Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-05-2009, 23:06   #21
Raincaller
 
Raincaller's Avatar
 
Reputacja: 1 Raincaller nie jest za bardzo znanyRaincaller nie jest za bardzo znanyRaincaller nie jest za bardzo znanyRaincaller nie jest za bardzo znany
Gospoda, do której drogę wskazał Etan okazała się niezbyt przyjemnym miejscem. O gustach się ponoć nie dyskutuje, a w ogólnym odczuciu była to idealna karczma na spokojne picie bez ryzyka przyciągnięcia czyjejś uwagi. Wewnątrz aż roiło się od wszelkiej maści rybaków i marynarzy, gdzieniegdzie kręciły się ponętne kelnereczki, które przykuwały uwagę Deckarda. Zaraz po zajęciu stolika, jedna z tych zacnych pań pojawiła się z zapytaniem o zamówienie.

- Jak chcecie coś zamówić to musicie najpierw pokazać że macie czym zapłacić. - rzekła szorstko.
Deckard już miał skwitować ten ton złośliwą uwagą, jednakże dostrzegł kątem oka jak Etan sięga do kieszeni Edgara i wyciąga kilka monet. Pokazując je kelnerce zamówił piwo i strawę, zachęcając także pozostałych do tego samego. Werth wstrzymał się od odpowiedzi, gdyż skupił swój wzrok na uroczej dziewczynie przechodzącej tuż obok z pustą tacą.


Widząc, że jego przystojna twarz przyciągnęła także i jej spojrzenie pochwycił ja w pasie i posadził na kolanie.
- Nie wiem co tu dobrego macie do zaoferowania, jednakże tej oto damie gotów jestem zaufać. - musnął delikatnie jej szyję po czym dodał przysuwając usta blisko jej ucha. - Bylebyś przyniosła najlepszy pitny trunek jaki tu serwujecie... I nie omieszkaj przynieść go osobiście. - po tych słowach pozwolił wstać kelnerce, która oblała się delikatnym rumieńcem i skinąwszy głową oddaliła się w kierunku lady. Tuż za nią oddaliła się druga kobieta.

- Słuchaj uważnie, bo powiem to tylko raz. Nigdy, ale to nigdy nie zbliżaj się do moich kieszeni i ich zawartości, ani do niczego co jest moje. Chyba że Ci na to pozwolę, rozumiesz? To się tyczy Was wszystkich. – Edgar wyraźnie rozwścieczony powiódł wzrokiem po obecnych i wyciągnął sakiewkę z rąk Etana, po czym schował ją z powrotem do kieszeni. Drugi kompan natychmiast nie pozostawszy mu dłużny udzielił dość inteligentnej odpowiedzi, którą Deckard skwitował lekkim uśmieszkiem. Ciągle jednak milczał i obserwował. Edgar ustąpił, wyraźnie nie było mu na rękę branie na barki zbyt odpowiedzialnej roli i postanowił zręcznie się z niej oswobodzić. Mieszek wylądował na brzegu blatu, tuż przed Etanem.
- Więc macie tu swoje złoto, mi te pięć koron powinno starczyć na łaźnię i jakiś przyzwoity posiłek. A co do lokum jakiego poszukujecie, to chyba mogę Wam pomóc. Od kilku dni wynajmuję pokoik w kamienicy przy Buraczanym Zaułku. Nie ma tam wiele miejsca, ale na początek może wystarczyć jako baza wypadowa. Zostawiłem tam wszystkie moje rzeczy, gdy uciekałem przed zbirami Bauera. Pójdę więc po nie. Jak nacieszycie się już wygodami, które ten lokal oferuje to zapraszam do mnie. - gdy skończył mówić na pożegnanie machnął ręką i skierował się w stronę wyjścia z „Powrotu Zbója”. Deckard skinął lekko głową dając do zrozumienia, że przyjmuje zaproszenie.

Werth wyczuł odpowiedni moment i zwinnym, aczkolwiek spokojnym ruchem zagarnął sakwę sprzed nosa Etana. Spojrzał na niego, następnie na siedzącego w milczeniu Hermesa, po czym przemówił.
- No cóż panowie, myślę, że najrozsądniej będzie jeśli ja się tym mieszkiem zaopiekuję. Można by rzec, że mam pewne doświadczenie w opiekowaniu się majątkiem. - wyraźnie dało się wyczuć ironię w jego słowach. - Poza tym zgadzam się z tobą Etanie w kwestiach organizacyjnych. Musimy znaleźć dobrą kryjówkę, dobrych informatorów i przede wszystkim poznać Nuln. Na tyle, abyśmy mogli swobodnie podróżować pomiędzy najważniejszymi punktami w mieście. Na pewno zaproszenie Edgara należy potraktować poważnie i mądrze będzie zaszyć się u niego, bynajmniej na początek. Ja większość osobistych rzeczy mam przy sobie, chociaż parę drobiazgów zostawiłem na wozie w magazynie. Nie mam jednak palącej potrzeby udawania się po te przedmioty. Broń przy pasie i łeb na karku to wszystko czego na tą chwilę potrzebuję. Nie ukrywam, iż od was także panowie tych dwóch rzeczy wymagam. Dla naszego wspólnego dobra.

Widząc pozytywną reakcję towarzyszy i ich skinięcia głowami schował sakwę za pas.Spojrzał zniecierpliwiony w kierunku lady.
- No może jeszcze jakaś gorzała i znośna dziewucha na otarcie łez i mogę brać się do roboty...
 
__________________
"Tylko silni potrafią bez obawy śmiać się ze swoich słabostek." - W.Grzeszczyk

Ostatnio edytowane przez Raincaller : 24-05-2009 o 23:10.
Raincaller jest offline