Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-05-2009, 22:23   #243
Vivianne
 
Vivianne's Avatar
 
Reputacja: 1 Vivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputację
- Czy to był strzał? - powiedział przestraszony chłopak. - To czemu jeszcze tak stoimy?

- Cholera znowu - syknęła rozglądając się niepewnie. - Czy nie możemy mieć choć chwili spokoju - powiedziała pod nosem.
- Co robimy? - zwróciła się do Lorenca wstając powoli z ziemi.

- Jesteśmy u mojej starej znajomej - powiedział cicho.
- Będzie lepiej jak sami z Miją sprawdzimy sytuację. Chyba, nie chcecie narażać się dla moich braci i sióstr.

Zdecydowanie nie – pomyślała, a jej ciałem wstrząsnął dreszcz na samą myśl o tym, kim mogą być osoby nazywana przez Lorenca braćmi i siostrami.
- A te strzały?

Michał wymownie spojrzał na Juliette, ale milczał czekając odpowiedzi.

- Pewnie kolejni ludzie, skoro nie słychać ich krzyków, najbezpieczniej założyć, że nasza siostra została schwytana.

Chłopak włożył ręce do kieszeni spodni moro i zaczął myśleć. Skoro wcześniej ta dwójka została zaskoczona, to teraz może się to powtórzyć. Choć z drugiej strony, wiedzą czego się spodziewać, nie oczekują od nas pomocy. My zostaliśmy tu przysłani by chronić podobnych nam...Kurcze…wampiry jakby nie patrzeć są podobne zarówno do mnie jak i Juliette. Szlag!- I jesteście pewnie, że dacie radę sami? - spytał cicho.

Bardziej martwiłabym się o nas
- Co chcecie zrobić?

- Marvelin niedaleko stąd musi mieć swoje gniazdo. Pamiętam jej zapach, spróbuje ją wytropić. Gdzieś niedaleko muszą być też napastnicy. Teraz wiemy, że należy uważnie badać otoczenie. Mam zamiar wgryźć się każdej osobie, jaka stanie na mej drodze, najpierw jednak wybadamy teren.

Michał przygryzł wargę, nie wiedział bowiem, co powinien zrobić.

- Mamy iść z wami? - szybko zadała pytanie czy...zaczekać?- dodała po chwili wahania. Nie chciała natknąć się na Marvelin, kimkolwiek była. No i pozostawali jeszcze ci ludzie...kto wie z jakimi zamiarami przychodzą...

- To zależy już od was. Nie chce was do niczego zmuszać. Powiedział pewnym głosem Opiekun.
-Lorence, musimy się spieszyć. - Ponaglała go Mija.

Juliette spojrzała pytająco na Michała. Podjecie rozsądnej decyzji było chyba ostatnią rzeczą, na którą było ją w tej chwili stać. Postanowiła zdać się na towarzysza.

Michał nie miał pojęcia, co czynić, czuł się zagubiony. Koszmar wrócił. Najgorsze jednak było to, że Juliette najwyraźniej czekała na jego decyzję.
Co robić?
- Może...może my tu zaczekamy? Albo...chcecie naszej pomocy czy nie?

- Zaczekajcie tu - wampirzyca wtrąciła się w słowo Lorencowi.
- Chyba nie będziesz ryzykował TERAZ życia dla kogoś, kogo nie znasz? Zresztą czy przypadkiem niedawno nie uświadomiłeś sobie czegoś ważnego? – zapytała spoglądając na Michała.

”Mężczyźni to idioci”

Mija sama nie wiedziała, czemu to zrobiła. Jednak dała wyraźny zakaz pomocy jej i Lorencowi. Jej Opiekun zaś zobaczył w jej oczach coś, co kazało mu nie drążyć dalej tematu.
- Mija... -Szeptem wydał rozkaz, aby do niego dołączyła.

Michał instynktownie złapał Juliette za rękę po czym pociągnął ją za jedną z rzeźb i kucnął.
- Poczekamy tu na nich dobrze? W razie czego postaramy się pomóc.

Przytrzymywana przez chłopaka Wzruszyła bezradnie ramionami. Nie miała ochoty iść z wampirami, ale z drugiej strony pozwalając im na oddalenie się zostali sami na pastwę losu. I lasu.
Wpatrywała się ślepo w dwie sylwetki, które po chwili znikły w gęstwinie.
Musiała mu zaufać, uwierzyć, że podjął dobra decyzję.

Chłopak zamknął oczy i przez chwilę jakby nasłuchiwał. W końcu otworzył je, było w nich widać strach.
- O cholera. Wyczuwam dziewiętnaście bijących serc. Jedni się boją i to panicznie. W innych...słyszę…coś jak irytacje. Szlag! Za dużo ich! Nie wyczuje dokładnie. Wiem jedno - tu chłopak przerwał i przełknął ślinę. - To coś - wskazał posąg. - To żywa istota.

- Świetnie! – rzuciła roztrzęsionym głosem instynktownie odskakując od dziwacznej rzeźby.
Miała dość, serdecznie dość wszystkiego. I wszystkich. Zdecydowanie za dużo wrażeń, za dużo ryzyka, za dużo przeżyć jak na jeden raz. Przedawkowane zostało zupełnie wszystko.
Najchętniej zwinęłaby się teraz w kłębek pod jakimś drzewem i rozpłakała jak dziecko dając upust targającym nią emocjom. A potem zasnęłaby wyczerpana, by choć na chwilę opuścić to straszne miejsce.
Chciałaby, ale nie mogła. Oddalenie się, płacz, jakikolwiek głośniejszy dźwięk, stracenie czujności choć na chwilę, każdą z tych czynności mogłaby przypłacić życiem… i zagrozić życiu Michała.
- Mam dość – powiedziała bardzo cicho patrząc w oczy chłopaka.

- Wiem - powiedział i lekko przytulił dziewczynę do siebie. - Ja też mam dość, ale musimy być silni. - Bał się jak cholera, ale wiedział, że nie może tego okazać, bo inaczej źle się to skończy

- Przepraszam - szepnęła ścierając samotną łzę spływającą po policzku. -Miałam być silna, mieliśmy komuś pomóc...a je nie potrafię poradzić sobie sama ze sobą. Nie dość, że nie pomagam to sprawiam jeszcze problemy - wyrzuciła z siebie jednym tchem.

- Przestań. - chwycił lekko jej podbródek i podniósł do góry, tak by spojrzała mu w oczy - Jesteś potrzebna. Nie wątpię, że Lustra wybrały Cię z jakiegoś powodu. Może masz mi dawać siłę?

- Wybrały mnie lustra - prychnęła wcinając mu się w zdanie. - Przecież to jakaś paranoja!! - podniosła głos.
"Może masz mi dawać siłę? "
Ostatnie słowa chłopaka odbiły się echem po jej głowie. Wbrew wszystkiemu na ustach Juliette pojawił się cień uśmiechu.
- Michał, nie potrafię racjonalnie myśleć, zbyt szybko wpadam w panikę ogranicza mnie jakaś cholerna blokada, przez co nie umiem zrobić nic pożytecznego a Ty myślisz, że mogę dać siłę komukolwiek?

- Mi dajesz - uśmiechnął się mimowolnie i tym razem on opuścił głowę. - Jesteś moją Opoką w tym dziwnym miejscu.

Nie wiedziała co powiedzieć. Siedziała bez ruchu wpatrując się w chłopaka z zaskoczeniem wypisanym na twarzy. Po chwili zrobiła jedyną rzecz, jaką uważała w tym momencie za słuszną, bo słowa nadal nie chciały jej przejść przez gardło. Poza tym, co by mu niby powiedziała?
Przybliżyła się nieznacznie, by po chwili przytulić się do niego tak mocno jak tylko potrafiła.
 
Vivianne jest offline