Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-05-2009, 20:22   #97
behemot
 
behemot's Avatar
 
Reputacja: 1 behemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwu
Hellian & Kiciak

Baron spojrzał na Olimpię badawczo jakby chcąc upewnić się, ze na pewno powróciła jej świadomość.
- Tak, z przyjemnością. - zgodził się jak zwykle z machinalną grzecznością. Teraz sam przyjrzał się podarunkowi ściskanemu w dłoniach, bardzo dokładny obraz, albo dagerotyp, musiał jednak zostać później pomalowany ręcznie, gdyż innego sposobu nałożenia barw nie było. Do tego kobieta z obrazu przypominało mu trochę Olimpię.
- Przynajmniej Pani nie wyszła z pustymi rękami. - spojrzał jeszcze raz na dziwne dzieło - Czy wiesz kogo przedstawia? - zapytał.
- Wiem.
- Ale nie powiem – roześmiała się nagle, dźwięcznie i radośnie. – Panie baronie jestem nieprzytomnie szczęśliwa. Świeże powietrze potrafi dać tyle radości. Co pan powie na wyścigi? Do jeziora mamy pewnie z milę. Biegał pan takie długie dystanse?
Nie czekała na odpowiedź. Jedną ręką przyciskała dagerotyp do piersi, drugą uniosła suknię i pobiegła w stronę jeziora.


Zachowanie Olimpii zdziwiło, do tego stopnia że nawet nie obruszył się za poddanie w wątpliwość jego kondycji. Nie miał też zbytnio czasu, gdyż po chwili widział już tylko smukłe plecy śpiewaczki, a słyszał tylko tupot jej trzewików. Westchnął cicho.
- Koszula do prania... - stwierdził smutno. Zaraz jednak sam ruszył jak wilk za zającem. Niezbyt jednak szybko, czy to z braku możliwości, czy to z głębszej kalkulacji jak efektywnie dystans pokonać, czy też przed grzeczność, by nie pozbawiać kobiety smaku zwycięstwo. Biegł więc swoim tempem, starając się nie stracić Olimpii z oczu w myśl zasady, że nie ważne by złapać, ważne by gonić. Naprawdę zaś bieg przychodził mu z trudem, noc dla niego była bogata w doświadczenia, a wczesna pobudka kosztowała go dodatkowe godziny snu. W czasie spaceru z rezydencji utrzymywała go w świadomości nadzieja rzeczy, które miał usłyszeć, zaś po osiągnięciu celu senność powróciła. Bieg wymuszał świadomość, krew szybko krążąca w żyłach rozbudzała, tylko myśl... o czekających go wieczorem dalszym przeszukiwaniu biblioteki wysysała siły. Miał przeczucie, że wieczorem przyjdzie mu zasnąć w bibliotece, zapaść się między woluminy, w tym jednak momencie z marzeń wytrącił go ból uderzenia stopy w coś twardego, czuł jak ciało przechyla się w niepożądany sposób, pchane nadal siłą rozpędu, on zaś pada nieuchronnie wprost na kamienie, zasłaniając się w ostatniej chwili rękoma amortyzując
upadek. Z ust wyrwał mu się jęk bólu.


Olimpia musiała usłyszeć odgłos upadku, bowiem zatrzymała się i zawróciła pytając czy nic mu nie jest.
- Nic się nie stało. - powiedział wstając - Choć najwyraźniej muszę oddać wyścig walkowerem. - otrzepał się z kurzu, na dłoniach pojawiły się krwawe ślady, szybko jednak zaschły. Baron przez chwilę doprowadzał się do ładu, nagle jednak wzniósł głowę, wsłuchując się w śpiew ptaków i łagodne igranie wiatru z liśćmi.
- Czy słyszy Pani... flet? - zapytał cały czas wsłuchując się w dźwięki lasu. - Może to ktoś z gości? - powiedział, choć podniecony głos sugerował, że o innym wyjaśnieniu myślał.
- Chodźmy do nich. - kogokolwiek miał na myśli ruszył mu na spotkanie, opuszczając wytyczoną ścieżkę i zamiast tego stąpając po miękkim mchu, odgarniając gałęzie zagradzające drogę. Szedł niemal w amoku za niesłyszalnymi dźwiękami, prowadząc Olimpie przez kilkadziesiąt metrów do rozświetlonej słońcem polany, pełnej żółtych kwiatów.
- Tutaj... ucichło. - powiedział, jeszcze przez chwilę krążąc pośród żółci jakby szukał wiatru w polu w emocjonalnym uniesieniu zupełnie niepodobnym do jego zwykłego zachowania. Lecz każdy krok przybliżał go do prawdy i zwykłej powściągliwości:
- Pewnie ktoś z wioski... - rozejrzał się po polanie - Poznaje to miejsce, jezioro jest niedaleko, o tam... - wskazał kierunek - Pewnie wieśniak przygrywał nad wodą a ona poniosła dźwięki. - racjonalizował - Albo się przesłyszałem. To przez tą noc. Po wypadku nad jeziorem wraz z służbą i psami szukaliśmy "wilka", ślady krwi doprowadziły nas do tej polany, jednak tu ślady się skończyły, a zwierz zapadł pod ziemię. - opowiadał, popatrzył na Olimpię
Melodia. To była jak jedna z tych prostych, wiejskich kołysanek. Trochę smutna. Coś jak... - próbował zanucić. -Słyszała Pani? - zapytał.
- Słyszałam –odpowiedział tak cicho, że musiał się nachylić żeby usłyszeć, co mówi – Śpiewała ją moja siostra. I Lucy nuciła jej fragment.
- To właśnie moja siostra – ponownie popatrzyła na dagerotyp – Guiditta. Zmarła kilka lat temu. Nawet pamiętam tę sukienkę. Guiditta za nic nie chciała jej wyrzucić.
- Nie uważa Pan, panie baronie, że te barwy są zbyt naturalne? Stara Bally na pewno nie znała Guiditty. Zresztą 25 lat temu nikt nie słyszał o Jacques'u Daguerre.
- A ten mężczyzna – zamilkła na dłuższą chwilę – jest tak do mnie po…
Nie dokończyła tego zdania.
- Nikt się tak jak on się nie ubierał, chyba nawet 25 lat temu.
- Proszę, chodźmy nad to jezioro – błękitno szare oczy Olimpii błyszczały chorobliwym podnieceniem.


Słuchał z zainteresowaniem słów o siostrze Olimpii, chętnie wysłuchał by dalszej opowieści o siostrze, jednak nie dane mu było jej usłyszeć.
- Barwy? - przyjrzał się obrazowi, nie znał się na sztuce młodszej niż sto lat - Może to specjalny barwnik? - zgadywał, nie wiedział co mogło być tego przyczyną. Zgodził się, że czas ruszyć nad jezioro, sam jednak schylił się i zaczął zrywać starannie wybrane kwiaty, czując nadciągające pytanie wyjaśnił:
- Przecież wygrałaś wyścig, czas na nagrodę. - z starannie wybranej kompozycji powstawał symetryczny, monochromatyczny bukiet polnych kwiatów, który też wręczył zwyciężczyni.
- Proszę i gratuluje. Teraz możemy iść. - ruszył by zaprowadzić ich nad jezioro.
 
__________________
Efekt masy sam się nie zrobi, per aspera ad astra

Ostatnio edytowane przez behemot : 28-05-2009 o 20:27. Powód: Gonienie króliczka.
behemot jest offline