Ze spokojem przyglądał się kłótni, a potem bójce oficerów wychylając czasem wzrok zza mapy i mruczał pod nosem -Kurde, porucznik, kapitan. Wolałbym żeby to na mnie wydzierano ryja, i jak ja mam przeżyć z bandą takich ludzi
Krzyczy zza mapy nie patrząc na adresatów Do Belikova i Evansa -Dobra panowie, spokój jeśli mamy wyjść z tego żywi to nauczmy się być cicho, załatwicie to w domu, wolałbym żeby nikt się nie wypi***** za burtę, im więcej nas doleci na miejsce tym większa szansa że wrócimy w jednym kawałku a teraz rozejść się
Zwraca się teraz z pogardą w głosie do Evansa, nadal siedząc Do Evansa -Słuchaj harcerzyku, do pilotki, w podskokach. Odesłałbym Cię do domu pod sąd, ale potrzebujemy tragarza.
Do Belikova jednak wstaje i mówi mu prosto w twarz. Do Belikova -Posłuchaj, nie wiem co Polski oficer robi w amerykańskim mundurze, nie wiem co słyszałeś o Rangersach, notabene też uważam ich za rodzaj mięsa armatniego i szczerze mówiąc nie obchodzi mnie Twoja opinia o Amerykańskiej Armii. Jednak, niezależnie od stopnia, jesteś moim podwładnym kapitanie, a zdaje się, że wydałem Ci trochę inny rozkaz. Rozejrzyj się jeszcze raz po śmigłowcu i poszukaj czegoś użytecznego, a tutaj przydreptaj dopiero jak piloci dadzą Ci znać. Ile masz amunicji, tą też kazałem Ci chyba dokompletować, oboje wiemy że dowództwo nas trochę źle wyposażyło. A teraz odmaszerować. Aha i nie baw się bronią, raz w życiu sama potrafi wypalić
Siada przy dwójce milczących żołnierzy i znowu mamrocze coś do siebie zza mapy. -Mam nadzieję że chociaż wy jesteście normalni, bo specjaliści to nam się urwali z choinki |