Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-05-2009, 10:19   #116
Markus
 
Markus's Avatar
 
Reputacja: 1 Markus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znany
Hyalieon
“Graiholm”


Aeterveris powoli, niepewnie otworzyła oczy. Ostatnio uniesienie powiek nie skończyło się dla niej niczym dobrym. Mogła mieć tylko nadzieje, że tym razem będzie inaczej, ale póki co bardziej niż szczęściu wolała zaufać własnym zmysłom. Czuła, że leży na czymś twardym i niezbyt wygodnym. Rana na plecach przypomniała o sobie, gdy nimfa spróbowała ostrożnie zmienić pozycję. Na szczęście ból nie był aż tak silny jak go zapamiętała Aeterveris. Pomimo to cichy jęk wyrwał się z ust nimfy i ktoś musiał go usłyszeć. Niemal natychmiast rozległ się odgłos kroków, a jego źródło zbliżało się do rannej.

Pieśniarka nasłuchiwała wciąż nie otwierając oczu, choć ktokolwiek się zbliżał musiał już wpaść na to, że nimfa odzyskała przytomność. Aeterveris miała naprawdę wyczulony słuch i dzięki temu niemal natychmiast zrozumiała kilka rzeczy – nadchodziła nie jedna lecz dwie osoby i obie bardzo ostrożnie stawiały kroki, jakby bojąc się nadmiernego hałasu. Pytanie tylko czemu?

Wiedząc, że nie ma już sensu dłużej udawać nieprzytomnej, Aeterveris otworzyła oczy, by rozejrzeć się po nowym otoczeniu. Minęło kilka chwil zanim zdołała przyzwyczaić się do braku oświetlenia, ale w końcu się udało i dostrzegła dwie obce osoby. Nieco bliżej rannej stał mężczyzna odziany w ciemne, zlewające się ze słabo oświetlonym otoczeniem szaty. Aeterveris spróbowała skojarzyć po kroju tego dziwnego stroju skąd może pochodzić nieznajomy, ale jakoś nic nie przychodziło jej na myśl. Spróbowała przyjrzeć się jego twarzy, jednak w mroku nie mogła dostrzec żadnych wyraźnych szczegółów. Zauważyła jedynie, że mężczyzna wygląda dość młodo, a jego uszy wydawały się nieco bardziej szpiczaste niż u ludzi. Za jego plecami stała młoda dziewczyna o dość prostym ubraniu. Nie trzeba było widzieć jej twarzy, by poznać, że jest czymś przestraszona.

W końcu cisze przerwał mężczyzna, a w jego głosie, ku olbrzymiej uldze Aeterveris, brzmiała szczera troska.

- Jak się czujesz ? Straciłaś dużo krwi... Ale skoro odzyskałaś przytomność to jest nadzieja.

Nadzieja? Nimfa przygryzła wargę przypominając sobie sen, który miała będąc nieprzytomną. Na szczęście to były tylko i wyłącznie jakieś majaki, z pewnością wytwór jej osłabionego umysłu. Ta cała wizja z czarną rzeką, Gedwarem i całą resztą nie mogła być prawdziwa.

- Bywało gorzej – odpowiedziała próbując się przy tym uśmiechnąć. – Ale gdzie jestem?

- Na moim stole operacyjnym w Graiholm, choć ja osobiście wolę spotykać piękne kobiety w bardziej romantycznym miejscu... w alkowie na przykład. Choć przy twoim stanie... a tak przy okazji. Taelior mi na imię.
- A mi Aeterveris
– odparła. - Miło cię poznać, choć okoliczności rzeczywiście niezbyt dobre. I dzięki, że się mną zająłeś. Ale dlaczego szepczemy? – spytała uśmiechając się nieco rozbawiona.

Aeterveris spróbowała podnieść się pozycji siedzącej, ale nagła fala bólu z pewnością powaliłaby ją ponownie na stół, gdyby nie Taelior. Z pomoc mężczyzny nimfa zdołała usiąść i dopiero wtedy usłyszała odpowiedź na swoje pytanie.

- Po mieście ganiają Tagosai, dlatego światła w karczmie są wygaszone. I powinniśmy się zachowywać cicho.

Nimfa skinęła ze zrozumieniem głową i już otwierała usta, by szeptem spytać Taeliora, czy Daelionowi nic się nie stało, gdy wyciągał ją z tarapatów. Zamarła jednak w pół słowa dostrzegając nagłą zmianę na twarzy mężczyzny. Nie trudno było dostrzec zaskoczenie w oczach półelfa, więc Aeterveris obróciła lekko głowę, by zobaczyć co tak zdziwiło Taeliora.

Przez okna widać było, że zielona mgła wydostała się z domów i spowiła ulicę niemal całkowicie przesłaniając widoczność. Coś jednak się tam poruszało, jakiś niewyraźny zarys sylwetki powoli wyłaniał się z mgły. Ktoś zbliżał się do karczmy, a zaraz za nim podążały kolejne osoby. W pierwszej chwili Aeterveris pomyślała, że to Tagosai, ale gdy pierwsza sylwetka dotarła do okna, nimfa zrozumiała jak bardzo się myliła. Trupy... Najprawdziwsze, gnijące zwłoki ożywione za pomocą jakiejś plugawej magii nagle natarły na okna.

Dziewczyna towarzysząca Taeliorowi zaczęła przeraźliwie wrzeszczeć i doskoczyła do mężczyzny kryjąc się za jego plecami, jakby mogło jej to zapewnić jakiekolwiek bezpieczeństwo. Tymczasem nieumarli już zaczęli gramolić się do środka gospody, a wraz z nimi do pomieszczenia dostawały się zielone opary.

Aeterveris ocknęła się i zadziałała całkowicie instynktownie. Jedna jej dłoń chwyciła leżący nieopodal instrument i przewiesiwszy go ponownie przez ramię zaczęła wygrywać cichą, subtelną melodię. To były te same dźwięki, które towarzyszyły nimfie od początku jej wędrówek i zawsze w magiczny sposób przynosiły szczęście podróżniczce. Niemal równocześnie druga ręka chwyciła magiczny sztylet i cisnęła go w najbliższego z wrogów. Broń trafiła w cel i wbiła się w brzuch trupa, który najwyraźniej wcale tego nie zauważył. Właściwie Aeterveris chyba gorzej wyszła na tym ataku niż jej przeciwnik. Gwałtowny ruch sprawił, że przez jej plecy przeszła kolejna fala silnego bólu. Na szczęście po chwili znów poczuła w dłoni przyjemny ciężar broni, która sama powróciła do właścicielki. Ignorując ból nimfa drugi raz cisnęła sztylet i znów trafiła. Tym razem nieumarły zatrzymał się na chwile, jakby nagle naszła go myśl warta rozważenia, po czym padł na ziemie. Jego ciała momentalnie rozpłynęło się przeobrażając w zielone opary. To był jednak zaledwie pierwszy z niewiadomo jak wielkiej liczby umarlaków chcących wejść do tawerny. Nimfa wiedziała, że nie ma szans odeprzeć ich wszystkich, a tym bardziej nie dokona tego używając tylko jednego noża. Jej moce jednak w dużej mierze działały tylko na żywych, a nie już martwych przeciwników. Aeterveris zupełnie nie była przygotowana na walkę z nieumarłymi.

- Jesteś kapłanem albo magiem? – spytała stojącego obok Taeliora, nie ustając przy tym w swoich wysiłkach, by choć na chwilę spowolnić wrogów- Te opary chyba boją się blasku dnia, jeżeli zdołałbyś wyczarować dość jasne światło, może ich przegnamy.
- Jestem bardziej magiem, niż kapłanem.
- odparł Taelior, po czym dodał.- Postaram się.

Podczas gdy mężczyzna szykował się do rzucenia jakiegoś zaklęcia, Aeterveris wystąpiła o krok do przodu. Nie wiedziała jak wiele czasu zajmie Taeliorowi użycie magii, ani tym bardziej czy jego czar zadziała, dlatego wolała być gotowa na wypadek, gdyby przeciwnicy podeszli zbyt blisko. Może moce nimfy nie zdołają wyrządzić im poważniejsze szkody, ale z pewnością mogły ich choć odrobinę spowolnić.
 

Ostatnio edytowane przez Markus : 28-05-2009 o 10:35.
Markus jest offline