Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-05-2009, 23:53   #15
Athos
 
Reputacja: 1 Athos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputację
Nie dane im było rozmowę swą toczyć. I nie powodem owej nagłej zmiany planów była nuta, którą z początku wyczytać można było z głosu szlachcianki. Przyczyna była zgoła odmienna, bo oto oboje dostrzegli Andrieja, który przez dwóch Kozaków wniesiony został. Ciemna plama mówiła dokładnie tyle, co winna powiedzieć wszystkim z obecnych. Mikołaj patrzył naprzód z niedowierzaniem, a później z obawą, bo i ciężko wyczytać można było z wyrazu twarzy Mikołaja strach. Tylko wtajemniczeni wiedzieli. Tylko on sam i nieliczni, którym kiedyś zaufał. Zadrżało serce, gdy spojrzał na twarz Kozaka, bo ta wyglądała tak naturalnie. Uwierzyć lub nie, w to, że był to tylko element gry? W imię czego - próbował zapytać sam siebie instygator - czy warto było Andrieju? - starał się odnaleźć odpowiedź, lecz któż ją znał poza samym, teraz rannym, wiernym druhem?
Wątpliwość i moment słabości Mikołaj szybko przegnał. Spojrzał w stronę drzwi, gdzie stała już dwójka rębajłów: Kamiński i Garwoliński. Wystarczyła szybka wymiana słów, gestów, spojrzeń, by wiedzieć, że oboje nic nie zauważyli. Nie byli świadami tego, co działo się nieopodal. Czy można było na tym oprzeć swe domysły? Czy umysł potrafi ogarnąć to co się wydarzyło, tak precyzyjnie, by w ciągu kilku sekund odtworzyć to, co się stało?
Rzecz jasna, że więcej szczegółów znał wachmistrz, którego teraz nie było, bo jeszcze kilka chwil wstecz był z Andriejem. Rzecz jasna, że Kozacy którzy wnieśli Andrieja mieli swój punkt widzenia. Kto więc mówił prawdę i jak do tego doszło?
Popatrzył w stronę Neli, a ta, jakby cofnęła się zastanawiając się, czy godnym jej zachowanie było. Teraz już się nie bał. Teraz był pewny. Poddał się nurtowi, podjął walkę, bo wierzył, że warto. Zaryzykował ponownie dawną sprawdzoną grę...

- To niedorzeczność – Kamieński patrzył na swego dowódcę wzrokiem szukającym wsparcia – bywało, że ubili Kozaczynę, ale we trzech, a przecież i sam Siwy z nim był. Gdzież i on, Mikołaju? Uciekł? Poszedł za łachudrą? Kamrata ostawił?
- Tu śmierdzi – drugi z zawadiaków popatrzył wzrokiem, w którym Mikołaj wyczytał, to, co winien. - Tu.. .- zawahał się na moment wyciągając monetę – prędzej miedziak stanie na kant, niźli to się mogło stać. Nie ubili by ich w pięciu mężów, odszczekać to mogę, skoro kto stanie! - To mówiąc Piotr Garwoliński bardziej tęższy z obu Panów braci towarzyszących Mikołajowi monetę rzucił. A ta, choć to niebywałe, oczywiście swoje zatoczyła by jednak na blacie kantem pozostać.
- Brednia to jakowaś. Głupota, czyn bez przyczyny – Kamieński patrzył na Mikołaja, kiedy zagarniał szybko monetę ponownie w górę wyrzucając.
I zadziwił by się ten, który by uznał, że i tym razem nie stanie się jak poprzednio. Jeśli ktoś był przypadkiem w owej karczmie, owego pamiętnego wieczoru to i mógł ujrzeć, jak i moneta po raz drugi ustawiła się kantem.
- Poczułem zapach siarki – to mówiąc Garwoliński splunął siarczyści i na monecie swą rękę ostawił.
Dziki tymczasem, znak zbyt szybki by nazwać go przeżegnaniem się, cofając się ku drzwion, uczynił.
- Psia mać, poszło za nami Mikołaju – zasapał się Kamieński – mówiłem czarta ubić! Udupić było, spalić, naszczać, a potem po polach proch rozrzucić. - mówiłem, że to pogańskie nasienie na głowy nam jeszcze nasra. A teraz i on. - popatrzył na Andrieja – Mikołaju – załkał - ubili Andrieja.
A Mikołaj patrzył na Andrieja, który teraz opatrywany był, to na obu druhów, którzy z nim się ostali. To i na pozostałe persony, co to w karczmie pozostały. Te, z których część żegnała się być może na usta modlitwę przywołując, a część patrzyła jakby próbując na karb wypicia zbyt dużej ilości trunków, swe chwilowe wątpliwości przerzucić. W końcu zastanawiał się, kto wiedział, kto znał prawdę i kto pozostał zbyt powściągliwy w osądach by prawdy nie ujrzeć?

A tymczasem tylko wachmistrz Siwy widział wszystko, lecz na nic się to zdało, bo obecnym nie był. Cała dramaturgia zrobiła na nim wrażenie, bo ją czuł. Popełnili błąd lub nie. Przez moment zastanawiał się czy oszukali lisa czy też nie? Mikołaj zruga go lub nagrodzi? Tak naprawdę dalekowzroczność Mikołaja zawsze go przerastała, więc nigdy nic nie mówił, tylko wykonywał rozkazy. Z czasem już nie musiał pytać, po prostu wiedział, co będzie. W swym życiu wiele doświadczył, była też inna rzecz, która starego wachmistrza zwanego Siwym przerażała bardziej, niż wszystko co zobaczył. Potrafił patrzeć na krew, na okrucieństwo. Zastanawiał się jednak, jak daleko potrafią posunąć się „bracia”. Cios, sztych, zastawa, czemu Andriej nic nie zrobił, czemu pozwolił na to. Czemu? - stary żołnierz bał się odpowiedzi, chociaż świetnie ją znał. Czy Mikołaj też w tym uczestniczył?
Siwy znał stawkę, chodziło o Tarską, tyle wiedział. Co zrobiła lub co jej zrobiono by za jej grzech jeden płacił krwią drugi łzą i czymś, co dla wachmistrza tajemniczo zwano? To, że obaj byli świetnymi aktorami było niezaprzeczalne. To, że moneta może dwa razy stanąć na kant nie wątpił. Wystarczy zapłacić zręcznym dłoniom. A potem to już żmudna praca, kiedy bystry rzemieślnik wykona tysiąc sztuk monet, z czego żadna nie spełni wymagań. Potem zawsze można wykonać kolejny tysiąc, a potem kolejny. W końcu zawsze można dokonać - niemożliwego. W to, że i tę sztuczkę użyli ponownie, również nie wątpił. W końcu Kraków pozostał zbyt daleko by plotki doszły na prowincję. Tylko ja się porozumieli, a może Andriej sam podjął działania ufając w to, że Mikołaj w mig domyśli się wszystkiego
Jednak jedno wciąż pozostało dla starego zagadką. Tajemnicą pozostało jak zatamować krwawienie i jak ustabilizować swój oddech? Jak można posiąść te cechy by podjąć tak wielkie ryzyko. Kozak potrafił ryzykować swym ciałem, instygator udawał, że o niczym nie wie. Gdyby wachmistrz stał nad ubitym Kozakiem pewnie zdradziłby się jednym oddechem wyrażającym ulgę, kiedy Kozak delikatnie wzdrygnął swe usta, a potem poruszył rzęsami. Ale to nie było jego zadanie i to nie on wpatrywał się w rannego. Mikołaj zaś wpatrywał się na tyle wnikliwie, a przy tym z takim wyrazem przerażenia by nabrać całość publiki.
Wachmistrz nie ogarnąłby tego, w to nie wątpił. Podobnie i w to, że wszyscy już grali jak zagrał im Kozak z Lachem również. Bał się skutków, finału, kiedy jeden z nich spojrzy w oczy Tarskiej i powie, że to dla Niej. On wiedział, kto wygra. Bo był pewny, że z Dębna wyjedzie tylko jeden. Zamyślił się tylko na moment, a potem podążył dalej. A przeciwnik musiałby pozostać nad wyraz domyślny by móc wiedzieć, że Siwy – stary wachmistrz imć Pana instygatora koronnego Mikołaja Wolskiego podąża za nim, cokolwiek chciałby zrobić i cokolwiek by miał w zanadrzu....
 

Ostatnio edytowane przez Athos : 27-05-2009 o 15:50. Powód: poprawiono z powodu zbyt dużej ilości onych, teraz już stoi wyraźnie kto co mówi i co robi, teraz o miły uśmiech proszę:)
Athos jest offline