Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-05-2009, 11:51   #45
Raincaller
 
Raincaller's Avatar
 
Reputacja: 1 Raincaller nie jest za bardzo znanyRaincaller nie jest za bardzo znanyRaincaller nie jest za bardzo znanyRaincaller nie jest za bardzo znany
Marzenia o odpoczynku zostały rozwiane z bestialską bezwzględnością przez otwierające się drzwi do celi. Tanis w asyście strażnika ponownie stanął na przeciw Thersosa. Zmierzył go wzrokiem, jednakże nie wypowiedział nawet słowa pod jego adresem. Najemnik wpatrywał się w rycerza nie kryjąc płonącej w jego oczach nienawiści.
- Ty tu pilnuj. Jeśli uznasz że wykonują podejrzane ruchy…- spojrzał w kierunku elfa i uśmiechnął się.- Wiesz co masz robić.
Najemnik uśmiechnął się lekko. Wiedział, że ten strażnik nie stanowi żadnego zagrożenia, dziwił się trochę Tanisowi. który wydawał się być bardzo pewny siebie. Jak na kogoś kto stoi w jednej celi z osobą mogącą poderżnąć mu gardło, zbyt pewny siebie.
- Wy dwie. Wychodzić. Tylko bez sprzeciwów... - Tanis wskazał tymczasem Ariadne i Esterę.
Dziewczyny po chwili zastanowienia ruszyły w kierunku drzwi, najemnik spojrzał na rycerza wyraźnie wściekły.
- Jeśli spadnie im włos z głowy... - wysyczał przez zęby, po chwili jednak zmierzył go nieco bardziej spokojnym spojrzeniem. - Zresztą, nasze spotkanie w cztery oczy może się odwlec... Nie obawiaj się jednak o przedawnienie sprawy o szlachetny wyznawco obłędu.
- Stul pysk odmieńcu! Twojej sytuacji już raczej i tak nic nie może pogorszyć. Usuń się w cień i czekaj cierpliwie, i na ciebie przyjdzie czas. - po tych słowach wraz z dziewczynami opuścił cele pozostawiając jednego strażnika wewnątrz. A to miła odmiana.

W celi zapadła grobowa cisza. Thersos spoglądał na krasnoluda wsłuchując się w odgłosy dobiegające z zewnątrz, dźwięki wydawane przez mieszkańców osady. Strażnik wpatrywał się w nich dość nachalnie, po pewnym czasie obraz jaki miał przed oczami wyraźnie go znużył, ponieważ zwyczajnie zasnął. Czyjeś kroki zbliżające się do celi wyrwały najemnika z letargu. Ciągle zastanawiał się co zrobić, żeby pomóc pozostałym, tym samym nie pogarszając ich sytuacji. Nie martwił się o własną osobę, przywykł do rozmaitych kłopotów, poza tym nikt nigdzie na niego nie czekał. Okrzyki kupców dobiegające z bazaru nasilały się, słuch elfa poddawany działaniu tak przeszywającej ciszy wyostrzał się. Nawet latająca przy kracie mucha potrafiła irytować w takich warunkach.

Thersos wodził wzrokiem po ścianach celi kucając oparty o jedną z nich. Po swojej prawej stronie miał drzwi i drzemiącego obok nich strażnika. Typowego gwardzistę w skórzanej zbroi, uzbrojonego w miecz i włócznię. Po lewej natomiast była ściana wychodząca na zewnątrz, zwieńczona na górze kratą, przez którą wpadały do celi promienie słoneczne.


Cela tak na prawdę po dłuższym zastanowieniu nie wydawała się już taka malutka, teraz jednakże nie miało to znaczenia. Czas płynął, a najemnik w milczeniu zachodził w głowę.

Że też nie mógł tylko mnie zamknąć. Czym tamci zawinili... Jego chory bóg wymaga od niego sprawiedliwości, narzuca mu dziwne prawa, jednakże czy ten bóg nakazuje karać za krzywe spojrzenia? Aż dziw, że nie kazał pojmać wszystkich w gospodzie... Chociaż szczerz mówiąc, jeśli tylko takim aresztem dysponuje to raczej nie rozum, o który nie śmiał bym go posądzać, a brak możliwości uniemożliwił mu takie posunięcie. Ciekawe jak się mają sprawy z tą dwójką, która przybyła do osady tuz po nas... I ta dziewczyna, którą zaprezentował mieszkańcom kapłan. Dałbym sobie głowę uciąć, że ma coś ciekawego do powiedzenia... Zresztą czemu tak bardzo interesuje ją nas los, najpierw to spojrzenie na placu, potem te obserwacje w oknie. Ta cała osada... wygląda tak spokojnie. Czy możliwe jest, że jedynym zagrożeniem jest ten obłąkany rycerz? Jak mam to rozumieć...

Zmącone promienie słoneczne dobiegające zza krat wyrwały go z rozmyślań. Skierował swój wzrok w stronę przygaszonego światła. Metalowe pręty zaczęły się dziwnie wyginać, po chwili zwyczajnie znikając. A to co za czary... - w tej samej chwili spojrzał na krasnoluda, który przecież był magiem. Ten jednakże spoglądał na kraty z takim samym zadziwieniem. Thersos podniósł się szybko i podszedł pod powstały otwór. Wyprostował się i wyciągnął ręce ku górze, wyjście było tuz nad jego palcami, wystarczyło delikatnie podskoczyć aby się chwycić murku. Wolność na wyciągnięcie ręki... - myśli pchające go do ucieczki zaczęły napływać do jego głowy coraz intensywniej.

Odwrócił się do krasnoluda.
- Mości Durkonie, w tym momencie nasze drogi na jakiś czas się rozchodzą. - mówił niemalże szeptem, nie chcąc ryzykować przebudzenia strażnika. - Nie oznacza to jednak, iż zamierzam was w potrzebie opuścić, myślę jednak, iż na wolności, nawet poszukiwany, zdziałam więcej niż tutaj. Poza tym to właśnie mnie Tanis darzy taką nienawiścią, was natomiast obdziela jedynie resztkami swojego chorego obłędu. - spojrzał na strażnika. - Udam się do Tagera z nadzieją na krótki azyl w jego domu, jeśli mnie nie ukryje to znajdę inne wyjście, może gospodarz ocalonego dobytku? Muszę odnaleźć tą wojowniczą ślicznotkę i jej towarzysza, muszę także dowiedzieć się kim jest ta dziewczyna o płonąć oczach. W celi na pewno nie uzyskam odpowiedzi na dręczące mnie pytania...
Oparł rękę na ramieniu krasnoluda spoglądając na jego twarz. Wiedział, że mądry czarodziej zrozumie jego intencje i z całą pewnością do zaistniałej sytuacji podchodzi mniej emocjonalnie.
- Pilnuj ich, ktoś musi. - uśmiechnął się lekko i odwrócił ku ścianie z usunięta kratą.

Ponownie wyprostował ręce i delikatnie wybijając się pochwycił się murku. Poczuł, iż przy silniejszym wyskoku może chwycić się z drugiej strony. Wybił się ponownie, tym razem mocno zaciskając ręce na gzymsie wystającym na zewnątrz. Podciągnął się i z kocią wręcz gracją prześlizgnął się na zewnątrz.
- Bywaj. - wyszeptał kierując usta w stronę otworu.

Przed sobą miał kolejny budynek, z prawej strony natomiast rozpościerał się plac. To niezbyt mądre... - skwitował w myślach pomysł wędrówki pośród mieszkańców i przywarł szybko do ściany przed sobą. Skradając się przemknął na tyły, tam wyprostował się nie chcąc przyciągać zbędnych spojrzeń. Gdy oddalał się od celi wydawało mu się, że widzi dziwny cień, który stał najpierw chwilkę przed dziurą, po czym wślizgnął się do środka. Chyba faktycznie jest ze mną źle... - Thersos przetarł oczy, po czym ruszył przed siebie kierując się w stronę świątyni.
 
__________________
"Tylko silni potrafią bez obawy śmiać się ze swoich słabostek." - W.Grzeszczyk

Ostatnio edytowane przez Raincaller : 25-05-2009 o 12:05.
Raincaller jest offline