan.

Spojrzał pozornie obojętnie na króla, ale z głęboką skrywaną złością nieustępliwą nawet wobec potęgi jaką Salinar dysponował pod swymi rozkazami. Wrażenia nie poprawiły żądania wyjaśnień tak jakby właśnie wpadli na herbatę, a Sualir zbił jego drogocenną paterę. Widać było, że wróżka (jeśli była bytem rzeczywistym) przeżyła to bardziej od niego, gdyż poczęła krzyczeć bez ładu, ni składu ogarnięta bezbrzeżną rozpaczą wywołując coraz większą irytację króla i nie tylko jego.

Na szczęście cały konflikt załagodził Alemir wykazując fałszywe uniżenie i podejmując się misji zniszczenia jakiegoś statku, nie godząc się na zabicie niejakiego Alarona Elessedila, druida nieznanego Cieniowi, ale będącego wrogiem dla Wysokich Elfów. Gdy byli prowadzeni do wyjścia przez Bezimiennego Cień podjął karkołomną decyzję.

- Panie, uniżenie proszę jeszcze o chwilę czasu na osobności. Na osobności ma się rozumieć jako, że tylko w obecności twych magów byś nie skłaniał się ku wierze w plany podstępnego zamordowania cię w celu pomszczenia mojego towarzysza.

Salinar z wyraźną irytacją popatrzył na niego, lecz się nie odezwał. Cień, uznawszy to za niechętne przyzwolenie, kontynuował siląc się na uroczysty ton:
- Czyż owy Druid jest na tyle dużym utrapieniem dla twego ludu, że zabicie go jest sprawą najwyższej wagi?
- Jeżeli to wszystko, co masz do powiedzenia, to znikaj mi z oczu – warknął król.

- Spokojnie. Tylko wyceniałem towar. Inni nie podjęli się próby zgładzenia tego druida, gdyż podejrzewam z ich strony dawniejsze kontakty z jego osobą. Mnie żadne z nim znajomości nie łączą tedy zabicie go nie będzie dla mnie trudnością.
- Tym bardziej mając wzgląd na mój fach – dodał chyżo po chwili.

Salinar uśmiechnął się paskudnie.
- Skoro jesteś w stanie go zabić, to znajdziesz go na wybrzeżu przy wyspie Filister. Zaprowadzi cię jeden z moich ludzi. Zawołać Armivira – powiedział, a po chwili na środku pokoju zjawił się wysoki, szczupły Elf o czerwonych włosach i oczach z pionowymi źrenicami. Odziany był również w czerwoną szatę, zaś jego skóra była jakby lekko zaczerwieniona.

- Tak, Panie? - zapytał kłaniając się do samej podłogi.
- Ten człowiek podejmie się zabicia Druida... - nagle Armivir prychnął.
- Przepraszam, mój władco.
- Zaprowadzisz go do miejsca, gdzie on się znajduje.
- Oczywiście, mistrzu - odparł, po czym skłonił się ponownie i machnął ręką na najemnika dając mu znak, by podążył za nim przez wrota sali tronowej.

Cień sztywno ukłonił się władcy wkładając dużo wysiłku w zachowanie nie wyrażającego żadnych emocji wyrazu twarzy. Podążył ze elfem w kierunku wrót, ale instynktownie zatrzymał się przy miejscu gdzie zginął Sualir. Spojrzał na ponownie nieskazitelnie czystą posadzkę, przesunął palec po śladzie krwi na ubraniu i podniósł go w górę. Trwało to tylko krótką chwilę, po czym podążył dalej za elfem. Nikt nie był zdolny zinterpretować tego niezwykle specyficznego gestu, nikt nie wiedział o jego znaczeniu. Oznaczał on zarówno smutek, pożegnanie… i żądzę mordu.
 

Ostatnio edytowane przez wojto16 : 24-05-2009 o 11:53.
wojto16 jest offline  
Stary 24-05-2009, 23:19   #277
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację
Gdzieś:

Wszyscy:

Kiedy wychodziliście z sali tronowej, każde z was poczuło ukłucie w kark. Może jakiś owad? Niczego jednak nie widzieliście, zaś wasze szyje zarówno nie krwawiły jak również nie było w nich żadnego ostrza. To mógł być owad.

Dopiero po zamknięciu wrót, rozejrzeliście się. Zobaczyliście, że jesteście w holu, którego zarówno ściany, sufit jak i podłoga wykonane były z białego marmuru. Podobnie kolumny, podtrzymujące dziesięciometrowy strop.

Było to pomieszczenie wąskie oraz długie, zaś przy wrotach stały dwie identyczne figury z kamieni szlachetnych, odzwierciedlające postać króla Salinara.

-Statkiem tym jest Albert II, a jak wykonacie zadanie, to zależy od was. Wy wszystko będziecie organizować-odparła iluzja Bezimiennego.
-Wybacz, trochę nie orientuję się w sytuacji. Co to za statek i czemu go mamy zatopić?
-Niech was powody nie interesują. Albert II to trójmasztowiec pod banderą Elfów Celtyckich-po tych słowach zniknął, rozwiewając się.
-To gdzie jest port i do kogo możemy się zgłosić żeby to zacząć organizować?
-Do nikogo. To tajna akcja. Port znajduje się przy południowym brzegu. Dotrzecie do niego w jeden dzień.

-Sprostuj mnie, jeśli się mylę. Nie dacie nam sprzętu i mamy sami zatopić ten statek. Czym, jeśli można wiedzieć? Mamy go opluć tak żeby zatonął?
-Wasza sprawa.
-To może wiesz chociaż co się znajduje na pokładzie statku?
-Wiem. Znajduje się tam bateria ofensywna, mająca ostrzeliwać nasz kraj.
-Jaki jest jej zasięg?
-Z Dylinu trafi Kafalin z dokładnością do połowy metra.
-Gdzie dokładnie mamy się spodziewać tego okrętu za dwa dni?
-Na południe od Kafalinu, zapewne jakieś dwa kilometry od brzegu-powiedziała iluzja Bezimiennego.
-Skoro ten statek ma ostrzeliwać wasz kraj to czemu zatopienie go jest tajną misją? Toć to otwarta wojna, czyż nie?
-Nie, to nie jest otwarta wojna. Jeszcze nie, a po umocnieniu granic, może być jak najbardziej otwarta i będą mogli nas ostrzeliwać ile im się podoba.
-Jak rozumiem zatopienie tego okrętu "po cichu" ma jej zapobiec? To się mija z celem.
-Nie, ma dać nam trochę czasu.
-Więc czemu ma być zatopiony "po cichu"?
-Wojna rozproszy skupienie i mentalne przygotowanie Elfów, a czas musi być zyskany.
-Więc, skoro naprawdę wam zależy na zatopieniu tego okrętu, to dajcie nam realne szanse na uczynienie tego. Ktoś do opuszczenia bariery i niewielki okręt do naszej dyspozycji chyba nie rozproszą całego narodu?
Nagle Bezimienny prychnął pogardliwie.
-Może jeszcze kilka okrętów liniowych do pomocy? Oczywiście, że to rozproszy cały naród...
-W jaki sposób? W jaki sposób może rozproszyć jeden okręt płynący z misją dyplomatyczną do tamtych elfów?
-Wy, ludzie, jesteście głupsi niż stereotyp mówi. Wszystkie umysły są połączone.
-Spójrz na to realistyczne. Okręt do zatopienia będzie płynął zbyt daleko by go zatopić z lądu. Bez statku nie ma szans na powodzenie. Jeśli go wykradniemy to przecież umysły są połączone i inni się dowiedzą co zamierzamy, nieprawdaż? Jeśli natomiast dacie nam jeden do dyspozycji, będzie po problemie.
Chyba że jest jeszcze coś o tym statku o czym nam nie powiedziałeś?

-Macie go zniszczyć, a nie przechwycić.
-Więc sam stań na brzegu i rzucaj kamieniami w ten statek aż nie zatonie. A teraz odejdź. Mamy zadanie do wykonania-zakończył Alemir, zaś iluzja rozwiała się w powietrzu.

Cień:

Tymczasem Cień oddalił się od grupy z czerwonym Elfem. Kiedy doszli do końca, ich oczom ukazały się jednoskrzydłowe drzwi z białego drewna, zaś obok nich znajdowała się dłoń wychodząca ze ściany. Znajdowała się na nich przezroczysta kula, w której wirowało coś kolorowego.


Nagle Elf położył na niej czerwoną dłoń, powiedział jakiś wyraz w języku, zapewne, Wysokich Elfów, po czym otworzył drzwi, przechodząc przez nie.

Kiedy znaleźli się po drugiej stronie, ponownie zobaczyli hol, lecz ten był większy zarówno na długość, jak i na szerokość. Budulec pomieszczenia był taki sam, a mianowicie biały marmur wraz z kolumnami podtrzymującymi strop o identycznej wysokości.

Po przeciwnej stronie znajdowały się podobne wrota, choć były wykonane z białej stali, a nie diamentu.

Czerwony Elf odszedł od białych drzwi, zamykając je oraz od takiej samej kuli, po czym poprowadził Cienia na zewnątrz, również słowem otwierając dwuskrzydłowe przejście.

Widok miasta był niejako imponujący. Było to białe miasto, wykonane, zdawało się, z samego białego marmuru, natomiast okna były czystym kryształem.

Czerwony Elf nie dawał się jednak rozejrzeć, ponieważ pewnie poprowadził wzdłuż jednej z brukowanych alejek. Dwie postacie mijały po cichu domki jednorodzinne, domy. Trafił się nawet jakiś urząd, lecz Armivir nie zwalniał i już po dwóch minutach znaleźliście się na placu z figurkami gargulców wysokości jednego metra.


Nagle Elf podszedł do dwóch z nich i położył im dłonie na łbach, wypowiadając kolejne słowa, zaś kamienne posągi... ożyły! Wyszły na większą przestrzeń, po czym zaczęły rosnąć do osiągnięcia trzech metrów.

Wtedy to Armivir wszedł na swego wierzchowca, co uczynił również Cień pod krytycznym wzrokiem towarzysza.

Nagle dwa kamienne stwory wzbiły się w powietrze, by zacząć lot na południe. Jak na dwie kamienne bryły, leciały one całkiem szybko, zaś roślinność szybko znikała za wami, jak miasto, które opuściliście.

Czwartą część dnia później, wylądowaliście na równinnym terenie, gdzie czerwony bez słowa wkroczył w las tylko po to, by kwadrans później wrócić z dzikiem na ognistej, okrągłej płycie.

Płyta owa powoli opadła i osiadając na ziemi, owinęła się dookoła zdobyczy, zaś Elf usiadł.

-Postój na posilenie się-burknął, po czym wpatrzył się w płomienie, by po chwili ponownie zabrać głos.

-Coś mi się wydaje, że długo po tym niczego nie zjesz, więc naciesz się... Swoją drogą, masz jakiś plan na zabicie Druida?-zapytał, a szczelny, ognisty kokon otworzył się i zniknął, powoli osadzając dziczyznę na kamieniu.

Nagle Elf wbił w Cienia spojrzenie swych pionowych źrenic, otoczonych czerwoną, ognistą tęczówką...

Reszta:

Cała grupa ruszyła ku przeciwnej stronie holu, gdzie znajdowały się białe drzwi. Kiedy jednak towarzysze znaleźli się przy nich, zauważyli kryształową kulę, którą trzymała biała ręka.

Wnętrze kuli było pełne od kolorów, wirujących pozornie w bezładzie. Któreś z was nacisnęło na białą klamkę, lecz ku waszemu zdziwieniu, za nimi była jedynie marmurowa ściana!

Ale Cień z Czerwonym Elfem przeszli właśnie tędy!

Drzwi zamknęły się automatycznie, a któreś z was przypomniało sobie czerwoną rękę na kryształowej kuli, więc zrobiliście to samo, ale... nie było żadnego efektu, zaś bezczelna ściana jak stała, za drzwiami, tak stała...
 
__________________
Drogi Współgraczu, zawsze traktuję Ciebie i Twoją postać jako dwie odrębne osoby. Proszę o rewanż. Wszystko, co powstało w sesji, w niej również zostaje.
Nie jestem moją postacią i vice versa.
Alaron Elessedil jest offline  
Stary 26-05-2009, 23:54   #278
 
Gettor's Avatar
 
Reputacja: 1 Gettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputację
Kiedy tylko iluzja zniknęła, Alemir bez słowa ruszył wzdłuż korytarza, gdy stwierdził że bolą go ręce.
Po chwili się zorientował, że to od mocnego, bardzo mocnego zaciskania ich w pięści.

Zatrzymał się na końcu korytarza i otworzył drzwi, przez które wcześniej przeszedł Cień z nieznanym Alemirowi elfem. Jednak… czemu za nimi była ściana?

Wtedy zabójca przypomniał sobie co zrobił elf w czerwieni – dotknął klejnotu. Postanowił zrobić tak samo. Zdjął skórzaną rękawicę i położył dłoń na wielobarwnym krysztale. Jednak drzwi nadal go nie chciały przepuścić.

- Pomyślmy… - powiedział sam do siebie. – Co on tu… już wiem.

No tak. Elf jeszcze coś wymamrotał. Jednak nie bardzo wiedział. Na początek dobre by było…
- Wyjście. – po czym otworzył drzwi, jednak nadal była za nimi ściana.
- Potrzebuję stąd wyjść – nic.
- Chcę wyjść z pałacu.
- Wyjście na zewnątrz.
- Dziedziniec.
- Kurwa pierdolona mać. Co za pojebana kula… - stwierdził w końcu z frustracją i odszedł kilka kroków. Schylił lekko głowę i schował twarz w dłoni by mu się lepiej myślało.

Nie trwało to długo – wystarczyło wszak wymyślić tylko odpowiednią, krótką i rzeczową komendę. Alemir znów podszedł do kuli i dotknął jej.
- Do holu wyjściowego.

Zabójca westchnął z ulgą, gdy za otwartymi drzwiami nie ujrzał już ściany, lecz to czego pragnął.
 

Ostatnio edytowane przez Gettor : 27-05-2009 o 00:02.
Gettor jest offline  
Stary 28-05-2009, 23:42   #279
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację
Gdzieś:

Pałacowi:
Alemir zmagał się z upartymi drzwiami, które za każdym razem ukazywały za sobą, białą ścianę.
W końcu udało mu się jednak dojść do tego, jak otworzyć przejście, co okazało się trywialnie proste. Należało jedynie położyć dłoń na kuli i wybrać miejsce leżące w pałacu, do którego pragniemy podążyć. Nic prostszego.

Kiedy drużyna przeszła przez drzwi, zobaczyła identyczny korytarz z białego marmuru z białymi kolumnami.

Za towarzyszami rozległo się ciche kliknięcie, a kiedy obejrzeli się, drzwi były już zamknięte. Obok nich była taka sama dłoń, trzymająca taką samą kulę.
Cóż... Należało jednak się uwinąć z tym przeklętym statkiem.

Cała grupa, za Alemirem, podążyła w stronę dwuskrzydłowych wrót z białej stali, bliźniaczo podobnych do diamentowych z poprzedniego pomieszczenia. Wyglądały one na bardzo solidne i bardzo ciężkie, ale kiedy klamka została naciśnięta, otworzyły się z łatwością.

Kiedy dziwna grupka wyszła na zewnątrz, miasto ukazało się jako zbudowane z białego marmuru, zaś ulica była brukowana. Za waszymi plecami znajdował się duży pałac z kryształowymi oknami.
Dało się również zauważyć wysoką wieżę tuż przy pałacu, a także inne budynki użyteczności publicznej, w tym bogatsze sklepy z witrynami, na których sprzedawcy prezentowali swoje towary.

Dalej, za sklepami widać było spory plac targowy, natomiast pomiędzy sklepami, a owym placem znajdowało się coś, co wyglądało na karczmę. To właśnie było celem Alemira i to właśnie tam podążył.

Miasto było obce, więc w ślad za mężczyzną podążyła również reszta. Przeszli oni pomiędzy dwoma sklepami, by okrążyć właściwy budynek, ponieważ wejście znajdowało się od strony placu.

Owy budynek był konstrukcją z białego marmuru, jak inne, lecz wyróżniał go dach w kształcie kopuły, zaś na górze widniał wyrzeźbiony w drewnie, pokaźnej wielkości, kielich, z którego unosił się dym.

Naciśnięcie klamki nastąpiło stosunkowo szybko, czego dokonał ten sam mężczyzna, który przyprowadził tu pozostałych. Ukazał tym samym chłodne, marmurowe wnętrze z jasnymi stolikami i krzesłami. Pod sufitem wisiał spory kandelabr. Mógł on z powodzeniem oświetlić całe pomieszczenie, gdyby światło słoneczne, wchodzące przez kryształowe okna, przestało wpadać do środka.

Po lewej stronie pomieszczenia znajdował się kontuar, za którym siedziały dwa Wysokie Elfy, prowadząc ożywioną dyskusję.

Przy stolikach siedziała spora ilość Elfów, które rozmawiały ze sobą i śmiały się do chwili, w której zobaczyli nowo przybyłych. Wtedy bowiem rozmowy przycichły, a większość wlepiła w ludzi, Orka, Wróżkę i kota, swe nienawistne spojrzenia.

Nagle Alemir zauważył poszukiwaną wzrokiem osobę w postaci upitego mężczyzny. O dziwo należał do rasy ludzkiej i leżał na stoliku, obracając kufel w dłoni, bez podnoszenia go.

Ów człowiek miał na sobie brudne, podarte ubrania idealnie padujące do zarośniętej twarzy, ukrytej pod długimi, tłustymi włosami o bliżej niezidentyfikowanej barwie. Facjata była tak zasłonięta, iż nie było widać nawet rysów twarzy czy oczu.

Widać było jedynie, iż był do pewnego stopnia rozwinięty pod względem budowy ciała, w czym przewyższał Alemira i Valara.
Kiedy drużyna przysłuchała się uważniej, zdało się słyszeć sprośną przyśpiewkę, dochodzącą zza zasłoniętych ust mężczyzny.
Tego właśnie szukał Alemir.
 
Alaron Elessedil jest offline  
Stary 30-05-2009, 12:19   #280
Zak
 
Zak's Avatar
 
Reputacja: 1 Zak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znany
Valar wysłuchał dyskusji Alemira i zjawy, co jakiś czas uśmiechając się bezradnie do siebie. Z tego co wydedukował Elfy nie mają najmniejszej ochoty widzieć ich tu ponownie. Wysyłają ich na beznadziejną misję, bez żadnego przygotowania, mówiąc, że mają wszystko załatwić potajemnie. Mężczyźnie coraz bardziej wydawało się, że oni po prostu wysyłają ich na stracenie. Elfy musiały mieć nadzieję, że okręt, po który ich wysłali pozbędzie się kłopotów i pośle grupę towarzyszy na dno oceanu. Redslinger nie mógł też za bardzo uwierzyć, że boją się jednego statku. Muszą mieć jakąś linię obrony… Pewnie mogliby zniszczyć okręt bez większego hałasu, gdyby chcieli, ale, po co… Wykonali identyczny ruch, co Salvador, gdy wysłał go po głowę wampira…

Mężczyzna szedł za Alemirem w kierunku drzwi, przez które przed chwilą jeden z nieznajomych przeszedł z elfem. Ku ich zdziwieniu była tam solidna marmurowa ściana! Towarzysz przez dłuższą chwilę próbował uaktywnić przejście, jednak bez większych skutków. W końcu udało mu się wypowiedzieć odpowiednie słowa i przejście przed nimi się otworzyło.

Valar wszedł do marmurowego korytarza za Alemirem i ruszył w kierunku holu, z którego udali się na zewnątrz zamku. Zabójca widocznie kogoś, lub czegoś szukał, ponieważ szedł przed siebie, co chwila skręcając w którąś z bocznych uliczek.
W końcu dotarli do celu, a przewodnik natychmiast otworzył drzwi marmurowej budowli. Wyglądało to na jakąś karczmę, lub tawernę. Momentalnie wszystkie oczy gości spoczęły na grupie towarzyszy. Valar nienawidził, gdy przeszywa go wzrok tylu istot, szczególnie, że wiedział, co najchętniej te istoty by z nimi uczyniły. Wolał pozostać czujny, aby nikt go nie zaskoczył ostrzem.

Alemir znalazł wzrokiem tego, którego szukał. Wielki, brudny i zalany człowiek, co było najdziwniejsze.

-Mam nadzieję, że wiesz, co robisz- szepnął do Alemira- Kiedy znajdzie się chwila musimy pogadać. Jest parę spraw, o których powinieneś wiedzieć…
 
Zak jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 22:09.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172