Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-05-2009, 11:10   #86
woltron
 
woltron's Avatar
 
Reputacja: 1 woltron ma z czego być dumnywoltron ma z czego być dumnywoltron ma z czego być dumnywoltron ma z czego być dumnywoltron ma z czego być dumnywoltron ma z czego być dumnywoltron ma z czego być dumnywoltron ma z czego być dumnywoltron ma z czego być dumnywoltron ma z czego być dumnywoltron ma z czego być dumny
Złapanie Stone’a okazało się dużo łatwiejsze niż Błękitny Pies się tego spodziewał. „Głupiec, który uległ emocjom…ale czy ja byłem inny, gdy zgłosiłem się do Imperatora? W końcu wtedy też chodziło o rodzinę…” pomyślał, uśmiechając się smutno sam do siebie.

Podszedł do szachownicy, która stała na stole. Pionki, choć parę zostało już zbitych, były ustawione w idealnej równowadze; na tym etapie gry obie strony miały szansę na wygraną. Kawaler de Saint-Treusse wziął do ręki jeden z białych pionków i zbił gońca przeciwnika, przez co białe uzyskały lekką przewagę – nadal jednak nie można było powiedzieć, kto wygra. Kawaler usiadł na krześle przy stole i podniósł zdobioną figurkę przedstawiającą jeźdźca w eiseńskim mundurze. „Dwa z czterech elementów układanki mam. Wiem gdzie jest druga część z mapy. Problemem pozostaje trzecia część… No i tajemniczy prezent od Helmuta. Na Theusa mam nadzieję, że nie zrobił czegoś głupiego…” pomyślał zaniepokojony. Zdenerwowany nalał sobie wina do srebrnego kielicha. Nie pozostało nic innego jak czekać.

*

- Kapitanie! – krzyk Szczura rozszedł się po całym budynku, docierając do uszu Błękitnego Psa, który zerwał się i zaczął schodzić na dół do stajni. W połowie drogi spotkał jednego z ludzi Helmuta, który na rękach trzymał małą dziewczynkę o długich czarnych włosach. „Niech cię szlag Helmucie. Właśnie przesądziłeś mój i swój los” przeklął w duchu de Saint-Treusse, jednak zamiast tego zapytał się tylko:
- Kto to?
- Nie wiem, kapitan kazał mi się ją zaopiekować. – Twarz chłopka zdradzała duże zdenerwowanie; mimo to nic więcej nie powiedział.
- Zanieś ją do mojego gabinetu i pilnuj jej jak oka w głowie. Wyraziłem się jasno?
- Tak jest! – odpowiedział szybko, choć nieco zbyt sztucznie.
- To dobrze – rzucił Pies i zbiegł do stajni.

*

To co zobaczył w stajni było spełnieniem się jego najgorszych koszmarów. Nad rannym, nieprzytomnym Helmutem, leżącym na ziemi i broczącym krwią, stał pochylony Szczur. Mina starego zbira mówiła wszystko o sytuacji i stanie rannego – Esieńczyk wykrwawiał się i był bliski przejścia na drugi świat. Rana była też zbyt poważna by mógł nią się zająć
„Szlag!” miał ochotę krzyknąć Pies, jednak zachował spokój; panika była ostatnią rzeczą jakiej potrzebował.
- Podnieście go i połóżcie na stół – powiedział Pies zrzucają szybkim ruchem przedmioty, które były na stole w rogu. – Szczurze pojedziesz do miasta i dyskretnie – ostatnie słowo Pies wypowiedział bardzo wyraźnie - dowiesz się ile osób słyszało o całym wydarzeniu i czy wiadomość o porwaniu dotarła już do Cyganów. Jeżeli będziesz miał cień podejrzenia, że ktoś mógł widzieć lub słyszeć o całej sprawie wrócisz tu.– Popatrzył się prosto w oczy mężczyzny. – I żadnego ryzyka. Wystarczy mi jeden idiota, który nie potrafi słuchać prostych rozkazów – w słowach, które wypowiedział Kawaler de Saint-Treusse zawarta była niewypowiedziana groźba. Mężczyzna ukłonił się i wyszedł ze stajni.

Callio – zwrócił się do jedynego Voddaccianina w oddziale – znajdziesz i opłacisz medyka. Jeżeli chcesz uratować życie – „które i tak straci jak tylko odpowie mi na parę pytań” pomyślał Pies – to musisz to załatwić szybko. Berd przynieś bandaże i spróbuj zatamować, chociaż trochę to krwawienie. Reszta ma obserwować okolicę, być może będziemy mieli niezapowiedzianych gości. Wyrażam się jasno? – Ludzie Helmuta pokiwali głowami ze zrozumieniem – To świetnie, rozejść się.

*

Wszedł do niewielkiego pokoju, w którym trzymali Stone’a. Mężczyzna siedział na łóżku z twarzą ukrytą w dłoniach.
- Czego chcesz ty skurwysynu? - powiedział nie patrząc się nawet w stronę Psa.
- Mam twoją córkę – stwierdził cicho i bez emocji Pies.
- Jeżeli… - nie dokończył, gdy Pies uderzył go pięścią w twarz.
- Przestań mi grozić, wyjątkowo tego nie lubię, a na dodatek nie mam humoru by wysłuchiwać twoich tyrad na temat moralności. Mam dla ciebie propozycję, ale Theus mi świadkiem, że jeżeli nie zaczniesz mnie przynajmniej słuchać to zrobię krzywdę twojej córce i zmuszę cię byś na to patrzył! - krzyknął Pies, który wyraźnie tracił cierpliwość całą sytuacją.
Zapanowała cisza. Obaj mężczyźni przyglądali się sobie nawzajem. W końcu Stone’a odwrócił oczy i zniechęcony powiedział:
- Dobrze, ale... - zawahał się, znał reputację Psa zbyt dobrze. "Nie wolno ufać komuś kto zabijał kobiety i nienarodzone dzieci... A z drugiej strony czy mam jakikolwiek wybór?" pomyślał. "Muszę grać, grać jak najdłużej i liczyć na cud" stwierdził. - Obiecaj, że nic nie zrobisz mojej córce, a powiem ci wszystko co chcesz...
- Dobrze. Masz moje słowo – odpowiedział Błękitny Pies uśmiechając się przy tym szpetnie. - A teraz powiedz mi gdzie może być trzeci fragment tkaniny? I do czego właściwie służy ten przeklęty artefakt?

Rzut k10: 10
 
__________________
"Co do Regulaminów nie ma o czym dyskutować" - Bielon przystający na warunki Obsługi dotyczące jego powrotu na forum po rocznym banie i warunki przyłączenia Bissel do LI.

Ostatnio edytowane przez woltron : 27-05-2009 o 19:43.
woltron jest offline