Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-05-2009, 22:22   #42
Raincaller
 
Raincaller's Avatar
 
Reputacja: 1 Raincaller nie jest za bardzo znanyRaincaller nie jest za bardzo znanyRaincaller nie jest za bardzo znanyRaincaller nie jest za bardzo znany
- Hej, odmieńcu. Lepiej okaż skruchę, to może ci się poszczęści i nie oddadzą cię katu, a jedynie powieszą. - słowa Durkona spowodowały kolejny wybuch śmiechu ze strony Thersosa.
Już miał skwitować ten żart jakimś głupawym komentarzem, jednakże głos zabrała Estera. Mówiła tak spokojnie, że jej opanowanie przelewało się na najemnika. Jeszcze ta dłoń. Krasnolud dorzucił uwagę na temat pojemności celi na co natychmiast odpowiedziała dziewczyna.
- Tak Panie, masz rację, chyba nieźle będziemy się męczyć razem w tak małym pomieszczeniu. - po tych słowach uśmiechnęła się lekko.
Thersos zdecydowanym, aczkolwiek delikatnym ruchem położył rękę na dłoni Estery, przytrzymując ją na swoim ramieniu. Delikatnie przekrzywił głowę, opierając ją lekko na ich dłoniach, po czym odrzekł.
- Męczyć... - zniżył nieco głos. - Myślę, że miejsca jest w sam raz. Na pewno się pomieścimy... - spoglądając w oczy Estery już miał dodać parę niejednoznacznie brzmiących słów, gdy nagle siedząca obok Ariadne wyrwała się z letargu.

- Hoar. - jedno słowo, a naznaczone tak dużą dawką cierpienia. Najemnik uniósł brwi, dając wyraz swojemu zdziwieniu. Niechętnie oddalił wzrok od Estery poszukując twarzy krasnoluda. Durkon napotkał spojrzenie Thersosa i kiwnął głową. Już wcześniej domyślał się jakiej istocie może służyć Tanis. Słowa Ariadne tylko te przypuszczenia potwierdziły.
- Hoar? Mości Durkonie, nie wątpię w Twoją wiedzę, nie wątpię również w to, iż rozjaśnisz nam nieco znaczenie tego tajemniczego imienia? - po tych słowach przykucnął obok młodej akrobatki. - Z nami nic Ci nie grozi...
Estera również poszła w ślady najemnika i otoczyła Ariadne z drugiej strony.
- We czwórkę damy sobie radę, mamy jeden cel i wychodzi na to, że jesteśmy teraz drużyną. Być może któryś z obecnych nie zgodzi się z moją opinią, ale wydaje mi się, że możesz liczyć na nasze wsparcie. - powiedziała cichym i łagodnym głosem, dotykając lekko dłoni Ariadne.
Na ten gest akrobatka spojrzała na Esterę, potem zaś na Thersosa i obdarzyła ich obydwoje uśmiechem.
- Przepraszam. - odparła- Zbyt bolesne wspomnienia, z nie tak dawnych czasów. Może… może wam opowiem kiedyś, jak… jak się lepiej poznamy… ale teraz… teraz wolę by to zostało tu - wskazała na siebie.

W tej samej chwili zza drzwi dobiegło ich głuche stuknięcie. Wydawało się, że ktoś niechcący kopnął jakieś wiadro.
- Kto postawił tutaj to drewniane cholerstwo! - krzyk z korytarza uświadomił zamkniętym w celi, iż nie są sami. - A wypchaj się młokosie! Jakbyś mniej o chędożeniu myślał, to byś wiadro zauważył, głupolu. - inny głos, zdecydowanie należący do starszego mężczyzny przygasił nieco okrzyki.
Estera lekko wytrzeszczyła oczy i patrząc z zaskoczeniem na Thersosa, szeroko się uśmiechnęła.
- Chyba mamy towarzystwo za ścianą. - powiedziała cicho chichotając.

Krasnolud wyraźnie lekceważąc te odgłosy wziął się za udzielanie odpowiedzi najemnikowi.
- Półbóg zemsty, nazywany też Dawcą Zagłady. Dość znany w Chessencie, więc pewnie chociażby nieświadomie musiałeś spotkać się z jego wyznawcami... Ogólnie, to jego kapłani posługują się zasadą, że każdego przestępcę musi spotkać adekwatna do popełnionej zbrodni kara. Chodzą zatem po świecie i na własną rękę wymierzają sprawiedliwość, ale naszemu Tanisowi najwidoczniej udało się znaleźć oficjalną posadę.
Thersos wyraźnie zmarszczył brwi, gdy usłyszał o Chessencie. Że też o tym cholerstwie wcześniej za wiele nie słyszałem. - skarcił sam siebie w myślach.

Przysłuchując się wywodowi krasnoluda Ariadne z trudem utrzymywała swe nerwy na wodzy. Już tyle czasu minęło, powoli zapominała o strasznym momencie w jej życiu, momencie który sprawił, że straciła kogoś jej bliskiego. A teraz… pozostało tylko zmierzyć się znowu z koszmarem, którego nie chciała znowu przeżywać. Spojrzała w stronę drzwi. Tam, za nimi, na wolności był ktoś kto ich tu uwięził, a jej kazał przeżywać te same sceny raz za razem. Scena po scenie, słowo po słowie. Tak jakby życie nie było ważne, ważny zaś był symbol na łańcuszku.
- Przykro mi, ale jako niewolnik nie przykładałem zbytniej wagi do religii, więcej słuchałem o sztuce i poezji, aniżeli o bogach. Z twoich słów jednakże jasno wynika, iż nie ma żadnego rozsądnego sposobu, aby przeciwstawić się osądom Tanisa. - po chwili, jakby tknięty jakąś myślą dodał. - A Tager? Z całą pewnością nie sprawiał wrażenie wyznawcy Hoara... Możesz wyjaśnić dlaczego? Domyślasz się, jakiego on jest wyznania?

Huk rozbijanego drewna znowu zakłócił rozmowę. Tym razem wyraźnie ktoś nie miał ochoty obchodzić wiadro dookoła.
- Cholerstwo! - krzyk, inny niż poprzednie. Widać kolejny towarzysz dołączył do zabawy.
- Widzieliście te dwie co są tutaj zamknięte?!
- No no, już ty mi tu o damulkach nie truj dzieciaku. Ledwie coś z gospody wrócił, może daj portkom na dupie się ostać! - starszy głos znowu skarcił krzykacza. - Poza tym widziałem co elf i krasnolud nawojowali w karczmie... Nie ma głupich, żeby się do nich pchać.
- Skończcie pieprzyć, bo mnie na wymioty bierze. Pilnować macie, Tanis mnie przysłał, żebym doglądał. Nie chcecie chyba mieć z nim na pieńku?! - ten trzeci, nowy głos uciął cała dyskusję. Rozmowy umilkły.

- Te dwie? Eh... - blondwłosa opuściła delikatnie głowę i zmarszczyła brwi w zastanowieniu. Chwilę jednak potem pokiwała twierdząco głową z zadziornym uśmiechem i skupiła swoją uwagę na słowach Durkona.

- Chauntea, lub jak sam ją nazwał: Matka-Ziemia. Bogini plonów, upraw, rolników i tym podobnych. - rzekł Durkon po czym strzepnął z włosów pył, który odpadł ze ściany pod wpływem wrzasków strażników. Nie dość, że ciasno, to jeszcze syf. - Spotkałem kiedyś handlarzy niewolników, ale ci raczej zapędzali swoją własność do rąbania drewna niż sztuki. - mruknął. Wzmianka o niewoli przywołała kilka mniej wesołych wspomnień, którymi na razie nie miał zamiaru dzielić się z ledwo co poznanymi ludźmi czy też elfami.
- Może rzeczywiście miałem pewne przywileje w domu mojego zarządcy, jednakże status ten zawdzięczałem raczej ojcu. Zresztą w tej chwili jest to całkowicie nieistotne. - skinął lekko głową Durkonowi, w podzięce za udzielone informacje.

Gdy krasnolud skończył przemawiać, Thersos zwrócił się do siedzącej obok Ariadne.
- Hoar. To bóstwo, którego symbolem jest naszyjnik, w którego posiadaniu jest Tanis. Zapewne ma to związek z twoją przeszłością, skoro na sam jego widok omdlałaś. - delikatnym ruchem dłoni odgarnął z jej czoła kosmyk włosów opadający jej na oczy. - Teraz jednak nie warto zanurzać się w przeszłości, tym bardziej jeśli przynosi ona cierpienie. Każdy z nas ma swoje tajemnice. Póki co, mamy jednolity cel i najlepiej będzie jak na nim skupimy swoją uwagę. Jak się z tego całego gówna wygrzebać... - spuścił głowę w odruchu lekkiego zrezygnowania.

Nie wiedzieć czemu, czy to impuls, chwilowy brak rozumu, ale szybkim ruchem złapała głowę elfa i skierowała jego oczy na swoje.
- Choćby nie wiem co, przysięgnij. Na swoje życie… Przysięgnij że gdy to się skończy, dasz mi miecz… I pozwolisz go zabić… Przysięgnij.
Thersos zmieszany sytuacją i słowami dziewczyny uśmiechnął się niepewnie.
- Tak, jeśli taka jest Twoja wola i cel to możesz liczyć na moje ramię. - delikatnie przechylił głowę do przodu, stukając ją zadziornie czołem w celu rozładowania napięcia. - A teraz zapomnij o nim. Potrzebujesz odpoczynku, wszyscy potrzebujemy...
 
__________________
"Tylko silni potrafią bez obawy śmiać się ze swoich słabostek." - W.Grzeszczyk
Raincaller jest offline