Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-05-2009, 17:50   #242
Kaworu
 
Kaworu's Avatar
 
Reputacja: 1 Kaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputację
Sytuacja była patowa. Julian czuł zimną lufę pistoletu wymierzoną w jego łopatki i zdecydowanie Slima, by zabić go, jeśli tylko ocali to życie gwałciciela.

Co dziwne, w całej tej sytuacji nie czuł się sobą. Dawny Julian wrzeszczałby ze strachy, błagał o litość, modlił się do Boga, może nawet zaoferował leczenie swoim prześladowcom. Dawny Julian zdążyłby zrobić rachunek sumienia, dziesięć razy przeprosić każdego, kogo mógł skrzywdzić, nawet, jeśli jego wina polegałaby tylko na krzywym spojrzeniu. Dawny Julian…

Dawny Julian zniknął, gdy dał się ujeżdżać Slimowi. Dawny Julian nie żył.

- Noys, daj tę spluwę. Jeśli ktoś ma mu odstrzelić łeb, to z naszej dwójki tylko ja mam takie prawo - zabrzmiał dziwnie głucho spokojny głos chłopca trzymanego przez żołnierza pod lufą karabinu.

Nowy Julian był zraniony. Jego ciało zostało zbeszczeszczone przez ludzką głupotę, żądzę i nienawiść, ale to i tak było niczym w porównaniu z tym, co stało się z jego niegdyś krystaliczna duszą. Wystarczyła jedna chwila, by naiwny chłopiec zdał sobie sprawę, że ludzie wcale nie są tacy dobrzy, za jakich ich uważał, a zanim ustanowiono prawa człowieka, minęły wieki barbarzyństwa. Nowy Julian zdawał sobie sprawę, jaka ludzkość była przez wieki i jaka jest obecnie lwia część jej mieszkańców.

Nowy Julian nie był grzecznych chłopcem.

Reakcja Slima była zaskakująca. Mężczyzna zaśmiał się, rozbawiony do łez słowami chłopaka.

- Nie strzelisz. – Zwrócił się do Noysa- Wiesz, że zanim pociągniesz za spust ja też zdążę. Dostaniesz z powrotem swojego chłopaczka z wielką dziurą w piersi. – Tym razem chrapliwy śmiech zabrzmiał jeszcze bardziej złowróżbnie. – Co Mały? Przejedziemy się razem do piekła?

Przejechać do piekła…

Dobry Boże, jak Julian tego chciał. Zrobiłby wszystko, wszystko, by zabić tego skurwiela i sprowadzić go samemu Diabłowi jako prezent powitalny. Już widział Slima płonącego na stosie, gotowanego w smole ale odpoczywającego na madejowym łożu. Wręcz słyszał jego krzyk, widział wykrzywioną w bólu twarz, drgające w niekończącej się agonii ciało. Jego wyobraźnia rozpalała w nim jakąś chorą, nienawistną determinację.

- Na co czekasz? Zabij go… po prostu strzel w tą jego głowę! Nie przejmuj się mną… mogę zginąć, jeśli on też odejdzie… Nawet nie wiesz, jak pragnę ujrzeć go w piekle…

Był już zmęczony, tak bardzo zmęczony. Zginął Diabeł, Dorota straciła cnotę, zgwałcona przez całe to bydło, jemu też trafił się sadysta. Nie miał już sił. Pulsujące bólem ramię było dziwnie odległe i nierealne, niejako oderwane od ciała Juliana. Chęć zemsty i zabicia Slima były jedyną siłą, która trzymała blondyna przy życiu. Miał zamiar spełnić swe nienawistne pożądanie, nawet, jeśli to oznaczałoby jego śmierć. Zwłaszcza, jeśli oznaczałoby to jego śmierć.

Nagle, z gęstej mgły dobiegły odgłosy biegu.

- Slim nieee! To ludzie! To są żywi ludzie!

Do akcji wmieszał się Peter. Wbiegł w trójkę mężczyzn, potrącając Slima. Mężczyźni zaczęli się tarzać po ziemi, walcząc na śmierć i życie. Ale tego Julian już nie widział. Błędna kula trafiła go w obojczyk.

Nie krzyczał, nie wił się z bólu. Kolejna rana postrzałowa zbyt go osłabiła. Ból był silny, a jednocześnie odległy, zupełnie, jakby należał do innej osoby. Krew wypłynęła ze świeżej rany, gdy blondyn upadł na kolana, bezwiednie się kiwając. Stracił poczucie rzeczywistości. Cała nienawiść, cały ból, wszystko, czego dziś doświadczył, opuściło jego jaźń. Ale nie na długo. Niczym tępy nóż, nie raniło, do czasu, aż nie miało znów wrócić do Juliana. Chłopak miał tylko chwilę wątpliwej radości zapomnienia.

Jakaś część jego zdawała sobie sprawek tego, w jakim jest stanie. Poruszył związanymi z tyłu rękami, próbując sięgnąć do ran na swym ciele. Niestety, więzy nie ustępowały. Mimo powtarzania czynności parę razy, dalej były na swoim miejscu.

- Rozwiąż… mnie…- wychrypiał z wysiłkiem, gdy zdał sobie sprawę z tego, że obok niego jest inny człowiek.

- Już. To ja, Jonathan.

Ostrze noża przecięło gładko więzy chłopaka. Po zaledwie sekundzie jego ręce były wolne.

- Słuchaj, to był przypadek. Przepraszam. Celowałem w Slima, ale nagle ten jeden żołnierz zaczął na nas biec i… Naprawdę przepraszam. Jak się czujesz? Możesz się uleczyć?

Pytanie mężczyzny pozostawało bez odpowiedzi. Julian zignorował je. W tej chwili nie wiedział, czemu Jonathan zasypuje go tyloma informacjami. Chciał zostać rozwiązany, a nie słuchać o jego przygodach. Czemu po prostu nie zostawił go w spokoju?

Dłonie blondyna same skierowały się do ran. Po krótkiej chwili rozeszła się z nich boska, lecznicza energia. Złota poświata przeniknęła przez rany, nie przynosząc jednak ulgi. Otwory w ciele chłopaka ledwo co się zasklepiły. Czuł, że powoli, bardzo powoli są regenerowane, ale potrzebował jeszcze mnóstwo czasu, by dojść do siebie.

- Slim?- pytanie zadane z pozoru obojętnym głosem sprawiło, że chłopak delikatnie zadrżał mimo tego, że sam je zadał. To imię przywołało wspomnienia, złe wspomnienia. Wspomnienia bólu, upokorzenia, wspomnienia, które kolejna już rana wymazała. Wspomnienia, które nie powinny były wracać.

W międzyczasie Jonathan podał mu butelkę z wodą i dał się napić. Chłopak sam nie wiedział, jak bardzo był spragniony. W czasie, gdy jego umysł starał się wrócić do normy, ciało zaspokajało pierwsze pragnienie.

Slim!

Chłopak przypomniał sobie wszystko. To, jak zabił diabła, to, co pozwolił zrobić Dorocie, to, co zrobił jemu. Przypomniał sobie wszystkie okropieństwa, jakich zaznał przez tego żołnierza. W jego sercu nienawiść zapłonęła na nowo, tak silnie, że nawet szok organizmu nie mógł już jej stłumić.

- Broń- rozkazał, wyciągając dłoń.

- Nie. Jesteś zmęczony i ranny. Nie jesteś w stanie nic zrobić. Nawet nie wiesz co się dzieje. Nie mam pojęcia co on Ci zrobił, ale będzie jeszcze czas na zemstę. Ja i Rey ryzykowaliśmy dla Ciebie życie więc postaraj się je zachować.

Blondyn posłał mężczyźnie zabójcze spojrzenie. Już raz miał Slima na muszce, już raz mógł go zabić. Nie miał zamiaru pozwolić, by ponownie to się wydarzyło. To był jego Slim, to on skrzywdził Juliana. Dzieciak miał prawo zrobić z nim wszystko co tylko uznał za stosowne, i żaden pieprzony Amerykanin nie będzie mu mówił, co ma robić. Życie marines należało do niego i lepiej, żeby Jonathan o tym pamiętał.

- Chodź, znajdziemy go. I uspokój się, do cholery!

Wściekły młodzieniec powlókł się za Noysem. Miał nadzieję, ze mimo wszystko zatrzyma dla niego Slima.

~*~

Jonathan stanął nad walczącymi mężczyznami i strzelił sześć razy, dokładnie celując. Powietrze zadrżało, gdy Slim ryknął z bólu. Jego nogi zostały precyzyjnie podziurawione, a sam ranny wkrótce stracił przytomność.

Julian miał ochotę zamordować Jonathana. Powiedział, że chłopak będzie mógł zrobić marines wszystko, że zostawi mu go, pozwoli dokonać zemsty. Tymczasem właśnie zadał mu ból tak wielki, że zemdlał.

Blondyn wyminął Noysa. Nie zważając na nic, kucnął przy nieprzytomnym oprawcy i zabrał mu jego ekwipunek. Pistolet, nóż, znalazł też przy nim kilka par lekkich, drucianych, wytrzymałych kajdanek, najwyraźniej nowszej generacji. Obejrzał też rany mężczyzny, po czym zdjął z niego bluzę i pociął ja nożem na kilka części, które owinął wokół dziur w nogach Slima. Nie robił tego z litości. Chciał, by przeżył do czasu, aż się z nim spotka.

- Masz- rzucił Jonathanowi kajdanki- Na Twoim miejscu odpierdoliłbym się od Monrou, on jeden nie jest tu jebanym zwierzem- stwierdził, odwracając się na pięcie i ruszając w stronę jaskini z pistoletem, który pewnie trzymał przed sobą. Miał zamiar zabić każdego, kto stanie mu na drodze.

Diabeł go potrzebował. I Dorota...

___________________
Julian zdejmuje z Slima bluzę, tnie ją na plasterki, opatruje mu rany. Każe Jonathanowi zostawić Petera w spokoju, rzuca mu kajdanki, po czym z pistoletem, nożem i kajdankami Slima idzie w stronę jaskiń.
 

Ostatnio edytowane przez Kaworu : 26-05-2009 o 18:06.
Kaworu jest offline