Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-05-2009, 19:40   #44
Raincaller
 
Raincaller's Avatar
 
Reputacja: 1 Raincaller nie jest za bardzo znanyRaincaller nie jest za bardzo znanyRaincaller nie jest za bardzo znanyRaincaller nie jest za bardzo znany
Idea podróży na południe do Mel'Run, domniemanego miejsca narodzin samego Shiboza średnio przypadła do gustu Goranowi. Nie zamierzał jednak prostestować, czy też wychylać się z własnymi pomysłami. Nie on wybrał lidera, lecz wybór był ostatecznie demokratyczny, więc postanowił pójść za większością.

Podróż przebiegała spokojnie. Jedyną realną atrakcją, bynajmniej z punktu widzenia druida, była zmieniająca się pogoda. Skwar przechodzący w burzę. Deszcz przechodzący w grad. Ta dzikość i nieprzewidywalność pogody napawała Gorana poczuciem wolności. Nad Tobą jedną nikt nigdy nie zapanuje zacna potęgo. - w myślach oddawał cześć matce naturze łaskawie okazującej im swoją siłę. Po trzech dniach, w ciągu których jedynym interesującym zjawiskiem pomijając bezmyślnie gnających najemników był ogromny niedźwiedź - drużyna dotarła do celu.

"Witamy w Mel'Run. W mieście które zrodziło bohatera"



Goran próbował zrozumieć co wydarzyło się w tym miasteczku. Jednakże niedopalone zgliszcza i walające się po ziemi zmasakrowane ciała nie pozwalały na identyfikację napastników. Wściekłości druida dopełnił fakt pojmania przez gwardzistów przybywających z położonego nieopodal miast zwanego Gyrla. Nawet nie próbował zrozumieć ich chorych intencji, tak bardzo nisko cenił sobie mądrość panujących na terenach ludzi zarządców. Oskarżeni o spowodowanie tej masakry wszyscy trafili do celi, gdzie jedyną informacją jaką uzyskali był nakaz oczekiwania na przesłuchanie...

Jako pierwszy poszedł Grimr, czarownik wzbudzający liczne podejrzenia w oczach druida. Nie silił się jednak na ufność wobec towarzysza, nie musieli zostać przyjaciółmi, żeby wykonać zleconą im misję. Po jego powrocie kolejnym wezwanym był Sonnillon. Wyraźnie jego przesłuchanie trwało dłużej niż Grimra. Nie to jednak niepokoiło Gorana...

Bardziej skupiał się na odczuciach zwierząt znajdujących się niedaleko celi, w warowni. Czuł ich niepokój, ich strach, narastające napięcie i zapach śmierci w powietrzu. Sonnillon nie wracał, miast niego ciszę panującą w celi przerwał ryk wydobywający się z rogu strażnika.




Gwardziści wpadli przerażeni oznajmiając, iż drużyna została oczyszczona z zarzutów i wręczyli im z powrotem broń. Goran ścisnął w dłoni Faomila i wybiegł na plac przed warownią. Ogromne zamieszanie i krzyki przerażenia nie pozwalały Goranowi skupić się na ocenieniu pola walki. Widział tylko pękające rygle w drzwiach zabezpieczających wejście na plac. Słyszał świst strzał i okrzyki łuczników...

Stało się. Wrota padły. Pod naporem potężnych dwumetrowych bestii rozsypały się niczym domek z kart. Rozpoczęła się rzeź. Ogromne potwory wyłaniające się z mroku powalały bez problemów strażników wbijając w nich swoje pazury. Goran nie myśląc długo nad sytuacją zaatakował przebiegającego obok potwora. Faomil utknął w jego boku, bestia wyraźnie zlekceważyła odniesione obrażenia odtrącając wielką łapą druida. Narastająca w Goranie złość i nienawiść do bezmyślnych tworów mroku znalazła swój upust w donośnym okrzyku. Mężczyzna zerwał się na nogi i zaczął biec w kierunku ranionego potwora. Ten wyraźnie rozochocony poprzednim sukcesem natychmiast skoczył ku szarżującemu druidowi. Ułamek sekundy, wybicie... człowiek na przeciwko bestii... ryk bólu i upadający potwór.



Czarna pantera potężnymi pazurami rozerwała klatkę piersiową napastnika... Goran podniósł łeb i wciągnął powietrze, w nozdrzach jego zwierzęcej postaci wyrazisty zapach krwi posyłał dzikie impulsy do mózgu. Szybka ocena pola walki, szybka decyzja i ryk przebijający się pomiędzy okrzykami pełnymi cierpienia. Pazury przeciwko pazurom...



[Rzut w Kostnicy: 40]
 
__________________
"Tylko silni potrafią bez obawy śmiać się ze swoich słabostek." - W.Grzeszczyk

Ostatnio edytowane przez Raincaller : 23-05-2009 o 19:57.
Raincaller jest offline