Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-05-2009, 19:21   #6
brody
Konto usunięte
 
Reputacja: 1 brody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputację
Krzyki i walenie kołatką sprawiły, że odźwierny wyjrzał przez małe okienko, po czym szybko się schowal z powrotem.
Kristobal spodziewał się takiego obrotu sprawy i cierpliwie czekał, aż powiadomi on przełożonych o przybyciu królewskich żołnierzy. Czekanie jednak przedłużało się. Konie parskały nerwowo, a psy do tej pory spokojne, zaczęły szarpać się na smyczach. Kristobal popatrzył na swoje czworonożne puplie.
- Zobaczcie, już rwą się do roboty - rzekł do swoich kompanów.
- Panie, przeczucie Cię nie myliło, braciszkowie mają chyba nie jedno do ukrycia, posłuchaj jaki rwetes się tam podniósł - odpowiedział Diter.
I faktycznie zza bramy dało się słyszeć odgłosy szybkich kroków i stłumione rozmowy.
Kristobal jeszcze raz podjechał pod bramę i krzyknął:
- Otwierać braciszkowie! Jestem Kristobal A'randez, przybywam w imieniu Jego Królewskiej Mości, powtarzam otwierać bramę!
Po jego słowach krzątanina na chwilę ucichła, po czym wybuchła za zdwojoną siłą.
- Myślałem, że braciszkowie będą bardziej przebiegli - zauważył Daniel A'randez.
- Racja bracie, klechy sami się wydali swoim zachowaniem - odparł Kristobal - Nawet jeśli nie ma tu księcia, to pewne jest, że braciszkowie coś ukrywają. Przetrząśniemy tą budę do góry nogami.
Słudzy króla czekali jeszcze kilka dobrych minut, zanim duchowni odważyli się otworzyć im bramy.
- Witam szanownych gości! - zagrzmiał na cały głos przeor. Zamarł w połowie ruchu powitalnego, przypominając sobie, że jest w klasztorze. - Niech będzie pochwalony Syn Boży. Wybaczcie, że tak długo zwlekaliśmy z otwarciem bram. Odprawialiśmy właśnie nabożeństwo. Wśród skupienia i żarliwej modlitwy nie zwróciliśmy uwagi na gości. Wybaczcie nam drodzy goście. - Skłonił się nisko. - W czym mogę wam pomóc w tej nocnej porze? Czegóż pragniecie, przybywając do klasztoru?
Kristobal ledwo uchylono bramę, ukuł swego konia ostrogami i wjechał na klasztorny dziedziniec prawie tratując stojącego przy bramie przeora. Wjechał na środek placu i rozejrzał się wokół. Zauważył obserwujących go z ukrycia kilku zakonników. Po czym podjechał do przeora i zeskoczył z konia:
- A cóż to jakieś bachanalia po nocy sobie urządzacie? - zakpił generał.
- Panie, jak śmiesz... - próbował się bronić przeor.
- Milcz! Nie twoja to rzecz na co się poważam! Długo kazaliście mi czekać. Nie przystoi to, gdy królewski wysłannik musi wystawać pod bramą.
- Wybacz panie, ale rzadko miewamy tu gości, tym bardziej o takiej porze. Nie dziw się więc odźwiernemu, że nie otworzył waści od razu.
- Rozumiem - odrzekł już spokojniej Kroistobal. Jedno spojrzenie na duchownego wystarczyło, aby generał wiedział, że przeor po pierwsze coś ukrywa, a po drugie jest przerażony i bardzo niepewny swojego zachowania.
- Bradley! Diter! Na co czekacie? Wiecie, co macie robić.
Dwóm żołnierzom nie trzeba było dwa razy powtarzać. Szybko zeskoczyli z koni, wzieli psy i ruszyli na poszukiwania.
- Bradley! Ty zacznij od piwnic, a ty Diter od poddaszy. Nie śpieszcie się, mamy czas.
- Panie co to ma znaczyć? Przypominam, że to jest klasztor, zamknięty dom modlitwy i kontemplacji. Nie mogę pozwolić, by jacyś wojskowi przeszukiwali go psami po nocy.
Kristobal wysłuchał oburzenia zakonnika ze stoickim spokojem. Gdy przeor skończył swoją tyradę, generał podszedł do niego i nachylił się i wyszeptał mu do ucha:
- Słuchaj mnie uważnie klecho. Lepiej będzie dla ciebie, jak będziesz współpracował. Wasz spisek wyszedł już na jaw i nie masz się już co kryć z waszymi tajemnicami. Jeśli chcesz żyć, radzę ci rób to co każę.
Po czym odszedł parę kroków i donośnie, tak by wszyscy wokół słyszeli:
- Przybywam tu z nakazu króla, który ma liczne powody sądzić, że w klasztorze skrywają się zdrajcy i buntownicy. Każdy kto wie cokolwiek o miejscu ukrycia tych ludzi, ma obowiązek poinformować o tym królewskich wysłanników. Ukrywanie informacji, będzie traktowane jako współudział w zamachu stanu i karane śmiercią.
Kristobal skończył swoją przemowę, skierowaną głównie do skrytych w cieniu zakonników i wrócił do przeora:
- Teraz każesz wszystkim braciom zgromadzić się w refektarzu. Wszystkim bez wyjątku, żeby mi się potem jakieś przybłędy po klasztorze nie włóczyły. Tam moi ludzie zadadzą mi kilka pytań.
Przeor po tych słowach pobladł. W gardle nagle mu zaschło, a serce waliło jak oszalałe. Wiedział, że nocna wizyta królewskich żołnierzy nie wróży nic dobrego, ale tego było już za wiele.
- Co robić? Co robić? Boże Jedyny! - zastanawiał się zakonnik - Spisek wykryty? Czy to prawda? Ile wie ten królewski żołdak?
Kristobal spojrzał na pobladłego zakonnika z odrazą. Od zawsze gardził ludźmi strachliwymi i uległymi. Odczekał parę chwil, by ojczulek mógł przemyśleć swoje położenie i rzekł:
- Słyszałeś co powiedziałem?
- Tak, panie...
- Na co więc czekasz? Niech ktoś bije dzwon, by wszyscy zeszli się do refektarza. A my pójdziemy do twoich pokoi i sobie pogawędzimy.
- Daniel, Jonatan bierzcie się do roboty.
Klasztorne pomieszczenia wypełniły się gwarem tłumionych rozmów i szuraniem sandałów. Gdy zabił dzwon wszyscy zakonnicy poczęli się schodzić do refektarza. Bracia Kristobala czekali w spokoju, aż sala zapełni się zakonnikami. W tym czasie Kristobal udał się do celi przeora, by tam przerowadzić z nim długą i szczerą rozmowę.
 
brody jest offline