Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-05-2009, 23:04   #92
Eleanor
 
Eleanor's Avatar
 
Reputacja: 1 Eleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputację
Kiedy Amx położył się w swym pokoju i zmożony alkoholem zasnął Andi poszła na mostek i ponownie sprawdziła wszystkie koordynaty. Wszystko wskazywało na to, że statek nie uległ uszkodzeniom podczas szalonej ucieczki, a żadne sensory jak na razie nie zdołały ich wykryć. Niepokoił ją w prawdzie fakt przebywania w tej przestrzeni zakamuflowanego niszczyciela, ale do czasu aż się ujawni i tak nic nie mogła zrobić. Autopilot działał bez zastrzeżeń, na czujnikach w sporej odległości od statku, na wyznaczonym kursie nie było niczego niebezpiecznego, mogła się chwile odprężyć. Potrzebowała czegoś mocniejszego, by uspokoić nerwy. Pomyślała, że może została jakaś butelka trunku w ładowni, więc postanowiła tam poszperać. Na wszelki wypadek włączyła alarm zbliżeniowy i ruszyła w tamtym kierunku. Okazało się ze nie jest jedyną osobą, która wpadła na pomysł uwolnienia tego miejsca od części towaru. Zobaczyła Voroksa siedzącego przy stercie otwartych puszek i zajadającego się w najlepsze.
Oparła się o drzwi i założywszy ręce na piersiach powiedziała z lekkim uśmiechem:
- Smacznego, trzeba było powiedzieć jaki masz apetyt zakupilibyśmy odpowiednio więcej racji jedzenia...
Był zaskoczony. Nie spodziewał się tutaj nikogo. Prawdę powiedziawszy myślał, że wszyscy wolą odpocząć i statek jest prawie, że pusty. Delikatnie sprawdził swój opatrunek i powiedział.
- Nie jedzeniem się martwię. Coraz więcej tutaj pustego szkła, a pełnego trzeba się porządnie naszukać.
- Hmm... no właśnie... mnie też przydałby się łyk czegoś mocniejszego. Może podzielisz się ze mną?
- Bierzcie i pijcie z tego wszyscy, jak to mówią. Jesteśmy teraz angerak, nie powinniśmy niczego przed sobą chować.

Andi podniosła wskazaną butelkę i popatrzyła na Bru:
- Nie lubię pić w samotności, ale nie mogę też zostawić statku na dłużej bez nadzoru. Może przeniesiesz się ze mną na mostek?
- Prowadź, postaram się zmieścić gdzie trzeba.
- Uśmiechnął się serdecznie. Dopiero później zdał sobie sprawę, że mogło to zabrzmieć zdecydowanie nie tak, jak by chciał.
Kobieta ruszyła przodem, gdy się odezwał obrzuciła go dziwnym spojrzeniem, w którym było wyraźne rozbawienie i zapytała:
- Co to angerak?
- Oj, wybacz. To takie przyzwyczajenie z domu, z Ungavorox. Angerak to stado, to Twoja rodzina. Na Ungavorox nie przetrwasz w pojedynkę jeśli opuścisz bezpieczne schronienia cywilizowanych voroxów. Angerak jest związane silniej nawet niż zbliżają Cię więzy krwi. Tacy już jesteśmy, musimy mieć Angerak żeby przetrwać.

Pokiwała głową.
- Mogę to zrozumieć, choć moje doświadczenia są trochę inne... Amx... jest dla mnie jak rodzina. Jest przyjacielem, wiele razem przeszliśmy... Zwłaszcza przed przybyciem na Malignatius, praktycznie cudem udało nam się przeżyć...
- Przeżyć co? Chyba nie głodowaliście na lodowych pustyniach, ani nie lataliście tym statkiem wcześniej?
- Mówiąc o statku puścił oko znów uśmiechając się. Przy okazji pociągnął z butelki solidny łyk trunku.
Weszli na mostek i usiedli się na podłodze na wprost czujników. Andi postawiła swoją butelkę przed sobą, zamyśliła, a potem jakby uśmiechnęła się smętnie do swoich myśli:
- Miałam przedtem własny frachtowiec. Piękny, nowoczesny, doskonale wyposażony...
- Na pewno nie miałaś tam takiej załogi, jak tutaj.
- Zaśmiał się. - Co się z nim stało?
Dziewczyna pociągnęła solidnego łyka, podparła głowę na dłoni zaczęła opowiadać:
- Załoga składała się ze mnie, Amx-a, drugiego pilota i masy inteligentnych i bezwzględnie posłusznych robotów. Nie to co teraz... – Machnęła ręka i mrugnęła do Voroxa – Nigdy nie byłam przekonana do wożenia pasażerów. Towary nieożywione leżą sobie po prostu w ładowni, nie włażą gdzie nie trzeba, nie marudzą, nie wydają poleceń i na koniec nie wysadzają ci statku w powietrze!
- Czyli wychodzi nam z tego drugi pilot. Mam rację? Co się stało?
- Nie, nie, pokręciła głową. Zostałam... powiedzmy, że poproszona o przewiezienie dość znane osobistości w pewne miejsce. Wraz z nią oczywiście musiałam zabrać kilka dodatkowych osób.
Pasażerowi zaczęli ginąć. Najpierw zginął oczywiście notabl. Okazał się, że jeden z nich był maniakiem psychopatą. Wypatroszył nawet innego pasażera notabene jednego z inkwizytorów... Wyciął mu serce na żywca, kiedy ten był tylko sparaliżowany i zjadł je jeszcze gorące. Oczywiście nie widziałam tego na żywo, ale przed skasowaniem zawsze przegadałam zapisy z kamer. Ten sukinsyn też się zorientował że to robię, uciekłam mu, ale zanim z Rotem zdołaliśmy go dopaść odpalił ładunki, które wcześniej założył na statku. Ledwo dopadliśmy kapsuły ratunkowej. Uratowaliśmy tylko to co mieliśmy przy sobie.
- I wylądowaliście swoją kapsułą na tamtej przeklętej bryle lodu, na której sam też utknąłem, tak? A co się stało z mordercą? Z Twojej opowieści wynika, że zginął na statku.
- Cóż... kapsuł było więcej, nie mam pojęcia, czy nie udało mu się uciec
– ponownie przechyliła butelkę. Najwyraźniej picie mocnych alkoholi nie stanowiło dla niej problemu.
- No cóż. Teraz jesteście tutaj i jak by na to nie patrzeć znów masz jakiś statek. Może to i latająca trumna, ale Amx na pewno potrafi wszystko tutaj naprawić. Ja potrafię pewnie wszystko tutaj zepsuć, więc świetnie byśmy się uzupełniali, żeby się żadnemu nie nudziło, nie sądzisz? - Uśmiechnął się i wyjrzał za okno. Uśmiech szybko zastąpiły inne emocje. Twarz voroxa wyraźnie posmutniała i zdawała się dobre kilkanaście lat starsza. - A ja nadal nie wiem gdzie w zasadzie jestem i jak wszystko odkręcić.
Pokiwała tylko głową słysząc jego odpowiedź. Potem zatopieni we własnych myślach sączyli dalej trunek w pełnym porozumienia milczeniu.

Dalsza część lotu przebiegła bardzo spokojnie. Jedynym przerywnikiem okazały się dzieci, zabawiające się w pomieszczeniu w którym przestała działać sztuczna grawitacja. Dziewczyna uśmiechnęła się widząc ich harce. Prawdopodobnie nigdy jeszcze nie miały okazji do takiej zabawy.
Po wysłaniu kodu promień naprowadzający skierował ich prosto do bazy. Świadomie zignorowała sygnał sos, nie wiadomo co to było. Wolała nie ryzykować życiem załogi. Później może wybiorą się na rozpoznanie co tam się stało. Na razie mieli własne problemy i musieli je rozwiązać. Bez problemu wprowadziła statek do przygotowanego doku i rozpoczęli przeszukiwanie bazy.
Amx, który na szczęście czuł się o wiele lepiej z rosnącym podnieceniem zaczął przeglądać dokumenty bazy. Nie znała się na schematach, ale jeśli mieli do czynienia z urządzeniem do kamuflażu, które da się zainstalować na statku musiała przyznać, że jest zachwycona. Mniej zachwycona była faktem, ze nigdzie nie ma apteczki, a gwiezdne klucze zniknęły z miejsca, w którym powinny były się znajdować. Na szczęście znajdowały się niedaleko, niestety miały kogoś kto chyba uważał się za ich właściciela i chyba nie był do końca zrównoważony. Dopiero po chwili,
przyjrzawszy się uważnie Andiomene doszła do wniosku, że istota, która zawłaszczyła sobie klucze jest najwyraźniej najwyższej klasy robotem. Znała kilka osób, które za takie cudo zapłaciłyby krocie. Jak tylko przekonać ją by pozwoliła się do siebie zbliżyć i odszukać przycisk pozwalający się wyłączyć?
 
Eleanor jest offline