Gordron popatrzył się z powątpiewaniem na dowódcę i wyciągnął fajkę z plecaka. Stary zwyczaj, nauczył się palić od Istry. Od "Płomienistej" nie raz tak śmierdziało fajkami, w różnych smakach, kalibrach i kolorach, że Jaspar potrafił się zakrztusić. Stare dzieje, ciekawe co teraz te gnojki robią?
-Panie naczelniku...
Gordron zrobił krótki wstęp, który miał być chyba wyrazem szacunku. -Wie Pan, że naszej winy tu nie było, a jako i że jak się dowiadujemy dowody na to, że to Ogniste Noże były są w pańskim posiadaniu, w naszym powinno się znaleźć kilka sztuk złota. Nie żebym ja tu był tym najbardziej zachłannym na złoto, ale umowa jest umowa.
W sumie nawet na wpół składnie to wyszło, Kensai poczuł coś w rodzaju dumy. -Już wiemy, że lubi Pan pokrzyczeć. Częsta cecha u dowódców i cenna, bo tak łatwiej wchodzi do głowy coś, jak jeszcze w uszach trzeszczy po minucie. Lepiej jednak do konkretów - Nożyczki wiedzą już, że się pojawiło sie nowe zagrożenie na horyzoncie i zapewne nie będą nas witać chlebem i solą, gdy następnym razem spotkamy ich w nocy na ulicy. Macie dla nas jakieś informacje?
Jak jest czas na zastanowienie, to i łatwiej przychodzą mądre słowa. |