Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-05-2009, 19:36   #45
Whiter
 
Whiter's Avatar
 
Reputacja: 1 Whiter jest jak niezastąpione światło przewodnieWhiter jest jak niezastąpione światło przewodnieWhiter jest jak niezastąpione światło przewodnieWhiter jest jak niezastąpione światło przewodnieWhiter jest jak niezastąpione światło przewodnieWhiter jest jak niezastąpione światło przewodnieWhiter jest jak niezastąpione światło przewodnieWhiter jest jak niezastąpione światło przewodnieWhiter jest jak niezastąpione światło przewodnieWhiter jest jak niezastąpione światło przewodnieWhiter jest jak niezastąpione światło przewodnie
Siedząc w celi mores czekał na jego kolej. Wielką pomyłką było to, że jego drużyna została złapana pod takim głupim pretekstem. Oczywistym jest że taka grupka nie mogła dokonać tego, co tam widzieli. Całe miasto zostało wybite i najciekawszym jest to, że nie wiadomo przez kogo. Kiedy już na całe gardło miał krzyknąć najstarszy zawód świata, drzwi do celi otworzyły się. Wprowadzili kapitana i postanowili zabrać tym razem paladyna. Prowadzono go w obstawie trzech zbrojnych. Najwidoczniej uznawali go za groźnego. Kiedy wyszli już na plac on sam układał sobie w myślach plan tego, co powie.

'Tym razem zagram stereotypowego paladyna. Tak powinno być najwygodniej. '

Kiedy przemarsz przez plac wydawał się drogą na cierpienia, poczuł na skurzę gęsią skórkę. Coś było nie tak lecz co… Chmury nad warownią zbierały się nagle jakby zaczarowane. Coś się stanie tylko co?
Ludzie okazali lekkiego ducha i zaczęli panikować wywołując chaos. On sam zdawał sobie z tego sprawę, że to co zniszczyło tamtą mieściny przyszło tutaj. Starał się zachować spokój ciała i ducha co w takiej sytuacji jest dogodne, lecz nie dało się. Postanowił zrobić to, co pomagało. Zaczął się modlić. Cicho pod nosem składał modlitwę przygotowującą go do walki, z której mógł już nie wrócić. Z budynku w pobliżu do którego chyba był prowadzony wybiegł człowiek w masce i pelerynie. Róg warowni był już tylko formalnością.

-Uwolnić go…- wydzierał się człowiek w masce biegnąc w ich stronę. Rozkaz był jednoznaczny. W tej potyczce przyda się każda ręka która włada mieczem. Zaprowadzono go najszybciej jak się dało do składu gdzie znajdował się jego ekwipunek. Przywdzianie jego zbroi trochę zajmowało, więc nie oglądając się na kompanów którzy odbierali co swoje zabrał się do roboty. Kiedy już wybiegł w jego dłoni spoczywał jego miecz półtora ręczny. Używanie magi z tarczą było by bardzo kłopotliwe i mało sprawne. Widząc od strony bramy przedzierających się wilkołaków już założył jak jego atak przejdzie.



Założenia ataku:

Wiedząc że walka samemu jest dość niebezpieczna postanowił kontem oka znaleźć kogoś z kim by się dogodnie walczyło. Jeśli natomiast nie będzie go w okolicy dobrze by było przyjąć przeciwnika wraz z obrońcami który zaciekle odpierają frontalny atak tuż przy zniszczonej bramie.


I ujął miecz obiema rękoma by wyczuć narzędzie sprawiedliwość i zniszczenia. Potem zerwał się z miejsca biegnąc w stronę bramy już nie ograniczając się niczym i wydarł z siebie na cały głos słowo które nie wypowiedział w celi.
 
__________________
"Znaj siebie i znaj przeciwnika, a możesz stoczyć 100 bitew nie odnosząc porażki"
Sztuka Wojny

Ostatnio edytowane przez Whiter : 26-05-2009 o 19:39.
Whiter jest offline