Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-05-2009, 20:19   #21
Tadeus
 
Reputacja: 1 Tadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputację
Gdy drugi ze świrów padł martwy na ulicę, James rozejrzał się czujnie po okolicy i wyszedł zza skały, ukazując się rannym żołnierzom. Miał nadzieję, że nie trafił na młodych narwańców, którzy widząc go, w panice otworzą ogień - takich idiotów w końcu też na pustkowiach nie brakowało. Właśnie ruszał przed siebie, by do nich podejść, gdy z nieba spadł ognisty deszcz, zamieniając najbliższą część autostrady w płonące pasmo kraterów. Przez moment James patrzył w osłupieniu, nie wiedząc, czy to ostrzał wroga, czy wsparcie sojuszników. W końcu wzruszył ramionami. Nie robiło to teraz różnicy.

Skierował się do liżących rany żołnierzy, przyglądając im się dokładniej; Dwóch mężczyzn, starszy i młodszy, najwyraźniej zachowywało zimną krew, mimo bitewnego zgiełku. Prawdziwi wojownicy... To dobrze świadczyło o nich i całym tym przedsięwzięciu, w które Pastor podczas podróży, wielokrotnie wątpił. Obawiał się tłumów rozszalałych, żądnych wrażeń dzieciaków, przyjeżdżających tu tylko po to, by nastrzelać się z darmowej amunicji. Najwyraźniej nie było jednak tak źle... na razie...

Gdy podszedł bliżej, ujrzał też młodą dziewuszkę, ranną ale chyba niezbyt ciężko, ufryzowaną w modnym wśród smarkaterii stylu. "Mimo wszystko to jednak kobieta" - pomyślał, dotykając rąbka kapelusza i skłaniając głowę w powitaniu.

- Pastor Ringstean, do usług - powiódł gorzkim wzrokiem po ich twarzach, dając do zrozumienia, że nie ma ochoty na żadne związane z zawodem i obecną sytuacją żarty. Mimo wszystko cieszył się jednak, że nie przybył za późno i nie musiał odprawiać teraz modlitwy nad ich rozerwanymi zwłokami.

- Mieliście dużo szczęścia - spojrzał ze smutkiem na płonące trupy, pokrywające ulicę. Zaledwie minuty wcześniej były całym oddziałem piechoty... - Choć i całkiem nieźle strzelacie - dodał, analizując sytuację i kiwając głową z uznaniem.

W końcu jego wzrok przeniósł się na cieknącą z ran krew - Nie znam się na tym - przyklęknął - ale jeśli mi wytłumaczycie co i jak, to pomogę. Później pójdę zająć się tymi, którzy nie mieli tyle szczęścia, co wy.

Sytuacja była jednak bardziej pokręcona niż się spodziewał. Miał tu zastać maszyny. Złe, mordercze, wyprane z uczuć - nieludzkie. A znowu musiał strzelać do ludzi. Mniejsza o to, że splugawionych - nadal pozostawał niesmak. Gdy uporał się już z rannymi, ruszył w stronę płonących wraków, rozglądając się przy okazji za ewentualnymi niedobitkami. Stanął przed wielkim, pogrzebowym stosem, odruchowo ścisnął ręką nieobecny na jego szyi krzyż i zaczął szeptać, patrząc w płomienie - In nomine patris...
 

Ostatnio edytowane przez Tadeus : 26-05-2009 o 00:23.
Tadeus jest offline