Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-05-2009, 12:47   #241
Howgh
 
Howgh's Avatar
 
Reputacja: 1 Howgh jest po prostu świetnyHowgh jest po prostu świetnyHowgh jest po prostu świetnyHowgh jest po prostu świetnyHowgh jest po prostu świetnyHowgh jest po prostu świetnyHowgh jest po prostu świetnyHowgh jest po prostu świetnyHowgh jest po prostu świetnyHowgh jest po prostu świetnyHowgh jest po prostu świetny
- Rozwiąż… mnie…


Wychrypiał Julian z wysiłkiem. Nie wiedział, co się dzieje, nie wiedział, kim jest i co robi. Wiedział tylko, ze ma związane ręce, które były przestrzelone w różnych miejscach,. Miał też mglista świadomość, że jak tylko je rozwiąże, będzie mógł się uleczyć i zrobić… nie pamiętał, co i komu, ale wiedział, że będzie to dla tego kogoś bardzo bolesne.


- Już. To ja, Jonathan.


Noys wyciągnął z kieszeni nóż po Aleksandrze i szybkim, płynnym ruchem rozciął więzy skrępowanego chłopaka. Był zły na siebie, ponieważ niechcący zranił członka Stada. Pamiętał doskonle, co się stało z Mike'iem po tym, jak zabił kolege... Noys nie chciał przez to przechodzić. Mial nadzieję, że Julian nie żywi do niego urazy, ale na wszelki wypadek...


- Słuchaj, to był przypadek. Przepraszam. Celowałem w Slima, ale nagle ten jeden żołenierz zaczął na Nas biec i.. Naprawde przepraszam. Jak się czujesz? Możesz się uleczyć?


Blondyn kompletnie zignorował Jonathana. Niczym w transie, jego ręce same skierowały się do ran. Powoli, bardzo powoli, przezwyciężając ból, przyłożył swe dłonie do ran i zaczął koncentrować boską energię.


- Slim?


Spytał dziwnie pustym głosem, próbując sobie przypomnieć, skąd zna to imię. Jonathan zaczął poważnie się martwić. Wyglądało na to, że chłopak jest w szoku. Nie wiedział kim jest facet, który trzymał go na muszce przez bardzo długi czas. Z jego winy, chłopak może nawet i oszalał. Wyciągnał szybko w plecaka butelkę wody, którą zabrał wczesniej jednemu z przeciwników sterownych przez Reya. Odkręcił nakrętke i przyłożył do ust Juliana.


- Masz, napij się. Przytrzymam butelke.


Julian zaczął łapczywie pić wodę, ofiarowaną mu przez Jonathana. Jego dłonie spoczęły na ranach i zaczęły je leczyć. Delikatna, złota poświata wlewała się w uszkodzenia, lecz nie dało to żadnego skutku. Czuł, że musiałby robić to cały dzień, by coś osiągnąć.

Nagle, jego twarz przybrała upiorny, mściwy wyraz. Wyciągnął jedną z rąk, tę, obok której był ranny obojczyk, i krzyknął z bólu.


- Broń.

Rozkazał Julian, rzucając wyczekujące spojrzenie. Jonathan spojrzał na niego krytycznym wzrokiem, pomyślał chwilę i powiedział.


- Nie. Jesteś zmęczony i ranny. Nie jesteś w stanie nic zrobić. Nawet nie wiesz co sie dzieje. Nie mam pojęcia co on Ci zrobił, ale będzie jeszcze czas na zemstę. Ja i Rey ryzykowaliśmy dla Ciebie życie więc postaraj się je zachować.


Z niedaleka dochodziły odgłosy walki, którą toczyli między sobą Slim i jeszcze jeden żołnierz. Noysa zastanawiało, dlaczego jeden z jego wrogów, chciał powstrzymać swojego dowódcę.

Co nim kierowało? Za zdradę na polu walki czeka śmierć... Kim on jest?

Był tylko jeden sposób, by to sprawdzić. Noys rzucił okiem na chłopaka, wyraźnie poirytowanego, jednak miał to gdzieś. Są ważniejsze rzeczy, niż zemsta.


- Chodź, znajdziemy go. I uspokój się, do cholery!


~*~


Nie oglądając się za siebie, ruszył w stornę, z której dochodziły krzyki i odgłosy bójki. Nie byli daleko, po chwili Jonathan ujżał dwóch mężczyzn, zwartych blisko siebie.. Oboje trzymali w rękach pistolety, jednak żaden z nich nie mógł uzyskać przewagi. Zbyt zajęci walką o własne życie, nie zauważyli swoich niedawnych wrogów. Johnny szybko podszedł bliżej, wyciągnął broń i staranie wymierzył.

Strzelił sześć razy. Po trzy kule w każdą noge. Dwie w udo, jedna w łydkę. Ogłuszający krzyk bólu rozdarł powietrzę, gdy do świadomości Slima dotarła wiadomość, jak bardzo jego ciało cierpi. Po paru sekundach opadł na ziemię, mdlejąc.


No, jedno z głowy. Przynajmniej na chwilę.


Jonathan wymierzył ponownie broń, w zdrętwiałego mężczyzne. Tego, który postanowił ryzykować własnym życiem, by tylko odwieść swojego dwódcę, od zamiaru zabicia Juliana. Spojrzał prosto w jego oczy, z których trudno było odczytać cokolwiek, poza determinacją. Nie spuszczając broni, powiedział spokojnie, wyraźnie mówiąc po angielsku.


- Witaj.


__
Jonathan rozwiązuje Juliana i stara się go uspokoić. Kierując się odgłosami walki, znajduje walczącego Slima i Petera. Postrzela Slima w nogi - ten mdleje z bólu. Noys zagaduje do Petera, celując na wszelki wypadek ciągle z broni.


PS. Post częściowo przy współpracy z Kaworu.
 
__________________
Nigdy nie przestanę podkreślac pewnego drobnego, instotnego faktu, którego tak nie chcą uznać Ci przesądni ludzie - mianowicie, że myśl przychodzi z własnej, nie mojej woli...

Ostatnio edytowane przez Howgh : 25-05-2009 o 12:53.
Howgh jest offline