Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-05-2009, 14:08   #95
NHunter
 
Reputacja: 1 NHunter to imię znane każdemuNHunter to imię znane każdemuNHunter to imię znane każdemuNHunter to imię znane każdemuNHunter to imię znane każdemuNHunter to imię znane każdemuNHunter to imię znane każdemuNHunter to imię znane każdemuNHunter to imię znane każdemuNHunter to imię znane każdemuNHunter to imię znane każdemu
Leżał spokojnie na pryczy, mysląc o tym, co się wydarzyło do tej pory. To było naprawdę niesamowite. W ciągu tak krótkiego czasu aż tyle różnych rzeczy. Niektórymi się nie przejmował w ogóle, inne wyrzucał z głowy celowo, aby nie musieć się nimi martwić. Wtedy przypomniał sobie o czyms, co wyleciało mu z głowy przez czas spędzony z dzieciakami.

Nie miał czasu teraz na rozmyslanie. Zerwał się z łóżka i w pospiechu ruszył na poszukiwania utraconego przedmiotu. Zastanawiał się, jak mógł dopuscić do czegos takiego. Mały, zawinięty w jedwabną chustę przedmiot był dla niego wszystkim. Ważniejszy niż cokolwiek innego we wszechswiecie.
Zestresowany szukał swojego skarbu po całym statku.
- Gdzies tu musi być. Cholera! Gdzies tu musi być - powtarzał sobie pod nosem, starając się uspokoić.
Wtedy przypomniał sobie, gdzie widział go po raz ostatni. Niemal biegiem udał się do kajuty Valentine.
Nawet nie zapukał. Wszedł szybko i rozejrzał się po pomieszczeniu. Westchnął lekko. Na szczęscie "pani komandor" nie była u siebie. Jeden plus. Sunne padł na kolana i zaczął przeszukiwać kajutę. W końcu znalazł na podłodze małą, brudną chustę. Ręce mu drżały. Odetchnął z głęboką ulgą, kiedy odwinął materiał. Mały, ozdobny przedmiot był na swoim miejscu. Szlachcic szybko zawinął go z powrotem, schował do kieszeni i wyszedł z pokoju Valentine.

Wracając do siebie, usłyszał krzyki dzieci. Poszedł w kierunku z którego dobiegał hałas. Usmiechnął się szeroko, patrząc jak dzieci latają w powietrzu. "Jak byłem mały, nie miałem takich rozrywek" pomyslał smiejąc się serdecznie i patrząc na wybryki trójki małych rozrabiaków. Widocznie poczuli się już wystarczająco swobodnie w ich towarzystwie. Miało to swoje wady i zalety.
Hawkwood wiedział, że teraz dzieci będą bardziej skore do rozrabiania, ale przynajmniej były szczęsliwe.

Po jakims czasie zbliżyli się do kolejnego przystanku w ich podróży. Szlachic nawet tego nie zauważył. Praktycznie pochłonęły go wspomnienia i rozmyslania. Jednak kiedy znaleźli się na planecie odczuł to bardzo mocno. Przyciąganie było tu zdecydowanie zbyt duże. Sunne niemal czuł, jak jego własny ciężar wgniata go w podłogę. Jęknął cicho.

W końcu udało mu się wylądować. Hawkwood ruszył powoli w stronę dzieci.
- Jak widać na tej planecie przyciąganie jest większe, wiec będzie wam trudno się poruszać. Przynajmniej na początku. Ale nie martwcie się. To nic takiego. Jak tylko się stąd wyrwiemy, poczujecie się lepiej - spojrzał na ich twarze. One najbardziej odczuły skutki zwiększonej grawitacji, ale trzymały się nad podziw dobrze, co naprawdę się chwaliło. - No, a teraz chodźcie. Idziemy zwiedzić sobie okolicę. Tylko macie się trzymać blisko mnie - dodał z groźnym spojrzeniem.

Szli bardzo wolno. Co jakis czas musiał pomagać któremus z dzieci, bo miały naprawdę duże problemy z chodzeniem.
Weszli do windy i pojechali z resztą na drugi poziom.
Ludzki głos naprawdę zadziwił Alexandra. Szlachcic nie spodziewał się człowieka w takim miejscu. Okazało się, że myslał poprawnie. Robot, którego miał przed oczami był bardzo dziwny. Dzieci przerażone schowały się za nim. Nie mogąc jednak powstrzymać ciekawosci wychyliły się lekko, żeby przyjrzeć się maszynie.

Hawkwood obserwował, jak Amx powoli idzie do robota. Nie zamierzał reagować. Przynajmniej narazie. Poprawił jednak rapier. Tak na wszelki wypadek. "Nigdy nic nie wiadomo" pomyslał.
 
NHunter jest offline