Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-05-2009, 20:29   #80
Lotar
 
Lotar's Avatar
 
Reputacja: 1 Lotar jest godny podziwuLotar jest godny podziwuLotar jest godny podziwuLotar jest godny podziwuLotar jest godny podziwuLotar jest godny podziwuLotar jest godny podziwuLotar jest godny podziwuLotar jest godny podziwuLotar jest godny podziwuLotar jest godny podziwu
Orcza Strona Medalu

- A więc musimy wybrać nowego cara. – Głos Najwyższego Szamana zabrzmiał w sali tronowej.
Wokół okrągłego, kamiennego stołu zebrała się całe grono osób, które w Caracie Orków znaczyły wiele. Wśród szlachetnie urodzonych, kapłanów Gorgara, szamanów był też główny zwierzchnik wojsk Caratu – Generał Horsh. Wysoki na 2 metry, silnie umięśniony, opancerzony w ciężką, czarną zbroję płytową.
Okuta w stał pięść trzasnęła w kamienny stół. Generał musiał zwrócić uwagę zgromadzonych na jego osobę.
- Bracia z Zielonej Krainy! Przybyliśmy tutaj by wybrać nowego władcę spośród najznamienitszych orków. Rad jestem, że jesteśmy tutaj w tak znamienitym gronie.
Kiedy Horsh miał już za sobą przymusowe uprzejmości mógł przejść do sedna.
- Wybierzcie mnie, a poprowadzę naszą armię do zwycięstwa nad ludźmi. Za mojego panowania ci, którzy wyrwali się z naszej niewoli będą żyć jeszcze gorzej niż za rządów Tagursha. Wybierzcie mnie a czaszek, człeczyn wystarczy żeby wybrukować cały Szary Trakt.
Generał poczekał chwilę by do słuchających dotarła groza i terror, jakie zawarł w swoich słowach. Podniósł teatralnie głowę by przybrać pozę wodza. Przy okazji zobaczył piękne błękitne niebo, lekko przysłonięte białymi obłoczkami. Jednak nagle zauważył inny, wyróżniający się na tle nieba kolor niebieskiego. Był to raczej granatowy. Granatowy promień. Zanim zdążył rozdziawić pysk i wskazać palcem na niebie, a towarzystwo zebrane w sali mogło jakoś zareagować promień zmienił się. Jakieś dwadzieścia metrów od zamku zatrzymał się i przeformował w kulę. Wielką i zmieniającą kolory kulę.
W komnacie zapanowało poruszenie. Wszystkie osoby zaczęły bacznie przyglądać się magicznemu zjawisku. Horsh miał już zapytać się Najwyższego Szamana, co o tym sądzi, ale kula znowu zadziwiła. W jednej chwili wydawało się, że zajęła się ogniem, który sama wytworzyła i spłonęła. Przemieniła się w małe słońce, którego oślepiające płomienie oświetliły całe miasto. Ze słońca zaczęły wyskakiwać jak iskry z ogniska mniejsze ogniste kule i zmierzały prosto w zamek. Generał obserwował jedną z kul, ta opadła na dół tak, że Horsh nie mógł ją znaleźć. Na pytanie, co się z nią stało odpowiedział mu wielki huk. Podłoga i ściany zaczęły drżeć jakby nastąpiło trzęsienie ziemi. Zjawisko było na tyle silne żeby przepołowić kamienny stół! Wieża zaczęła się niebezpiecznie chwiać to w lewo, to w prawo. Orkowie szybko zaczęli uciekać z pomieszczenia, próbując otworzyć zamknięte na czas wyborów drzwi. Horsh zdążył zobaczyć kontem oka, iż jedna z wielu kul ognia kieruje się w stronę okna, przez które jeszcze przed chwilą obserwowali rozwój zdarzeń. Generałowi nie pozostało inne rozwiązanie jak skorzystać z szybszego sposobu wydostanie się z kamiennej pułapki. Rozejrzał się i zobaczył drugie okno. Szybko zerwał się do biegu. Szarżował jak mógłby tylko dobiec do przeklętego okna. Gdy był już blisko rzucił się niczym drapieżny kot. Już znalazł się poza wieżą lecąc w dół z zawrotną szybkością. Wiatr kuł go w oczy, a adrenalina w krwi szalała jak nigdy. Spojrzał w dół by zobaczyć rząd porcelanowych dachówek jakiejś stajni czy kuźni. Nadstawił lewe ramie by okuta w pancerz część jego ciała przyjęła impet uderzenia. Gruchnął o dach, łamiąc kilka dachówek. Leżał może przez chwilę, ale dla niego była to wieczność. Nie chciało mu się wstawać, lecz wiedział, co go czeka, gdy zostanie i poleniuchuje sobie dalej.
- Dalej! Dasz radę! – Krzyknął podnosząc się, a ostatnie słowa były przepełnione bólem. Poczuł wówczas skutki upadku. Ramie stłuczone czy złamane nie miało to wielkiego znaczenia. Ważne, że czuł ból, kiedy próbował cokolwiek zrobić. Przypomniał sobie o orkach, których zostawił w wieży. W tej chwili usłyszał więcej uderzeń podobnych do wcześniejszego. Wieże trawił ogień, wszystko, co było w zasięgu jego wzroku zostało lub zaraz zostanie trafione przez kulę i spłonię. Horsh zobaczył jak poszczególne cegiełki zaczynają wyślizgiwać się z konstrukcji wieży, a ona chwieje się niczym stare drzewo. I to w jego stronę. Poderwał się raz jeszcze i zeskoczył z dachu na wybrukowany dziedziniec zamkowy. Chwilę potem usłyszał wielkie TRACH i kilka ceramicznych dachówek oraz glinianych cegiełek spadło mu na łeb. Horsh czuł, że trochę zaszumiało mu w głowie, ale teraz miał większe problemy na głowie niż kilka pustaków.
- Zemszczę się na tych głupich ludziach. To oni to zrobili! – Wybałuszył kły na wierzch warcząc ze wściekłości.
Biegnąc przez spalone uliczki i zdewastowane domy rozmyślał na ile sposobów można zabić przeklętego Króla Artura aż dotarł do nienaruszonej chaty. Kopniakiem wyważył drewniane drzwi i począł krzyczeć:
- Toora! Toora kurwa gdzie jesteś?
Z głębi ciemnej komnaty odpowiedział mu piskliwy głos w którym można było wyczuć zmęczenie :
- Co chcesz Horsh? Straciłam sporo mocy by moje pole wytrzymało taki nawał energii.
- Ale musisz mnie przenieść do kraju ludzi, blisko Króla Artura bym mógł ukatrupić tego człeka.
- Wiesz, że Tyhar dostał się do niewoli?
- Co mnie obchodzi ten człek? – Sapnął, Horsh zniecierpliwiony.
- Zabił cara dzięki czemu ty możesz zostać władcą.
- Nie jestem mu nic dłużny!
- Uwolnij go a nie będziesz tam musiał iść na piechotę!
Horsh musiał zgodzić się na taki obrót sprawy. Postanowił pomóc Tyharowi więc syknął przez zęby:
- Zgoda!
Jeden pstryk palcami i Generał ujrzał szare mury lochu. Gdzieś w oddali usłyszał krzyki człowieka…
 

Ostatnio edytowane przez Lotar : 25-05-2009 o 22:19.
Lotar jest offline