Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-05-2009, 11:15   #15
Zapatashura
 
Zapatashura's Avatar
 
Reputacja: 1 Zapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputację
Infernus był pewnie zwykłym genasi. Człowiek, który płonie...dobre określenie, ale nie tak adekwatne jak opis Ignusa który przedstawił wilkołak. W końcu po pierwsze Infernus nie był człowiekiem, a po drugie wcale się tak naprawdę nie palił. Ale takie szczegóły umykały, kiedy się na niego spoglądało.


Był postawny, miał przynajmniej sześć stóp wzrostu, szerokie ramiona i ten wizerunek, który wzbudzał strach w mieszkańcach Ula. Po gladiatorze nieustannie pełgały płomienie, spływały z jego głowy, płynąc po ramionach, torsie, nogach aż opadały na posadzkę, zostawiając czarne ślady. Jeśli naprawdę były gorące, to skórznia którą nosił musiała być umagiczniona inaczej pewnie by się stopiła. Przypominał istotę z piekieł bardziej niż dwójka strażników przed wejściem do klatki. Nawet pomimo tego, że tamci mieli wśród swych przodków prawdziwego diabła.

Lecz zanim genasi zdążył odpowiedzieć na wyzwanie, przez tłumu gapiów przepchnął się jeden mężczyzna. Głowę miał ogoloną na łyso i pokrytą tatuażami. Nosił się na czerwono, a shifter nawet nie musiał umieć wykrywać magii, by wiedzieć że osobnik jest nią przepełniony. Amulet, różdżka przy pasie, z pewnością coś jeszcze.


-Infernus, nie wzywałem cię!- ryknął, czym zatrzymał gladiatora w pół kroku.-Nie będziesz psuł sobie reputacji walcząc z jakimś idiotą znikąd.
To musiał być ten cały manager gladiatora, co bezsprzecznie potwierdzało że mężczyzna był magiem. W dodatku upierdliwym, gdyż chciał zapobiec walce.

-On sssssam chce zginąćśśś. Niech cierpi- głos Infernusa był syczący, jakby skwierczący płomień. I wprost ociekał żądzą walki.

-Może popełnić samobójstwo gdzie indziej- czarodziej mówił, jakby Astirotha w ogóle nie było w środku.

-Chcę walczyćśśś. Ludzie chcą walki- genasi albo naprawdę lubił zadawać ból wszystkiemu co się nawinie, albo sam wyczuł wyzwanie. W każdym bądź razie wydawało się, że będzie się upierał przy stoczeniu walki, co cieszyło łowcę. Poza tym tłum podłapał szansę na widowisko i można było usłyszeć pojedyncze okrzyki-niech walczą!
Czarodziej był wyraźnie niezadowolony z rodzącej się na jego oczach sytuacji, ale w końcu skinął głową.
-Niech będzie. Tylko go nie zabijaj, nie potrzeba nam kłopotów.

-Niczego nie obiecssssuję- gladiator uśmiechnął się sadystycznie i skinął ręką na shiftera, samemu idąc w stronę kręgu. Chłopak, który przyprowadził Infernusa złapał Astirotha za rękę i pociągnął za sobą.
-Tam jest wejście, walczący wchodzą z przeciwnych stron- młody wskazał na drzwi w stalowej klatce. Łowca zauważył, że u ich spodu wiją się magiczne symbole, chociaż nie wiedział czemu miały służyć.

Obaj wojownicy wkroczyli do środka, a metalowe odrzwia zamknęły się za nimi. Gapie obleźli pole walki dookoła i słychać było wykrzykiwane zakłady. Łowca kręcił leniwe młyńce swymi mieczami dla rozgrzewki i zastanawiał jak zaatakuje jego przeciwnik. W końcu nawet nie miał przy sobie broni, żadnego miecza przy pasie- nic. Lecz Infernus zaśmiał się nagle i wyciągnął przed siebie prawą rękę. W dłoni nagle zmaterializował się bastard, ani chybi równie ciężki co te, którymi władał shifter. Z tym, że miecz gladiatora trzeszczał od elektryczności, skakały po nim iskry wyładowań, do których wkrótce dołączyły płomienie z ciała genasi. Efekt był... widowiskowy.
Ale przecież Astirothowi nie zależało na efektowności, tylko na efektywności.

mapka
 
Zapatashura jest offline