Wilczyca z niedowierzaniem patrzyła na dwarfa który rzucił się lotem , dosłownie, po flaszkę! Aha, no nic dziwnego. Dwarf rzucił się po flaszkę. Dwarfy są w tym wyrobione. Skoczył lepiej niż wilk i złapał!
Nagle rozległ się huk wystrzału. Kiti z piskiem odskoczyła, podkulając ogon. Tylko tego jej brakowało, żeby teraz jakiś myśliwy ją ustrzelił, no nie, nie, nie!!! Rozejrzała się, węsząc. Nikogo obcego, żadnej krwi. Strzał chybiony. Strzał z garłacza kapłana ognia! Blacker siedział niemrawo na ziemi. Czy on... to wypił...!? Wypił to, wypił, wypił!? Kapłan zachwiał się i upadł.
- Nie!!! – zaszczekała w panice Kiti. – Nie, nie, nie!!! – zawyła.
Doskoczyła do kapłana z podkulonym ogonem, zaczęła lizać go po twarzy.
- Wstawaj, wstawaj, wstawaj!!! – zaszczekała mu w twarz. – Wstawaj!!!
Serce jeszcze biło, oddychał! Kiti piszcząc lizała go z nadzieją że kapłan się ocknie.
- Medyka!!! – piszczała rozpaczliwie. – Blacker, nie możesz, wstawaj, wstawaj!!!
Where have all the good elves gone
And where are all the Gods?
Where’s the Dark Mist
To fight the rising odds?
- Jak to zbyt długo za daleko od reszty!? – zaszczekała do smoka. – Zrób coś!!! Nieprawda, jak to, jak to!? Blacker, wstawaj!!! Mgły, wysłuchajcie mnie ten ostatni raz, panie ognia, uchroń swego sługę, otwórzcie mu oczy!
Magiczna mgła podniosłą się znikąd, okrywając całunem ciało kapłana.
Odbicie świetliste zmrożone rozkazem bieli,
Skuj swoim gładkim lustrem ciszy wrzask złych dusz,
Zduś ogień nienawiści ich umysłów i serc,
Blizzard wind!!!
Kiti chciała obniżyć temperaturę wokół kapłana, z nadzieją że gwałtowne ale krótkie uderzenie chłodu go otrzeźwi.